Bogate kraje są winne biednym reparacje klimatyczne
Bogate kraje są winne biednym nie pomoc ani pożyczki na rzecz klimatu, lecz reparacje klimatyczne – pisze George MONBIOT
.Historię ostatnich 500 lat można z grubsza streścić w następujący sposób. Garstka narodów europejskich, które opanowały zarówno sztukę przemocy, jak i zaawansowaną technologię żeglarską, wykorzystała te umiejętności do najazdu na inne terytoria i zagarnięcia ich ziemi, siły roboczej i zasobów.
Na skutek rywalizacji o kontrolę nad ziemiami innych dochodziło do powtarzających się wojen między kolonizującymi narodami. W celu usprawiedliwienia przemocy opracowano nowe doktryny – podział rasowy, wyższość etniczną i moralny obowiązek „ratowania” innych ludzi przed ich „barbarzyństwem” i „deprawacją”. Doktryny te doprowadziły do ludobójstwa.
Skradziona siła robocza, ziemia i towary były wykorzystywane przez niektóre narody europejskie do pobudzania ich rewolucji przemysłowej. Aby obsłużyć transakcje o znacznie zwiększonych zakresie i skali, stworzono nowe systemy finansowe, które w końcu zdominowały gospodarki tych krajów. Europejskie elity pozwoliły, by do rąk pracowników trafiła tylko taka ilość zrabowanego bogactwa, która pozwalała powstrzymać rewolucję – z powodzeniem w Wielkiej Brytanii, bezskutecznie gdzie indziej.
W końcu skutki powtarzających się wojen, w połączeniu z powstaniami kolonizowanych ludów, zmusiły bogate narody do opuszczenia większości zagarniętych ziem, przynajmniej formalnie. Terytoria te dążyły do zaistnienia jako niezależne państwa. Ale ich niepodległość zawsze była zaledwie częściowa. Wykorzystując międzynarodowe zadłużenia, dostosowania strukturalne, zamachy stanu, korupcję (wspomaganą przez zagraniczne raje podatkowe i systemy poufności), ceny transportu oraz inne sprytne narzędzia, bogate kraje nadal łupiły biedne, często za pośrednictwem ustanowionych i uzbrojonych przez siebie rządów zastępczych.
Rewolucje przemysłowe emitowały produkty odpadowe do systemów Ziemi – z początku bezwiednie, później przy pełnej świadomości sprawców. W pierwszym okresie proces ten zebrał najokrutniejsze żniwo wśród najbogatszych narodów, których miejskie powietrze i rzeki zostały zatrute, skracając życie biednej ludności. Bogaci przenieśli się do miejsc, których jeszcze nie zaśmiecili. Później bogate kraje odkryły, że nie potrzebują już przemysłu ciężkiego: dzięki zasobom finansowym i filiom mogły gromadzić bogactwo wytworzone przez „brudny” biznes za granicą.
Niektóre z zanieczyszczeń były jednocześnie niewidoczne i globalne. Przykładem takiego zanieczyszczenia jest dwutlenek węgla, który nie rozpraszał się, ale gromadził w atmosferze. Negatywny wpływ dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych jest najbardziej odczuwalny przez tych, którzy najmniej skorzystali z ich produkcji. Częściowo jest tak dlatego, że większość bogatych krajów ma klimat umiarkowany, a częściowo z powodu skrajnego ubóstwa w byłych koloniach w następstwie wieków grabieży. Jeżeli rozmowy w Glasgow mają zostać odebrane jako coś więcej niż tylko kolejna odmiana ucisku, ich sednem powinna być sprawiedliwość klimatyczna.
