Marek KACPRZAK: "Sól ziemi. Bliżej Sebastião Salgado"

"Sól ziemi. Bliżej Sebastião Salgado"

Photo of Marek KACPRZAK

Marek KACPRZAK

Naukowo zajmuje się ekonomiką kultury, w szczególności zarządzaniem w mediach i ekonomiką mediów. Pracował m.in. w Wirtualnej Polsce, Polsat News, TVN24, TVP, RMF FM, Polska The Times. Od 2021 r. rzecznik prasowy Klubu Parlamentarnego Lewica.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Fotografie mistrzów zazwyczaj oglądam w albumach. Ale gdy tylko mam okazję, również w galeriach — w ciszy, bez pośpiechu i tłumów. Wernisaże na pewno nie służą kontemplacji. Dobra fotografia zmusza do myślenia. Od chwili, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z fotografią Sebastião Salgado, upłynęło wiele lat. To były piękne czasy dla fotografii w Polsce, gdy prace artystów związanych z agencją Magnum prezentował Tomasz Gudzowaty w swojej Yours Gallery.

.Nie wiem, kiedy znów będzie okazja, żeby zobaczyć nad Wisłą zdjęcia Sebastião Salgado w galerii. Można je obejrzeć w kinie, w filmie „Sól ziemi”. Z pozoru szalony pomysł jego syna Juliana Ribeira Salgado oraz Wima Wendersa okazał się wyjątkowo trafny. „Sól ziemi” to obraz, dzięki któremu możemy bliżej poznać słynnego fotografa, ale też i nas samych, ludzi, którzy jako jedyne istoty potrafią na wielką skalę wywoływać zniszczenie i zagładę, szkodzić przyrodzie i samym sobie. Dla mnie film ten był też okazją do ponownego przyjrzenia się czarno-białym dziełom sztuki, które choć na chwilę zmuszają nas do wyjścia poza strefę komfortu. Warto zobaczyć, jaki świat utrwalił na swych fotografiach Salgado.

Nie wierzę w informacje przekazywane przez telewizję.
Telewizja nie ma ani czasu, ani możliwości,
by zgłębić problemy, o których informuje.
Jej relacja pozostaje bardzo powierzchowna i zafałszowana.
Ale fotograf stawia sobie inne cele,
może poświęcić dużo więcej czasu na realizację reportażu,
łatwiej mu wejść w centrum wydarzeń,
może lepiej poznać ludzi.
(…) Na przygotowanie albumu „Exodus” poświęciłem 7 lat.
Pokaż mi telewizję, która przez 7 lat
przygotowywałaby jeden program!
Sebastião Salgado

Mistrz szczegółu i nieograniczonej palety szarości

.Fotografia czarno-biała. Wszystko wydaje się w niej oczywiste, dopóki nie zobaczymy zdjęć wykonanych przez Sebastião Salado. U niego fotografia czarno-biała zyskuje zupełnie nowe znaczenie. Rozpiętość tonalna jego zdjęć niemal przeczy możliwościom negatywu monochromatycznego. Wydaje się niemożliwe uzyskanie tylu odcieni szarości. Chyba tylko on potrafił pokazać, ile tonów może się zmieścić pomiędzy czernią a bielą.

Zrzut ekranu 2015-11-21 (godz. 14.02.02)

.To oczywiście wynik perfekcyjnego podejścia do wykonania każdej odbitki — od dobrania i założenia w aparacie odpowiedniego filmu, poprzez wybór tematu, jego ujęcie, do skomplikowanej obróbki technicznej w tradycyjnej ciemni. Ale przecież to nie jedyny aspekt prac Salgado, który łączy w nich kilka istotnych cech współczesnej fotografii. Jako reporter Salgado w każdej fotografii chce zawrzeć konkretną treść i przesłanie. Jasno określa, co i dlaczego pokazuje.

Zrzut ekranu 2015-11-21 (godz. 14.03.33)

.Jego prace mają nietypowe tytuły. To właściwie miniartykuły pod fotografiami, np.: „Sudańscy chłopcy często są uprowadzani i zmuszani do walki w wojnie domowej. Uciekając do obozów ONZ dla uchodźców w północnej Kenii, podróżują tylko nocą, a w ciągu dnia spędzają czas w kryjówkach. Południowy Sudan, 1993”, „Podczas wojny w Zatoce jedną z plag były gwałtowne pożary szybów naftowych. Rozpylone chemikalia chronią strażaka przed wysoką temperaturą. Pole naftowe Burhan w Kuwejcie, 1991”.

Zrzut ekranu 2015-11-21 (godz. 14.05.11)

.Rozbudowane opisy skupiają naszą percepcję na konkretnym problemie. Ale te prace można oglądać też zupełnie inaczej. Bez podpisów, bez tego dziennikarskiego dodatku. Można je traktować jako niezwykłe dzieła sztuki fotograficznej. Salgado można z pozoru łatwo zaszufladkować. Jednak ma on dar robienia szczególnie pięknych zdjęć — większość z nich żyje własnym życiem, może nawet wbrew autorowi, który układa je w cykle i opowiada w ten sposób pewne historie. Każde z nich odbieramy jako piękny obraz, piękną grafikę, w końcu piękną fotografię. Można nawet powiedzieć o rozdźwięku pomiędzy intencjami autora a tym, jak jego prace są interpretowane.

