
Jair Bolsonaro. Wybory w Brazylii
Czy Jair Bolsonaro, idąc w ślady swojego politycznego guru Donalda Trumpa, rzeczywiście będzie próbował zakwestionować wynik październikowych wyborów, jeśli będzie on dla niego niekorzystny? Wydaje się to całkiem prawdopodobne – pisze prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK
.Z ostatnich sondaży wynika, że przed październikowymi wyborami prezydenckimi w Brazylii lewicowy były prezydent Luiz Inácio Lula da Silva utrzymuje 12-procentową przewagę nad prawicowym prezydentem Jairem Bolsonaro. Trudno byłoby o bardziej różnych kandydatów. Brazylijczycy są dziś wyjątkowo podzieleni w swoich sympatiach politycznych i ocenie dotychczasowych rządów. Zatem warto kilka słów poświęcić toczącej się kampanii i sytuacji Brazylii przed wyborami.
Serce Dom Pedro
.Brazylijczycy przygotowują się do obchodów dwusetnej rocznicy uzyskania niepodległości. Na główne uroczystości, zaplanowane na 7 września, sprowadzono z Portugalii serce cesarza Pedra I, zabalsamowane w złotym relikwiarzu. To właśnie Dom Pedro ogłosił w 1822 roku niepodległość kraju od Portugalii, tworząc Cesarstwo Brazylii. Dom Pedro zmarł 187 lat temu i zgodnie z jego wolą jego serce zostało złożone w kościele Matki Boskiej z Lapa w Porto w Portugalii. Obecnie zostało zwrócone Brazylii.
Serce zostało wniesione na rampę pałacu prezydenckiego w Brasilii, zgodnie z procedurami przewidzianymi dla przywódców składających oficjalne wizyty państwowe. Brazylijczycy mogli je później zobaczyć w budynku Ministerstwa Spraw Zagranicznych, czyli Itamaraty. Stłoczyli się na placu przed budynkiem ministerstwa, aby wziąć udział w tej lekcji historii.
Ale obchody ważnej rocznicy to nie jedyne wydarzenie, które przyciąga uwagę Brazylijczyków.
Już wkrótce, 2 października, wezmą udział w wyborach prezydenta i wiceprezydenta, gubernatorów, jednej trzeciej Senatu oraz wszystkich 513 członków Izby Deputowanych. Jeśli żaden z kandydatów na prezydenta nie uzyska 50 procent ważnych głosów – co wydaje się prawdopodobne – druga tura odbędzie się 30 października. Ponieważ głosowanie w Brazylii jest obowiązkowe, dogrywka może radykalnie zmienić wynik. Wyborcy, których kandydaci w pierwszej turze zostaną wyeliminowani, muszą okazać swoje poparcie jednemu z dwóch głównych kandydatów. W wyborach prezydenckich zmierzy się sześciu polityków, ale od wielu miesięcy sondaże wskazywały, że walka rozegra się między dwoma: obecnym prezydentem Jairem Bolsonaro i byłym prezydentem (2003–2010) Lulą da Silvą. A są to skrajnie różne postacie. I skrajnie różne są ich pomysły na Brazylię.
Jair Bolsonaro
.W 2018 roku Jair Bolsonaro pozował na politycznego outsidera, który chce przeciwstawić się korupcji i stawia na rozwój gospodarczy. Jego zwycięstwo miało zwiastować nowy sojusz między konserwatystami społecznymi a środowiskiem probiznesowym oraz odrzucenie polityki status quo, która doprowadziła Brazylię do kryzysu gospodarczego, jednego z największych w historii. Wówczas, cztery lata temu, Bolsonaro został wybrany jako kandydat skrajnie prawicowej partii PSL, jednak obecnie jest członkiem największej partii politycznej Brazylii – PL (Partii Liberalnej). To jego dziewiąta partia polityczna w 30-letniej karierze.
