Robert B. TALISSE: Przesadzamy z demokracją – i przez to ją psujemy

Przesadzamy z demokracją – i przez to ją psujemy

Photo of Robert B. TALISSE

Robert B. TALISSE

Filozof i politolog Uniwersytetu Vanderbilt w Nashville.

Jeśli zależy nam na tym, aby stan polityki w demokracji się poprawił, musimy od czasu do czasu zająć się czymś innym niż polityką. Polityka musi wrócić na swoje miejsce – pisze prof. Robert B. TALISSE

.Co dziś najbardziej zakłóca funkcjonowanie demokracji? Zdaniem niektórych w dzisiejszych czasach nękają ją poważne komplikacje będące następstwem globalizacji, m.in. brak stabilności na ogólnoświatową skalę czy problemy związane z nierównością ekonomiczną, nacjonalizmem, rasizmem, imigracją, uchodźcami i ubóstwem. Inni z kolei jako główny problem postrzegają rozwój internetu i mediów społecznościowych. Są też tacy, którzy upatrują źródła problemów w całodobowych kanałach informacyjnych lub dziennikarzach, którym wstyd ufać. Sądzą tak jeszcze o urzędnikach i przywódcach partyjnych. Co poniektórzy twierdzą, że nasze dysfunkcyjna polityka to efekt masowego dopływu do niej pieniędzy; inni natomiast przytaczają fakt, że najbardziej zmobilizowane grupy obywateli mają równocześnie o niej najmniejsze pojęcie. Znajdą się i tacy, którzy prawdziwego problemu doszukują się w utracie ogłady przez obywateli, polityków, ekspertów i dziennikarzy.

Wszystkie te różne sposoby diagnozowania problemów demokracji mają swoje mocne punkty i nie jest moim celem rozstrzyganie na korzyść jednego, konkretnego wyjaśnienia. Moim celem jest rozpoznanie tego aspektu tarapatów naszej demokracji, który przeoczyliśmy – być może dlatego, że jest stale na widoku. Ma on związek z wszechobecnością polityki w ustroju demokratycznym, przepełnieniem życia społecznego działalnością i projektami jednoznacznie skupionymi wokół kategorii i podziałów bieżącej polityki.

Nazywam to politycznym nasyceniem przestrzeni społecznej. To zjawisko jest raczej niezaskakującą konsekwencją popularnych sposobów konceptualizacji idealnego społeczeństwa demokratycznego. Jesteśmy skłonni myśleć, że skoro projekt kolektywnego samorządu wśród równych sobie nieprzerwanie trwa, a jego wartości nie da się przecenić, to w ramach naszej wspólnoty musimy nieustannie odgrywać role demokratycznych obywateli. W konsekwencji nasze życie społeczne zostaje zdominowane przez projekty czysto polityczne, co z kolei prowadzi do tego, że nasze codzienne spotkania towarzyskie skupiają się wokół poglądów i politycznej przynależności. Krótko mówiąc, przesadzamy z demokracją. A przesadzając z demokracją, osłabiamy naszą wrodzoną zdolność do sprawiania, aby była ona dobra. Jeśli zależy nam na tym, aby stan polityki w demokracji się poprawił, musimy od czasu do czasu zająć się czymś innym niż polityką. Polityka musi wrócić na swoje miejsce.

Musimy na nowo wymyślić modelową demokrację, wyraźniej nakreślając jej ograniczenia. Musi ona zawierać w sobie ideę, że „warto ją robić dobrze”, ponieważ istnieją inne rzeczy, które są godne tego, abyśmy do nich dążyli, a najlepiej do nich dążyć w dobrze funkcjonującej demokracji, choć same w sobie nie są przejawami demokratycznej polityki. Innymi słowy, nawet jeśli ktoś żyje w przekonaniu, że demokracja jest z natury dobra, nie będzie dla niego żadną ujmą przyznanie, że jedną z jej wartości jest to, iż umożliwia spełnienie w dziedzinach z polityką zupełnie niezwiązanych. Gdy całe nasze życie obywatelskie pochłania demokracja i projekty polityczne, czeka je wyparcie, stłumienie lub zniekształcenie. Tymczasem, jak staram się udowodnić poniżej, gdy przesadzamy z demokracją, wśród tych ginących dziedzin kryją się pewne apolityczne dobra społeczne, których demokracja łaknie, by rozkwitać.

Przesadzając z demokracją, podważamy ją. Nie chodzi o to, że demokrację trzeba ograniczyć, ponieważ to elity powinny rządzić. Nie chodzi też o to, że trzeba minimalizować uprawnienia demokratycznego rządu, że musimy wybrać państwo minimum. Teza, którą stawiam, jest raczej taka, że musimy zarezerwować w przestrzeni społecznej miejsce na wspólne przedsięwzięcia i projekty, w których polityka jest najzwyczajniej nieistotna. Potrzebujemy tego rodzaju działań, jeśli mamy utrwalić skłonności i nawyki, które sprawiają, że demokracja funkcjonuje prawidłowo. Krótko mówiąc, powrót polityki na swoje miejsce jest niezbędny do rozkwitu demokracji.

Zasiądźmy teraz przy świątecznym stole. Wyszukiwanie w Google hasła „jak przetrwać Święto Dziękczynienia” daje ponad czterdzieści milionów wyników. Oczywiście nie wszystkie odsyłają do niepowtarzalnych porad na ten temat, a poza tym nie zagłębiałem się we wszystkie z nich. Niemniej w setkach artykułów, które ukazały się w najpopularniejszych mediach w ciągu ostatnich kilku lat, ewidentnie brakuje jednej wskazówki – jak faktycznie przeżyć święta. Żaden felietonista czy dziennikarz nie napisał, że uroczysty obiad jest ważniejszy od polityki. Nikt nie podsunął myśli, by politycznie zacietrzewionym bliskim po prostu powiedzieć, że w Dzień Dziękczynienia nie będziemy kłócić się o politykę – nie dlatego, że jest destrukcyjna lub nieprzyjemna, lecz dlatego, że jest nieistotna, biorąc pod uwagę ideę przyświecającą świątecznej kolacji. W trakcie moich poszukiwań nie udało mi się również znaleźć jakiejkolwiek sugestii, że w niektórych sytuacjach nie chodzi o to, aby unikać dyskusji na tematy polityczne, brać ją w nawias lub tłumić w zarodku, ale by wznieść się ponad nią.

Wznosimy się ponad nasze polityczne różnice, gdy uznajemy i zgadzamy się co do tego, że życie to coś więcej niż bolączki demokracji. To, że w życiu chodzi o coś więcej niż demokrację i politykę, jasno wynika z faktu, że demokracja służy celom poza nią samą. Że tak powiem: demokracja jest za czymś, a nie przeciwko czemuś. W pewnym stopniu da się to wyjaśnić tym, że u podstaw demokracji leży zdolność do umożliwiania jednostkom realizacji wartościowych projektów życiowych, skupionych wokół apolitycznych celów i w konsekwencji z polityką niezwiązanych.

.Współczesna praktyka demokratyczna tę prawdę nam przesłania. Wmawia się nam pogląd, że wszystko jest polityczne, więc wszystko, co robimy razem, jest przejawem demokracji, a nadrzędną społeczną odpowiedzialnością każdego człowieka jest nieustanne sprawowanie urzędu obywatela. Ta wszechogarniająca wizja demokracji stała się nadzwyczaj powszechna. Tyle że jest nie tylko filozoficznie ułomna, lecz również politycznie lekkomyślna.

Robert B. Talisse
Tekst ukazał się w nr 32 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 lutego 2022