Jak muzyka z filmu „Psychoza” na zawsze zmieniła kinematografię

Mroczny horror Alfreda Hitchcocka „Psychoza”, który we wrześniu obchodzi 65. rocznicę powstania, prawdopodobnie nie stałby się klasykiem wszech czasów bez niepokojącej muzyki Bernarda Herrmanna.
„Psychoza” i niepokojąca muzyka
.Krzyczące altówki, które brzmią, jakby dochodziły z rzeźni. Dudniące basowe nuty, które powoli zwalniają tempo i wydają się naśladować słabnące bicie serca ofiary. Szczególnie ważna jest muzyka, która rozbrzmiewa, gdy Marion Crane (Janet Leigh), niedługo po zameldowaniu się w motelu Bates, zostaje zaatakowana przez zasłonę prysznicową przez mrocznego zabójcę, który później okazuje się być właścicielem motelu, Normanem Batesem (Anthony Perkins), przebranym za swoją zmarłą matkę. „Ta muzyka jest wszystkim” – mówi Rachel Zeffira, kompozytor filmowa i połowa artystyczno-folkowego duetu Cat’s Eyes.
Projekt od początku wydawał się skazany na niepowodzenie, ponieważ kierownictwo Paramountu (które wyprodukowało pięć poprzednich filmów Hitchcocka) nie wykazywało nim większego zainteresowania, nie pozwalając mu kręcić go na swoim terenie i zajmując się jedynie dystrybucją, a nie produkcją. Jednak pomimo skromnego budżetu Hitchcock udowodnił wszystkim, że się mylili, a częściowo zawdzięczał to Herrmannowi i jego talentowi do tworzenia kompozycji, które muzyką właśnie, wynosiły sceny na nowy poziom.
„Psychoza z pewnością nie była złym filmem przed dodaniem muzyki, ale brakowało jej napięcia” – wyjaśnia Steven C. Smith, autor nowej książki Hitchcock and Herrmann: The Friendship and Film Scores that Changed Cinema (Hitchcock i Herrmann: przyjaźń i muzyka filmowa, które zmieniły kino).
W przypadku najsłynniejszej sceny zaowocowało to chórem psychicznie niepokojących, wysokich pisków, które sprawiły, że przerażona publiczność nie postrzegała już prysznica jako bezpiecznego miejsca. „Przed sceną pod prysznicem wiele motywów muzycznych ma charakter depresyjny i nie są one zbyt głośne” – mówi Smith. „Ale nagle, wraz ze sceną pod prysznicem, wyciszenie strun znika i wydają one zwierzęce piski. Tworzy to sprytne powiązanie z Normanem Batesem, taksydermistą ptaków”.
Herrmann zmusił początkowo sceptycznego Hitchcocka do obejrzenia sekwencji pod prysznicem zarówno z muzyką wywołującą strach, jak i bez niej.

„O tak, musimy to wykorzystać!” – zgodził się Hitchcock. „Ale myślałem, że nie chcesz mojej muzyki w tym miejscu?” – odparł sarkastycznie Herrmann, po czym reżyser szyderczo stwierdził: „Mój drogi, to niewłaściwa sugestia”.
To anegdota, która odzwierciedla burzliwą współpracę tej pary. Ich twórcze połączenie konsekwentnie skutkowało ścieżkami dźwiękowymi do filmów, które sprawiają, że widz czuje się jakby był wciągnięty w mroczny wewnętrzny dialog bohatera, znając zarówno jego najbardziej romantyczne marzenia, jak i najbardziej beznadziejne koszmary.
Pochodzenie geniuszu Herrmanna
.Herrmann (lub Benny, jak nazywali go przyjaciele), zapalony czytelnik od dzieciństwa, większość wolnego czasu spędzał na gorących dyskusjach na temat tego, czy literatura, czy muzyka jest wspanialszą formą sztuki. Ostatecznie zwyciężyła muzyka, a Herrmann w wieku 13 lat wygrywał już konkursy muzyki klasycznej. Po studiach na Uniwersytecie Nowojorskim pod kierunkiem legendarnego kompozytora Percy’ego Graingera, jedną z pierwszych profesjonalnych ról Herrmanna jako muzyka studyjnego była praca dla CBS Radio.
W CBS pracował z Orsonem Wellesem, zdobywając jego zaufanie dzięki radiowej adaptacji „Wojny światów” z 1938 roku, która była tak realistyczna, że niektórzy słuchacze uwierzyli, iż sygnalizuje ona prawdziwą inwazję kosmitów. Stał się wtedy oczywistym wyborem do skomponowania muzyki do arcydzieła Wellesa z 1941 roku, „Obywatela Kane’a”. Praca nad setkami słuchowisk radiowych nauczyła Herrmanna tworzenia kompozycji, które wywoływały obrazy, a także pokazała mu siłę długich pauz: wykorzystywał ciszę jako kolejny instrument budujący napięcie.
W życiu zawodowym Herrmann znany był z wybuchowego temperamentu i, jak powiedziała jego córka Dorothy w wywiadzie dla New York Timesa, „nie znosił głupców”. Smith podkreśla jednak, że muzyk był mniej kapryśny, niż sugerowała jego reputacja, i często starał się polecać młodszych kompozytorów do pracy. „Był źle rozumiany” – mówi Smith. „Biorąc pod uwagę jego reputację jako osoby porywczej, myślę, że ludzie byliby zaskoczeni, jak łagodny potrafił być Bernard, zwłaszcza w stosunku do zwierząt. Był nieufny wobec aroganckich ludzi, ale swoim kotom okazywał bezwarunkową miłość”.
Wśród wyjątkowych dzieł Herrmanna, ścieżka dźwiękowa do filmu „Psychoza” i jej poruszające, wyraziste aranżacje skrzypcowe pozostają oczywistą atrakcją. Jest to jedna z niewielu ścieżek dźwiękowych, które Herrmann ponownie nagrał, co jest wyraźnym znakiem dumy, i pozostaje doskonałym przykładem tego, jak muzyka może wzbogacić film. Lub, jak to ujął sam Herrmann w jednym ze swoich ostatnich wywiadów: „Kompozytor pisze ścieżkę dźwiękową do filmu i nadaje mu życie. To tak, jakby ktoś poszedł do lekarza, powiedział: „Umieram”, a lekarz go wyleczył”.
Oprac. LW