Witold SOKAŁA: "Wolnomularstwo i polityka"

"Wolnomularstwo i polityka"

Photo of Witold SOKAŁA

Witold SOKAŁA

Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wydziału Zarządzania Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, doktor nauk politycznych. Członek Rady i ekspert Fundacji Po.Int w Warszawie, zastępca dyrektora Instytutu Polityki Międzynarodowej i Bezpieczeństwa Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Współzałożyciel i redaktor internetowej Libs.TV. Wolnomularz i masonolog, członek Międzynarodowego Mieszanego Zakonu Wolnomularskiego „Le Droit Humain” oraz Instytutu „Sztuka Królewska w Polsce”.

Wolnomularstwo. Inaczej: masoneria, Sztuka Królewska lub – bardziej uczenie i egzotycznie, bo po łacinie – Ars Regia. Zdaniem wielu: tajemnicza i groźna sekta, realizująca ambitne plany polityczne, zwalczająca Kościół katolicki, przygotowująca grunt pod powstanie rządu światowego lub nawet inwazję z Kosmosu. W opinii innych: zacny ruch filozoficzno-etyczny, promujący samodoskonalenie i duchowy rozwój jednostki, stanowiący syntezę tego, co w dorobku naszej cywilizacji najszlachetniejsze. A może, jak nieco złośliwie twierdzą niektórzy: ani jedno, ani drugie, tylko nieszkodliwe towarzystwo wzajemnej adoracji, pozwalające starszym wiekiem damom i dżentelmenom miło spędzać wieczory…?

W Europie zachodniej czy w Ameryce masoneria budzi znacznie mniej emocji, niż w Polsce – z tego prostego powodu, że jest bardziej znana.

Wielu artystów, ludzi nauki, biznesmenów, a nawet polityków, urzędników czy wojskowych nie czyni tajemnicy ze swej przynależności do bractwa, budynki lóż są wyraźnie oznaczone i niejednokrotnie udostępnione do zwiedzania, a przy okazji przeróżnych świąt ulicami miast i miasteczek zdarza się przedefilować malowniczemu orszakowi masonów w strojach organizacyjnych. Przeciętny Francuz czy Amerykanin, nawet jeśli sam nie jest członkiem loży, to przynajmniej ma takiego wśród swoich bliższych lub dalszych znajomych. W Polsce – wolnomularze przez lata byli praktycznie nieobecni w przestrzeni publicznej. Tym łatwiej i chętniej czyniono ich bohaterami spiskowych teorii dziejów oraz miejskich (i wiejskich) legend.

AS0A8837

Ordo ab chao

.Czym więc tak naprawdę jest masoneria – i, co istotniejsze, jaki jest jej realny wpływ na życie polityczne, gospodarcze i społeczne? Odpowiedź na to pytanie jest o tyle trudna, że nie ma jednej „masonerii”. Jest mozaika ruchów i organizacji o różnym stopniu sformalizowania, są samodzielne loże zwane „dzikimi”, są odmienne ryty i systemy stopni wyższych. Są wreszcie bardzo różni ludzie, którzy w wolnomularstwie poszukują spełnienia diametralnie odmiennych aspiracji. Dodatkową komplikacją pozostaje dyskrecja, stanowiąca jedną z kanonicznych zasad masońskich. Teoretycznie dotyczy ona dwóch kwestii: szczegółów rytuału oraz personaliów żyjących członków lóż. W praktyce bywa rozciągana znacznie dalej, co skazuje część badaczy (przynajmniej tych „niewtajemniczonych”) na spekulacje bądź obserwację jedynie wierzchołka góry lodowej.

Zanim przyjdzie nam zmierzyć się z pytaniem o „polityczność” wolnomularstwa, warto więc przypomnieć i uporządkować kilka podstawowych informacji.

.Masoneria zazwyczaj jest definiowana przez badaczy jako związek o charakterze inicjacyjnym, przekazujący określone wartości etyczne przy pomocy swoistego systemu symboli i rytuałów, pracujący w oparciu o strukturę lóż o różnym stopniu samodzielności, wywodzący się wprost od średniowiecznych bractw rzemieślniczych (zwłaszcza budowlanych), ale w swych „legendach założycielskich” nawiązujący m.in. do templariuszy i innych zakonów rycerskich, różokrzyżowców, alchemików, wiedzy gnostycznej i niektórych herezji chrześcijańskich, Kabały, a nawet starożytnych religii i tajnych stowarzyszeń.

