Proces Jaira Bolsonaro. O co oskarżony? Co mu grozi?

Trwa proces byłego prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro, oskarżonego o próbe przeprowadzenia zamachu stanu po przegranych wyborach prezydenckich w 2022 roku. Proces Jaira Bolsonaro może być wydarzeniem bez precedensu – jeżeli sąd uzna go winnym, może trafić do więzienia na wiele lat.
Zwolennicy byłego prezydenta podważają praworządność procesu. „To polityczna zemsta”
.Rząd zarzuca politykowi, że podczas trwania wyborów prezydenckich, a także po ich zakończeniu, sieć zwolenników byłego prezydenta spiskowała w celu nie dopuszczenia do zwycięstwa jego przeciwnika, Luli da Silvt. Według danych kontrwywiadu, siły puczystów miały aresztować sędziego Sądu Najwyższego (STF) Alexandra de Moraesa i przewodniczącego Senatu Federalnego Rodriga Pacheco, a także zamknąć kilka instytucji rządowych, takich jak Kongres Narodowy, Najwyższy Trybunał Wyborczy i Sąd Najwyższy Federalny, w celu utrzymania Jaira Bolsonaro u władzy i umocnienia jego kontroli nad rządem federalnym Brazylii.
Plany i dowody, które rząd uważa za jednoznaczny dowód winy Jaira Bolsonaro, były stopniowo ujawnianie przez media i wymiar sprawiedliwości przez 3 lata. Przeciwnicy prezydenta wskazują także na jego poparcie dla ataku na kluczowe budynki rządowe – Sąd Najwyższy, Kongres i Pałac Prezydencki – które ma świadczyć o jego autorytarnych ambicjach. Zamieszki w tych miejscach, inspirowane próbą przejęcia amerykańskiego Kapitolu przez zwolenników Donalda Trumpa 6 lutego 2020 roku, są często przywoływane podczas procesu.
Jair Bolsonaro zaprzecza wszelkim zarzutom o próbie przeprowadzenia zamachu stanu. Swój proces nazywa “politycznymi represjami”, które dotykają go z powodu jego konserwatywnych poglądów. Zwolennicy byłego prezydenta podważają praworządność procesu, przypominając, że aktualny prezydent Brazyli prowadzi radykalnie lewicową, antydemokratyczną vandette przeciwko Jairowi Bolsonaro.
Jak na razie, dwóch z pięciu sędziów Sądu Najwyższego, którzy mieli rozstrzygnąć o losie byłego prezydenta Brazylii, Jaira Bolsonaro, uznało go winnym planowania zamachu stanu. Pierwszy sędzia który oddał swój głos, Alexandre de Moraes, stwierdził, że „nie ma wątpliwości”, że doszło do próby zamachu stanu po tym, jak Bolsonaro przegrał wybory prezydenckie w 2022 roku ze swoim lewicowym rywalem, Luizem Inácio Lulą da Silvą. Drugi z sędziów, Flávio Dino, również uznał Bolsonaro winnym wszystkich postawionych mu zarzutów.
Teraz wszystko zależy od głosu trzeciego sędziego, Luizy Fux, której decyzja zadecyduje o tym, czy Jair Bolsonaro usłyszy wyrok skazujący. Taka decyzja byłaby sukcesem lewicowego rządu, ale były prezydent Brazyli może liczyć nadal na spore poparcie – zarówno pośród zwykłych obywateli, jak i elit prawnych i politycznych. Jego los nie jest więc przesądzony.
Proces Jaira Bolsonaro przejdzie do historii, podobnie jak on sam
.„Trump Tropików”? Brazylijska mieszanka filipińskiego Duterte i tureckiego Erdoğana? Otóż nie. Jair Bolsonaro – mimo wielu krytycznych opinii, porównań do populistów i niepochlebnych etykietek mu przypisywanych – to nie lokalna karykatura Donalda Trumpa, tylko Brazylijczyk z krwi i kości, świetnie rozumiejący niepokoje i troski swojego narodu i sprawnie korzystający z okazji, które stwarza mu historia – pisze prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK.
Międzynarodowe media zazwyczaj przedstawiają Bolsonaro jako „skrajnie prawicowego” nacjonalistę, człowieka, który stanowi być może większe zagrożenie dla ustalonego porządku świata niż rezydent Białego Domu. Narzucają porównanie z Trumpem, co choć niepozbawione pewnej słuszności, jest tylko częścią, i to stosunkowo niewielką, całej prawdy o Brazylii. Analogii pomiędzy tymi przywódcami można znaleźć sporo, a sam Bolsonaro też zachęca do takich porównań – chociażby streamingując nagranie live na Facebooku, na którym przez ponad godzinę po prostu oglądał w telewizji przemówienie Donalda Trumpa. Jednak bezrefleksyjne porównywanie Bolsonaro do Trumpa jest z jednej strony nieprzekonujące, z drugiej krzywdzące dla Brazylii. Bo postać Bolsonaro to fenomen jak najbardziej brazylijski.
