Bp Athanasius SCHNEIDER, Aurelio PORFIRI: Msza Święta w pracach kardynała Ratzingera i papieża Benedykta XVI

Msza Święta w pracach kardynała Ratzingera i papieża Benedykta XVI

Photo of Bp Athanasius SCHNEIDER

Bp Athanasius SCHNEIDER

Biskup pomocniczy archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Kazachstanie. Obrońca katolickiej doktryny, liturgii i teologii. Współautor książki Wiosna Kościoła, która nie nadeszła.

Photo of Aurelio PORFIRI

Aurelio PORFIRI

Włoski kompozytor, dyrygent chóralny, organista i publicysta. Był organistą w bazylice św. Piotra i w wielu znaczących kościołach w Rzymie.

Liturgiczne uczestnictwo w najgłębszym wymiarze polega na przyłączeniu się do działania Chrystusa na tle głosu Kościoła rozbrzmiewającego poprzez wieki – piszą bp Athanasius SCHNEIDER i Aurelio PORFIRI

.Jeśli na ziemi jest cokolwiek, co ze swej natury musi wyrażać centralność Boga, to jest to Msza Święta. Kardynał Ratzinger przypomniał tę prawdę w następujących słowach: Jeśli liturgia jawi się przede wszystkim jako warsztat naszych działań, to najistotniejszy element zostaje zapomniany: Bóg.

W liturgii nie chodzi o nas, lecz o Boga. Zapomnienie o Bogu jest największym zagrożeniem naszych czasów. Mając to na uwadze, liturgia powinna ustanawiać znak Bożej obecności. A jednak co się dzieje, jeśli ów zwyczaj zapominania o Bogu zagnieżdża się w samej liturgii, w ramach której myślimy tylko o sobie samych? W każdej reformie liturgicznej, a także w każdej celebracji liturgicznej prymat Boga powinien wysuwać się na pierwszy plan.

W napisanej w 2015 roku przedmowie do książki Duch liturgii papież emeryt Benedykt XVI jeszcze dobitniej podkreślił potrzebę nie tylko stawiania kultu Bożego na pierwszym miejscu, lecz również oddawania Bogu centralnego miejsca w liturgii, dowodząc, iż od tego zależy autentyczna odnowa Kościoła. Papież pisał: W świadomości dzisiejszych ludzi rzeczy Boże, a w tym liturgia, nie wydają się w ogóle sprawami ważkimi. Ważkość wiąże się z wszystkim, co tylko można sobie wyobrazić. Ale rzeczy Boże nigdy nie wydają się ważkie. Można by skądinąd stwierdzić, że życie zakonne przecież różni się od życia świeckiego i byłaby to niewątpliwa prawda. A jednak prymat Boga, o którym zapomnieliśmy, obowiązuje wszystkich. Jeśli Bóg przestaje być ważny, zaczynamy przesuwać kryteria pozwalające ustalić, co w ogóle jest ważne. Odsuwając Boga na bok, człowiek poddaje się ograniczeniom czyniącym go niewolnikiem sił materialnych, a przez to stojącym w opozycji do jego godności. W latach następujących po soborze watykańskim II ponownie uświadomiłem sobie prymat Boga i liturgii świętej. Niezrozumienie reformy liturgicznej, która objęła cały Kościół katolicki, przyniosło skutek w postaci wysunięcia na pierwszy plan kwestii nauczania oraz własnego działania i kreatywności.

Obecność Boga została niemalże zapomniana wskutek czynności podejmowanych przez człowieka. W takiej sytuacji coraz bardziej oczywistym staje się fakt, iż istnienie Kościoła czerpie swoją witalność z właściwej celebracji liturgii, a także iż Kościół jest zagrożony, jeśli prymat Boga znika z liturgii, a tym samym z życia. Najpoważniejszą przyczyną kryzysu, który wstrząsa Kościołem, jest odbieranie Bogu prymatu w liturgii. To wszystko sprawiło, że jeszcze intensywniej niż w przeszłości zagłębiłem się w liturgię, ponieważ wiedziałem, że prawdziwa odnowa liturgii jest warunkiem koniecznym odnowy Kościoła.