Oficjalna historia tego ruchu rozpoczyna się w noc świętojańską Anno Domini 1717, kiedy to członkowie czterech lóż londyńskich, zgromadzeni w gospodzie „Pod Gęsią i Rusztem”, postanowili powołać wspólną strukturę – Wielką Lożę Londynu, niebawem przekształconą w Wielką Lożę Anglii, mieniącą się następnie Lożą-Matką Świata. Na podstawie jej patentu zaczęły wkrótce działać kolejne loże na Wyspach Brytyjskich, w koloniach, a także w kontynentalnej Europie. Stopniowo wyparły loże starego typu, mocniej nawiązujące do tradycji „mularzy operatywnych” (czyli rzeczywistych przedstawicieli zawodów architektoniczno-budowlanych), notabene bardzo często grupujące głównie katolików i będące ośrodkami konspiracji jakobickiej. Dziś sieć placówek „spekulatywnych”, bazujących na patencie Grand Lodge of England (lub analogicznym od Wielkich Lóż Szkocji bądź Irlandii) oplata cały świat, zwąc się masonerią „regularną” (w Polsce współtworzą ją struktury Wielkiej Loży Narodowej Polski). Są to loże dość konserwatywne w swojej masońskiej filozofii i obrządku, bazujące na tzw. Konstytucji Andersona, czyli zbiorze zasad, spisanych i opublikowanych w roku 1723. Stosują zazwyczaj Ryt Szkocki Dawny i Uznany (RSDiU) lub York, konsekwentnie nie przyjmują w swe szeregi kobiet, a na ołtarzach umieszczają Biblię.

Kontrowersje wokół stosunku do religii – w tym kwestia konieczności wiary w osobowego Boga – przyczyniły się w drugiej połowie XIX wieku do wielkiego rozłamu we względnie uporządkowanym wówczas świecie masońskim. Zwrot ku dopuszczaniu do prac lożowych ateistów, najpierw przez część wolnomularzy belgijskich, a wkrótce także przez francuskich, spowodował wykluczenie ich ze wspólnoty „regularnych” i narodziny równoległej, acz znacznie mniej sformalizowanej struktury, w której wiodącą rolę odgrywa Grand Orient de France (u nas – reprezentuje ten nurt Wielki Wschód Polski). Większość lóż tego rodzaju, zwanych potocznie choć nieprecyzyjnie „liberalnymi”, stosuje tzw. Ryt Francuski, jednak zdarzają się też prace w rytach: Szkockim Dawnym i Uznanym lub Szkockim Rektyfikowanym.

Z kolei u schyłku la belle epoque kontrowersja wokół udziału kobiet w pracach masońskich spowodowała narodziny jeszcze nowocześniejszej obediencji. Wobec zdecydowanego oporu „starych” lóż – grono osób obojga płci, skupionych w Paryżu wokół znanej emancypantki Marie Deraismes oraz adwokata i polityka Georgesa Martina, doprowadziło do powstania najpierw loży „mieszanej”, a wkrótce Międzynarodowego Mieszanego Zakonu Wolnomularskiego „Le Droit Humain”. Co ciekawe, do Polski został on importowany nie z Francji, ale z Wielkiej Brytanii, wkrótce po odzyskaniu niepodległości; do czołowych działaczy w okresie międzywojennym należeli m.in. teozofka Wanda Dynowska, pedagog Janusz Korczak oraz przede wszystkim jeden z najwybitniejszych wojskowych II Rzeczpospolitej i bliski współpracownik Józefa Piłsudskiego, gen. Michał Karaszewicz-Tokarzewski. Ten ostatni, tworząc wczesną jesienią 1939 roku zręby Służby Zwycięstwu Polski (późn. ZWZ/AK), obficie korzystał zresztą z kadr swego zakonu. Dziś w naszym kraju działa Federacja Polska LDH. Wolnomularstwo mieszane – przy całej swej postępowości w kwestiach obyczajowych – wciąż pracuje „na chwałę Wielkiego Architekta Wszechświata”, stosując RSDiU.

