Prof.Michał KLEIBER: "Po pierwsze, nauka"

"Po pierwsze, nauka"

Photo of Prof. Michał KLEIBER

Prof. Michał KLEIBER

Redaktor naczelny "Wszystko Co Najważniejsze". Profesor zwyczajny w Polskiej Akademii Nauk. Prezes PAN 2007-2015, minister nauki i informatyzacji 2001-2005, w latach 2006–2010 doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przewodniczący Polskiego Komitetu ds. UNESCO. Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Wszyscy poważni politycy europejscy wydają się nie mieć wątpliwości – budowa trwale konkurencyjnej Unii bazującej na silnym sektorze wiedzy i dynamicznych, innowacyjnych przedsiębiorstwach musi stać się głównym elementem wspólnotowej polityki, jeśli tylko naprawdę mamy sprostać narastającym globalnym wyzwaniom. I żadne, rzekome czy rzeczywiste kryzysy nie powinny stawać na przeszkodzie w realizacji tego zamierzenia. Jest także powszechna zgoda co do sposobów zmierzania ku temu celowi – należy szybko zwiększać wysiłki na rzecz poprawy edukacji w całym cyklu – od przedszkola po ustawiczne kształcenie przez całe życie zawodowe, wspierać zarówno podstawowe jak i stosowane badania naukowe, wspomagać przedsiębiorczość, rozwijać innowacyjność, budować kulturę szacunku dla ludzkiej kreatywności i twórczej współpracy.

W Polsce podobnie – mówienie o konieczności udoskonalania systemu edukacji, rozwijania badań naukowych oraz wspierania innowacyjności i przedsiębiorczości stało się elementem kanonu poprawności politycznej. Wszystkie opracowane w ostatnich latach scenariusze rozwoju kraju jednoznacznie nawiązują do potrzeby konsekwentnego budowania w Polsce silnego sektora wiedzy, umiejętności i przedsiębiorczości składającego się z wyżej wymienionych elementów, koniecznie wspieranych dodatkowo w naszych warunkach przez elastyczny rynek pracy, umiędzynarodowienie uczelni, nowoczesną infrastrukturę teleinformatyczną, skuteczne metody ochrony własności intelektualnej czy większą dostępność kapitału podwyższonego ryzyka.

Obiecująca zgodność opinii – czyżby rzeczywiście wszystko było jasne i proste?

Niestety, o ile zasadność realizacji powyższej strategii nie ulega wątpliwości, to sposoby wprowadzania jej w życie są dalekie od przejrzystości i jednoznaczności.

Ograniczę się poniżej do uwag na temat nauki. Jej rola w budowie konkurencyjnej gospodarki jest olbrzymia. Bez mądrze zaplanowanej i realizowanej polityki w tym zakresie nie jest możliwe osiągnięcie żadnego z zasadniczych celów rozwojowych – wysokiego poziomu kształcenia studentów, zapobiegania emigracji najzdolniejszej, garnącej się do kreatywnej pracy młodzieży, zapewnienia dostępności świadomych stanu wiedzy ekspertów, niezbędnych dzisiaj przy podejmowaniu wszystkich strategicznych decyzji politycznych czy wreszcie – tworzenia innowacyjnej gospodarki.

Punkt wyjścia do rozważań nie jest optymistyczny – nasze osiągnięcia mierzone np. sukcesami w pozyskiwaniu środków z budżetu unijnego są bardzo mizerne i znacznie odbiegają od naszych, już nawet bardzo zredukowanych, modernizacyjnych aspiracji.

Nasze osiągnięcia mierzone np. sukcesami w pozyskiwaniu środków z budżetu unijnego są bardzo mizerne i znacznie odbiegają od naszych, już nawet bardzo zredukowanych, modernizacyjnych aspiracji.   

Widzę cztery zasadnicze powody tego stanu rzeczy – ciągle niski poziom nakładów na badania, brak umiejętności konsekwentnego stosowania prymatu doskonałości w naszej polityce naukowej, przeciążenie kadry akademickiej dydaktyką oraz niską świadomość wymogów innowacyjności wśród wielu polskich przedsiębiorców. Ta ostatnia przyczyna powodowana jest w dużej mierze brakiem atrakcyjnych regulacji prawnych dotyczących inwestowania w innowacje i wyraża się niechęcią wielu przedsiębiorców do podejmowania jakichkolwiek inicjatyw wymagających poważnych badań. Zanim bliżej scharakteryzujemy powyższe problemy parę ogólniejszych uwag wprowadzających.

