Edward LUCAS: «Dobrych Rosjan» pojęcie na temat historii

«Dobrych Rosjan» pojęcie na temat historii

Photo of Edward LUCAS

Edward LUCAS

Brytyjski dziennikarz, europejski korespondent tygodnika „The Economist”. Autor “The New Cold War: Putin’s Russia and the Threat to the West”

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Prawdziwa polityczna reforma w Rosji wymaga głębszej diagnozy i bardziej bolesnej kuracji. Osoby z zewnątrz, szczególnie te pochodzące z krajów, które padły ofiarą rosyjskiego lub sowieckiego imperializmu, rozumieją to aż nazbyt dobrze. A rosyjska opozycja? Nie do końca – pisze Edward LUCAS

.Odwiedziłem ostatnio jedno z państw bałtyckich, gdzie uczestniczyłem w konferencji poświęconej demokracji i prawom człowieka w Rosji, Białorusi i Ukrainie. Jednym z panelistów był ceniony rosyjski emigrant, osoba zasłużona dla kultury i zaciekły wróg reżimu Putina. Ponieważ konferencja nie była wydarzeniem publicznym, nazwę go Andriej. Dyskusja zaczęła krążyć wokół pytań na temat przyszłości Rosji: czy się rozpadnie, czy powinna się rozpaść i czy to w ogóle możliwe. Powstałe z niej kraje lub podmioty mogłyby być lepszymi sąsiadami. Andriej zbył to pytanie jako nieistotne i szkodliwe.

Trudno będzie przekonać Rosjan do stawienia oporu reżimowi Putina, stwierdził, rozważając zniszczenie ich kraju.

Postanowiłem drążyć temat. Można na przykład wyobrazić sobie, że Białoruś staje się zasadniczo normalnym europejskim krajem. Musiałaby się tylko pozbyć dyktatury Łukaszenki i wyrwać ze szponów Kremla. Jako normalny kraj można sobie też wyobrazić Ukrainę, która była na najlepszej drodze do osiągnięcia tego celu, dopóki Putin nie rozpoczął rok temu pełnoskalowej inwazji. Jeżeli walki ustaną, a Unia Europejska i NATO zaproponują Ukrainie członkostwo, może być ona państwem szczęśliwym, stabilnym, dostatnim i demokratycznym.

A Rosja? Z nią jest inaczej. Jak twierdzi historyk Alexander Etkind w swojej książce Internal Colonization („Wewnętrzna kolonizacja”), rosyjscy władcy od stuleci traktują swój własny kraj tak, jak inne państwa traktują kolonie. Drapieżny i uznaniowy styl sprawowania władzy na szczeblu centralnym jest głównym źródłem wewnętrznych kłopotów Rosji, a na jej relacjach z krajami sąsiednimi ciążą (delikatnie rzecz ujmując) imperialne ambicje i nerwice.

Zapytałem więc o to, jak dyskusja na temat dawnego imperializmu i ewentualnej przyszłej dekolonizacji wpisuje się w światopogląd rosyjskich opozycjonistów.

Odpowiedź mnie zamurowała. Według Andrieja imperializm to niedawny wytwór putinowskiej propagandy, który jest rosyjskiej mentalności obcy. Odejdzie tak szybko, jak się pojawił. Na poparcie tych słów powołał się na swoje własne doświadczenia. Powiedział, że w czasach Związku Radzieckiego mieszkał w Moskwie i nie zauważył żadnego imperializmu.

Po sali przeszedł szmer niedowierzania. Pokolenie Andrieja było przecież świadkiem zorganizowanej przez Sowietów inwazji na Czechosłowację, stanu wojennego w Polsce, inwazji na Afganistan, krwawych starć na Litwie, Łotwie i w Gruzji po upadku Związku Radzieckiego, a także dwóch wojen czeczeńskich prowadzonych przez postsowiecką Rosję. Co więcej, wypowiadał te słowa w kraju, który był trzymany pod lufami sowieckich karabinów, nielegalnie zaanektowany i poddany przez dziesięciolecia świadomej polityce rugowania jego kultury, historii, języka i tożsamości etnicznej.

Chwyciłem za mikrofon. „Mówi pan, że nie widział żadnego imperializmu. Myślę, że tutaj widać go było jednak dobrze”.

Mój rozmówca wyglądał na lekko zawstydzonego. Przyznał, że o pewnym imperializmie w krajach bałtyckich można mówić, chociaż nie widział go osobiście. Całe zdarzenie zrzucił na karb chwilowych problemów z pamięcią, nie widząc w nim oznak braku poszanowania dla wrażliwości państwa, które udzieliło mu schronienia przed prześladowaniem.

Nie uznaję zasady zbiorowej odpowiedzialności. Jestem jednak przekonany, że ktoś, kto zajmuje się zawodowo historią obcego państwa, powinien zadać sobie trud zgłębienia stosownych fragmentów tej historii. Kiedy ja odwiedzam kraje bałtyckie, chętnie wspominam o angielsko-niemieckim porozumieniu morskim z 1935 roku, kiedy to na mocy podpisanej z Hitlerem umowy Wielka Brytania wycofała z regionu swoją marynarkę wojenną, zostawiając go w kleszczach dwóch morderczych dyktatur.

.Sprzeciw wobec wojny Putina (lub przynajmniej odmowa uczestniczenia w niej) jest lepszy niż zachowania przeciwne. Prawdziwa polityczna reforma w Rosji wymaga jednak głębszej diagnozy i bardziej bolesnej kuracji. Osoby z zewnątrz, szczególnie te pochodzące z krajów, które padły ofiarą rosyjskiego lub sowieckiego imperializmu, rozumieją to aż nazbyt dobrze. A rosyjska opozycja? Nie do końca.

Edward Lucas

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 17 lutego 2023