Elżbieta HREHOROWICZ CSSE: Dom Pokoju sióstr elżbietanek w Betlejem

Dom Pokoju sióstr elżbietanek w Betlejem

Photo of Elżbieta HREHOROWICZ CSSE

Elżbieta HREHOROWICZ CSSE

Przełożona Domu Pokoju, sierocińca dla palestyńskich dzieci w Betlejem

Betlejem, miejsce narodzin Pana Jezusa, Dzieciątka, które wszystkim ludziom miało przynieść nadzieję. Miasto położone w Autonomii Palestyńskiej, co ma ogromny wpływ na to, jak funkcjonują tu ludzie. Ci dorośli i ci trochę młodsi – o Domu Pokoju w Betlejem opowiada Elżbieta HREHOROWICZ CSSE

W 2003 roku został wybudowany mur oddzielający Izrael od Autonomii. Pojawiły się restrykcje związane z podjęciem pracy po stronie izraelskiej. Specjalne zezwolenia, trudności z dostępem do upraw, wody, możliwości rozwoju i zwykłego, codziennego funkcjonowania. Od tego czasu problemy narastają. Zaczęła pogłębiać się bieda wśród rodzin, wzrosła przemoc, liczba uzależnień. A gdy cierpią dorośli, często jeszcze bardziej cierpią ich dzieci. Głodne, zagubione, brudne, częstokroć bite i upokarzane. Ich potrzeby są w takiej sytuacji na ostatnim miejscu.

Naprzeciw potrzebom tych najmniejszych wyszły siostry elżbietanki, które w 2010 roku założyły w Betlejem sierociniec, pod wiele mówiącą nazwą Dom Pokoju. Siostry podjęły się opieki nad sierotami z Betlejem i okolic, aby zapewnić im przede wszystkim bezpieczeństwo i szansę na lepsze jutro.

Dom Pokoju to nie tylko sierociniec. To miejsce kontaktu z arabskim światem. To ciągłe podawanie ręki ludziom, którzy nie umieją sobie poradzić z nową sytuacją.

Siostry opiekują się dziećmi, ale aby im pomóc, często muszą również stawiać na nogi rodziny, z których one pochodzą.

W Domu Pokoju sierot biologicznych jest kilka. Większość to sieroty społeczne. Wychowankowie domu pochodzą z rodzin chrześcijańskich. Rodzice i najbliżsi naszych dzieciaków nie są w stanie ich wychować, wykarmić, a już zupełnie nie ma mowy o wykształceniu. W Palestynie nie istnieje obowiązek szkolny. Szkół publicznych jest niewiele i są na bardzo niskim poziomie.

Dlatego priorytetem dla sióstr, oprócz zapewnienia im jedzenia, ubrania i dachu nad głową, są edukacja, szacunek do siebie i innych, wartości, które zaniosą do swoich domów. Staną się promieniem nadziei dla ludzi, wśród których będą żyć.

Z problemami życia codziennego zmagają się w Betlejem trzy siostry elżbietanki. Siostry wspierane są przez wolontariuszy oraz najstarsze dzieci, które uczęszczają już na studia. Dom Pokoju jest domem, miejscem wsparcia, nauki i żywienia dla ponad trzydzieściorga dzieci z bardzo różną przeszłością.

.Robimy wszystko, co w naszej mocy, by dzieci czuły się u nas szczęśliwe i bezpieczne, by mogły rozwijać swoje zdolności i zainteresowania. Kilkoro wychowanków uczy się gry na pianinie i gitarze, prawie wszystkie dziewczęta uczą się tańca… Niektóre dziewczęta haftują, szyją, wykonują drobne dewocjonalia i pamiątki, by mieć świadomość tego, że przyczyniają się do pomocy finansowej w funkcjonowaniu domu, ale również zdobywają jakiś fach. Staramy się, by wychowankowie nie tylko czuli się dobrze w domu, gdy z niego korzystają, ale również że są odpowiedzialni za jego dobre funkcjonowanie, co jest ogromnie ważne w jak najlepszym przygotowaniu do dorosłego życia. Do pomocy dzieciom w nauce i odrabianiu lekcji angażujemy nauczycieli, którym udało się zdobyć wykształcenie, lecz nie mają pracy. Zachęcamy również starszych wychowanków, by pomagali młodszym, co uczy je odpowiedzialności i daje im dużą satysfakcję, gdy ich „podopieczni” robią postępy.Dzięki współpracy powoli budują pomiędzy sobą zaufanie. Odnajdują radość w tworzeniu czegoś z innymi. Dostrzegają, że wspólnie łatwiej jest osiągnąć cel. Dzięki dobroczyńcom i pielgrzymom odwiedzającym licznie nasz dom możemy się dzielić z tymi, którzy mają mniej. Mieszkańcy Domu Pokoju wspólnie przygotowują odzież, środki czystości, żywność, zabawki…

Chcemy, aby dzięki temu dzieci uczyły się pomocy innym. Cieszy nas to, iż same dostrzegły, że szczęście można odnaleźć w dzieleniu się z innymi. W takich momentach nasze serca rosną. Staramy się pobudzać kreatywność naszych dzieciaków. Chcemy, aby dostrzegały różne możliwości i dokonywały właściwych wyborów. Czy nam się to uda? Nieustannie nad tym pracujemy.