Wraz z wejściem do Unii Europejskiej otworzyły się przed nami różnorodne szanse i możliwości, niektóre o prawdziwie epokowym znaczeniu. Jest jednak naiwnością sądzić, że nasza akcesja przynosić nam będzie wielkie korzyści niejako automatycznie, bez specjalnego wysiłku z naszej strony. Z oczywistych, wynikających z naszej historii względów różnimy się istotnie od ‘starych’ krajów unijnych pod względem możliwości realizowania bardzo dzisiaj kosztownych programów badawczych prowadzących do wdrożenia najnowszych osiągnięć technologicznych. W istocie, nasz punkt wyjścia nie jest obiecujący – powszechnie akceptowane wskaźniki charakteryzujące cywilizacyjne i gospodarcze zaawansowanie kraju bezlitośnie wykazują nasze znaczne opóźnienia nie tylko w stosunku do najbardziej rozwiniętych krajów unijnych, ale także wobec unijnej średniej.

Część produktu krajowego brutto przeznaczana na badania naukowe i prace rozwojowe (B+R) ze środków zarówno budżetowych jak i pozabudżetowych nie sięga obecnie w Polsce poziomu 0.80%, podczas gdy w Szwecji czy Finlandii już dawno osiągnęła poziom 4%, w Japonii znacznie przekracza 3%, w USA zbliża się do tego poziomu, w całej UE wynosi dzisiaj średnio około 2%, w Słowenii 1.5%, w Czechach 1.3%.  Ponieważ dodatkowo PKB na głowę mieszkańca jest w Polsce znacznie niższy niż w wymienionych krajach, konsekwencje dla poziomu finansowania polskich naukowców stają się oczywiste. Z uczonymi krajów rozwiniętych konkurujemy mając często na głowę uczonego pięć czy osiem razy mniej środków!

Z uczonymi krajów rozwiniętych konkurujemy mając często na głowę uczonego pięć czy osiem razy mniej środków!

Oczywiście, nie jest w najmniejszym stopniu pociechą, że porównanie bardzo wielu innych wskaźników, takich jak udział produktów wysokiej technologii w eksporcie wyrobów przemysłowych, odsetek firm zainteresowanych działalnością innowacyjną, liczba wniosków patentowych na milion mieszkańców, czy odsetek szkół różnych typów mających szybki dostęp do Internetu, wypada równie źle, a niekiedy jeszcze bardziej przygnębiająco.

Przyczyny tych zapóźnień mają oczywiście głębokie korzenie historyczne – w pierwszej kolejności należałoby tu wymienić strukturę budżetu państwa, w dużej mierze zdeterminowaną przez politykę ekonomiczną całego ostatniego półwiecza. Struktura ta, zdominowana przez wydatki tzw. sztywne, nienaruszalne bez politycznie trudnych zmian legislacyjnych, pozostawia niewiele miejsca na szybkie działania na rzecz modernizacji państwa. Trzeba pamiętać, że wymienione wyżej niezbędne „aktywa uzupełniające” sektor B+R są u nas także ciągle niedostatecznie rozwinięte, co zawsze trzeba podkreślać dyskutując o potrzebach zwiększenia środków na badania.

Dzisiaj innowacyjny postęp generowany jest przez synergiczne złożenie wielu niezbędnych składników wzrostu! Przy całej złożoności tej problematyki w świetle najnowszej historii gospodarczej jedno nie ulega jednak wątpliwości – właściwie rozumiana i dostosowana do krajowych warunków działalność badawcza jest nie tylko „luksusem” możliwym w krajach zamożnych, lecz także (mądrze dopasowaną do struktury gospodarki!) koniecznością we wszystkich ambitnych społeczeństwach będących „na dorobku”.

