Zbigniew MENTZEL: Jaka opowieść o Polsce jest nam dzisiaj potrzebna?

Jaka opowieść o Polsce jest nam dzisiaj potrzebna?

Photo of Zbigniew MENTZEL

Zbigniew MENTZEL

Filolog polski, prozaik, eseista i felietonista. Autor m.in. zbiorów esejów „Pod kreską”, „Lucyfer” i „Niebezpieczne narzędzie w ustach”, a także powieści „Wszystkie języki świata” oraz biografii Leszka Kołakowskiego pt. „Kołakowski. Czytanie świata. Biografia”.

W powieści o Polsce, jaka mogłaby nami wstrząsnąć, tak jak dawniej powieść Żeromskiego, symetryzm pojmowany jako zderzanie ze sobą różnych racji, jest potrzebny. Wygrana z przeciwnikiem ideowym ma wartość tylko wtedy, kiedy zostaje on pokazany in optima forma. Polski pisarz powinien o tym pamiętać – pisze Zbigniew MENTZEL

Polska literatura współczesna

.Polska literatura współczesna jest bogata i różnorodna, co roku niemal objawiają się w niej nowe talenty. Mamy wielu pisarzy i, chyba jeszcze więcej, pisarek wybitnych, otwartych na świat, ciekawych tego, jak się zmienia i co te zmiany nam przynoszą (wymienię dla przykładu, Magdalenę Grzebałkowską, Dorotę Masłowską, Olgę Tokarczuk). A jednak…

A jednak jako czytelnik polskiej literatury współczesnej (przyznaję: nie dość systematyczny, co mój sąd osłabia) często miewam poczucie niedosytu, poczucie, że twórczy potencjał, żywotne siły w literaturze tej zawarte są z różnych powodów krępowane, nie znajdują ujścia, że pełno w niej możliwości zmarnowanych, tematów zaniechanych, nie podjętych. Powtarzam sobie wtedy słowa przytoczone w jednym ze szkiców tej książki, słowa Kazimierza Wyki, krytyka i historyka, który polską literaturę znał i ducha jej pojmował jak mało kto polską literaturę znał i ducha jej pojmował jak mało kto: „Literatura polska w jej rozwoju od Bogurodzicy do braci Brandysów (B+B+B), jest taka, jaką jest, ale (…) ona mogła być inną. Ona powinna być inną”.

.Szkice tu zebrane pochodzą z różnych lat, ale we wszystkich wyrażane są przeze mnie dwa te same zasadnicze przekonania, niezbyt zapewne oryginalne. Pierwsze, że tym, którzy w literaturze poszukują prawdy, nie wolno przeszkadzać, pogrążając ich w kłamstwie i dwuznacznościach. Drugie, że pisać o rzeczywistości „bez stawiania jej pytań: po co jest i czemu służy?” (Wyka), to zadanie zbyt łatwe, niegodne artysty.

O tak ciekawym czasie, jaki przeżywamy, musimy myśleć, mówić i pisać ciekawiej, niż to robimy. Kurs wstawania z kolan (wcześniej także: „przyśpieszony kurs padania na kolana”) z pomocą pisarzy polskich już przerobiliśmy. Nauczmy się teraz na nowo, w postawie wyprostowanej, patrzeć sobie prosto w oczy i ze sobą rozmawiać.

Uwagi o symetryzmie

.Symetryści…Skąd się u nas wzięli? Kim właściwie są? O co im chodzi?

Jeszcze kilka lat temu w ogóle o nich nie słyszeliśmy. „Symetrysty”, podobnie jak „symetryzmu”, próżno było szukać w słownikach języka polskiego. Od niedawna dopiero oba te wyrazy pojawiają się w obszarze sporu między poglądami, które, jak nigdy dotąd, podzieliły i skłóciły ze sobą Polaków. Zdaniem symetrystów dwa skrajnie różne obozy walczące u nas o władzę i rząd dusz – Zjednoczona Prawica i jej przeciwnicy – wymagają sprawiedliwie wyważonych ocen, zwłaszcza tych krytycznych. Każdy błąd, każde kłamstwo, każdą nieprawość przypisaną jednej stronie sporu, symetrysta potrafi odnaleźć u drugiej. Wart Pac pałaca, a pałac Paca – oto jego przesłanie do rządzących i opozycji.

