Prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK: Krucha demokracja. Rzecz (nie tylko) o Brazylii

Krucha demokracja.
Rzecz (nie tylko) o Brazylii

Photo of Prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Latynoamerykanistka, ekonomistka. Ekspertka do spraw Ameryki Łacińskiej w Ośrodku Analiz Politologicznych (OAP) Uniwersytetu Warszawskiego. Promotorka współpracy akademickiej uczelni polskich i latynoamerykańskich. Uwielbia wędrówki po zatłoczonym São Paulo i po kolumbijskich lasach deszczowych. Miłośniczka prozy Gabriela Garcíi Márqueza i poezji Maria Benedettiego.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autorki

Brazylijska demokracja przetrwała. To dobra wiadomość. Zła wiadomość jest taka, że demokracja wyszła z ostatniej bitwy osłabiona i nadwerężona. Ale w regionie Ameryki Łacińskiej nie tylko Brazylia będzie musiała znaleźć dobry sposób, aby przezwyciężyć kryzys polityczny, który uderza w podstawy systemów demokratycznych – pisze prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Co się właściwie wydarzyło w Brazylii?

.W brazylijskich wyborach 30 października 2022 roku niewielką przewagą (ok. 2 proc. głosów) wygrał Luiz Inácio Lula da Silva (znany jako „Lula”), który już w pierwszej dekadzie obecnego stulecia pełnił funkcję prezydenta dwukrotnie (2003–2010).

Warto w tym miejscu przypomnieć, że wybory zostały uznane za w pełni uczciwe i demokratyczne zarówno przez Sąd Najwyższy, jak i obserwatorów zagranicznych, a wysocy urzędnicy z otoczenia Bolsonaro ten wynik potwierdzili. On sam w nielicznych i raczej lakonicznych wypowiedziach po wyborach nigdy swojej przegranej nie uznał, ale też nie nawoływał swoich zwolenników do wyjścia na ulicę. Lula został zaprzysiężony na prezydenta Brazylii 1 stycznia, ale Bolsonaro nie uczestniczył w symbolicznym przekazaniu władzy – dwa dni wcześniej udał się na dłuższy odpoczynek na Florydę.

Wielu zwolenników prezydenta Jaira Bolsonaro nie przyjęło do wiadomości przegranej swojego kandydata, co wpisywało się we wcześniejszą narrację prowadzoną przez Bolsonaro w czasie kampanii o możliwości sfałszowania wyborów i niechęci do oddania władzy. Radykalni zwolennicy Bolsonaro od tygodni blokowali autostrady i rafinerie, koczowali przed koszarami wojskowymi, żądając interwencji wojskowej w celu obalenia wybranego w wyborach prezydenta Luli da Silva. Czekając na okazję do przeprowadzenia ataku na instytucje państwowe, organizowali się w tysiącach grup w mediach społecznościowych, nawołując do zamachu i wskazując konkretną datę.

Tydzień po uroczystej inauguracji wielotysięczny tłum brutalnych zwolenników odchodzącego prezydenta Jaira Bolsonaro – nazywanych przez lokalne media i rząd brazylijski terrorystami i wandalami – dokonał brutalnego szturmu stolicy kraju Brasílii i zdewastował budynki będące siedzibami władzy wykonawczej (Palácio do Planalto), sądowniczej (Sąd Najwyższy lub Palácio da Justiça) i ustawodawczej (Kongres). Obrazy przemocy i zniszczenia pojawiły się w niemal wszystkich międzynarodowych mediach. Rząd zareagował na ten akt przemocy, ścigając sponsorów i organizatorów protestów oraz przesłuchując i aresztując uczestników zamieszek. Aresztowano 1,8 tys. osób. W rezydencji bliskiego współpracownika Jaira Bolsonaro, Andersona Torresa, byłego ministra sprawiedliwości, a późniejszego szefa bezpieczeństwa Dystryktu Federalnego, znaleziono dokument, który może świadczyć o przygotowywanym ataku, brakowało na nim tylko podpisu byłego prezydenta. Sąd Najwyższy Brazylii wydał nakaz aresztowania Torresa w związku z zarzutami o zmowę z uczestnikami zamieszek stojącymi za atakami.