.Ponad dwa tysiące lat temu w Betlejem przyszedł na świat Jezus Chrystus. Dał nadzieję wielu ludziom. My dzisiaj staramy się budować namiastkę tej nadziei w sercach najbardziej potrzebujących. Chcemy, aby urodziły się na nowo dla siebie samych, swoich rodzin i miejsc, w których żyją.

3 marca 2020 r. sytuacja w Betlejem znacznie się pogorszyła z powodu pandemii, bieda się wzmogła… Ci, którzy mieli pracę dzięki licznie przybywającym pielgrzymom, też ją stracili… Właściciele hoteli, sklepów z dewocjonaliami są załamani, gdyż na budowę lub rozbudowę sklepów podjęli ogromne pożyczki w bankach, których nie będą w stanie spłacić. Miasto świeci pustkami. W całej Ziemi Świętej wszystkie sanktuaria są zamknięte. Coraz więcej osób prosi o wsparcie, szczególnie żywność i środki czystości. Mimo że miasto zamknięto, co trwało ponad trzy miesiące, zarówno od strony Izraelskiej, jak i wewnątrz (liczne patrole nie pozwalały się przemieszczać), nasz dom tętnił życiem. Wprawdzie większość wychowanków przebywała w domach rodzinnych, jednakże z nami pozostało dziewięcioro dzieci, które z różnych powodów nie mogą być z rodziną. Starałyśmy się zapewnić im konkretne zajęcie, by ten specyficzny czas był dla nich owocny.

Dzięki ofiarności pielgrzymów, którzy wcześniej obdarowali nas żywnością, środkami czystości, lekami, artykułami szkolnymi, odzieżą, mogliśmy się dzielić. Wraz z wychowankami przygotowywaliśmy paczki, które rozwoziliśmy do potrzebujących rodzin, które przyjmowały wszystko z ogromną wdzięcznością, co dało nam wielką radość i satysfakcję.

.Obecnie zapasy się skończyły, próbujemy więc wyszukiwać różne możliwości, by zdobyć środki na wspieranie potrzebujących. Bardzo ważne jest dawanie im pracy. Poprosiłyśmy o pomoc właścicieli warsztatów wykonujących pamiątki z drzewa oliwnego oraz właścicieli sklepów z dewocjonaliami i przy ich współpracy wykonujemy drobne dewocjonalia (krzyżyki, szopki, różańce), angażując nasze dzieci.

Staramy się, by czas spędzony w zamknięciu był jak najlepiej wykorzystany. Mamy więcej czasu, by poza codziennymi rutynowymi obowiązkami zająć się czymś dodatkowym. Ponieważ mamy cysternę, możemy sobie pozwolić na sadzenie i pielęgnowanie drzewek, krzewów i kwiatów. Nasz dom i obejście zdecydowanie różnią się od pozostałych budynków, zarówno zieleń, jak i wielość kolorów pomaga bardziej optymistycznie spojrzeć na trudną, często beznadziejną sytuację. I tu bardzo sprawdza się powiedzenie, że kolor zielony symbolizuje nadzieję. Dzieci pilnują, by rośliny miały odpowiednią ilość wody, i cieszą się, gdy wszystko rośnie.

Wychowankowie bardzo się przejęli sklejaniem krzyżyków, robieniem różańców, haftowaniem i szyciem, każdą wolną chwilę wykorzystują na te prace od momentu naszej rozmowy, podkreślającej, że każdy z nas może się przyczynić do pomocy tym, którym brakuje wszystkiego. Dużo więcej czasu poświęcamy również na modlitwę. W początkowej fazie pandemii adorowaliśmy Najświętszy Sakrament w każdy piątek, przez cały dzień, kilkakrotnie nawet w ciągu nocy (największe „łobuzy” wybrały najtrudniejsze godziny nocne i muszę przyznać, że byłam z nich dumna, widząc, jak się modlą mimo zmęczenia). Każdego dnia podczas adoracji wieczornej odmawiamy różaniec o ustanie pandemii.

.Dzięki życzliwości księży proboszczów, głównie z Polski, wysyłamy pamiątki do parafii i w ten sposób możemy nadal wspierać rodziny chrześcijańskie w Miejscu Narodzenia Pana Jezusa. Powstała również inicjatywa, by wykonywać specjalne różańce z Betlejem z zaznaczeniem modlitwy w intencji całego świata. Wykonywaniem projektu z tekstem w kilku językach (Módlmy się na różańcu z Betlejem w intencji całego świata) zajął się znany większości polskich pielgrzymów Rony Tabash. Różańce te będziemy rozsyłać również do parafii, które zgodzą się na współpracę.

Elżbieta HREHOROWICZ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 lipca 2020