.Specyfika zakonu Droit Humain, przy jednoczesnym oporze wobec dopuszczenia kobiet przez loże związane z Grand Lodge of England oraz Grand Orient de France (większość Wielkich Wschodów, w tym francuski i polski, zdecydowała się wreszcie inicjować kobiety dopiero na przełomie XX i XXI stulecia), spowodowała powstanie odrębnego nurtu – masonerii czysto żeńskiej. W Polsce działają dziś dwie takie loże, nie tworzące jeszcze samodzielnej struktury krajowej, ale podporządkowane Grand Loge Féminine de France.

AS0A8805

Świat anglosaski – polityka, owoc zakazany?

.W potocznej opinii, bazującej na regułach konserwatywnego nurtu Sztuki Królewskiej, w lożach masońskich nie wolno dyskutować o polityce i religii. Zasadę ową wprowadziła Konstytucja Andersona – z powodów bardzo pragmatycznych. Otóż angielskie inicjatywy porządkowania struktur, podjęte w XVIII wieku, miały na celu między innymi (a zdaniem niektórych badaczy – nawet przede wszystkim) integrację wyspiarskich elit: protestanckich i katolickich, popierających dynastię hanowerską oraz zaangażowanych w rebelie na rzecz Stuartów. Przy okazji integrowano także stare elity ziemiańskie z nową arystokracją fabrykantów i bankierów oraz przedstawicieli wolnych zawodów, a więc grupy mające zazwyczaj odmienne zapatrywania na bieżące problemy polityki wewnętrznej imperium. W tym kontekście było oczywiste, że wszelka debata polityczna czy religijna poważnie zaszkodzi duchowi braterstwa. Loże skupiły się wobec tego na dociekaniach natury filozoficzno-etycznej, pogłębianiu duchowości oraz kultywowaniu coraz bardziej wyszukanych rytuałów, na działalności charytatywnej, a także na przyjemnej skądinąd aktywności towarzysko-biesiadnej.

W tym momencie – zdecydowanie warto odnotować pierwszy i fundamentalny aspekt „polityczności” wolnomularstwa. Nie zajmując się czynnie polityką – w sensie świadomej rezygnacji z zajmowania stanowisk w sporach natury partyjnej i wobec bieżących kwestii taktyki politycznej – loże stały się miejscem, w którym osoby z przeciwnych obozów mogły spotkać się na neutralnym gruncie, nauczyć się wzajemnego szacunku, a nawet zadzierzgnąć więzy głębokiej przyjaźni. Siłą rzeczy – cywilizowało to spór toczony przez tych samych ludzi w zewnętrznym świecie „profańskim”. W sposób trudny do precyzyjnego oszacowania – acz można przypuszczać, że znaczny – wpłynęło to na normalizację brytyjskich stosunków wewnętrznych po okresie krwawych wojen domowych i powstań jakobickich, a więc pośrednio przyczyniło się do narodzin i ekspansji Imperium Brytyjskiego w kolejnych dekadach.

Loże stały się miejscem, w którym osoby z przeciwnych obozów mogły spotkać się na neutralnym gruncie, nauczyć się wzajemnego szacunku, a nawet zadzierzgnąć więzy głębokiej przyjaźni

Analogiczną rolę odegrała w świecie anglosaskim Ars Regia (i jej adepci) pod koniec wieku XVIII i na początku XIX. O ile sama rewolucja amerykańska została w dużej mierze przygotowana i przeprowadzona przez ludzi będących czynnymi wolnomularzami (i to często związanymi z funkcjonującą wciąż w koloniach tradycją masonerii jakobickiej), a masońskie kontakty we Francji istotnie dopomogły zbuntowanym Stanom pozyskać finansowe, polityczne i wojskowe wsparcie Paryża – to podczas wojny bracia po obu stronach barykady niejednokrotnie podejmowali decyzje służące deeskalacji działań i ograniczenia ich krwawych skutków. W przypadku niektórych dowódców strony brytyjskiej ocierało się to niekiedy wręcz o sabotaż i zdradę interesów Korony. Nigdy im tego nie udowodniono – jednak zdumienie co bardziej dociekliwych historyków wojskowości wciąż budzi to, dlaczego np. generałowie Charles Cornwallis, William Howe, Thomas Gage czy Henry Clinton, w wielu innych konfliktach swej epoki wykazujący znaczne talenty dowódcze oraz energię i zdecydowanie, akurat w działaniach przeciw Amerykanom zachowywali się wyjątkowo opieszale i niekonsekwentnie… Niezależnie od tego, dwie wojny amerykańsko-brytyjskie (1775-83 i 1812-14) wykopały pomiędzy elitami imperium i dawnych kolonii głęboką przepaść. Jej zasypanie w relatywnie krótkim czasie, owocujące ożywionymi kontaktami politycznymi i handlowymi, a także licznymi mieszanymi małżeństwami, stanowi swoisty fenomen – trudny do wyjaśnienia, jeśli nie uwzględni się znów integracyjnego aspektu funkcjonowania po obu stronach Atlantyku lóż wolnomularskich.

