Radosław SIKORA: Szlachta. Droga do wielkości

Szlachta.
Droga do wielkości

Photo of Radosław SIKORA

Radosław SIKORA

Historyk i publicysta specjalizujący się w historii nowożytnej i historii wojskowości. Doktor nauk humanistycznych. Autor książek i opracowań historycznych, publikowanych w czasopismach i portalach internetowych o tematyce militarno-historycznej. Pasjonat rekonstrukcji historycznej.

W roku 1370 zmarł Kazimierz Wielki, ostatni Piast na polskim tronie. Królestwo Polskie, które zostawił wybranemu przez siebie następcy – Ludwikowi Węgierskiemu – miało wówczas powierzchnię około 244 tysięcy kilometrów kwadratowych, zamieszkiwało je około 1,2 miliona ludzi. Za czasów Węgra (zmarł w 1382 roku) terytorium i ludność Polski zmniejszyły się mniej więcej o połowę! Ten fatalny bilans rządów Ludwika łagodzi fakt, że za jego to właśnie panowania polskie możnowładztwo uzyskało wpływ na sukcesję tronu. Rozpoczął się trwający setki lat proces nadawania szlachcie przywilejów, czyli tworzenia klasy obywateli. Proces ten skutkował przejmowaniem przez nich odpowiedzialności za państwo.

.Już wkrótce zaprocentowało to gwałtowną ekspansją Królestwa Polskiego. Dzięki kolejnym uniom, atrakcyjności polskiego modelu ustrojowego oraz poświęceniu i determinacji szlachty, by tego modelu (a więc również swych praw) bronić – terytorium państwa, przekształconego w Rzeczpospolitą Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, w ciągu dwóch stuleci wzrosło przeszło siedmiokrotnie, a liczba mieszkańców około dziesięciokrotnie. Polska wysunęła się na dominującą w Europie środkowej i wschodniej pozycję.

Proces wzrostu terytorialnego i demograficznego trwał jeszcze kilka kolejnych dekad, aż do roku 1648. Powierzchnia Rzeczypospolitej wynosiła wówczas niemal dokładnie milion kilometrów kwadratowych, a liczba jej ludności – około 11 milionów. Odtąd państwo traciło na znaczeniu i kurczyło się, by ostatecznie upaść w roku 1795.

Okres od powstania Rzeczypospolitej Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego (1569) do rebelii Chmielnickiego rozpoczętej w 1648 roku był szczytowym, jeśli chodzi o pozycję w świecie, sytuację gospodarczą kraju, ale też znaczenie szlachty polskiej i możliwości jej wpływu na dzieje Europy. Z tych właśnie lat pochodzą charakterystyczne opisy tej grupy: „Na każdą wzmiankę o męstwie i chwale na największe niebezpieczeństwo się narażają, w ogóle bowiem odwagą i śmiałymi czynami jaśnieć pragną; gnuśny nawet za leniwego do oręża uchodzić nie chce. Lud ten waleczny, śmiercią gardząc, chwałę wojenną nad inne przenosi; lecz nie są u niego i nauki bez czci stosownej. Język łaciński używany bywa powszechnie: nie ma prawie szlachcica, który by nim nie władał”.

􀂄 „Szlachta ta wybija się spośród wszystkich innych narodów: Po pierwsze dlatego, że można z całą ścisłością stwierdzić, iż szlachty w Polsce jest więcej niż we Francji, Anglii i Hiszpanii razem wziętych. Po wtóre z uwagi na jej rozsądek i zręczność. Po trzecie szlachta polska jest polecenia godna jeszcze z powodu cechującej ją odwagi i zręczności w rzemiośle wojennym. Pod tym względem może iść w zawody z każdą inną szlachtą na świecie. Nie ma narodu, który by równie dobrze i cierpliwie znosił mrozy i upały, i wszelkie trudy – jak Polacy. Przypuszczam, że powodem tego jest Ich skłócenie z sąsiadami, a przeto przyzwyczajanie od dziecka do niewygód wojennych. Należy podkreślić jeszcze i to, że nawet w czasie pokoju i w czasie przebywania w domu sposób ich życia bardziej przypomina tryb obozowy niż domowy”.

