Jesteśmy już przyzwyczajeni, że w kieszeni – w jednym urządzeniu – mamy telefon, przenośny komputer, GPS, aparat fotograficzny, kamerę i kilka innych urządzeń. Dlaczego więc nie wykorzystać potencjału drzemiącego w smartfonach do edukacji, zabawy, a nawet rozwoju nauki? Ta wizja jest już rzeczywistością dla chorych na cukrzycę, przynajmniej tych mieszkających w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Niedługo zapewne dotrze także do Polski.
Dzieci
.Strony internetowe z informacjami o tym, co to jest cukrzyca, jak jej zapobiegać, jak ją leczyć i jak z nią żyć, to już zupełny przeżytek. Co więcej, jeśli idzie o dzieci, trzeba znaleźć atrakcyjniejszą formę przekazywania podstawowych danych na temat choroby – ciekawą zarówno dla małych pacjentów, jak i ich kolegów.
O najnowszym urządzeniu, służącemu samym chorym, donosi czasopismo „Lancet”. Naukowcy, zrzeszeni w ramach projektu ALIZ-E, finansowanego przez Unię Europejską (8,3 milionów !), stworzyli właśnie sześćdziesięciocentymetrowego robota o imieniu Jerry. Jego zadaniem jest wprowadzanie dzieci, u których zdiagnozowano cukrzycę typu 1, w świat, w którym istotne są takie czynniki jak pomiar stężenia cukru we krwi, nadzorowanie diety czy konieczność stosowania insuliny. Jerry wciela się w rolę chorego dziecka – sam zatem popełnia błędy i nie zawsze zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Dzieci mogą więc poprawiać robota, co bardzo je cieszy. Okazuje się, że robot doskonale spełnia swoje zadanie. To, że nie jest nieomylny, że można go poprawiać, że nie zawsze jest poważny, powoduje, że dzieci znacznie chętniej słuchają „kolegi-robota” niż autorytarnych lekarzy i pielęgniarek. Cena (5000 funtów) – jak na razie – uniemożliwia jego użycie w domach, ale naukowcy liczą, że pomysł zostanie niedługo skomercjalizowany, a cena ulegnie obniżeniu.
W Stanach Zjednoczonych powstał robot o tym samym imieniu, u którego można symulować chorobę. Ta maskotka edukacyjna ma sensory na czubkach palców umożliwiające dzieciom opanowanie nakłuwania koniuszków palców w celu pobrania kropli krwi, a w jego brzuchu zainstalowany jest ekran wskazujący poziom glukozy i insuliny w krwiobiegu. Jerry ma też sześć miejsc, w które można mu wstrzykiwać insulinę. Jeśli poziom glukozy u Jerry’ego wykracza poza normę, ten zaczyna narzekać. Wraz z maskotką dostarczana jest także pompa insulinowa, której dzieci uczą się używać, a także karty z informacjami dotyczącymi składu węglowodanowego posiłków.
Oba roboty są oczywiście bardzo drogie, więc niewielu będzie stać na zakup takiego towarzysza dla dziecka. Znacznie bardziej dostępną (bo bezpłatną) formą są gry, skierowane do chorych dzieci oraz ich opiekunów czy kolegów. Ich celem jest podtrzymywanie regularności w samokontroli z równoczesną edukacją. Gra „Monster Manor” jest dostępna tylko dla użytkowników iOS, natomiast „Mission T1D” – także dla posiadaczy telefonów opartych na systemie Android. Pierwsza ze wspomnianych gier skierowana jest do chorych dzieci i cieszy się ogromną popularnością. Jak dotąd, została pobrana 1200 razy (szacuje się, że w Wielkiej Brytanii żyje około 5000 dzieci chorych na cukrzycę typu 1). Za każdym razem gdy użytkownik wpisze wynik pomiaru stężenia glukozy we krwi, dostaje w grze punkty bonusowe. Co więcej, wyniki pomiaru są automatycznie przesyłane do rodziców lub opiekunów, którzy mogą zwiększyć nagrodę za systematyczność w samokontroli. „Mission T1D” skierowana jest zarówno do chorych dzieci, jak i ich zdrowych kolegów. Jej akcja toczy się w szkole. Przy przejściach pomiędzy poziomami przedstawiane są informacje o tym co to jest cukrzyca, jak ją leczyć, co to hipo- i hiperglikemia i jak pomóc choremu w takich stanach. Gra może być wykorzystywana zarówno w domu, jak i podczas zajęć szkolnych.
Dorośli
.Aplikacje tego typu, choć bez aspektu zabawy, są też dostępne dla dorosłych. Przykładem może być chociażby „Blue Loop”, który umożliwia chorym na cukrzycę stałe aktualizowanie danych dotyczących stężeń glukozy we krwi, przyjętych węglowodanów i zastosowanego leczenia (przyjętych tabletek czy zaaplikowanych jednostek insuliny). „Blue Loop” daje też możliwość bezpośredniego przesyłania tych informacji do lekarzy opiekujących się danym chorym. W ostatnim czasie stworzono jednak aplikację, która idzie o krok dalej. Jej celem jest nie tylko pomoc choremu w kontrolowaniu swojej choroby, lecz także rozwój nauki. „Gluco Success” jest aplikacją na iPhone’y dostępną dla pełnoletnich cierpiących na cukrzycę typu 2 (niestety, jak na razie, tylko tych mieszkających w Stanach Zjednoczonych). Użytkownicy wpisują informacje dotyczące swojej aktywności ruchowej, diety czy zażywanych lekarstw. Na podstawie tych danych dostają spersonalizowany wgląd w rozwój i kontrolę swojej choroby. Jednocześnie informacje od wszystkich użytkowników aplikacji przesyłane są do szpitala w Bostonie, który nadzoruje projekt. Dzięki dostępowi do nich naukowcy będą mieli możliwość wglądu w niespotykaną jak dotąd, w badaniach cukrzycy ilość danych zbieranych na bieżąco, a nie retrospektywnie. Liczą na to, że tak wysoka rozdzielczość umożliwi im się zrozumienie, jak w rzeczywistości określone działania – dieta, sport – wpływają na poziom glukozy we krwi. W przyszłości miałoby się to przełożyć na zalecenia terapeutyczne i nowe leki.
Agnieszka Ludwig-Gałęzowska