297557031_6cc20b5bec_o

.W przypadku fotografii Salgado trudno określić, kiedy zdjęcie jest informacją, a kiedy już zaczyna być dziełem sztuki. Decyduje o tym kilka czynników. Najważniejsze to wspomniana już umiejętność operowania „barwą” czarno-białego materiału, operowania światłem, perfekcyjne kompozycje. W tych pracach nie ma przypadkowości. Tu każdy element jest ważny, jakby wystudiowany. A przecież te prace nie powstają w atelier, nie ma tu statystów, modeli ani czasu na szczegółowe opracowywanie kompozycji. To, co pokazuje Salgado, dzieje się w świecie realnym. Jego zdjęcia powstają przecież zazwyczaj w ułamkach sekund. To świadczy o jego niezwykłym darze spostrzegawczości.

.Przyjrzyjmy się kilku pracom z dwóch cykli — „Workers” (1993) i „Exodus” (2000).

Pokazując kopalnię złota Serra Pelada w Brazylii, Salgado skupia się na czymś, co wydawałoby się niezbyt istotne. Bez podpisu trudno się zorientować, jakie miejsce widzimy.

Zrzut ekranu 2015-11-21 (godz. 14.08.31)

.Autor prowadzi nasz wzrok, jak chce i jak sobie to założył. Głównym tematem tego zdjęcia są nogi. Nogi mężczyzn — wyrzeźbione, umięśnione, ale od razu widać, że nie chodzi tu o kulturystów, którzy rzeźbią swoje ciało dla przyjemności. Mężczyźni fotografowani od pasa w dół są ustawieni jeden za drugim. Najbardziej wysunięty, po prawej stronie, który jednocześnie jest bliżej nas, skupia na sobie uwagę w pierwszej kolejności. I może się to wydawać niezwykłe, bo akurat te nogi najmniej rzucają się w oczy. Nie są w jakiś specjalny sposób ukształtowane, nie są w szczególny sposób oświetlone, nie wyglądają też na takie, które podtrzymywałyby kogoś, kto w tym momencie bardzo wytęża siły. Ale to właśnie te nogi, można by powiedzieć, że przeciętne, podkreślają to, co oglądamy już za chwilę.

Kolejny mężczyzna (od prawej) wspina się, być może coś dźwiga. Jego nogi to już pełna ekspresja. Napięte mięśnie, lewa noga unosi się do góry, szuka oparcia na grząskim gruncie. Skóra ubłocona, spocona, zmęczona, ale pokryta niezwykłym blaskiem, który pochodzi od światła padającego na udo i łydkę. Widać dzięki temu każdy fragment ukrytego pod skórą mięśnia, każdą nabrzmiałą żyłę. Światło, które pada w specyficzny, punktowy sposób, kąt ustawienia obiektywu, skupiona ostrość — sprawiają, że mięśnie wydają się niemal wymodelowane, na wzór gotyckich rzeźb. Pełny rysunek, idealnie odwzorowujący rzeczywistość. Choć mamy przed sobą zdjęcie i widzimy „to, co jest”, to w tym wypadku musimy się zastanawiać, czy na pewno tak mogą wyglądać spracowane ludzkie nogi. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną ważną rzecz. Wykrok lewej nogi niczym drogowskaz wskazuje nam kolejną osobę, a właściwie kolejne nogi, jeszcze inne. Wsparte na palcach, pną się do góry, do granic możliwości napinając ścięgna. Te nogi, mimo że są widoczne, nie są już tak oświetlone mocnym blaskiem. Tu światło jest stłumione, przygaszone, lecz wystarczająco ostre, by podkreślić zmęczenie, wysiłek i morderczą pracę ludzi. Nie da się ukryć raczej „sfatygowanego” już ciała, zdeformowanych mięśni, dalekich od ideału. Ten układ trzech mężczyzn jest skonstruowany tak, że w lekko zakrzywionej linii prowadzi nasz wzrok od dolnego prawego rogu fotografii do lewego górnego, gdzie widać niewielki przebłysk oślepiającego, białego światła.

Biorąc pod uwagę zarówno kompozycję, jak i wykorzystanie światła, możemy zauważyć, że na tej fotografii Salgado uchwycił scenę, której nie powstydziliby się malarze barokowi. I choć fotografia jest obrazem statycznym, zastanym, to omawiane dzieło Salgado tej zasadzie zdaje się zaprzeczać. Jest na tym zdjęciu dużo ruchu. Poza tym to autor decyduje, na co zwracamy uwagę w pierwszej kolejności, jaką drogą podąża nasz wzrok, które szczegóły dostrzegamy najpierw, a które później. Bo przecież dopiero po owej wędrówce wzroku dostrzegamy inne elementy, jak choćby skryte w cieniach, mokre, poprzyklejane do ciał koszule, zgięte w łokciach ręce, które trzymają worki lub inne ciężkie przedmioty, których na fotografii nie widać. Po jakimś czasie w końcu dostrzegamy, że ci trzej mężczyźni idą w tłumie innych ludzi, że to masa robotników mozolnie idących w stronę światła.