Podczas ówczesnej kampanii retoryka była szumna, ale jego rządowi nie udało się osiągnąć zwiększenia inwestycji i wzrostu gospodarczego. Brazylia doświadcza obecnie najwyższej inflacji od lat i paraliżującego spowolnienia gospodarczego. Dodatkowo silne piętno odcisnęła na Brazylii pandemia. Oficjalnie zarejestrowano ponad 680 tys. zgonów z powodu COVID-19 (czyli blisko 10 proc. wszystkich zgonów na świecie). W czasie pandemii Bolsonaro konsekwentnie zaprzeczał zagrożeniu wirusem, bagatelizował go, nazywając „małą grypą”, a także kwestionował potrzebę szczepień. Publicznie wielokrotnie drwił z zagrożenia i zaprzeczał mu. W wyniku późniejszego dochodzenia Kongresu stwierdzono, że prezydent powinien zostać oskarżony o kilka przestępstw, w tym o zbrodnię przeciwko ludzkości, w związku ze złym zarządzaniem pandemią.
Pod rządami Bolsonaro kraj doświadczył również niszczycielskich pożarów lasów i gwałtownego wylesiania w Amazonii. Prezydent podjął próby demontażu FUNAI (Narodowej Fundacji Indian, która została powołana do prowadzenia polityki dotyczącej ludów tubylczych), zachęcony poparciem potężnego lobby agrobiznesu. Przez całą kadencję prowadził walki z brazylijskimi instytucjami, w tym z Kongresem i Sądem Najwyższym, co zniechęciło do niego wielu Brazylijczyków. Zdecydowana większość wskazuje, że nie ufa już swojemu prezydentowi. Osłabiona została też międzynarodowa pozycja Brazylii.
Bolsonaro może jednak nadal liczyć na poparcie konserwatystów, w tym rosnącej w siłę społeczności ewangelickiej oraz przedstawicieli wojska i policji państwowej. Prawdopodobnie zagłosują na niego właściciele małych firm i sektor rolniczy, który rozkwitł w ostatnich latach, korzystając z przychylności prezydenta. Bolsonaro wybrał na swojego wiceprezydenta emerytowanego generała i byłego ministra obrony Waltera Bragę Netto, co ma wzmocnić poparcie wśród wojskowych. Obecny prezydent utrzymuje solidne poparcie wśród swojej konserwatywnej bazy, czyli około 30 proc. brazylijskiego elektoratu. Wydaje się, że to wystarczy, by doprowadzić do drugiej tury, w której zmierzy się z Lulą. A ostatnie zwiększenie finansowania programów społecznych może pomóc mu zdobyć wystarczająco dużo głosów klasy robotniczej, by walczyć o zwycięstwo.
Lula da Silva
.Luis Ignacio da Silva (znany jako Lula) jest liderem lewicowej PT (Partii Robotniczej), drugiej co do wielkości partii politycznej w Brazylii. Jego biografia brzmi jak solidna epicka powieść. Wieloletni przywódca związków zawodowych został wybrany na prezydenta w czwartym podejściu, w 2002 roku. Na czasy jego rządów przypadł długi boom gospodarczy, napędzany wzrostem popytu Chin na brazylijskie surowce.
W czasie sprawowania urzędu konsekwentnie był wybierany jako najpopularniejszy polityk w kraju i jeden z najpopularniejszych na świecie. Dla wielu Brazylijczyków były to lata prosperity i rozwoju społecznego, pamiętane jako „złota era”. Był to czas wzrostu znaczenia Brazylii na arenie międzynarodowej, w tym w ramach bloku znanego jako BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, a później także RPA). Brazylia gościła Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej (2014) i Igrzyska Olimpijskie w Rio (2016). Wylesianie w Amazonii z roku na rok konsekwentnie się zmniejszało.
Lula najbardziej kojarzony jest z wprowadzeniem szerokich programów polityki społecznej, w tym zwłaszcza comiesięcznego zasiłku socjalnego, Bolsa Familia. To jeden z najbardziej udanych programów transferów warunkowych w kraju rozwijającym się. Szacuje się, że dzięki programom społecznym udało się wydźwignąć ze skrajnej biedy ok. 38 milionów Brazylijczyków, co jest ewenementem na skalę świata. Pojawiła się tzw. „klasa C”, gdy Brazylijczycy z klasy robotniczej znaleźli się w klasie średniej, z wyższymi dochodami rozporządzalnymi i doświadczający coraz lepszego poziomu życia. Nic dziwnego, że wielu, zwłaszcza uboższych Brazylijczyków, wspomina czasy Luli z sentymentem, co pozostaje w ostrym kontraście z trudnymi czasami rządów Bolsonaro.