Symetryści należą do mniejszości, mało znajdują zwolenników. Są ambiwalentni. Ani jedna, ani druga strona konfliktu nie ma w ich przekonaniu racji, nie chcą więc żadnej poprzeć. A jednak spośród „głównych rozgrywających” na polskiej scenie politycznej, tylko j e d n i mają zasadniczo rację, choć nie zawsze potrafią jej bronić przekonująco. Tak, jedni są mądrzejsi od drugich, lepiej rozumieją, kim jesteśmy, kim być możemy w rozdzieranym sprzecznymi interesami świecie. Mimo wszelkich wątpliwości trzeba zatem zdecydować, po czyjej jest się stronie. Wiara w potrzebę symetryzmu słabnie i zamiera przed urną wyborczą. Symetrysta konsekwentny (ten najbardziej nierozsądny) musiałby wybory zbojkotować, albo oddać głos nieważny. Znamy takich. Są wśród nas. Kiedy się ich słucha, trudno nie odnieść wrażenia, że symetryzm wyrasta w klimacie społecznej rezygnacji. Odmianą symetrysty jest polityk uważający się za męża opatrznościowego, który poprowadzi obywateli „trzecią drogą” między skrajnościami. Próbować każdy może. Przy obecnym układzie sił trudno mu wróżyć powodzenie. (…)

Nie zamierzam udawać, że polska zimna wojna domowa jest mi obojętna i że nie chcę brać w niej udziału po żadnej ze stron. Ale symetryzm ciekawi mnie też jako ogólniejszy pogląd czy raczej postawa intelektualna i moralna z filozoficznym rodowodem sięgającym aż do źródeł sceptycyzmu. O symetrystach mówiono kiedyś inaczej, na przykład: „umiarkowani ludzie środka”. Rozmaite miewali wcielenia. Niektórzy – ci interesują mnie najbardziej – byli w minionych stuleciach wielkimi pisarzami i w swoich utworach szukali prawdy o Rosjanach, Polakach, Niemcach, Żydach…, o nas, ludziach po prostu. Jeśli utwory te nadal przyciągają naszą uwagę, to ze względu na najbardziej aktualne sytuacje dzisiejszego świata.

Przesłanie „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego

.Odkąd tylko pamiętam (a dobrze pamiętam cztery bez mała dekady przeżyte w PRL) od pisarzy polskich oczekiwano zaangażowania, stawiając im za wzór Przedwiośnie Stefana Żeromskiego jako powieść o narodowych sprawach najważniejszych. Tak. Pamiętam dobrze jałowe dyskusje na ten temat z ówczesnych czasopism „społeczno-kulturalnych”. Cóż to był za pokaz hipokryzji! Przecież gdyby tylko pojawiło się wtedy na horyzoncie blade widmo – cień cienia takiej powieści jak Przedwiośnie – przebito by je na wylot czerwonym ołówkiem, świeżo zaostrzonym przez cenzora.

Ale oto, po krachu komunizmu, Polska Rzeczpospolita Ludowa przeminęła i setną rocznicę odzyskania niepodległości w roku 1918 mogliśmy obchodzić w suwerennym, wolnym od cenzury państwie. To z tej właśnie uroczystej okazji prezydencka para, Andrzej Duda wraz z Małżonką Agatą Kornhauser-Dudą, rozpoczęła w Ogrodzie Saskim „Narodowe Czytanie” Przedwiośnia Żeromskiego…

Przedwiośnie jest czytane w 2930 miejscach, między innymi na wodzie w Świnoujściu, pod ziemią w Opatowie, na motocyklach w Kleczewie, na plaży w Rewalu, w środkach komunikacji miejskiej, na przykład w Żorach, Szczecinie, Sochaczewie… – wyliczała Pierwsza Dama. – Pobity został rekord Quo vadis”. Pogratulować. Wcale nie ironizuję. Nasuwa mi się jednak pytanie, jak Przedwiośnie czytane przez Polaków „na wszystkich kontynentach, nawet na Antarktydzie”, z o s t a ł o  p r z e c z y t a n e, co było w jego lekturze najważniejsze? Czy zechcieliśmy przypomnieć sobie historię tej powieści określanej w endeckiej prasie mianem „cuchnącej kloaki”? Zastanowić się, z jakiego powodu zawładnęła wyobraźnią czytelników? Pomyśleć, kim był jej twórca i dlaczego, oskarżany z prawa i z lewa, cieszył się wśród pisarzy odrodzonej Polski największym autorytetem?