Bogate kraje, zawsze chętne do stawiania się w roli zbawców, obiecały pomóc swoim byłym koloniom w dostosowaniu się do chaosu, który spowodowały. Od 2009 roku te bogate kraje zobowiązały się do przekazywania biedniejszym 100 miliardów dolarów rocznie w formie funduszu klimatycznego. Nawet gdyby te reparacje klimatyczne się zmaterializowały, byłyby to mizerne kwoty. Dla porównania – od 2015 roku kraje G20 wydały 3,3 biliona dolarów na dotowanie swojego przemysłu paliw kopalnych. Nie trzeba dodawać, że nie zdołały dotrzymać swojej nędznej obietnicy.
W ostatnim roku, dla którego dysponujemy danymi, czyli w 2019, kraje te przekazały 80 mld dolarów. Z tego zaledwie 20 mld dolarów przeznaczono na „adaptację”, czyli pomoc ludziom w dostosowaniu się do chaosu, który im narzucono. I tylko około 7 proc. z tej skąpej jałmużny trafiło do najbiedniejszych krajów, które najbardziej potrzebują wsparcia finansowego.
Zamiast tego najbogatsze narody wpakowały pieniądze w utrzymanie poza swoim terenem ludzi uciekających przed załamaniem klimatu i innymi katastrofami. W latach 2013–2018 Wielka Brytania wydała prawie dwa razy więcej na uszczelnienie swoich granic niż na fundusz klimatyczny. USA wydały na ten cel 11 razy, Australia 13 razy, a Kanada 15 razy więcej. Bogate narody otaczają się wspólnie murem klimatycznym, aby wykluczyć u siebie ofiary własnych produktów odpadowych.
Ale farsa funduszu klimatycznego na tym się nie kończy. Reparacje klimatyczne, większość pieniędzy, które bogate kraje rzekomo dostarczają, ma formę pożyczek. Oxfam szacuje, że ponieważ większość z nich będzie musiała zostać spłacona z odsetkami, prawdziwa wartość przekazanych pieniędzy wynosi około jednej trzeciej nominalnej sumy. Wysoce zadłużone narody są zachęcane do dalszego powiększania długu w celu sfinansowania ich adaptacji do spowodowanych przez nas katastrof. Jest to oszałamiająca, skandaliczna niesprawiedliwość.
Mniejsza o pomoc, mniejsza o pożyczki – bogate narody są winne biednym reparacje klimatyczne. Wiele szkód wyrządzonych przez załamanie klimatu wystawia na pośmiewisko ideę adaptacji. Jak ludzie mogą się przystosować do temperatur wyższych, niż może wytrzymać ludzkie ciało; do nawracających, destrukcyjnych cyklonów, które niszczą domy zaraz po ich odbudowie; do zatapiania całych archipelagów; do wysuszania ogromnych połaci ziemi uniemożliwiającego działalność rolniczą? Zresztą – mimo że koncepcja nieodwracalnych „strat i szkód” została uznana w porozumieniu paryskim, bogate narody podkreśliły z naciskiem, że „nie wiąże się to z odpowiedzialnością ani nie stanowi podstawy do żądania jakiegokolwiek odszkodowania”. Reparacje klimatyczne, w poważniejszym wydaniu, stoją pod znakiem zapytania.
Prezentując oferowane przez siebie marne grosze jako dar, a nie jako rekompensatę państwa, które najbardziej przyczyniły się do tej katastrofy, mogą stawiać się – w prawdziwie kolonialnym stylu – w roli bohaterów, którzy machną ręką i uratują świat. Taka była myśl przewodnia przemówienia inauguracyjnego Borisa Johnsona, powołującego się na Jamesa Bonda w Glasgow: „Mamy pomysły. Mamy technologię. Mamy bankierów”.
.Ale ofiary wyzysku ze strony bogatych tego świata nie potrzebują Jamesa Bonda ani innych białych wybawców. Nie potrzebują pozerstwa Johnsona. Nie potrzebują jego skąpej jałmużny ani śmiertelnego uścisku bankierów finansujących jego partię. Potrzebują usłyszenia. I sprawiedliwości.
George Monbiot
Tekst został opublikowany w nr 43 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]. © Guardian Unlimited, George Monbiot