A Lula da Silva w emocjonalnym przemówieniu wskazał na swojego poprzednika jako politycznego inspiratora zamachu na brazylijską demokrację. Jair Bolsonaro może spodziewać się aresztowania po powrocie z przydługiego urlopu w Stanach Zjednoczonych.

Znaczenie wydarzeń w Brazylii dla całej Ameryki Południowej

.Godny potępienia akt przemocy? Niewątpliwie. Ale czy było to wydarzenie odosobnione, czy wręcz przeciwnie, wpisywało się w nowy, niepokojący trend, który obserwujemy w kolejnych krajach w regionie? Jak silna jest inspiracja płynąca z ataku na Kapitol przez zwolenników Donalda Trumpa niemal równo dwa lata wcześniej?

Trwa odchodzenie od demokracji, najbardziej widoczne zwłaszcza w Ameryce Środkowej. Już w 2022 roku „The Economist” alarmował, że region doświadczył – największego w historii przygotowywania wskaźnika demokracji – regresu w zakresie demokracji. Teraz sytuacja pogarsza się. Za jedyne pełne demokracje w regionie uznawane są Urugwaj i Kostaryka. Z kolei Wenezuela, Nikaragua i Kuba uznawane są za reżimy autorytarne. Na dobrej drodze do takiej klasyfikacji jest Salwador pod coraz bardziej dyktatorskimi rządami Nayiba Bukele, ale z niepokojem powinniśmy śledzić też doniesienia z Gwatemali i Hondurasu. To może prowadzić do znacznej erozji rządów demokratycznych i inspirować naśladowców w innych państwach i regionach.

W Wenezueli może dojść do konsolidacji rządów prezydenta Nicolasa Maduro, który w marcu będzie świętować już całą dekadę spędzoną w Palacio de Miraflores. Doszło do obalenia rządu tymczasowego i wyeliminowania Juana Guaidó z gry, opozycja jest podzielona i skłócona, sytuacja gospodarcza jest wciąż zła. Choć trzeba przyznać, że dzięki nieformalnej dolaryzacji gospodarki inflacja w zeszłym roku spadła do zaledwie… 308 proc.

Z wyzwaniem demokracji mierzy się Gwatemala. Rząd stara się – choć mniej jawnie niż w Nikaragui czy Wenezueli – aby zapewnić kontynuację rządów konserwatywnych w czerwcowych wyborach. Prezydent Giammattei skutecznie rozprawił się z niezależnym dziennikarstwem, społeczeństwem obywatelskim i sądownictwem, a sygnały o eliminowaniu opozycji ze sceny politycznej docierają coraz częściej.

Napięcia mogą również wzrosnąć w Argentynie i Paragwaju, przygotowujących się do wyborów w 2023 r. Poważne zarzuty korupcji, artykułowane wobec wysokich urzędników, zwiększają tam ryzyko niestabilności politycznej.

Szanse prezydenta Argentyny Alberto Fernándeza na reelekcję wydają się minimalne. Zapewne nastąpi drastyczna zmiana kursu politycznego. Frustracja społeczna jest ogromna, a złagodzić ją zdołały – na bardzo krótko – jedynie sukcesy piłkarskie podczas mundialu w Katarze. Inflacja sięga 93 proc., koszty życia rosną, brakuje pracy. Wstępne sondaże wskazują, że może pojawić się prawicowy (lub skrajnie prawicowy) prezydent w październiku tego roku. W sąsiednim Paragwaju odwrotnie – to lewicowa opozycja może wykorzystać rzadką szansę na dojście do władzy. Wyborcy mogą obalić rządzącą Partię Colorado, skompromitowaną z powodu skandali korupcyjnych z udziałem długoletniego lidera partii Horacio Cartesa. Wybory odbędą się 30 kwietnia.