Rządy Luli miały jednak także swoje ciemne strony, w tym liczne skandale korupcyjne i wypaczenia gospodarcze, które w pełni ujawniły się pod rządami wyznaczonej przez niego następczyni, Dilmy Rousseff. Doprowadziło to Brazylię w latach 2014–2016 do najgorszej recesji w historii. I obnażyło najgorszy skandal korupcyjny.
Wybory w 2018 roku spolaryzowały Brazylijczyków
.Warto przypomnieć, że wybory w 2018 roku przebiegały w atmosferze skandalu, a Jair Bolsonaro doszedł do władzy po burzliwym czasie. W przededniu Igrzysk Olimpijskich w Rio w 2016 roku ówczesna prezydent Brazylii Dilma Rousseff (PT), namaszczona przez Lulę, stanęła w obliczu procedury impeachmentu za „łamanie przepisów budżetowych”. Zwolennicy Rousseff i krytycy impeachmentu twierdzą, że został on zaaranżowany przez prawicowych członków Senatu, co miało zakończyć 13-letni okres władzy PT.
U podstaw politycznych wstrząsów leżał skandal korupcyjny Operação Lava Jato (Operacja Myjnia Samochodowa). To największy skandal w Ameryce Południowej, obfitujący w nieoczekiwane zwroty akcji. Ujawniono setki tajnych transakcji, nominacji i defraudacji w państwowym koncernie naftowym Petrobras, a także miliardy dolarów w łapówkach. Macki korupcyjnych powiązań Operação Lava Jato tworzyły liczne, głębokie powiązania korupcyjne pomiędzy politykami wszystkich partii a biznesem. Skandal pomógł pogrążyć wielu prominentnych polityków nie tylko w Brazylii, ale na całym kontynencie, w tym dwóch prezydentów Peru. Dilma Rousseff była członkiem zarządu Petrobrasu i choć sama nie była zamieszana w korupcję, Brazylijczycy wiążą schemat korupcyjny właśnie z jej rządami i partią PT. Rykoszetem oberwał również Lula.
Gdy w 2018 roku rozpoczęła się kampania wyborcza, Jair Bolsonaro był stosunkowo mało znanym senatorem i byłym oficerem wojskowym, kojarzonym raczej z publicznym wygłaszaniem skandalicznych, seksistowskich i homofobicznych uwag. Ale trafił na korzystny układ politycznych rozgrywek i umiejętnie to wykorzystał.
W sondażach partia Luli, PT, miała najniższe poparcie w historii, kraj był w poważnych kłopotach finansowych po mistrzostwach świata i olimpiadzie, gospodarka pogrążała się w stagnacji, a sfrustrowani Brazylijczycy stawali się coraz bardziej spolaryzowani. Wyborcy, zmęczeni kryzysem i doniesieniami o masowej korupcji polityków, domagali się zmian. A tymczasem kampania Bolsonaro, wspomagana wpływami potężnej prawicy, zyskiwała na sile.
Ponadto w kwietniu 2018 roku Lula został oskarżony o udział w Lava Jato. Donoszono, że przyjął od firmy inżynieryjnej OAS odnowiony apartament przy plaży jako łapówkę. Został pozbawiony możliwości kandydowania w wyborach i skazany na 9 lat więzienia. Dalsze miesiące spędził w więzieniu w Kurytybie.
Fernando Haddad, który zastąpił Lulę jako kandydat Partii Pracujących na prezydenta, nie cieszył się popularnością ani charyzmą Luli. To pozostawiło otwartą drogę do zwycięstwa dla Jaira Bolsonaro. Prawicowa retoryka głosiła, że Bolsonaro oczyści Brazylię, wprowadzając twarde zasady przeciwko korupcji – „osuszy bagno” – i przeciwko przestępczości – „przestępcy zginą jak karaluchy”. Kiedy Bolsonaro został zaatakowany przez nożownika na wiecu we wrześniu 2018 roku, umiejętnie wykorzystał to politycznie jako dowód, że Brazylia potrzebuje oczyszczenia, co znacznie pomogło jego kampanii. 28 października 2018 roku Jair Bolsonaro wygrał z 55,2 proc. głosów w drugiej turze, zostając prezydentem Brazylii.