Tradycyjna liturgia, czyli usus antiquior rytu rzymskiego nawet w najdrobniejszych szczegółach oraz w sposób niepozostawiający cienia wątpliwości głosi centralność Boga. Natomiast w Novus Ordo centralność Boga nie jest tak wyraźnie widoczna i jest przysłonięta licznymi niejasnymi i antropocentrycznymi elementami rytualnymi. Jeśli ojcowie Kościoła przenieśliby się do dzisiejszych czasów, z pewnością bardziej odpowiadałaby im tradycyjna liturgia. Dzięki niej bowiem w sposób nieporównywalny byli oni przepełnieni poczuciem misterium, ciszą i czcią. To, co św. John Henry Newman pisał o anglikańskiej liturgii swoich czasów, można by również odnieść do sytuacji związanej z życiem liturgicznym w większości katolickich kościołów, w których Novus Ordo jest obecnie celebrowany:

Gdyby św. Atanazy albo św. Ambroży powrócili nagle do życia, nie ma wątpliwości, którą społeczność by wybrali jako swoją własną. Wszyscy z pewnością zgodzą się, że ci Ojcowie bez względu na ich osobiste poglądy czy sprzeciwy, o jakich by można pomyśleć, poczuliby się bliżsi wobec takich ludzi, jak św. Bernard albo św. Ignacy Lojola, lub wobec jakiegoś samotnego kapłana w jego mieszkaniu, świątobliwej siostry miłosierdzia, czy nawet wobec prostego tłumu przed ołtarzem – niż wobec nauczycieli i członków jakiegoś innego wyznania. I czyż nie możemy dodać, że gdyby ci sami święci, którzy niegdyś przebywali jeden na wygnaniu, drugi w poselstwie w Trewirze, mieli pójść jeszcze dalej na północ i dojść do następnego pięknego miasta, położonego wśród zagajników, zielonych łąk i spokojnych strumieni – że owi święci bracia odwróciliby się od wielu strzelistych naw i klasztorów uroczystych, które by tam znaleźli, i pytaliby o drogę do jakiejś małej kaplicy, gdzie odprawia się Mszę Świętą, na zatłoczonej uliczce, albo na jakimś opuszczonym przedmieściu?

Msza Święta nie jest naszą własnością, nawet jeśli wielu duchownym wydaje się dzisiaj, że mogą ją dowolnie kształtować. Jest to bardzo poważny błąd. Takie podejście jest odzwierciedleniem obecnych czasów i ciężkiej choroby, czyli antropocentryzmu, ducha autonomii oraz utraty nadprzyrodzonej perspektywy. Pokłosiem tej choroby jest myślenie, że to właśnie my tworzymy liturgię, a także niemożność zrozumienia, że centralną postacią jest Chrystus. Jesteśmy zaproszeni do uczestnictwa w czymś, co zostało nam przekazane przez Chrystusa i jest organicznym wyrazem tradycji Kościoła. To nie my animujemy liturgię. Prawdziwym animatorem liturgii jest Chrystus: On jest głównym celebransem. To Chrystus tchnie w celebrację liturgiczną jej prawdziwą „duszę”, jej prawdziwego ducha, jej prawdziwe duchowe zachowania, tak by dana liturgiczna czynność mogła się podobać Bogu.

.Msza Święta odprawiana przez jednego kapłana nie jest w mniejszym stopniu duchowo animowana od tej, która jest koncelebrowana przez wielu kapłanów. Najważniejsze działanie w ramach Mszy Świętej należy do Chrystusa. Nawet jeśli kapłan odprawia Mszę Świętą sam, teologicznie rzecz ujmując, możemy rzec, że „koncelebruje” ją z Chrystusem, który jest głównym celebransem. Istota naszej godności zasadza się na uczestnictwie w tym, co nam dano, a nie na aktywizmie. Kolejną współczesną duchową bolączką związaną z antropocentryzmem jest neopelagianizm, przez który wierzymy, iż zbawienie zależy od naszego działania, naszego aktywizmu bądź „animacji liturgicznej”. Powinniśmy leczyć te choroby, reformując reformę. Nasze uczestnictwo we Mszy Świętej nie oznacza, że musimy wynajdywać coś nowego.

Msza katolicka

Liturgiczne uczestnictwo w najgłębszym wymiarze polega na przyłączeniu się do działania Chrystusa na tle głosu Kościoła rozbrzmiewającego poprzez wieki. Najwspanialsze działanie wierzących katolików polega na duchowym oddaniu się wraz z krzyżami ich życia w ofierze składanej razem z Chrystusem. Najlepszy aktywizm, na jaki można się zdobyć, to móc w trakcie Mszy Świętej przyjąć wszystkie swoje krzyże i słabości w pełnej miłości łączności z Chrystusem. Tym jest prawdziwy aktywizm, a nie dezorganizacją zewnętrznego obrzędu, która często uchodzi za „uczestnictwo”. Takiego właśnie działania oczekuje od nas Bóg, a jego ukoronowaniem jest godne i owocne przyjęcie Komunii Świętej.

Bp Athanasius Schneider
Aurelio Porfiri
Fragment książki „Msza Katolicka. Jak przywrócić centralne miejsce Boga w Liturgii”, wyd. Esprit. [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 stycznia 2022