Kontekst integracji europejskiej dostarcza nam wielu dodatkowych argumentów na rzecz wzmocnienia własnej aktywności badawczej. Przywódcy krajów unijnych dają bowiem ostatnio dobitnie wyraz tendencji, która z pewnością dominować będzie w najbliższych latach w europejskich debatach na temat strategii rozwoju. Stwierdzają mianowicie, że aby umożliwić osiągnięcie niekwestionowanych celów konkurencyjnej gospodarki należy przede wszystkim położyć nacisk na badania i rozwój konkurencyjnych technologii, nawet kosztem zmniejszenia funduszy na inne dotychczas priorytetowe cele. Niezależnie od szczegółowych rozwiązań w tym zakresie wydaje się dzisiaj pewne, że działania na rzecz zwiększania konkurencyjności gospodarczej krajów Unii na drodze poszerzania działalności badawczo-rozwojowej będą w jej polityce akcentowane (tj. także finansowane!) coraz silniej. A korzystać z tej polityki w największym stopniu będą ci, którzy najlepiej przygotowani są do wchłaniania bardzo konkurencyjnych środków płynących na badania i rozwój z unijnego budżetu.

Korzystać w największym stopniu będą ci, którzy najlepiej przygotowani są do wchłaniania bardzo konkurencyjnych środków płynących na badania i rozwój z unijnego budżetu.

Czym jest dzisiejsza polityka naukowa Unii, realizowana głównie za pomocą instrumentu zwanego Programem Ramowym (PR) Badań i Rozwoju?   Aktualnie kończy się siódmy PR zaprojektowany na lata 2007-2013. O fundusze z 7PR mogą ubiegać się instytucje naukowe (uniwersytety, instytuty badawcze), jednostki przemysłowe (małe i średnie przedsiębiorstwa, duży przemysł), organizacje (federacje, stowarzyszenia), jednostki rządowe i samorządowe, organizacje pozarządowe oraz inne prywatne i publiczne jednostki posiadające osobowość prawną. 7.PR pogłębia trendy zapoczątkowane w poprzednich Programach Ramowych polegające na udziale przemysłu i zwiększeniu jego roli w europejskich badaniach.  Dla przykładu, w określaniu kluczowych obszarów badawczych finansowanych ze środków 7.PR poprzez opracowywanie Strategicznych Programów Badawczych aktywny udział biorą tzw. Europejskie Platformy Technologiczne, grupujące w poszczególnych obszarach przemysłu czołowe europejskie firmy technologiczne wsparte ośrodkami badawczymi.  Stworzone zostały także nowe instrumenty w postaci długoterminowych partnerstw publiczno-prywatnych, tzw. Wspólne Inicjatywy Technologiczne (JTI). Głównymi celami 7.PR jest wspieranie współpracy ponadnarodowej we wszystkich obszarach badań i rozwoju technologicznego, doskonalenie europejskich badań naukowych w pionierskich dziedzinach nauki, wzmacnianie potencjału ludzkiego w zakresie badań i technologii poprzez zapewnienie lepszej edukacji i szkoleń oraz zachęcenie badaczy do mobilności, a także zintensyfikowanie dialogu miedzy światem nauki i społeczeństwem w Europie w celu zwiększenia społecznego zaufania do nauki oraz upowszechniania wiedzy uzyskanej w wyniku działalności badawczej, finansowanej ze środków publicznych.

Jakie konkretne wnioski dla polskiej polityki naukowej wypływają z faktu powyższej specyfiki Programu Ramowego oraz z naszych dotychczasowych, rozczarowujących doświadczeń?

Zauważmy po pierwsze, że pomiędzy poszczególnymi krajami członkowskimi Unii są bardzo duże są różnice w poziomach odnoszonych sukcesów, mierzonych na przykład zdolnością do pozyskiwania środków z unijnego budżetu. Nasze słabe wyniki częściowo przynajmniej wyjaśnia następująca analiza. Nasza populacja to około 8,5% ludności całej Unii, nasi naukowcy stanowią niecałe 5% liczby uczonych pracujących w UE, zaś Polska składka do budżetu UE jest na poziomie nieprzekraczającym 2,5% całości tego budżetu. Ten ostatni wskaźnik  odpowiada w przybliżeniu udziałowi naszego produktu krajowego brutto w PKB całej Unii. Budżet Programów Ramowych tworzony jest w analogicznych proporcjach, wkładamy więc do niego owe 2,5% całości.

