Nie jesteśmy skazani na dryf. O tym, jak odbudowujemy demograficzne straty 1939 roku
Nie ma nic cenniejszego niż ludzie. To najcenniejszy zasób, jakim dysponuje państwo. Po doświadczeniu demograficznej hekatomby II wojny światowej jesteśmy w Polsce szczególnie zdeterminowani, by wspierać rodziny – pisze Bartosz MARCZUK
.6 mln zamordowanych, zagłodzonych, zakatowanych ludzi. Taki jest bilans strat ludności Polski w czasie II wojny światowej. Straciliśmy 22 proc. obywateli, tj. na każdy 1000 zginęło 220 osób. Żaden inny kraj na świecie nie zapłacił tak potwornej ceny za przeciwstawienie się niemieckiemu szaleństwu zawojowania świata. Dla porównania w przypadku USA ten bilans to 3 osoby na 1000, Belgii – 7, Wielkiej Brytanii – 8, Francji – 15, a ZSRR – 116.
Utrata tak wielu sił witalnych, często inteligencji, kadry oficerskiej, wybitnych przedstawicieli społeczeństwa – politykę ich eksterminacji świadomie prowadzili zarówno Niemcy, jak i Sowieci – zostawiła trwały ślad w naszej rzeczywistości. Póżniej, już gdy weszliśmy do Unii Europejskiej, straciliśmy ok. 2 mln osób, które wyemigrowały z Polski z przyczyn ekonomicznych. Wskaźnik dzietności zmalał w 2015 r. do zaledwie 1,3 (a przypomnijmy, że aby naród nie wymierał, wskaźnik ten powinien być na poziomie 2,1), grozi nam demograficzna zapaść – za 20–30 lat będzie nas ok. 30 mln. Obecnie nad Wisłą mieszka nas ok. 38 mln.
Musimy odbudować potencjał zniszczony przez Niemców i Rosję.
Państwo polskie postawiło na odważną i szeroką politykę demograficzną. Widać to dziś choćby w wydatkach z budżetu centralnego na rzecz rodzin. Jeszcze 4 lata temu, w 2015 r., Polska przeznaczała na ten cel 1,8 proc. PKB, w roku 2020, będzie to ponad 4 proc. PKB. Wzrost o ponad 100 proc. w tak krótkim czasie. to najlepsza z możliwych inwestycji.
Polska polityka rodzinna opiera się – jak porządny stół – na 4 nogach:
- wsparciu finansowym rodzin – tu m.in. wprowadzony od 2016 r. program Rodzina 500+, tj. powszechnego świadczenia rodzinnego na dzieci (ok 120 euro na każde dziecko, około 1/3 średniej płacy) , czy program Dobry Start, tj. 300 zł (80 euro na ucznia) na wyprawkę szkolną,
- rozwoju usług – tu m.in. rozwój Karty Dużej Rodziny, tj. sieci zniżek dla dużych rodzin, czy spektakularny wzrost liczby miejsc opieki nad małym dzieckiem do 3 lat,
- polityce dotyczącej rynku pracy – tu m.in. wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej (likwidacja pracy za groszowe stawki), wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę, fantastyczne wskaźniki bezrobocia (według Eurostatu nie przekracza ono 4 proc., jest najniższe od 30 lat, Polska należy do krajów o najniższym poziomie w Europie) i wzrostu zatrudnienia,
- wartościach – tu m.in. afirmacja rodziny i małżeństwa rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny, docenianie macierzyństwa (m.in. gwarancja minimalnego świadczenia emerytalnego dla mam, które urodziły co najmniej 4 dzieci, nawet jeśli wcześniej nigdy nie pracowały).
.Aby polityka narodzin była skuteczna, musi spełniać 5 kryteriów – być kompleksowa, długofalowa, odpowiadać na lokalne zapotrzebowanie, angażować wiele podmiotów (nie tylko państwo, ale także organizacje pozarządowe czy samorządy), nie da się jej realizować bez pieniędzy. Dlatego tak ważne są wzrost PKB i kondycja gospodarki. Tutaj także mamy się czym pochwalić – wzrost PKB od trzech lat oscyluje w Polsce wokół 5 proc.
Wierzymy, że te działania będą skutkować odwróceniem negatywnych trendów demograficznych. Nie jesteśmy skazani na fatalizm. Widać już pierwsze efekty. Wskaźnik dzietności wzrósł w zaledwie 3 lata o 12 proc. – z 1,29 do 1,45. W 2018 roku urodziło się blisko 400 tys. dzieci, a prognozy mówiły o 345 tys. Udało się wręcz fenomenalnie ograniczyć ubóstwo wśród najmłodszych – w 2 lata wskaźnik zmalał o przeszło 50 proc. Udało się także zatrzymać emigrację – rok 2017 był pierwszym od kilkunastu lat, gdy liczba Polaków mieszkających za granicą zmalała.
.Nie jesteśmy skazani na dryf. Wierzymy, że mądrze prowadzona polityka społeczna, gospodarcza, rodzinna, oparta na głębokim przeświadczeniu o wielkiej wartości każdego obywatela Polski, przyniesie spodziewane efekty. Czy w 2050 roku może być tak, że będzie nas zamiast 30 mln (jak prognozują demografowie) 40 mln lub więcej? Myślę, że kontynuacja tego, co dzieje się w Polsce teraz, pozwala coraz śmielej w to wierzyć. Odrobimy stratę tej potwornej wojny.
Bartosz Marczuk
Tekst opublikowany w wyd.16 miesięcznika „Wszystko Co Najważniejsze” [LINK] i francuskim dzienniku opinii „L’Opinion”.