Kto wie, czy jeszcze trudniejszym nie było przełamywanie historycznych zaszłości i resentymentów, związane z zawieraniem sojuszu brytyjsko-francuskiego u schyłku wieku XIX i na początku XX. Przeciw niemu działały i stulecia wyniszczających konfliktów, i znaczna odmienność kulturowa, i wreszcie – poważne bieżące różnice interesów, zwłaszcza w polityce kolonialnej. Można przypuszczać, że bez „pozapolitycznego” braterstwa wolnomularskiego, łączącego prominentnych członków rządów, przedsiębiorców, ludzi nauki i kultury oraz dziennikarzy po obu stronach Kanału La Manche – nawet w obliczu narastającego zagrożenia niemieckiego proces ten byłby dłuższy i trudniejszy, o ile w ogóle możliwy.

AS0A9181

Kontynentalna Europa – spiski, loże i… Szczęść Boże?

.Warto w tym miejscu podkreślić, że stosunek kontynentalnej masonerii do polityki był od jej zarania odmienny od specyfiki anglosaskiej. W dużej mierze wynikało to z genezy lóż i ich składu społecznego. Nowoczesne wolnomularstwo spekulatywne w wielu krajach europejskich powstawało przy udziale stuartowskich emigrantów z Wysp, ewentualnie aktywnych politycznie rodzimych arystokratów, wojskowych i mieszczan. Prawdopodobnie dotyczyło to także pierwszej polskiej loży – La Confrérie Rouge, założonej w Warszawie już w roku 1721, notabene – zgodnie z obyczajem jakobickim, a przeciwnie do zasad andersonowskich inicjującej również kobiety.

Siłą rzeczy, spora część lóż kontynentalnych stawała się przynajmniej miejscem ożywionej dyskusji politycznej, jeśli nie ośrodkami spisków.

To drugie zdarzało się zwłaszcza tam, gdzie wolnomularstwo było oficjalnie zakazywane i schodziło do podziemia. W XVIII i XIX stuleciu ze struktur masońskich chętnie korzystali w swej działalności – choćby dla nawiązywania cennych kontaktów, ale także do szerzenia swych idei – zarówno rewolucjoniści walczący o emancypację narodową, jak i o „postęp społeczny”. Liczne przykłady tego zjawiska znajdziemy także w historii Polski.

Gwałtowny zwrot polityczny Watykanu, który w pewnym momencie odciął się od sprawy restauracji Stuartów, a przy okazji potępił masonerię, obawiając się jej narastających, wolnomyślicielskich skłonności – spowodował przy okazji garnięcie się do lóż najbardziej radykalnego elementu młodej europejskiej inteligencji, stającej w opozycji do konserwatywnych, katolickich monarchii. Widoczne to było zwłaszcza w krajach romańskich, gdzie masoneria (a precyzyjniej – pewna jej część) w dość naturalny sposób stała się awangardą i ostoją tendencji laickich i antyklerykalnych. Na marginesie warto zaznaczyć, że analogiczne procesy zaszły także w wielu krajach muzułmańskich – przynależność do lóż była na przykład swoistą manifestacją nowoczesności i opcji prozachodniej w czasach schyłku Imperium Ottomańskiego, a czynnym masonem był m.in. sam Kemal Pasza, czyli Atatürk.