Już w 2022 roku krajobraz polityczny Ameryki Łacińskiej odzwierciedlał pragnienie zmian. W marcu w Chile rządy objął lewicowy Gabriel Boric, a cały naród pisał nową, bardzo postępową (i ostatecznie odrzuconą w referendum) konstytucję, w Kolumbii i Brazylii odbyły się przełomowe wybory, które całkowicie zmieniły kurs, pogłębiła się niestabilność w Peru po nieudanym zamachu stanu przeprowadzonym przez prezydenta Pedra Castilla, a pod koniec roku niepokoje wzrosły w Boliwii. W konsekwencji niestabilności politycznej i ekonomicznej w regionie utrzymują się silne nastroje antyestablishmentowe i kontestatorskie. Już od czterech lat obserwujemy serię zwycięstw opozycji i radykalnych politycznych outsiderów w wyborach w Ameryce Łacińskiej.

Po nieudanej próbie zamachu stanu w Brazylii dziennik „El Mundo” ocenił, że Ameryka Łacińska jest największą polityczną i społeczną beczką prochu na świecie, a wielu latynoamerykańskich politologów przewiduje, że wydarzenia w Brazylii to złowieszczy znak dla rządów w regionie w 2023 roku. Znany politolog John Polga-Hecimovich, cytowany przez „El Mundo”, przestrzega, że inspiracja ekstremistycznym populizmem nacjonalistycznym w USA i dużą dozą bezkarności przeniknęła kontynent latynoamerykański. Takich głosów pojawiło się znacznie więcej.

Nie sposób się z taką oceną nie zgodzić.

Narastające problemy Ameryki Łacińskiej

.Przed Ameryką Łacińską stoją ogromne wyzwania. W ciągu ostatniej dekady roczna stopa wzrostu w regionie wynosiła średnio zaledwie 0,9 proc., co jest wynikiem jeszcze gorszym niż w tzw. „straconej dekadzie” lat 80. XX wieku, uznawanej dotąd za najgorszy kryzys ostatniego półwiecza. To nie jest tylko jeden zły cykl koniunkturalny; odzwierciedla nawarstwienie strukturalnych, chronicznych problemów: pułapki niskiego wzrostu, dużych nierówności, słabych instytucji i złego zarządzania.

Dekada niskiego wzrostu oznacza, że ​​kraje regionu zgromadziły jeszcze więcej wyzwań niż przed rozpoczęciem dekady. Ucierpieli nie tylko biedni i grupy wykluczone, w tym zwłaszcza ludność wiejska i rdzenna, ale także klasa średnia, która coraz częściej także uzewnętrznia swoje niezadowolenie. Latynosi żądają i oczekują, że niedawno wybrane rządy dotrzymają obietnic wyborczych – i że zrobią to szybko i bezboleśnie. Ludzie chcą widzieć poprawę warunków ich codziennego życia. Niecierpliwość społeczeństw rośnie, a zaufanie do instytucji spada. Dlatego w rozpoczynającym się tak dramatycznie roku w wielu krajach regionu można oczekiwać dalszych protestów społecznych. Frustracja społeczna potęgowana pogarszającą się sytuacją ekonomiczną, rosnącym ubóstwem, brakiem bezpieczeństwa żywnościowego i nierównościami ekonomicznymi nakłada się na powszechne zniechęcenie całą klasą polityczną, którą uznaje się za skorumpowaną i niezdolną do rządzenia.

Czy są szanse na poprawę?

.Przeciętny wzrost w regionie ma spaść w 2023 roku do zaledwie 1,3 proc. (według prognozy Komisji Gospodarczej ONZ ds. Ameryki Łacińskiej i Karaibów). W samej Ameryce Południowej oraz w Meksyku wyniesie zaledwie 1 proc.