Pomijając już nawet nasze ew. ambicje wynikające z wkładu ludnościowego bądź z liczby uczonych pierwszym pomysłem na ocenę udziału polskich uczonych w Programie Ramowym byłaby sugestia, że powinniśmy w tych konkursach ‘odzyskiwać’ co najmniej 2,5% budżetu Programów Ramowych. Tak się jednak niestety nie dzieje – zdobywamy znacznie mniej środków z budżetu na badania niż wynikałoby to z tego rachunku. Powody są wielorakie, a wszystkie wynikają z naszego strukturalnego ‘niedopasowania’ sektora badań do warunków unijnych.  Głównie dlatego, że nasze hipotetyczne ‘żądanie, aby wracało do nas owe 2,5% z tego budżetu jest całkowicie nierealistyczne wobec faktu, iż to nie poziom PKB danego kraju decyduje tak naprawdę o jego zdolności do przyciągania środków na badania. Czynnikiem decydującym jest bowiem poziom krajowego finansowania badań – to on przesądza jak liczni są wnioskodawcy aplikujący o fundusze unijne i jak starania te okazują się skuteczne w systemie konkurencji z uczonymi z innych krajów. A pod tym względem, sytuacja jest dla nas skrajnie niekorzystna.

Całkowite wydatki na badania i rozwój w Polsce stanowią obecnie mniej więcej 0,70% sumarycznych wydatków na ten cel we wszystkich krajach Unii  – i to niestety powinien być realny wskaźnik naszych oczekiwań co do odzyskiwania środków. O dziwo, tak się właśnie dzieje! Czyli odzyskujemy dużo mniej niż byśmy chcieli, ale akurat tyle, ile wynikałoby z naszego wkładu do europejskiej nauki. To potwierdzenie znanego faktu, iż zdolność konkurowania w Unii jest ściśle skorelowana z wydatkami w kraju – im większą wagę przywiązujemy do czegoś w kraju, tym większe szanse mamy w tym obszarze w międzynarodowej konkurencji.

Zdolność konkurowania w Unii jest ściśle skorelowana z wydatkami w kraju – im większą wagę przywiązujemy do czegoś w kraju, tym większe szanse mamy w tym obszarze w międzynarodowej konkurencji.

Są jeszcze inne przyczyny obniżające nasz udział w unijnych finansach na badania. Pewna część budżetu Programów Ramowych (rzędu 5%) idzie na administrowanie systemem dystrybucji grantów badawczych (w szczególności na ocenę propozycji badawczych) – nasza relatywnie mały udział personalny w tym procesie powoduje, że przedstawiciele Polski (naukowcy i przedsiębiorcy) nie partycypują na odpowiednim poziomie w wynagrodzeniach za tę działalność.

Dalej, prawie 5% środków przeznaczone jest na finansowanie badań prowadzonych w tzw. Wspólnotowym Centrum Badawczym – systemie ośmiu instytutów badawczych zlokalizowanych w pięciu krajach Unii (niestety nie w Polsce, aczkolwiek pewna grupa naszych rodaków odbywa staże w istniejących placówkach). Tu również ponosimy relatywne ‘straty’.

Po trzecie, kolejna część budżetu przeznaczona jest na wielkie przedsięwzięcia z zakresu infrastruktury badawczej (np. Galileo, dotyczący nawigacji satelitarnej), w których nasz udział, także ze względów na zaszłości z wielu poprzednich lat, był zawsze ograniczony.

Po czwarte, wyłączone z systemu otwartej konkurencji są niektóre wielkie inicjatywy typu EUROATOM, co wobec braku własnego zaawansowanego programu nuklearnego jest dla nas niekorzystne.

Wreszcie, niebagatelna część środków przeznaczona jest na programy zewnętrzne, czyli na współpracę z krajami ‘trzecimi’- tu także nie jesteśmy w stanie skutecznie rywalizować ze starymi krajami Unii, prowadzącymi taką współpracę od lat.

Inną ważną przyczyną naszego braku satysfakcji z udziału w Programach Ramowych jest fakt, iż programy te z zasady kierowane są zarówno do środowisk naukowych, jak i do innowacyjnych przedsiębiorstw. O ile wyniki naszych naukowców można często (tj. w niektórych konkursach) uznać za przyzwoite, to udział przedsiębiorstw jest najczęściej niezadowalający (oczywiście w ujęciu statystycznym – są od tego znakomite i bardzo ciekawe wyjątki!). Z oczywistych powodów sytuacja ta musi martwić i zmuszać do poszukiwania nowych dróg wspomagania udziału w Programach Ramowych naszych przedsiębiorców – tym bardziej, że to ostatecznie oni, a nie naukowcy, decydują o ekonomicznym sukcesie danego przedsięwzięcia badawczo-rozwojowego!