.Nie było jednak tak, jak to chętnie do dziś przedstawia antymasońska propaganda, że masoneria zorganizowała wielkie rewolucje owej epoki – od Wielkiej Rewolucji Francuskiej poczynając, a na październikowej kończąc (co jest już jawnym absurdem, zważywszy stałą wrogość komunistów, teoretyków i praktyków, wobec wolnomularstwa). Owszem, wielu rewolucjonistów było równocześnie masonami – bo masonami była po prostu większość członków ówczesnych elit społecznych i intelektualnych. Faktycznie, w lożach dyskutowano, zawierano przyjaźnie i zapewne nawet, przy okazji biesiad po zamknięciu prac rytualnych, snuto plany konkretnych działań. Ale nie ma śladów, by jakiekolwiek struktury masońskie były jednocześnie ośrodkami kierowniczymi czy koordynującymi rewolucyjnych działań politycznych. Ich wpływ, w najlepszym razie, był tutaj mocno pośredni.

Podczas rewolucji francuskiej bracia-mularze byli więc zarówno wśród wydających wyroki, jak i wśród kładących głowy na szafot.

Podobnie, po różnych stronach barykad znaleźli się masoni latynoamerykańscy w licznych rewoltach, puczach i wojnach, rozgrywanych przeciwko hiszpańskiej i portugalskiej władzy kolonialnej.

Najczytelniejszy jest być może casus włoski – gdzie masoneria (i quasi-masoneria, np. ruch karbonarski) rzeczywiście wniosła wielki wkład, także organizacyjny, w procesy narodotwórcze i emancypacyjne oraz w działania polityczno-wojskowe, skutkujące między innymi demontażem Państwa Kościelnego oraz wyzwoleniem Półwyspu Apenińskiego spod wpływów arcykatolickich Habsburgów. Co – notabene – wielu badaczy uważa za jeden z istotniejszych powodów wrogości Watykanu wobec wszelkich form wolnomularstwa, przynajmniej na płaszczyźnie politycznej (warto tu zasygnalizować, że przed zjednoczeniem Włoch, mimo formalnego zakazu zawartego w słynnej bulli papieża Klemensa XII „In eminenti apostolatus…” z roku 1738, instytucjonalny Kościół patrzył zazwyczaj przez palce na masońskie zaangażowanie nie tylko zwykłych wiernych, ale nawet księży i hierarchów; dość powiedzieć, że np. u schyłku Rzeczpospolitej Obojga Narodów zupełnie jawnymi członkami lóż byli liczni biskupi, z prymasami Gabrielem Podoskim i Michałem Poniatowskim na czele – i że bynajmniej nie była to sytuacja w Europie wyjątkowa).

.W lożach kontynentalnych, w przeciwieństwie do brytyjskich, nawet jeśli nie spiskowano – to przynajmniej dyskutowano na tematy polityczne (i polityczno-religijne) bez specjalnych ograniczeń. Jedynie w bardziej konserwatywnych obediencjach i placówkach przyjęto (szanowany do dziś) obyczaj, by nie poruszać podczas prac rytualnych, w referatach zwanych „deskami” i w dyskusji nad nimi, zagadnień bieżącej taktyki politycznej, a zwłaszcza nie uprawiać agitacji na rzecz konkretnych opcji czy partii politycznych. Nie przeszkadza to w powszechnym podejmowaniu zagadnień natury ogólniejszej czy strategicznej, traktowanych jako szlachetna refleksja nad cywilizacją i Postępem Ludzkości. Rzecz jasna, dyskusje toczy się przy poszanowaniu takich zasad jak wolność myśli, wolność kwestionowania wszelkich dogmatów, nieatakowanie oponentów ad personam oraz otwartość na ich argumenty. Istnieją mocne podstawy dla tezy, że tego rodzaju debaty toczone w lożach na różnych kontynentach przyczyniły się do idei powołania po Wielkiej Wojnie Ligi Narodów, a po kolejnym światowym konflikcie – także Organizacji Narodów Zjednoczonych i zwłaszcza wielu jej instytucji wyspecjalizowanych, z UNICEF i UNESCO na czele. Zapewne także wśród masonów kiełkowały i rozkwitały liczne nowe prądy społeczne i artystyczne, koncepcje edukacyjne, etc.etc.

AS0A9177

Z loży w świat profański

.Współcześnie – ta aktywność koncepcyjno-dyskusyjna lóż nadal owocuje działaniami, podejmowanymi przez braci w fartuszkach w ich świeckim życiu zawodowym i politycznym. Nie afiszują się z tym, szanując jedną z fundamentalnych zasad swego bractwa, ale inspirujący wpływ masonerii jest trudny do przecenienia, szczególnie w krajach, w których wolnomularstwo jest relatywnie liczne. Warto też wspomnieć o aspekcie edukacyjnym prac lożowych – dla wielu masonów podejmowanie w loży tematyki politycznej i społecznej jest świetną okazją do pogłębiania swej wiedzy, pośrednio wpływając na ich postawy obywatelskie.

