Tomasz BIAŁEK: Ustrojowe déjà vu 2017

Ustrojowe déjà vu 2017

Photo of Tomasz BIAŁEK

Tomasz BIAŁEK

Politolog, wykładowca akademicki, ekspert w zakresie filozofii bezpieczeństwa, wieloletni oficer służb specjalnych.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Postanowiłem zagłębić się w wydarzenia 20-lecia międzywojennego. Zrobiłem to, bo w ostatnim czasie, obserwując wydarzenia bieżące, coraz częściej prześladuje mnie déjà vu

.Jako politolog nigdy nie zapominam, że wiedza historyczna jest nieodzownym elementem socjologicznej i politycznej analizy spraw teraźniejszych. Nic nie pomaga przewidywać tak trafnie, jak odnajdywanie analogii. Dobrze jest zatem zasiąść do lektury opracowań historycznych i po chwili rzec: „To przecież już było!”.

Trudno się nie zgodzić, że przebieg wydarzeń na scenie politycznej wskazuje na silne dążenie obozu rządzącego do gruntownych zmian systemu sprawowania władzy. Oznacza to, że problemy z konstytucyjnością działań zapewne będą rozwiązane poprzez zmianę samej konstytucji. De facto, niektóre decyzje wydawane są tak, jakby już dokonano tej zmiany. Oczywiście, aby zmienić konstytucję, potrzebna jest taka większość parlamentarna, której obóz rządzący jeszcze nie ma. Rozwiązaniem są kolejne, ale przyśpieszone wybory, dające tę większość.

Polityka socjalna i społeczna rządu powoduje utrzymywanie się stałego poparcia, co jest mocną bazą. Brakujące procenty mogą zostać pozyskane poprzez kolejne obietnice, a także przygotowane na czas ewentualnych wyborów kolejne pakiety socjalne dla całych grup społecznych i zawodowych. Wydawać się może, że w świetle masowych wystąpień społecznych przeciwko polityce rządu przyśpieszone wybory to ryzykowne rozwiązanie. Sondaże pokazują jednak co innego. Wynika to z faktu, że protestują tylko ci, którzy i tak nie są elektoratem rządzących, nie wpływa to więc na układ sił.

Tylko malejące poparcie dla władzy mogłoby coś zmienić, a na to się nie zanosi, głównie dlatego, że władza wciąż nie ma równorzędnego przeciwnika. Kiedyś to PO nie miała z kim przegrać wyborów, obecnie PiS znajduje się w tej komfortowej sytuacji. Opozycja jest bowiem nie tylko rozdrobniona, ale i niewyraźna.

O rozdrobnienie dba partia rządząca. Podsycanie podziałów pomiędzy PO i Nowoczesną, wynikających głównie z braku decyzji dotyczących przywództwa, będzie trwać. Przeciętny wyborca nie dostrzega różnic pomiędzy tymi dwoma ugrupowaniami. Tylko ich konsolidacja może dać nowy impuls całej opozycji i właśnie temu będzie przeciwdziałać PiS.

PSL już osłabiony będzie stopniowo zagarniany przez obóz władzy. Próby PSL pozostawania „języczkiem u wagi” są i będą skazane na niepowodzenie, bo siła tego ugrupowania zawsze tkwiła w samorządach, a to stopniowo też się już zmienia. Tak więc PSL ma niewiele do zaoferowania. Przetrwa, ale wróci do swoich korzeni, stając się przybudówką rządu. Ten proces już trwa i będzie przyśpieszał.

Kukiz’15, próbując być antysystemowy, doskonale wpisał się w system. To będzie się pogłębiać. Nie mając jasnych celów i skupiając się tylko na krytyce równocześnie PiS i opozycji, nie pozwala określić precyzyjnie swojego oblicza. Nikt nie wie, czy Kukiz’15 jest „za czy przeciw”. Korzystając z tego, PiS przejmie część posłów tej „partii nie-partii”. Ułatwi to fakt, że Paweł Kukiz ostatecznie wycofa się z ugrupowania, co już się dzieje. Brak przywództwa, brak spójnego wizerunku wyzeruje ten jakże dobrze rokujący kiedyś ruch społeczny.