Jeszcze innym elementem naszej oceny powinien stać się fakt, iż znacznie korzystniej wypadamy w statystykach dotyczących liczbowego udziału naszych zespołów w finansowanych programach niż wygląda to na podstawie naszego udziału w finansowaniu projektów.  Przyczyny tej rozbieżności są dwie: po pierwsze polskim uczonym nie jest łatwo wchodzić do najlepiej finansowanych projektów badawczych ze względów na wieloletnia tradycję współpracy uczonych ze starych krajów UE, po drugie zaś poważnym problemem są różnice w wynagrodzeniach uczonych w Polsce i w starych krajach unijnych. Biorąc pod uwagę, że przeciętnie 50% kosztu realizacji badań przypada na wynagrodzenia, zaś przeliczeniowe miesięczne wynagrodzenia profesora w Polsce i np. we Francji mają się do siebie jak np. 1:5,  budżet zespołu polskich uczonych stanowi z reguły małą część budżetu przypadającego na zespół francuski wykonujący podobne zadania.  Mamy chyba prawo czuć się tu nieco pokrzywdzeni.

Wreszcie kluczowa sprawa – sposób rozumienia terminu ‘jakość badań będąca kluczem przy ustalaniu wszystkich procedur rozdziału środków na badania w ramach Unii. Trudno z tym dyskutować – rzeczywiście, najwyższa możliwa, światowa jakość badań jest absolutnie niezbędna do osiągnięcia ambitnych celów nakreślonych w Strategii Lizbońskiej. I jeśli ‘jakość’ rozumieć  wąsko (jako zdolność do uzyskiwania w aktualnych warunkach wyników naukowych o potencjalnie największym wpływie na rozwój samej nauki bądź jej zastosowań), to na razie wszystkie nasze wymienione wyżej problemy są w dużym stopniu nierozwiązywalne – ze względu na oczywiste zaszłości historyczne i poziom krajowego finansowania badań naszym uczonym nie łatwo jest skutecznie konkurować ze swoimi kolegami z Cambridge czy Oxfordu. Skądinąd bardzo nawet spektakularne pojedyncze sukcesy nie mają szans przełożenia  się na wynik korzystny statystycznie na poziomie całego kraju.  Jakość badań można wszakże rozumieć nieco inaczej – jako budowanie w Europie trwałych podstaw naukowych dla przyszłego rozwoju opartego na nowoczesnej wiedzy. I przy takiej interpretacji szanse Polski rysują się zupełnie inaczej. Ze względu na liczbę studentów i ciągle relatywnie wysoki poziom studiów na wiodących uczelniach jesteśmy potencjalnym ‘zagłębiem’ kadr naukowych Europy – stworzenie nam szans na dalsze podnoszenie poziomu kompetencji, w szczególności poprzez badania prowadzone przez nauczycieli akademickich z udziałem studentów, jest w odczuciu bynajmniej nie tylko naszym bardzo ważne dla przyszłości nowoczesnej Unii.

Ze względu na liczbę studentów i ciągle relatywnie wysoki poziom studiów na wiodących uczelniach jesteśmy potencjalnym ‘zagłębiem’ kadr naukowych Europy.

Cóż więc robić, jaką politykę naukową prowadzić aby eliminować problemy scharakteryzowane powyżej? W krótkiej perspektywie czasowej kontekst unijny wymaga od nas precyzyjnego przygotowywania się do negocjacji w każdej poruszonej powyżej sprawie. Konsekwentna promocja rozwiązań służących nam (i innym krajom nowoprzyjętym do UE!)  powinna przynosić nam odczuwalne korzyści.  Koronnymi przykładami skutecznych działań w tym zakresie w przeszłości było np. uzyskanie zniżek w naszym wkładzie do naukowego budżetu Unii w okresie przedakcesyjnym, uruchomienie z naszej inicjatywy finansowanego z budżetu Unii systemu Centrów Doskonałości w krajach nowoprzyjętych czy też uzyskanie zgody Komisji na inną, korzystniejszą kalkulację kosztów wynagradzania polskich uczestników projektów badawczych.