To jednak nie wszystko – coraz częściej zdarza się, że poszczególne loże, obediencje, a nawet ponadnarodowe struktury masońskie decydują się na otwartą aktywność bądź przynajmniej publikowanie swoich stanowisk w sprawach politycznych. Można tu wymienić zarówno przykłady jednoznacznie pozytywne – jak i, najdelikatniej mówiąc, kontrowersyjne.

Do pierwszej kategorii warto zaliczyć wspólną inicjatywą regularnych lóż ukraińskich i polskich, podjętą z okazji kolejnej rocznicy Rzezi Wołyńskiej. 14 lipca 2013 roku we Lwowie odbyło się oficjalne spotkanie, przy okazji którego padły charakterystyczne deklaracje. „Naszym obowiązkiem jest pamięć o tym, co się wydarzyło, dobrego i złego, w dziejach naszych narodów, z uwzględnieniem wszystkich historycznych okoliczności. (…). Nie możemy także zapominać o wnioskach płynących z tragicznych wydarzeń historii” – stwierdził Wielki Mistrz Wielkiej Loży Narodowej Polski. Odpowiadał mu przedstawiciel masonerii ukraińskiej: „Pamiętając o swoim bólu, nasze społeczeństwo nie może zapominać także o bólu cudzym; nie uchylać się od moralnego obowiązku nazwania zła – złem”.

Bracia ukraińscy przedstawili też tekst „Modlitwy Wołyńskiej”, a w niej ważne i mądre zdania, warte zacytowania: „Bracie, za krzywdę Tobie wyrządzoną, za Twój ból i ból twoich krewnych, przebacz mi. Za przelaną krew niewinną na Wołyniu i w Galicji, za niewiarę, przebacz mi, Bracie. Nie z powodu polityki i dobrego sąsiedztwa, nie dla dobrego imienia narodu mojego, przebacz mi, Bracie. Wstyd pali moje serce, wstrzymuje oddech w piersiach, kiedy myślę o Twoim bólu, o zabitych Twoich braciach i siostrach na Wołyniu i w Galicji. Przebacz mi za nasz grzech.(…).Wysłuchajcie nas, Bracia! Nie tylko ze względu na pokój między naszymi domami. Dla zachowania prawdy. Dla miłości. Dla Światła w sercach naszych dzieci. Proszę, podajcie nam rękę swojego szczerego wybaczenia. Bądźcie wrażliwi na naszą pokutę. Panie, przebacz nam i obejmij nas. Nie zostawiaj nas samotnie, Ojcze, i bądź z nami, grzesznikami.”

.Wydaje się, że zaprezentowane tu podejście – niezwykle masońskie w duchu, podkreślające sens przebaczenia i pojednania w imię Prawdy i Miłości, a nie tylko w imię pragmatyzmu i interesu politycznego, co często można dostrzec w deklaracjach i działaniach różnego typu – zasługuje na głęboki szacunek i naśladowanie. Jest to ważne w kontekście bieżących, dramatycznych wydarzeń na Ukrainie. Jest to szczególnie ważne w obliczu wyraźnych i intensywnych, zewnętrznych prób skłócenia obu narodów, polegających m.in. na propagandowym wykorzystaniu grup skrajnych i marginalnych.

Dzisiaj dialog pomiędzy narodami Europy wschodniej i środkowej toczy się także przy okazji braterskich kontaktów pomiędzy masonami krajów bałtyckich, Rosji, Ukrainy, Polski, Czech, Węgier, Słowacji, Rumunii… ale również np. Niemców czy Skandynawów. Są one podejmowane przez poszczególne obediencje oraz przez „świeckie” stowarzyszenia i placówki badawcze, między innymi przez Instytut „Sztuka Królewska w Polsce”. Rzecz jasna, z uwagi na względną słabość masonerii w naszym regionie nie ma co przeceniać znaczenia tych prac dla polityki na szczeblu państwowym, z drugiej strony jednak nie należy lekceważyć ich pośredniego wpływu na atmosferę współpracy naukowej, kulturalnej czy gospodarczej, która w dłuższej perspektywie może okazać się równie istotna.