Opozycja pozaparlamentarna, głównie w postaci niedobitków SLD i kanapowej Partii Razem, nie ma i wciąż nie będzie mieć siły przebicia. Lewicowy, ekonomiczny elektorat został zagarnięty przez PiS i dalej będzie dopieszczany pakietami socjalnymi. Lewicowy, światopoglądowy elektorat, nie ma w Polsce szans stać się ruchem masowym. Dodatkowo szereg postulatów lewicy w tej dziedzinie prezentują także partie opozycji parlamentarnej. Przyszły rok jeszcze bardziej zatrze różnice pomiędzy definicjami liberalizmu i lewicowości.

Głównym problemem opozycji jest jednak brak lidera. PiS skoncentruje wysiłki, aby tak pozostało. Postulat prezesa Kaczyńskiego, dotyczący wyłonienia lidera opozycji, na obecnym etapie będzie służył tylko pogłębianiu podziałów. W tym kontekście należy zastanowić się nad innym, tylko z pozoru zaskakującym scenariuszem. Ponieważ jedynym politykiem, który mógłby podjąć skuteczną próbę konsolidacji opozycji, jest Donald Tusk, należy brać pod uwagę sytuację, w której PiS ostatecznie poprze jego kandydaturę na kolejną kadencję w strukturach UE. Po pierwsze, zatrzyma to Donalda Tuska z dala od spraw krajowych. Po drugie, pozwoli nadal obarczać go winą za wszelką krytykę rządu płynącą ze Brukseli. Po trzecie, umożliwi skuteczną promocję tzw. „propolskiej twarzy PiS ponad podziałami”. Problemem dla PiS byłaby rezygnacja Donalda Tuska z ponownego kandydowania i jego powrót na polską scenę polityczną. W polityce liczy się bowiem nie tylko program, ale i charyzma. A któż może jej mieć więcej niż Donald Tusk? (Może Władysław Frasyniuk?).

* * *

.Należy zastanowić się, na czym miałaby polegać owa zmiana ustrojowa, do której będzie zmierzać obóz rządzący. Wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego oraz wydarzenia roku 2016 sprawiają, że moje déjà vu, o którym wspomniałem na początku, nie daje mi spokoju. Pozwólmy sobie na małą, ale istotną retrospekcję. Przytoczę w ramach dygresji założenia i zapisy Konstytucji kwietniowej z roku 1935.

  1. Zniesienie zasady trójpodziału władzy. Odtąd najwyższą władzę posiadać miał prezydent, który odpowiadał „przed Bogiem i historią”.

Sprawować miał on zwierzchnictwo nad wszystkimi organami władzy. Mógł mianować i odwoływać premiera oraz ministrów, mianować swojego następcę w czasie wojny, wyznaczać skład Sądu Najwyższego, NIK i Trybunału Stanu, powoływać 1/3 składu senatu, rozwiązywać parlament przed upływem kadencji. Prezydent posiadał prawo weta zawieszającego wobec ustaw oraz mógł wydawać dekrety z mocą ustawy.

Prezydenta na siedmioletnią kadencję wybierało Zgromadzenie Elektorów — 50 elektorów wybranych przez sejm, 25 przez senat oraz marszałkowie sejmu i senatu, premier, prezes Sądu Najwyższego oraz generalny inspektor sił zbrojnych. Swojego kandydata na prezydenta mógł również wskazać ustępujący prezydent; wtedy odbywało się głosowanie powszechne między dwiema kandydaturami.

  1. Zmniejszenie roli parlamentu. Spod jego kompetencji wyłączono prawodawstwo pociągające skutki finansowe dla budżetu i dotyczące funkcjonowania rządu, administracji oraz sił zbrojnych.

Sejm liczył 208 posłów wybieranych spośród kandydatów zgłaszanych nie przez partie polityczne, lecz przez zgromadzenia okręgowe, składające się z przedstawicieli samorządów — terytorialnego, zawodowego i gospodarczego. Na czele zgromadzeń okręgowych stali komisarze mianowani przez ministra spraw wewnętrznych. Czynne prawo wyborcze do sejmu przysługiwało od 24 roku życia, a bierne od 30.

Senat liczył 96 członków. 1/3 nominował prezydent, a 2/3 było wybieranych w województwach, czynne prawo wyborcze przysługiwało od 30 roku życia i było ograniczone do ludzi zasłużonych lub posiadających wykształcenie wyższe, a bierne od 40.