.Są też inne przykłady gry światłem na fotografiach Salgado przedstawiających epizody z tej samej kopalni. Oto mężczyzna, który z workiem przywiązanym liną do gołych pleców właśnie kończy wspinaczkę po drabinie, zostawiając za sobą cały kopalniany ogrom.

Zrzut ekranu 2015-11-21 (godz. 14.09.42)

.Na pierwszy rzut oka można by sądzić, że tu akurat brakło światła. Nic bardziej mylnego. Światło eksponuje ogrom kopalni. Wystarczy się dokładniej przyjrzeć, by dostrzec skalne bloki na dole, drabiny, ludzi, którzy pracują. Do tego ogromnego światła jest odwrócona plecami główna postać. Nie wiemy, czy ten mężczyzna jest tak strasznie ubłocony, czy jest czarnoskóry. Być może kończy kolejny, morderczy dzień pracy. Wspiął się po drabinie, na plecach ma przytwierdzony sznurem, czymś wypełniony worek. Mistrzostwo Salgado sprawia, że ta prozaiczna sytuacja jest niezwykłym przedstawieniem. Postać w pozie z ugiętymi kolanami wygląda niemal jak rzeźba antyczna. To ukryte w cieniu ciało przyciąga naszą uwagę swoją zgarbioną sylwetką, odwraca natomiast uwagę od szczegółów twarzy. Są one właściwie nieistotne. Widzimy tylko ogromny, ponadludzki wysiłek człowieka, który prawą ręką trzyma się drabiny, a lewą się podpiera. Wyżej widzimy dłoń, która należy zapewne do podobnego robotnika i narzuca nam sposób patrzenia na to zdjęcie — kieruje nasz wzrok z bohatera właśnie w tamtą stronę, do góry, i skłania nas do interpretacji.

Na wielu innych jego fotografiach widać, jak trudno uchwytna jest granica między zgrzebną rzeczywistością a wystudiowaną grafiką.

19339129360_7aeaf4a392_o

 

.Salgado, fotografując nawet najbardziej nieludzkie miejsca, tworzy jednocześnie piękne kompozycje. Nie znając kontekstu, odbiorca może tworzyć dowolne interpretacje.

Zrzut ekranu 2015-11-21 (godz. 14.12.53)Oglądając zdjęcie modlących się w meczecie, można mówić tylko i wyłącznie o niedoścignionym mistrzostwie. Uporządkowanie linii, w których ustawieni są modlący się ludzie, poprzecinanych liniami kolumn tworzy niezwykłe miejsce o niezwykłej aurze i tajemniczości. Sebastião Salgado w rozmowie z Krzysztofem Miękusem, tuż przed wystawą w Polsce, powiedział: „Jestem fotografem-dziennikarzem-reporterem posługującym się fotografią. Nawet jeśli moje prace trafiają do muzeów i galerii, to myślę, że dzieje się tak, ponieważ prowokują do dyskusji, a nie dlatego, że są ładnymi przedmiotami. Prawdopodobnie mogą poruszyć nawet osoby, które normalnie nie wsparłyby organizacji humanitarnych. Oczywiście trafiają też do muzeów i galerii, ale czy to znaczy, że przez to tracą swoje przesłanie? A czy zdjęcia są zbyt ładne? Cóż… Fotografia jest pewnym pismem i każdy ma swój styl. Pochodzę z kraju, gdzie światło jest bardzo ważne, w którym istnieje mnóstwo zabytków barokowych. Spójrz na język pisarzy latynoamerykańskich, którzy płynnie przechodzą od opisu naturalistycznego do świata wyobraźni. Nie udaję kogoś, kim nie jestem. Nie potrafiłbym robić innych zdjęć…”.

.Możemy z tego czerpać tylko korzyści. Takie zdjęcia, nawet jeśli ich przesłanie jest trudne do zaakceptowania, zachwycają pięknem. A przez to tym bardziej mówią, a nawet krzyczą o prawdzie.

Marek Kacprzak

Sebastião Salgado urodził się w 1944 roku w Aimorés, w brazylijskim stanie Minas Gerais. Pracował jako ekonomista. Fotografią zajął się na początku lat 70., podczas podróży służbowej do Afryki. Otrzymał ponad 50 międzynarodowych wyróżnień.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 listopada 2015
Fot: Sebastião Salgado, Flickr, Fotografiska, Genesis Sebastião Salgado at Fotografiska | Claus Tom Christensen via Flickr CC