„Żołnierze nasi do tego stopnia żądni są sławy i nie dbają o życie, iż nie przeraża ich ani sztuka, ani potęga wojenna innych narodów. Stąd też w ogóle gardzimy śmiercią na wojnie, gdyż przez nią możemy stać się nieśmiertelni”.

􀂄 „U nas w Polsce z łaski Bożej w tej mierze liepsze jest opatrzenie. Nie masz ci skarbów ni podatków tak wielkich [jak w innych krajach], alie jest jedna rzecz, którą ze wszystkich panów skarby król polski zrówna i dobrze przewyszy, to jest liudu rycerskiego ku wszeliakiej potrzebie łacne i snadne nabycie, tak iż nie tylko sobie i Koronie tą rzeczą pomóc może, alie też i sąsiadom, alie i przyjaciołom pomagali królowie polscy, a bez utrapienia poddanych, boć wojna najbardziej skarby królów niszczy”.

.Nie tylko z przytoczonych źródeł wynika, że Rzeczpospolita była wówczas państwem rozległym, zamożnym, z minimalną liczbą fortec, z niskimi podatkami, z liczną i świetnie przygotowaną do walki, patriotyczną klasą rycerską. Owa gotowość brała się nie tylko z tego, że każdy szlachcic miał prawo posiadać wszelkiego rodzaju broń, w której posługiwaniu ćwiczył się od dzieciństwa. Owa gotowość wynikała również z etosu szlachty polskiej, etosu rycerskiego, którego charakterystycznymi cechami były uwielbienie dla kawalerii, walka dla sławy, walka w otwartym polu, twarzą w twarz z nieprzyjacielem, walka w obronie Rzeczypospolitej. opierała się na wykorzystaniu tych wszystkich uwarunkowań.

W obliczu wojny odwoływano się do uczuć szlachty – obrońców Rzeczypospolitej. Jeśli tylko oceniła, że toczy się ona w interesie kraju, że jest to wojna obronna (czyli sprawiedliwa), a nie agresywna (czyli niesprawiedliwa), to, nie szczędząc swej krwi i majątków, szlachta wsiadała na koń, wypełniając szeregi armii.

Jeśli działania wojenne toczyły się na wschodzie lub południowym wschodzie państwa, czyli na obszarach rozległych i słabo zurbanizowanych, wielka liczba znakomitej kawalerii polskiej była „potężną siłą tego królestwa”. Gorzej było na zurbanizowanej, usianej zamkami północy, gdzie siłą rzeczy rosła rola piechoty. Szlachta gardziła pieszą służbą, dlatego z pozyskaniem odpowiednio wyszkolonej i licznej piechoty bywały spore problemy.

Za panowania Stefana Batorego i Władysława IV Wazy potrafi ono jednak i tę trudność przezwyciężyć. Problemy wynikające z niedostatków piechoty ujawniły się jedynie w latach dwudziestych XVII wieku, za panowania Zygmunta III Wazy, co w połączeniu ze szwedzką taktyką unikania starć w otwartym polu z kawalerią polską i litewską poskutkowało utratą części Inflant. Była to jednak sytuacja wyjątkowa. Generalnie wojsko polskie stawało na wysokości zadania, tocząc w owym czasie wiele zwycięskich wojen, powiększając terytorium państwa kosztem Wielkiego Księstwa Moskiewskiego.

Przybysze z zachodniej Europy zwracali szczególną uwagę na to, że Polska była krajem z liczną i bitną kawalerią, zaś jej zachodni sąsiedzi (liczne państewka niemieckie) posiadali wiele dobrze ufortyfikowanych fortec. Oznaczało to, że Polacy nie zagrażali zachodniej Europie, ale i ona nie stanowiła zagrożenia dla Polski. Państwa zachodnie cierpiały na niedostatek niezbędnej do walki na terenach Rzeczypospolitej kawalerii. Polakom zaś brakowało niezbędnej do walki na zachodzie piechoty. Ten stan sprzyjał utrzymywaniu dobrych relacji.