Warto przy okazji zauważyć, że tego rodzaju aktywność stanowi dobre nawiązanie do najlepszych tradycji okresu międzywojennego, gdy dialog międzynarodowy w naszej części Europy był w znacznej mierze inspirowany właśnie przez wolnomularzy; wielu z nich (w Polsce: np. Kazimierz Bartel, Henryk Józewski, Stanisław Swianiewicz, Stanisław Stempowski, Bronisław Pieracki czy Paweł Dunin-Borkowski) wyróżniało się promowaniem liberalnej polityki w stosunku do mniejszości narodowych.

.Innym przykładem sytuacji, gdy masoni zajmują publicznie stanowisko w sprawach politycznych, jest niedawny apel do kierowników polityki europejskiej dotyczący kryzysu imigracyjnego, sygnowany przez władze licznych organizacji, z Wielkim Wschodem Francji na czele. Czytamy w nim: „Europejskie obediencje wolnomularskie zostały zaalarmowane przez tragedię jaką przeżywają migranci uciekający z krajów ogarniętych wojną i nękanych przez ubóstwo. Apelujemy do rządów Unii Europejskiej o wdrożenie wspólnej polityki niezbędnej do ochrony bezpieczeństwa i godności tych osób. Niezdolność państw do przezwyciężenia narodowych egoizmów jest nową oznaką choroby trawiącej Europę, w której hasło >>każdy dla siebie<< przeważa nad dobrem wspólnym.

Obediencje wolnomularskie przypominają, że poszanowanie praw człowieka i zasada godności ludzkiej tworzą część podstaw konstrukcji Zjednoczonej Europy. To na podstawie tych zasad zbudowana została solidarność między naszymi narodami. Duch ożywiający tę solidarność jest jeszcze bardziej niezbędny w kontekście zmian, które mają obecnie wpływ na wiele części świata.

Obediencje wolnomularskie przypominają, że przypływ imigrantów jest nie ciężarem, lecz szansą dla przyszłości Europy. Jeśli przypomnieć sobie historię kontynentu, który był miejscem tak wielu migracji, obecne dramaty muszą zainspirować nowe podejście do tego trudnego tematu.

W przeciwnym razie kontynent europejski będzie sceną podziałów i konfliktów, które mogą doprowadzić do kolejnej katastrofy. Będzie to związane z zaostrzaniem się nacjonalizmów.

Obecna tragedia musi stać się tyglem odrodzenia i odnowienia europejskiego marzenia. Obediencje wolnomularskie oczekują działań zmierzających w tym kierunku.”

.Tekst ten – zarówno jego poszczególne sformułowania, jak i sam fakt publikacji – stał się w środowiskach wolnomularskich, również w Polsce, przedmiotem licznych i poważnych kontrowersji. Jego obrońcy podkreślają, że ma on charakter przede wszystkim deklaracji humanitarnej i etycznej. Sceptycy i przeciwnicy (zazwyczaj nie negując szlachetnej intencji) wskazują natomiast, że apel wykracza poza taką konwencję: mianowicie zawiera zbyt daleko idące oceny i postulaty, wpisujące się w bieżącą taktykę pewnych środowisk politycznych, głównie lewicowych (bynajmniej nie reprezentatywnych dla wolnomularstwa), a przy tym ujawnia pewne braki w merytorycznej kompetencji autorów i ich skłonność do ulegania stereotypom medialnej propagandy. Można przypuszczać, że władze i członkowie tych organizacji masońskich, które nie zdecydowały się przystąpić do apelu (między innymi dotyczy to WLNP i Le Droit Humain) – obserwując reakcje i dyskusje m.in. na wolnomularskich forach internetowych – oddychają z ulgą. Niezależnie od racji i motywacji, przykład ten ilustruje jednak dobrze pewne ryzyka, związane z politycznym zaangażowaniem wolnomularstwa.

.Notabene, bardzo mocne wspólne wystąpienia europejskich organizacji masońskich po zamachu na redakcję „Charlie Hebdo” – nie tylko potępiające go deklaracje medialne, ale również wspólne marsze w strojach rytualnych ulicami niektórych europejskich stolic – nie wywołały podobnego sprzeciwu; podobnie wcześniejsze, parokrotne, oficjalne występowanie władz niektórych obediencji na spotkaniach z czołowymi politykami Unii Europejskiej, połączone z przedkładaniem petycji i wyrażaniem opinii w różnych kwestiach politycznych.