W roku 1975 Tomasz Burek, charyzmatyczny, wówczas jeszcze lewicowy krytyk, w eseju Żeromski – świadomość rozdarta traktował twórczość autora Przedwiośnia jako wyraz ostrego protestu. Protestu „przeciw postawie ugody osłanianej szumnym narodowym frazesem, przeciw cynicznemu czuwaniu obłudników nad moralnym zdrowiem społeczeństwa, przeciw najgorszej spośród ideologii przystosowania się do status quo: ideologii optymizmu, co serca krzepi, a zabija szacunek dla prawdy”. Żeromski, pisał Burek, śniąc sen o przyszłej Polsce idealnej – wolnej od przemocy zewnętrznej i wewnętrznej, niepodległej i sprawiedliwiej:

„wzbraniał się w swym sumieniu patriotycznego pisarza i za żadną cenę nie chciał, jak najrozmaitsi prelegenci «czysto narodowych» partii, rzucać zasłony na prawdziwy przebieg dziejowych procesów, dokonujących się w życiu nowożytnej Polski, choćby go one napawały nie wiedzieć jak wielkim cierpieniem moralnym, zgrozą i goryczą. Nie chciał, w imieniu jednej części lub jednej warstwy narodu, podającej się za naród cały, wykluczać z wizji życia narodowego zjawisk groźnych, tragicznie splątanych, trudnych do objęcia (…)”.

Inaugurując „Narodowe Czytanie” Przedwiośnia prezydent Andrzej Duda wspomniawszy o „świętej pamięci profesorze Tomaszu Burku”, nie zacytował tamtych jego mądrych zdań. Mówił za to z patosem o Żeromskim – „budzicielu sumień”. Mówił o jego powieści, z której „wypływa wciąż to wielkie zdanie, że Polska potrzebuje wielkiej idei”. Ale przecież w czytanym dzisiaj Przedwiośniu nie pojawia się żadna wielka idea, która dla wszystkich „Polek i Polaków” byłaby do przyjęcia. Przeciwnie, w powieści tej największe znaczenie ma wielogłosowa dyskusja ideowa, w której Żeromski nie autoryzował żadnego stanowiska. „Myśl pisarza – przypominał Tomasz Burek – wierząca u progu tamtych lat, iż «w chwale nieśmiertelnej Polska powstaje», dramatycznie się różnicowała pod naporem rzeczy, zjawisk i refleksji, stawała się znowu ambiwalentna”.

.Za to, co Polsce przyniesie zmiana w nadchodzącym „punkcie zwrotnym” naszej historii, wszyscy będziemy odpowiedzialni. Oby zdolność do sprzeciwu raz jeszcze połączyła się w nas ze zdolnością do solidarności. Także literatura, także powieść, może na rzecz takich wartości oddziaływać. Zacząłem te uwagi od symetryzmu, który w życiu społeczno-politycznym uważam obecnie za szkodliwy. Ale w powieści o Polsce, jaka mogłaby nami wstrząsnąć, tak jak dawniej powieść Żeromskiego, symetryzm pojmowany jako zderzanie ze sobą różnych racji, jest potrzebny. Wygrana z przeciwnikiem ideowym ma wartość tylko wtedy, kiedy zostaje on pokazany in optima forma. Polski pisarz powinien o tym pamiętać.

Zbigniew Mentzel
Fragment książki „Jaka opowieść o Polsce jest nam dzisiaj potrzebna?”, wyd. Universitas, Kraków 2024 [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 27 kwietnia 2024