
Społeczeństwo nie istnieje
„There is no society”: społeczeństwo nie istnieje. To słowa Margaret Thatcher, wypowiedziane w październiku 1987 roku. Brytyjska premier nie mogła wówczas przewidzieć, jak bardzo trzydzieści lat później jej stwierdzenie będzie pasowało do opisu impasu, w którym znalazły się kraje zachodnie – pisze Christophe GUILLUY
Żelazna Dama od 1979 roku realizowała politykę prywatyzacji i zmniejszania wydatków publicznych, często wypominając Brytyjczykom, iż „oczekują zbyt wiele od społeczeństwa, domagając się coraz większych praw, a zapominając o obowiązkach”. Był to przekaz skierowany do obozu konserwatywnego, ale usłyszały go wszystkie dominujące klasy na Zachodzie.
Ta profetyczna wizja zapowiadała nadejście wielkiego rozłamu między szeroko rozumianą władzą a społeczeństwem. Przestając troszczyć się o dobro wspólne, elity pchnęły kraje zachodnie w chaos społeczeństwa relatywistycznego.
Ten rozziew między szczytami a nizinami przejawia się w pozostawieniu samej sobie grupy, której zawdzięczamy amerykański i europejski sposób życia. Chodzi oczywiście o zachodnią klasę średnią. Liberalny projekt pani Thatcher poszedł dalej, niż ona sama była w stanie przewidzieć. Swoistą ofiarę, koszty reform gospodarczych, na ołtarzu globalizacji złożyła nie tylko klasa robotnicza, ale również społeczeństwo jako takie.
Historyk Christopher Lasch już w 1994 roku pisał o oderwaniu się elit od społeczeństwa. Proces ten przebiega dziś jednak w sposób dużo bardziej radykalny, gdyż obejmuje szersze kręgi społeczne, w tym również klasy dominujące i wyższe. Zerwanie więzi, w tym więzi konfliktowych między szczytami a nizinami, skutkujące odejściem od troski o dobro wspólne, wepchnęło nas wszystkich w erę „aspołeczeństwa”. „No more society”. Coraz mniejszy wpływ obywateli na kształt sceny politycznej, atomizacja ruchów społecznych, odgradzanie się bogatego mieszczaństwa w bezpiecznych enklawach, odrzucanie przez warstwy najuboższe coraz bardziej im obcego modelu społecznego i politycznego, komunotaryzm – to wszystko sygnały rozpadu społeczeństwa w jego tradycyjnym rozumieniu.
Klasy najuboższe, opuszczone przez mieszczaństwo skryte za ogrodzeniami swoich osiedli, pozostawione same sobie przez niezbyt już opiekuńcze państwo, wystawione na co dzień na wielorakie napięcia i paranoje tożsamościowe, próbują się nie poddawać i chronić to, co najważniejsze, czyli swój kapitał społeczny i kulturowy. Mimo że są pozbawione władzy ekonomicznej oraz reprezentacji politycznej, wywierają presję na elity, które w odruchu samoobrony kryją się przed nimi zarówno w sensie fizycznym, jak i intelektualnym. Fala populizmu, która przetacza się przez świat zachodni, jest jedynie zewnętrzną warstwą tego, co nazywamy „miękką siłą” klas najuboższych, która albo zmusi elitę do przyłączenia się do nich, albo zmiecie ją z powierzchni ziemi.

Christophe Guilluy
Wstęp do książki No society: La fin de la classe moyenne occidentale, Ed.Flammarion 2020. Przekład: Andrzej Stańczyk dla „Wszystko Co Najważniejsze”.