Edward LUCAS: Historia z balonem, czyli jak nas uziemiono

Historia z balonem, czyli jak nas uziemiono

Photo of Edward LUCAS

Edward LUCAS

Brytyjski dziennikarz, europejski korespondent tygodnika „The Economist”. Autor “The New Cold War: Putin’s Russia and the Threat to the West”

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Balony z Białorusi sparaliżowały litewskie lotniska i stworzyły groźny precedens – pisze Edward LUCAS

.Za ogromne pieniądze, w tajemnicy i z niemałym ryzykiem Rosja pracuje nad stworzeniem pocisku o napędzie jądrowym. Ze względu na mizerne możliwości obrony powietrznej NATO ostatni lot testowy Buriewiestnika, choć jeszcze niepotwierdzony, zasługuje na szczególną uwagę. Zestrzelenie konwencjonalnego pocisku to wystarczająco trudne zadanie. Jeśli jednak zniszczenie intruza grozi skażeniem kraju radioaktywnymi odpadami, stawka robi się naprawdę wysoka.

Ale istnieje jeszcze inne, znacznie poważniejsze zagrożenie. Rosja znalazła nową skuteczną broń: balony. Nie wymagają one zastosowania zaawansowanej technologii i nie przenoszą dużych ładunków. Zwykle są używane przez przemytników. Przy sprzyjającym wietrze bez trudu przenoszą papierosy z Białorusi przez granicę z Litwą. Trzeba tylko zadbać o to, żeby balony wylądowały w odpowiednim miejscu i żeby wspólnicy mogli je znaleźć.

Wykorzystanie tych balonów jako broni jest jeszcze łatwiejsze. Niczego nie przenoszą i nikogo nie obchodzi, gdzie wylądują. Ich jedyną misją jest dryfowanie w okolice lotniska i spowodowanie jego zamknięcia samą swą obecnością. Decyzja podejmowana jest automatycznie: unikanie ryzyka jest wpisane w nowoczesne lotnictwo nie tylko ze względu na szacunek dla życia ludzkiego i cennych dóbr, ale także z powodu ogromnych zobowiązań ubezpieczeniowych związanych ze świadomym naruszeniem protokołu bezpieczeństwa.

Dla nowoczesnej gospodarki zamknięcie lotnisk oznacza poważne utrudnienia (wystarczy zapytać Ukraińców, którzy od 2022 r. nie mają lotnictwa cywilnego). Jeszcze większe szkody ponosi reputacja kraju. Jeśli lot do danego państwa nie jest bezpieczny, prawdopodobnie nie jest też bezpieczne udzielanie mu pożyczek, lokowanie w nim inwestycji, handlowanie z nim czy odwiedzanie go. Kosztujące ok. 100 euro balony mogą spowodować niezliczone szkody gospodarcze, które znajdą odzwierciedlenie w wyższych kosztach pożyczek i anulowanych transakcjach.

Z takim problemem boryka się obecnie Litwa. W zeszłym tygodniu balony z Białorusi utrudniały loty przez dwie kolejne noce, co doprowadziło do odwołania czternastu rejsów i siedmiu zmian tras. Wcześniej w tym miesiącu odnotowano inne podobne przypadki. Na razie władze nie oskarżają Rosji ani nie określają tych działań mianem „wojny hybrydowej”. Możliwe (a nóż widelec), że balony są częścią intensywnej, ale nieudolnej operacji przemytniczej.

Jednak wielkim błędem byłoby uznanie tego incydentu za problem lokalny, trywialny lub jednorazowy. Każde europejskie lotnisko jest narażone na podobne ataki. Ich celem nie jest bowiem litewskie lotnictwo, ale wiarygodność NATO.

Kreml systematycznie testuje nasze procesy decyzyjne. Robił to już w poprzednich miesiącach, niszcząc podmorskie kable, uderzając w rurociągi na Morzu Bałtyckim, atakując infrastrukturę energetyczną i komunikacyjną w Szwecji, a także przeprowadzając liczne przeloty dronów i naruszając przestrzeń powietrzną. Ma to dostarczyć odpowiedzi na proste pytania: jak kraje NATO reagują na te ataki, czy przypisują je konkretnym podmiotom oraz kto i w jaki sposób na nie reaguje.

.Odpowiedzi nie napawają optymizmem. Litwa, pozostawiona sama sobie, dźwiga na barkach ciężar powstrzymywania Białorusi i zamyka przejścia graniczne, podczas gdy Stany Zjednoczone, samozwańczy gwarant bezpieczeństwa Europy, flirtują z reżimem w Mińsku. Jeśli NATO nie jest w stanie powstrzymać państewka-wydmuszki przed wypuszczaniem baloników, to jak ma powstrzymać decydentów z Kremla przed majstrowaniem przy nowych zabawkach z napędem atomowym?

Decydenci krajów NATO wciąż nie potrafią – jak ujęła to szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas – „połączyć kropek”. W znakomitym zbiorze esejów wydanym przez polską Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego Rafał Miętkiewicz z Akademii Marynarki Wojennej przekonuje, że „pełzający, rozłożony w czasie i trudny do natychmiastowego zdiagnozowania charakter zagrożeń” w regionie Morza Bałtyckiego wymaga „daleko idącej konsolidacji działań” krajowych i międzynarodowych oraz nowego politycznego podejścia do strategii, doktryn, prawa i instytucji. Bardzo słusznie. Tyle że na razie pozostaje to w sferze idei. A zegar przestał już tykać.

Edward Lucas

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 listopada 2025