AS0A8865

„Profanacja” lóż…?

.Odrębną kwestią są sytuacje – wcale nie tak rzadkie – gdy Ars Regia, a raczej jej autorytet i struktury – wykorzystywane bywały (i zapewne wciąż są) przez ośrodki zewnętrzne do różnych celów politycznych, zwłaszcza niecnych.

Specjalistom znana jest znaczna aktywność w tym kierunku sowieckich służb specjalnych, szczególnie w latach 20. i 30. minionego stulecia. Zwłaszcza wywiad wojskowy, który „odziedziczył” po służbach carskich pewną grupę oficerów-wolnomularzy, mających niezłe kontakty osobiste na zachodzie Europy (oficjalnie w Imperium Rosyjskim masoneria została zakazana w roku 1821, lecz działała nieoficjalnie i na małą skalę, stanowiąc rodzaj „rozrywki towarzyskiej” części arystokracji i wojskowych), intensywnie wykorzystał ów spadek do infiltracji tamtejszych elit politycznych i środowisk opiniotwórczych. Podobne operacje prowadziły GRU i KGB w latach 70. i 80., a z drugiej strony CIA przynajmniej kilkakrotnie nie wahała się wykorzystywać lóż zachodnioeuropejskich, choćby przy organizacji siatek „Gladio”. Innym, bodaj najbardziej bulwersującym przykładem jest niechlubna historia włoskiej loży P2, będącej de facto quasi-masońską przykrywką dla skomplikowanych operacji i interesów z pogranicza gry wielkich wywiadów, półlegalnego biznesu oraz zorganizowanej przestępczości.

.W celach bardziej zbożnych – które dziś moglibyśmy podciągnąć pod kategorię „miękkiej dyplomacji publicznej” – Józef Piłsudski u zarania II RP niejako „delegował” do masonerii grupę swoich współpracowników, głównie wojskowych, licząc na poprawę dzięki temu nieformalnych relacji z mocarstwami zachodnimi. Jak głoszą niepotwierdzone naukowo pogłoski, wcześniej analogicznie zachował się Roman Dmowski. O pragmatycznym charakterze tych posunięć świadczy fakt, że gdy po pewnym czasie Komendant, zapewne nieco rozczarowany efektami operacji, wydał oficerom służby stałej rozkaz wystąpienia z lóż – w większości wykonali go bez żalu i wewnętrznych oporów. Z kolei dość liczni piłsudczycy-cywile, którzy w strukturach WLNP przetrwali, zostali po jakimś czasie usunięci decyzją Wielkiego Mistrza z powodu nikłej aktywności masońskiej, a nadmiernej politycznej. Dmowski natomiast, nawet jeśli rzeczywiście dał się inicjować przed wojną, to już po niej zdecydowanie się od masonerii odcinał.

Na koniec – wypada wreszcie wspomnieć, że nieformalne kontakty o podłożu wolnomularskim zostały wykorzystane także w dyplomacji III Rzeczpospolitej. Między innymi wspomagały nasze negocjacje dotyczące akcesji do NATO oraz pewnej dużej inwestycji zagranicznej. Jednak o tym zapewne będzie można bardziej szczegółowo poczytać w niektórych pamiętnikach, dopiero po upływie przynajmniej paru dekad…

* * * * *

.Jak widać, Ars Regia – czy sami masoni tego chcą, czy nie – odgrywa rolę polityczną i staje się, niekiedy istotnym, elementem rozgrywek toczonych przez „światowych”. Sztuką, być może prawdziwie „królewską” jest zachowanie wobec tego zjawiska zdrowego rozsądku i wykorzystanie „dla Postępu Ludzkości” szans, które specyfika wolnomularstwa tworzy. Nie można jednak zapominać, że zgodnie z jedną z najstarszych i najważniejszych masońskich zasad, kwestią kluczową była, jest i będzie żmudna praca nad poprawianiem samego siebie…

Witold Sokała
Ilustracje z ekspozycji „Wolnomularstwo – poznaj niepoznane” w Muzeum Dialogu Kultur, oddział Muzeum Narodowego w Kielcach (1 październik 2015 – 3 stycznia 2016) [LINK]. 

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 października 2015
Fot.Katarzyna Bielecka