.Zbliżona do ideału sytuacja nie trwała wiecznie. Potęgę i dotychczasową pozycję Rzeczypospolitej podkopała rozpoczęta w 1648 roku wojna domowa, w której Kozacy, wspierani przez rusińskie chłopstwo, w sojuszu z poddanymi sułtana – Tatarami, zwrócili się przeciw szlachcie. Ta ostatnia potrafiła co prawda zmobilizować gigantyczne siły i wysłać je przeciw buntownikom, a także zwyciężać batalie (w tym gigantyczną bitwę pod Beresteczkiem w 1651 roku), ale nie zdołała na tyle szybko i skutecznie stłumić powstania, by zapobiec wmieszaniu się sąsiadów w wewnętrzne sprawy Rzeczypospolitej.

W 1654 roku na Polskę i Litwę ruszyły wojska Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. W 1655 roku rozpoczął się szwedzki „potop”. Do Szwedów wkrótce przyłączyli się Prusacy i Siedmiogrodzianie. Na spadające ze wszystkich stron ciosy szlachta odpowiedziała ogólną mobilizacją i mimo chwilowego załamania morale (po agresji Szwedów w 1655 roku), w sojuszu z Tatarami (ci w chwili agresji moskiewskiej na Rzeczpospolitą przestali wspierać Kozaków) i Austriakami, czyniąc ustępstwa wobec Prusaków (traktaty welawsko-bydgoskie z 1657 roku), zatriumfowała nad wrogami.

Pokonano Szwedów, Moskwicinów, Siedmiogrodzian i Kozaków. Ale nowa wojna domowa – rokosz Lubomirskiego (walka między stronnictwem królewskim a popierającą Jerzego Sebastiana Lubomirskiego szlachtą) – zmarnowała owoce zwycięstw nad Kozakami i Moskalami. W efekcie zawarty w 1667 roku rozejm w Andruszowie oznaczał dla nas duże straty terytorialne i przypieczętował utratę dominującej pozycji Rzeczypospolitej w tej części Europy.

Dwie dekady wojen odbiły się katastrofalnie na demografii i gospodarce kraju. Populacja zmniejszyła się z jedenastu do ledwie siedmiu milionów ludzi. A gospodarka ucierpiała tak bardzo, że dopiero po półtora wieku wróciła do stanu sprzed 1648 roku. Wojny te pokazały jednak olbrzymią żywotność społeczeństwa szlacheckiego, które nawet w wydawałoby się beznadziejnej sytuacji (niemal kompletne opanowanie kraju przez wrogów i ucieczka polskiego króla za granicę) potrafiło się zorganizować i przejść do ofensywy, odzyskując państwo.

Wojny połowy XVII wieku wzmocniły w szlachcie przekonanie, że co prawda agresorzy mogą wejść głęboko w granice Rzeczypospolitej, ale nie są w stanie jej opanować i kontrolować.

.Obrazowo porównywano to do działania wiatru na łan zboża – wichura może przygiąć zboże, ale nie złamać. Gdy tylko wiatr zelżeje, zboże podnosi się i rośnie dalej.

Przekonanie o żywotności polsko-litewskiego państwa podzielali także jego sąsiedzi. Zmarły w 1688 roku władca Prus Fryderyk Wilhelm w testamencie zalecał następcom: „W żaden też sposób nie pozwólcie ani obietnicami, ani też korzyściami Wam ofiarowanymi odłączyć lub odwrócić się od Rzeczypospolitej, trzymajcie się też Rzeczypospolitej, która nigdy nie wymiera”.

Rzeczpospolita była osłabiona, ale pozostała podmiotem polityki międzynarodowej, dysponującym sporym potencjałem. I to nie tylko obronnym, lecz również zaczepnym. Najbardziej spektakularny tego przykład to odsiecz Wiednia w 1683 roku. Siła ówczesnego państwa wynikała z woli walki jego obywateli, czyli wciąż hołdującej ideałom rycerskim szlachty. Była to jego wielka zaleta, ale też wielka słabość. Gdy inne państwa zdecydowanie wkraczały w epokę licznych, utrzymywanych permanentnie armii stałych (co było możliwe dzięki bezwzględnie egzekwowanym wysokim podatkom oraz przymusowemu poborowi rekruta), państwo polsko-litewskie zbytnio się nie zmieniało.