Wybory były dwustopniowe. Elita wybierała w poszczególnych województwach kolegia elektorskie, które następnie wybierały przypadającą na dane województwo liczbę senatorów; kadencja obu izb wynosiła 5 lat. Obowiązywała zasada prymatu interesu państwa nad interesem jednostki, z czym wiązało się uszczuplenie praw obywatelskich.

.O ile łatwiej jest prognozować rozwój wydarzeń w roku 2017, mając przed oczami te zapisy. Szukanie analogii jest niezwykle proste. Pomijając drobiazgi, powyższa retrospekcja może być równie dobrze prognozą. Wystarczy tylko zmienić ostatecznie zapisy obecnej konstytucji tak, aby sformalizować stan faktyczny i umożliwić prezydentowi płynne przekazanie władzy prezesowi Kaczyńskiemu. Dynamika działań rządu i partii pod tym względem będzie duża, bo im dłużej prezydent Duda będzie zajmował swoje stanowisko, tym trudniej będzie mu się z nim rozstać.

Aby zrealizować takie plany, trzeba brać pod uwagę fakt, że jednak nie całe społeczeństwo będzie popierać taką drogę. Zmiany ordynacji wyborczej i okręgów wyborczych mogą spowodować wzrost potencjału wyborczego PiS do ok. 40%. Wraz z utwardzaniem elektoratu poprzez stałe podsycanie podziałów pozwoli to na jeszcze większą swobodę działania. Co jednak zrobić z 60% obywateli niestanowiących elektoratu PiS? Tu także wystarczy zerknąć wstecz do ulubionego okresu historii prezesa Kaczyńskiego, czyli 20-lecia międzywojennego. Naturalnym krokiem będzie wzmacnianie sektora bezpieczeństwa wewnętrznego. Dalsza wymiana kadry zarządzającej na lojalnych wobec władzy oficerów? Tak. Podwyżki dla funkcjonariuszy i pracowników podmiotów bezpieczeństwa wewnętrznego w celu zwiększenia ich przychylności (należą im się!), wynikające na przykład z rządowego planu modernizacji na lata 2017-2020? Tak. Budowanie alternatywnych, w pełni podległych struktur siłowych, takich jak na przykład tzw. Obrona Terytorialna? Tak. Wdrażanie rozwiązań prawnych dających szersze uprawnienia instytucjom bezpieczeństwa, takich jak na przykład ustawa antyterrorystyczna? Tak.

W świetle powyższego trzeba jasno odpowiedzieć sobie na pytanie, czy stabilna sytuacja w kraju może być na rękę partii rządzącej. Obawiam się, że historia i politologia dają niepokojącą odpowiedź. Im więcej bowiem destabilizacji, tym więcej realnej, ale i wyimaginowanej legitymizacji rozwiązań bardziej zdecydowanych. W tym kontekście nie można zapominać o starym politycznym instrumencie działania — prowokacji. Jesteśmy na etapie prowokacji słowem. Oby nie nastąpił kolejny etap — prowokacji czynem.

Sytuacja wewnętrzna kraju zawsze pozostaje w relacji z otoczeniem zewnętrznym. Obecna polityka bez wątpienia prowadzi do izolacji Polski na arenie międzynarodowej. Ta tendencja będzie się nasilać mimo olbrzymiej zasłony dymnej obozu rządzącego. Są nią hasła obrony interesu narodowego, tworzenia nowych sojuszy ze starymi przyjaciółmi oraz antyrosyjskości. Skuteczność tej zasłony dymnej będzie wzrastać, ponieważ trudno się nie zgodzić z powyższymi hasłami, tak bliskimi polskiemu sercu (sic!). Problem polega jednak na tym, że kiedy przyjrzeć się dokładniej konkretnym działaniom, ich cel może budzić zgoła odmienne reakcje. Temu może posłużyć krótka analiza.

1. Wzmacnianie pozycji Polski w Unii Europejskiej

.Hasło zacne, efekt odwrotny. Bieżące i planowane działania rządu powodują bowiem na razie odsuwanie naszego kraju na margines. Przedstawiciele UE mocno krytykują polskie władze. Krytykują nie za poglądy polityczne, jak można usłyszeć w retoryce partii rządzącej, ale za konkretne działania, wątpliwe pod względem prawnym. Ta sytuacja będzie miała odzwierciedlenie w decyzjach UE dotyczących Polski, zwłaszcza tych najistotniejszych, dotyczących budżetu Unii. Trudno mówić o wzmacnianiu, kiedy się traci. Będąc w opozycji do UE w słowach i czynach, deprecjonuje się swoją pozycję.