Meandry kampanii 2022 roku
.Lula da Silva spędził wiele miesięcy w więzieniu w Kurytybie. Prokurator, który doprowadził do jego skazania, został prominentnym ministrem w rządzie Bolsonaro. W ubiegłym roku Sąd Najwyższy unieważnił jednak proces Luli, wskazując, że sąd, który wcześniej skazał byłego prezydenta, nie miał odpowiedniej jurysdykcji. 8 listopada 2019 roku Lula triumfalnie wyszedł z więzienia i zaczął otwarcie krytykować działania prezydenta Bolsonaro, dość zgrabnie wytykając jego słabości i przewinienia. Dla wielu Brazylijczyków Lula pozostaje jednak symbolem wszechobecnej korupcji, szemranych powiązań i irracjonalnej polityki społecznej, uprawianej ponad możliwości finansowe państwa.
Wypada też zauważyć, że w ciągu czterech lat sprawowania urzędu prezydent Brazylii Jair Bolsonaro niewiele zrobił, by zaszczepić wiarę w jego zaangażowanie na rzecz demokracji. Mówił: „Tylko Bóg może mnie usunąć z urzędu”, osłabiał instytucje i wielokrotnie kwestionował dobrze ugruntowany elektroniczny system głosowania. Niedawno wezwał zagranicznych ambasadorów na prezentację, podczas której przedstawił swoje teorie spiskowe i krytykę Sądu Najwyższego, czym wywołał ogromne zażenowanie wśród przedstawicieli dyplomacji.
Czy Jair Bolsonaro, idąc w ślady swojego politycznego guru Donalda Trumpa, rzeczywiście będzie próbował zakwestionować wynik październikowych wyborów, jeśli będzie on dla niego niekorzystny? Wydaje się to całkiem prawdopodobne. Z wciąż żywym wspomnieniem dyktatury wojskowej i prezydentem, który wielokrotnie wspominał, że chciałby jej powrotu, październikowe wybory mogą być niepewnym momentem dla młodej brazylijskiej demokracji.
O co toczą się wybory w 2022 roku?
.Październikowe wybory to kluczowy moment dla Brazylii, a także ważne wydarzenie globalne. Choć po części chodzi o odwieczny spór między lewicą a prawicą, to tym razem jest to także walka ideologiczna między dwoma skrajnie kontrastującymi stronami tego najludniejszego kraju Ameryki Łacińskiej. W regionie coraz więcej krajów jest przejmowanych przez polityków lewicowych lub skrajnie lewicowych, a demokracja jest coraz bardziej kwestionowana.
Kampania wyborcza Jaira Bolsonaro jest nadal wspierana przez lobby rolnicze i energetyczne, które ma silne powiązania z klasą rządzącą. Bolsonaro głosi, że stoi na straży tradycyjnych wartości chrześcijańskich, i w związku z tym czerpie poparcie od licznej społeczności ewangelickiej, m.in. dzięki swojemu kampanijnemu zobowiązaniu przeciwko aborcji. Twierdzi, że obniży podatki od przedsiębiorstw, sprywatyzuje pocztę i państwowy koncern naftowy oraz złagodzi przepisy dotyczące posiadania broni.
Kampania Luli różni się pod wieloma względami od kampanii Bolsonaro. Skrajnie odmienne są też jego propozycje polityczne. Jako socjaldemokrata o związkowym pochodzeniu prowadzi kampanię na rzecz reformy podatkowej w celu bardziej równomiernego podziału bogactwa, zmian w przepisach, aby umożliwić większe wydatki publiczne, oraz zaangażowania w ochronę Amazonii i poprawę przepisów dotyczących ochrony środowiska. Stara się budować wizerunek polityka nowoczesnego i progresywnego.
.Co ciekawe, obu tak skrajnych kandydatów łączy wyraźnie tylko jedna kwestia – mianowicie bardzo krytyczne stanowisko wobec międzynarodowego wsparcia dla Ukrainy. Obaj opowiadają się po stronie Rosji.
Joanna Gocłowska-Bolek