Powszechna zgoda sejmujących stanów (czyli króla, senatu i izby poselskiej) była niezbędna, by podjąć decyzję o wypowiedzeniu wojny. Przekonanie szlachty co do słuszności wojny było niezbędne, by ją skutecznie prowadzić (to szlachta decydowała o podatkach i to ona wypełniała szeregi armii). Wystarczyło więc uderzyć w jedność szlachty, zaszczepić w niej zwątpienie w słuszność sprawy, za którą miała walczyć, by skutecznie rozbroić kraj, a nawet obrócić jego mieszkańców przeciw sobie. Tak się stało na początku XVIII wieku, w czasie wojny północnej, kiedy Rzeczpospolita podzieliła się na dwa obozy, które przy pomocy swych sojuszników i protektorów (Rosji i Szwecji) wzajemnie się zwalczały.

Z drugiej strony brak silnych struktur państwowych (czego przejawem było coraz częstsze, aż w końcu permanentne zrywanie sejmów) nie stanowił przeszkody w obronie kraju. Szlachta potrafiła się zorganizować (zawiązywała konfederacje) i z patriotycznymi hasłami na ustach walczyła o to, co uważała za korzystne dla Rzeczypospolitej.

.Ostatnim skutecznym zrywem zbrojnym szlachty była konfederacja tarnogrodzka, zakończona Sejmem Niemym 1717 roku. Szlachta osiągnęła swój główny cel, pozbywając się wojsk saskich z Rzeczypospolitej. Po prawie dwunastu dekadach niemal ciągłych wojen nastały upragnione czasy pokoju. Zaczęła się gospodarcza i demograficzna odbudowa kraju. Tempo odbudowy było dość wysokie. Populacja Rzeczypospolitej w pół wieku (1717–1772) wzrosła z około sześciu do około dwunastu milionów. Rokowało to dobrze, choć długi czas pokoju miał również negatywne skutki. Demobilizował społeczeństwo szlacheckie, które odwykło od wojennej zaprawy i trudów. Co gorsza, podobny proces zaszedł w wojsku.

Tymczasem na zachodzie wyrósł groźny przeciwnik – ekspansywne Prusy, które zaczęły jednoczyć rozdrobnione państewka niemieckie, patrząc także łakomym okiem na część polskiego terytorium. Równie niebezpieczne było to, co działo się na wschodzie. Tam, w wyniku wojny północnej, Rosja wysunęła się na pozycję hegemona. Dzięki ekspansji terytorialnej (ale też niższym od polsko-litewskich stratom wojennym) populacja tego kraju znacząco wzrosła. Najlepsza dla nas sytuacja była na południu. Imperium Osmańskie, od przełomowego roku 1683, zaczęło słabnąć i tracić znaczenie.

A imperium austriackich Habsburgów, mimo iż mocno się rozrosło, nie rościło wobec Polski pretensji terytorialnych. Od 1717 roku do Sejmu Czteroletniego, rozpoczętego w 1788 roku, strategia bezpieczeństwa Rzeczypospolitej opierała się na nieangażowaniu się w wojny oraz sojuszu z Rosją. Oznaczał on coraz głębsze uzależnienie od wschodniego sąsiada, czego ewidentnym dowodem jest to, że zarówno August III Sas, jak i panujący po nim Stanisław August Poniatowski byli polskimi królami z rosyjskiego nadania. Sojusz ten miał jednak zalety. To głównie dzięki niemu Rzeczpospolita wyszła z wojny północnej bez strat terytorialnych. Zapobiegał on również agresywnym planom Prus wobec Polski. Rosja, mając tak wielkie wpływy w Rzeczypospolitej, nie była zainteresowana dzieleniem się tym „tortem” z innymi. Zrzut ekranu 2016-06-09 (godz. 11.01.48)Do trzech rozbiorów doszło w wyniku polskich prób zrzucenia zależności od Rosji.

Radosław Sikora

Tekst pochodzi z wyd.5 (1/2016) Niezależnego Magazynu Strategicznego PARABELLUM. Promocyjne egzemplarze dla Czytelników #KontoPREMIUM [LINK]. Zainteresowanych prosimy o zgłoszenie: redakcja@wszystkoconajwazniejsze.pl z podaniem identyfikatora/loginu #KontoPREMIUM.

 

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 sierpnia 2016
Ryc. Mapa autorstwa Nicolasa Guérarda, rok 1685, ze zbiorów Bibliotheque Nationale de France.