Umiejętne negocjowanie warunków prowadzenia wspólnych badań nie powinno przesłaniać nam oczywiście konieczności samokrytycznej oceny sytuacji w kraju. Niewątpliwe znaczenie środków unijnych na badania, ale także przede wszystkim znaczenie nauki i jej zastosowań dla rozwoju kraju, dynamiczne tempo rozwoju nauki współczesnej oraz jej złożony, interdyscyplinarny charakter i wysoki koszt wymagają krytycznego patrzenia na cały krajowy system finansowania i prowadzenia badań. Podstawowe przesłanki leżące u podstaw rozwiązań, które pomogłyby nam poprawić sytuacje, to wg. mnie:

1. Podjęcie aktywnych działań na rzecz zwiększenia konkurencyjności nauki w Polsce.  Obok zasadniczego zwiększenia środków na badania wymaga to wielu działań modernizujących cały nasz sektor nauki i szkolnictwa wyższego. Zaliczam do nich przeprowadzanie rzeczywistych konkursów na wszystkie ważne stanowiska badawcze, realizację wymogu upubliczniania w Internecie całego dorobku naukowego naszych uczonych, stwarzanie dodatkowych szans młodym adeptom zawodu badacza, umiędzynarodowienie zarówno szkolnictwa wyższego (studenci, wykładowcy), jak i nauki (zagraniczni recenzenci projektów badawczych, zapraszani badacze z najlepszych ośrodków ze świata).  Niezbędne jest doskonalenie systemów ocen instytucji naukowych oraz projektów badawczych, zawsze opartych o kryteria doskonałości.

2. Zróżnicowanie misji szkół wyższych o różnym potencjale badawczo-dydaktycznym tak, aby stworzyć najlepszym realne szanse wejścia za parę lat do prawdziwej międzynarodowej ekstraklasy uczelni badawczych – przy naszym potencjale jest to możliwe! I konieczne, bowiem jeśli budżet jednego tylko uniwersytetu Harvarda jest porównywalny z całym polskim budżetem na naukę i szkolnictwo wyższe, to jakiekolwiek próby naszego konkurowania ze światem, skądinąd nieuniknione, mają bez odważnej koncentracji środków nikłe szanse na powodzenie.

3. Sformułowanie wieloletniej strategii rozwoju przemysłu, umożliwiającej racjonalne przyjęcie priorytetów badawczo-rozwojowych i koncentrację na nich dostępnych środków. Zwiększenie konkurencyjności polskiej gospodarki wymaga konsekwentnego dokonywania wyboru sektorów tzw. niszowych, dla których w danym momencie istnieje największa szansa wdrożenia własnych rozwiązań innowacyjnych – w tych obszarach koncentrować należy przez odpowiedni okres czasu (np. 5 lat, z możliwością przedłużenia o dalsze 3 lata) działalność badawczą ukierunkowaną na wdrożenia.

4. Odwaga do odmiennego spojrzenia na sposób wykorzystywania pieniędzy publicznych, ze szczególną troską traktując te wydatki, które mają jawnie pro-rozwojowy charakter, rezygnując zaś z finansowania wyłącznie doraźnych, krótkowzrocznych celów.  Dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych należy wprowadzić „test innowacyjności”, nagradzając wiarygodne intencje prowadzenia u nas badań i prac rozwojowych.

Odwaga do odmiennego spojrzenia na sposób wykorzystywania pieniędzy publicznych, ze szczególną troską traktując te wydatki, które mają jawnie pro-rozwojowy charakter, rezygnując zaś z finansowania wyłącznie doraźnych, krótkowzrocznych celów. 

5. Lepsza koordynacja różnych źródeł finansowania badań w Polsce – krajowych (budżet), europejskich funduszy kohezyjnych (fundusze strukturalne), europejskich funduszy badawczych (Programy Ramowe). Ścisłe powiazanie inwestycji w infrastrukturę badawczą (budynki, laboratoria, aparatura) z możliwościami prowadzenia badań z jej wykorzystaniem.

6. Prowadzenie skutecznej polityki zachęt do finansowania badań przez sektor przedsiębiorstw (korzystanie z uprawnień właścicielskich w zakresie promowania innowacyjności spółek skarbu państwa, różne sposoby wspierania przedsięwzięć o podwyższonym ryzyku, legislacja sprzyjająca podejmowaniu innowacyjnych inicjatyw przez firmy prywatne, wykorzystanie najlepszych praktyk powszechnie stosowanych w wielu krajach, usprawnienie działania sądów gospodarczych).