Tak słabe stopy wzrostu nie zdołają wspomóc tworzenia miejsc pracy, nie pozwolą też rządom stworzyć przestrzeni finansowej potrzebnej do utrzymania wydatków i transferów socjalnych, inwestowania w edukację i tworzenia dobrych warunków do absorpcji rosnących przepływów migrantów. Zwłaszcza że niedawna pandemia COVID-19 i restrykcje wdrożone w odpowiedzi na nią wywołały ogromną dewastację gospodarek w regionie.

W tej sytuacji koszty polityczne podejmowania jakichkolwiek koniecznych, a kosztownych reform są wysokie, zatem większość przywódców prawdopodobnie opóźni obiecane podczas kampanii reformy lub całkowicie z nich zrezygnuje, aby uniknąć niezadowolenia społeczeństw i ewentualnych protestów na ulicach. Tak niski wzrost wpłynie na wysoki poziom niezadowolenia społecznego i niskie oceny przywódców krajów, niezależnie od ich barw politycznych.

A na kolejne lata ekonomiści niestety nie przewidują polepszenia sytuacji. Gospodarka globalna też trzeszczy i skrzypi, zatem otoczenie międzynarodowe nie będzie tym razem pobudzać wzrostu.

Wyzwania stojące przed Brazylią

.W podzielonym kraju Lula musi stawić czoła presji ze strony swoich przeciwników, których protesty mogą destabilizować kraj. Nie mając większości w Kongresie, wprowadzenie niektórych obiecanych reform może okazać się trudne i na pewno będzie wymagało kompromisów i negocjacji – choć na tym polu Lula jest politykiem doświadczonym i zapewne poradzi sobie sprawnie.

Lula zawsze na pierwszym miejscu stawiał pomoc grupom najuboższym i nieuprzywilejowanym i takie hasło również mocno wybrzmiewa podczas jego dzisiejszych przemówień. Wprowadzenie skutecznych programów społecznych, wyeliminowanie głodu i ubóstwa jest jednak bardzo kosztowne. A dziś ubóstwo dotyczy blisko 63 mln Brazylijczyków, czyli 30 proc. społeczeństwa

Powolny wzrost gospodarczy i nadszarpnięty międzynarodowy wizerunek to tylko niektóre z problemów, którymi będzie musiał się zająć. Jego partia historycznie wspierała wykorzystywanie funduszy rządowych do pobudzania działalności gospodarczej, ale zasoby są ograniczone. Lula jest również zaangażowany w dążenie do zerowego wylesiania w Amazonii, doprowadzenia do zera netto matrycy energetycznej Brazylii i wdrażania rolnictwa niskoemisyjnego. Jego obecność na międzynarodowych forach klimatycznych wskazuje, że będzie chciał doprowadzić do tego, aby Brazylia stała się globalnym liderem wyznaczania priorytetów polityki ochrony środowiska i przeciwdziałania skutkom zmian klimatu, z uwzględnieniem interesów krajów globalnego Południa.

.A co z demokracją? Według raportów przygotowywanych przez Latinobarómetro wśród obywateli regionu rośnie obojętność wobec demokracji w ogóle. Również według raportów IDEA Global State of Democracy Report połowa krajów Ameryki Łacińskiej wykazywała oznaki erozji swoich demokracji pod koniec zeszłego roku, ale żaden z nich nie był tak wielki jak w Brazylii za czasów rządów Jaira Bolsonaro. Zdaniem badaczy przygotowujących raport IDEA w 2021 roku to właśnie Brazylia przeżywała najbardziej gwałtowną recesję w zakresie demokracji na świecie. Zatem wzmocnienie instytucji demokratycznych będzie zapewne najważniejszym – a może i najtrudniejszym – wyzwaniem, przed jakim staje nowy-stary prezydent Lula.

Joanna Gocłowska-Bolek

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 28 stycznia 2023