Co przychodzi na myśl, gdy wyobrażamy sobie Brazylię, siedząc wygodnie w kanapie po tej stronie Oceanu Atlantyckiego? Brazylia to romantyczne rajskie plaże z João Gilberto nucącym tęskne kawałki bossa nova w pachnących mocną kawą restauracyjkach z widokiem na morskie fale. To kolorowe fawele opadające leniwie po zboczach malowniczych wzgórz. To energetyczna samba wypełniająca place i uliczki przez cały rok, bez zważania na kończący się niespodzianie karnawał, ubarwiona elementami afrokatolickiego synkretyzmu. Brazylia to tajemnicze labirynty uliczek utkanych z kolonialnej architektury i wstrzemięźliwa estetyka stolicy wymyślonej od zera na pustyni przez Oscara Niemeyera. Brazylia to nieprzemierzone bogactwa soczyście zielonej Amazonii i festiwal kaskad Iguaçu rozciągający się po niezmierzony horyzont. Brazylia to pocztówkowe Rio de Janeiro, które nie przypadkiem gości regularnie globalne wydarzenia, takie jak igrzyska olimpijskie czy spotkania na szczycie, gdzie zapadają decyzje fundamentalne dla dalszych losów gospodarki światowej. Wreszcie Brazylia to finansowe centrum Globalnego Południa z największą giełdą w São Paulo, które generuje co roku PKB większe niż Polska. Taka Brazylia – niepokojąco hipnotyzująca, romantyczna, wręcz baśniowa – jest piękna, lecz jednocześnie… niezbyt nieprawdziwa.
Brazylia – ogromny kraj, tak pod względem powierzchni (8,5 mln km kw.), jak i liczby mieszkańców (210 mln) – stanowi przebogatą mozaikę ras, odcieni skóry, klas społecznych, ale też swoisty koktajl – często wybuchowy – poglądów, przekonań i oczekiwań. Ma wiele twarzy, nie tylko tych znanych z przewodników turystycznych i urzekających fotografii „National Geographic”. Brazylia, ta mniej znana niezbyt wnikliwym obserwatorom i leniwym turystom, to także ogromny, nieprzenikniony interior, zwany tu „interiorzão”, rozciągający się wokół środkowej części kraju, od stanu Mato Grosso do Sul na zachodzie, przez Goiás, do Minas Gerais i części Bahii na wschodzie. To Brazylia o krajobrazie utkanym z farm soi i ogromnych pastwisk dla bydła, gdzie życie toczy się w innym tempie niż w dużych miastach i gdzie nikt nie tęskni za rajskimi plażami.
Otóż interiorzão, mniej urokliwe i mniej skomplikowane niż przyciągające turystów i zagraniczny biznes megamiasta, to bardziej niż jakikolwiek inny region należący bezsprzecznie do prezydenta Jaira Bolsonaro. Sondaże nieodmiennie wskazują, że to tutaj jego poparcie jest najsilniejsze i najbardziej stabilne. To dzięki względom nieformalnej grupy BBB (od słów: „Biblia, bala, boi” – czyli „Biblia, kula, wół”), która jednoczy ewangelikanów z przedstawicielami lobby przemysłu zbrojeniowego i właścicieli pastwisk, Bolsonaro zdobył i utrzymuje władzę. A to są ogromne pieniądze i ogromna siła przekonywania. Właścicielom wielkich plantacji i pastwisk nie w smak były zapędy wielu poprzednich ekip rządzących, skłaniających się ku ograniczeniu ich przywilejów.
Kluczem do zrozumienia popularności Bolsonaro jest zatem z jednej strony dystans do spraw determinujących bieżące życie polityczne kraju, którym żyją politycy i biznes w stolicy czy Sao Paulo, z drugiej ogromna estyma, jaką cieszą się mega-Kościoły ewangelikalne, dalekie od tradycyjnego katolicyzmu. To właśnie Kościoły zielonoświątkowców i podobne, niezwykle popularne w Brazylii, bardzo zaangażowane w politykę i niestroniące od powiązań z ogromnym biznesem, zwłaszcza w interiorze, przyczyniły się do zmiany układu sił politycznych. To przede wszystkim dzięki ich wsparciu Bolsonaro wygrał wybory pod hasłem „Brazylia ponad wszystko, Bóg ponad wszystkimi”. I dopóki pozostaje im wierny, dopóty poparcie utrzymuje się na stałym, mniej więcej 40-procentowym poziomie.
Oczywiście, że za sukcesem Bolsonaro stoją też czynniki globalne – w tym odradzający się nacjonalizm i narastająca frustracja społeczeństw z powodu rosnących nierówności ekonomicznych – na które nie ma on żadnego wpływu i które wyniosły do władzy innych „nietradycyjnych” przywódców z różnych środowisk o różnych poglądach, jak prezydent USA Donald Trump, węgierski Viktor Orbán i prezydent Filipin Rodrigo Duterte. Ponadto kadencja Bolsonaro została naznaczona jednym z najtrudniejszych wyzwań globalnych, jakim bez wątpienia jest pandemia COVID-19, z którą muszą zmierzyć się przywódcy na całym świecie. Do problemów jego kadencji należy dorzucić rozczarowujące rekordy kryzysu gospodarczego, światową wrzawę związaną z wylesianiem Amazonii oraz oburzającą gamę skandali z udziałem jego sojuszników i członków rodziny.
Lecz choć Bolsonaro postrzegany jest przez resztę świata (może z wyjątkiem niektórych, bliskich kulturowo Brazylii, krajów regionu latynoamerykańskiego) z niezrozumieniem, na które składa się mieszanka niesmaku, niechęci i przerażenia, to przecież w swoim kraju utrzymuje on popularność, której nie osłabiają kolejne afery z jego udziałem i międzynarodowa krytyka.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-joanna-goclowska-bolek-brazylijski-fenomen-jair-bolsonaro/
PAP/MB