Kto na tym może zyskać w 2017 roku? Pomyślałbym o Rosji, dla której osłabianie Polski i stawianie naszego kraju na pozycji przeciwnika zawsze będzie na rękę z przyczyn geopolitycznych.

2. Budowanie nowych sojuszy ze starymi przyjaciółmi

.Idea zacna, efekt mizerny. Oznacza bowiem oddalanie się od Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii na rzecz Węgier, Czech i Słowacji. Trudno to nazwać wzmocnieniem. Miłe sercu Polaka hasło zbliżenia do naszych południowych sąsiadów ma nikły wymiar realny. Dla naszego kraju pragmatyzm (niepozbawiony pamięci o złych doświadczeniach w relacjach sąsiedzkich i sojuszniczych z Niemcami, Francją i Wielką Brytanią) winien mieć dziś większe znaczenie niż sentymenty. Pamiętać należy, że ten właśnie pragmatyzm cechuje Czechów i Węgrów, co w sytuacji poważnych konfliktów nie rokuje dla nas dobrze.

Kto na tym może zyskać w 2017 roku? Pomyślałbym o Rosji, dla której osłabianie Polski i stawianie naszego kraju na pozycji przeciwnika zawsze będzie na rękę z przyczyn geopolitycznych.

3. Wzmacnianie militarne Polski

.Hasło wspaniałe, efekt żaden. Odcięliśmy się tak naprawdę od bliskiej współpracy ze znaczącymi sojusznikami europejskimi, a zbliżenie wojskowe z USA stoi pod znakiem zapytania.

Likwidacja przetargu na śmigłowce bez wskazania alternatywy skazała polską armię na odłożenie na całe lata jej modernizacji oraz zablokowała wzrost jej możliwości bojowych. Skłócenie nas z jednym z największym producentów broni, jakim jest Francja, też dobrze nie wróży. Usłyszeliśmy o zakupie „polskich” śmigłowców Black Hawk, ale nie zakupiono nawet obiecanych dwóch sztuk do końca 2016 roku. Usłyszeliśmy o rozbudowie polskiej floty. Piękna idea, ale każdy analityk wojskowy powie, że bezpieczeństwo Polski nie zależy od siły floty. Nie jesteśmy Wielką Brytanią. Usłyszeliśmy o masowych zakupach dronów. Dronami nie udaje się pokonać nawet terrorystów, a co dopiero regularnej armii. Słychać pomysły o zwiększaniu liczby garnizonów wojskowych na wschodniej granicy. Każdy żołnierz wie, że na dzisiejszym polu walki im bliżej linii styczności z nieprzyjacielem, tym łatwiej zostać zniszczonym w pierwszej fazie konfliktu i trudniej o skuteczną reakcję. Znamy decyzję o rozlokowaniu wojsk amerykańskich w Polsce. Prezydent USA Donald Trump nie chce prowokować Rosji — wspomniana decyzja może ulec zmianie lub owa obecność będzie miała wymiar symboliczny.

Kto na tym może zyskać w 2017 roku? Pomyślałbym o Rosji, dla której osłabianie Polski i stawianie naszego kraju na pozycji przeciwnika zawsze będzie na rękę z przyczyn geopolitycznych.

* * *

.Ponownie przypomina mi się 20-lecie międzywojenne. Tradycja, wielkie słowa, lecz niewystarczająca siła bojowa. Rydz-Śmigły trwał uparcie. Minister Macierewicz też nigdzie się nie wybiera i jako ikona twardego elektoratu PiS trwać będzie.

Należy jednak podkreślić jeden fakt. Budując spójne społeczeństwo, należy pogodzić się z tym, że nie jest ono jednorodne. Brzmi to banalnie, ale nic mądrzejszego ponadto! Władza ma spore, wymierne poparcie w społeczeństwie i ma prawo rządzić. Opozycja ma spore poparcie społeczne i ma prawo protestować. I nikt nie ma prawa narzucać drugiej stronie swoich poglądów. W końcu w demokracji chodzi o równowagę, a nie o dominację.

Tomasz Białek

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 stycznia 2017
Fot.Shutterstock