
Studiowanie, które ma wartość. Zadanie niełatwe, ale warte wysiłku
Mimo że panuje swoista epidemia „studenckiego marazmu”, przemęczenia i rozczarowania studiami, na uniwersytetach uczą się młode osoby, które są gotowe podjąć wysiłek, by ich edukacja nie była tylko wyścigiem po dyplom, by ich codzienne studiowanie coś znaczyło.
.Około 60 procent młodych ludzi po ukończeniu szkoły średniej rozpoczęło wyższą edukację w 2024 roku. 1,28 miliona. Mimo tak imponujących liczb trudno uznawać to za „złotą erę polskich uniwersytetów”.
Przypuszcza się, że aż 40 proc. osób porzuci swój kierunek studiów, zanim uzyska dyplom, często robiąc to po zaledwie kilku miesiącach studiowania. Internet jest pełny artykułów i wyznań rozgoryczonych studentów, narzekających na swoje kierunki, ostrzegających innych przed rozpoczynaniem danych studiów. Czy jest jednak możliwe studiowanie z sensem, z wartościami, z poczuciem rozwoju intelektualnego?
Na szczęście tak. Ale podobnie jak w wielu innych dziedzinach życia, o wartość trzeba się postarać, czasem nawet „walczyć”. Studiowanie, które ma wartość, często zaczyna się od znalezienia podobnie myślących osób. To prawie zawsze jest pierwszym krokiem. Znacznie łatwiej nie poddać się przeciętności, gdy ma się oparcie w innych studentach. W trakcie szukania takich towarzyszy często odnajduje się jedną dziedzinę na studiowanym kierunku, która rozpala wyobraźnię, daje satysfakcję i inspiruje.
Wśród studentów wyróżniających się swoją działalnością zwykle można znaleźć osoby właśnie takie – zafascynowane konkretnym wycinkiem jednej dziedziny wiedzy. Literatura francuskiego modernizmu. Historia antyczna. Fleksja języka polskiego. Każdy instynktownie czuje, który przedmiot, który dział najbardziej zachęca do działania. Po takim odkryciu, rozeznaniu w sobie tego, co naprawdę liczy się na studiach, dużo łatwiej znaleźć podobnie myślące osoby. Mogą to być studenci ze wspólnej grupy zajęciowej, aktywni na zajęciach, co do których można być pewnym, że również są zainteresowani, że dla nich studiowanie to coś więcej. Czasem są to zupełnie obce osoby, niegdyś anonimowe sylwetki z innych grup, innych roczników, czasem nawet z innych uczelni…
Sama obecność takich osób inspiruje do dalszego zgłębiania wiedzy, ale to dla wielu osób to nie wystarczy. Są bowiem na uniwersytetach młodzi ludzie jeszcze bardziej zdeterminowani, jeszcze bardziej chętni, by sprawić, żeby ich czas na uczelni nie oznaczał tylko kolejnych zaliczonych egzaminów i pełnej listy obecności. Takie osoby tworzą chociażby koła naukowe, inicjatywy o chlubnej, wieloletniej tradycji na polskich uniwersytetach. Prowadzone wyłącznie przez studentów (pod nominalną opieką pracowników akademickich) koła naukowe mogą stać się miejscem rozmów o wybranej dziedzinie, jej niuansach i wartościach, a przyjaźnie tam stworzone mogą nie tylko przetrwać lata studenckie, ale także być kontynuowane podczas karier naukowych.
Autor tego tekstu może przytoczyć przykłady kół naukowych działających na jego kierunku, ale niemal w każdej dziedzinie można znaleźć grupy równie ambitne, jak chociażby Koło Literatury i Kultury Staropolskiej, Diachroniczne Koło Naukowe „Twarde Jery” czy Koło Naukowe Baśni, Literatury Dziecięcej i Młodzieżowej i Fantastyki.
Inicjatywy, które sprawiają, że studiowanie ma swoją wartość, nie ograniczają się tylko do kół naukowych. Studenci, zdeterminowani, by ich czas na uczelni nie był pasywnym odbieraniem wiedzy, tworzą także czasopisma studenckie (tutaj warto wspomnieć choćby wartościowy „Magiel” na Uniwersytecie Warszawskim) i organizują wydarzenia kulturalne, spotkania ze specjalistami w danych dziedzinach i wiele innych, mniejszych inicjatyw.
.Pomysłów jest niemal tyle co młodych ludzi, gotowych pójść pod prąd, nie zgadzać się na przeciętność i marazm, tak często obecny na uniwersyteckich korytarzach. Bo przecież to powinien być cel przyświecający całej edukacji wyższej. Lot ponad dachami, a nie pomiędzy nimi, coraz niżej i niżej.