7. Dbałość o warunki startu badawczego dla młodych, najbardziej obiecujących adeptów profesji naukowej poprzez prowadzenie szeroko dostępnych, międzynarodowych studiów doktoranckich, wprowadzenie grantów po-doktorskich czy stwarzanie zachęt do powrotu do kraju osób po paroletnich stażach w czołowych ośrodkach badawczych zagranicą.

8. Aktywna działalność w zakresie popularyzacji i upowszechniania wiedzy naukowej, niezbędna w procesie tworzenia przyjaznego klimatu dla badań jako jednego z najważniejszych elementów postępu cywilizacyjnego kraju.

Przedstawione uwagi nie powinny stwarzać wrażenia, że głównym priorytetem w polityce finansowania badań ze środków publicznych ma stać się wykorzystywanie krótkoterminowych efektów działalności badawczej, czyli  szybkie wdrażanie jej wyników. Sprawa jest daleko bardziej złożona. Po pierwsze dlatego, że uprawianie badań naukowych jest bardzo subtelnym obszarem ludzkiej działalności i każde zakłócenie jej naturalnego, dyktowanego pasją i talentem badawczym rytmu rozwojowego może uczynić więcej zła niż dobra. Po drugie zaś dlatego, że przydatność badań aplikacyjnych (nawet rozumianych tu bardzo szeroko – jako badania prowadzone wprawdzie w ramach pewnej wizji ich nieodległej przydatności, ale wymagające często także udziału rozległych badań podstawowych) dla rozwoju gospodarczego kraju determinowana jest przez wiele innych warunków, zupełnie niezależnych od polityki naukowej. 

Do nich zaliczyć należy na przykład to, że:

* najbardziej efektywne badania aplikacyjne są zazwyczaj głównie finansowane ze środków samych zainteresowanych przedsiębiorstw, a szeroki udział środków publicznych (krajowych bądź unijnych) w pracach mających wymiar biznesowy może przyczyniać się do ‘psucia rynku’ i rodzić postawy oczekiwania na ciągłą pomoc państwa,

* wykorzystywanie wyników badań w działalności gospodarczej jest procesem skomplikowanym wymagającym m.in. wykształconego personelu zdolnego do korzystania z rozproszonych i zróżnicowanych osiągnięć badawczo-rozwojowych mających różny status prawny (wiedza ogólnodostępna, osiągnięcia własne, współpraca krajowa i zagraniczna, patenty, licencje, itp.), posiadania dostępu do funduszy wdrożeniowych, umiejętności zarządzania wiedzą pracowników i całego przedsiębiorstwa oraz tworzenia klimatu sprzyjającego kreatywności pracy,

* prowadzone badania muszą dobrze korespondować z potrzebami krajowej gospodarki w wymiarze zarówno ogólnopolskim jak i regionalnym, co wymaga opracowania i konsekwentnej realizacji wyraźnej polityki unowocześniania gospodarki za pomocą instrumentów prawno-finansowych – jak uczy doświadczenie, w polskich warunkach jest to sprawa o wielkim stopniu trudności.

Listę tych zagrożeń można bez trudu wydłużyć – muszą być one wzięte pod uwagę przy ustalaniu zasadniczych priorytetów polityki badawczo-rozwojowej państwa. A przede wszystkim musza one być podstawą refleksji prowadzącej do określenia sposobów niezbędnej, spóźnionej o lata, restrukturyzacji zarówno całych sektorów gospodarki jak i sektora B+R – apel o nieuleganie pokusom szukania rozwiązań ‘cudownych’, gwarantujących natychmiastowy sukces, wydaje się tu być wszakże zastrzeżeniem nieodzownym. Taka dalekosiężna polityka jest dzisiaj w Polsce konieczna – wśród innych korzyści jest to jedyna droga do pełnej satysfakcji z uczestnictwa w badaniach finansowanych ze środków Unii Europejskiej.  W głębokim przekonaniu piszącego te słowa dla tak określonych priorytetów nie ma żadnej realnej alternatywy.

NM5 OKŁADKAStoimy przed wielkim wyzwaniem – sposób, w jaki mu stawimy czoła w najbliższych latach przesądzi o pozycji Polski w świecie na całe dekady.

Prof. Michał Kleiber

Tekst ukazał się w wyd.5 kwartalnika opinii „Nowe Media”

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 marca 2014