"Nie zapominajcie o Ukrainie. O potrzebie myślenia odważnego"
.Wydarzenia ostatniego roku niewątpliwie spowodowały trzęsienie ziemi w szeroko pojmowanym środowisku analityków stosunków międzynarodowych. W mediach społecznościowych, na forach, w kuluarach konferencji, a na nieco mniejszą skalę także w prasie, nader często brzmiały pytania: „Gdzie popełniliśmy błąd?”, „Dlaczego nie potrafiliśmy przewidzieć rozwoju wydarzeń na wschodzie kontynentu?”.
.Odpowiedzi padają różne. Jak to często bywa, ich rzetelna analiza będzie możliwa z perspektywy czasu. Zresztą zadaniem analityka nie jest przewidywanie przyszłości, lecz wskazanie możliwych scenariuszy rozwoju wydarzeń i przedstawienie propozycji działań mających na celu uniknięcie najgorszego scenariusza. Paradoksalnie, naprawdę dobra i skuteczna analiza przestrzegająca przed kryzysem jest taka, której słuszne wnioski nigdy się nie zmaterializują dzięki odpowiednio wcześnie podjętym krokom. W analizie polityki nie ma miejsca na rzeczy przesądzone. Si vis pacem, para bellum. Tu tkwi część odpowiedzi na wspomniane pytania — nikt z nas nie chce być posądzony o przesadne czarnowidztwo. Wydaje się jednak, że podstawowa lekcja roku 2014 r. została zaliczona. Brzmi ona prosto — nie można lekceważyć scenariuszy, które w tym czy innym momencie historycznym wydają się mało prawdopodobne.
Przed nami jednak jeszcze jedno, jeszcze ważniejsze i niestety trudniejsze zadanie. Mianowicie, jak myśleć i działać innowacyjnie, podejmując kroki prowadzące do rozwiązania istniejących kryzysów bądź też zapobiegające potencjalnym kryzysom nowym. Innowacyjność w tym kontekście oznacza jednak nie tyle poszukiwanie nieszablonowych, oryginalnych pomysłów, ile raczej działanie wyprzedzające, adaptację do nowego otoczenia, które dopiero się kształtuje. Nie łudźmy się — decydenci, szczególnie w krajach demokratycznych, są w większości nastawieni na działania reaktywne. Chodzi zatem o to, aby do odpowiedniej reakcji być przygotowanym, aby maksymalnie szybko zaproponować rozwiązanie, które jeszcze wczoraj wydawało się nie na miejscu, a dziś staje się bardzo sensowne. Tak rozumiana innowacyjność wymaga jednej ważnej rzeczy — wyjścia poza obowiązujące w danym momencie siatki pojęciowe i wzory postrzegania rzeczywistości ukształtowane przez doświadczenie historyczne.
.Tlący się na wschodzie Ukrainy konflikt daje co najmniej dwa dobitne przykłady. Pierwszy z nich odzwierciedlony jest w nadużywanym ostatnio słowie „reformy”. To prawda, że przetrwanie Ukrainy zależy w dużej mierze od zmiany sposobu funkcjonowania państwa (czyli od reform). Problem jednak polega na tym, że ani władze ukraińskie, ani obywatele w większości nie wiedzą, jakiego państwa chcą.
Zarówno sondaże, jak i deklaracje polityczne powiedzą, że Ukraińcy chcą demokracji, praworządności i głębszej integracji z UE. Czy nie zapominamy jednak, jak różną treścią można wypełnić pojęcie „demokracja”?
Zabranie się na poważnie do reformowania państwa wymaga zdefiniowania wpierw przynajmniej podstawowych zrębów nowej umowy społecznej. Bez niej reformy dokonane zgodnie z zasadą „zróbcie jak u nas, a będzie fajnie” mogą przynieść nie do końca spodziewane efekty. Nie usprawiedliwia to odkładania reform w czasie. Jest to jednak wskazówka, że autentyczne wsparcie ukraińskiej transformacji (w odniesieniu do jego sensowności istnieje konsensus) wymaga przede wszystkim pomocy w zakresie sformułowania nowej umowy społecznej, której praktycznym wyrazem ma być nowa konstytucja (a co najmniej podkreślenia wagi jej sformułowania przez samych Ukraińców).
Co najmniej trzy czynniki pozwalają twierdzić, że ani przebieg, ani ostateczny wynik ukraińskiej transformacji demokratycznej (wciąż samej w sobie niepewnej) nie będzie zwykłym powtórzeniem drogi jakiegokolwiek środkowoeuropejskiego państwa postsocjalistycznego:
- wojna;
- istnienie silnej klasy oligarchicznej;
- obecność całego pokolenia dorastającego w warunkach „demokracji oligarchicznej”.
Wspomniana wyżej innowacyjność w tym kontekście oznacza wysiłek na rzecz wyobrażenia sobie, jaki kształt będzie miała ukraińska demokracja, jeżeli powstanie. Czym może się różnić od demokracji, którą znamy z własnego podwórka i najbliższego otoczenia?
Drugi przykład dostarcza opublikowany w ubiegłym tygodniu raport wysokiej przedstawiciel UE ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Federiki Mogherini, przygotowany jako punkt wyjścia dla dyskusji Rady UE 19 stycznia 2015 r. Dokument zdążył wywołać niewielki skandal, gdyż rzekomo proponował powrót do relacji z Rosją na zasadach business as usual (niesłusznie, bo nie chodziło bynajmniej o bezwarunkową normalizację stosunków). Jak trafnie skomentowała analityczka Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych (ECFR), Kadri Liik [LINK], problemem ujawnionym przez dokument jest przede wszystkim naiwność w myśleniu, że ewentualny powrót do stanu stosunków między UE a Rosją sprzed 2014 r. jest dla tej ostatniej atrakcyjny. Problemem wszelkich prób myślenia strategicznego na poziomie unijnym wydaje się zatem przekonanie, że zażegnanie kryzysu spowodowanego rosyjską interwencją na Ukrainie to „przewijanie taśmy do tyłu”, do ostatniego momentu, w którym wszystko było dobrze. To niestety jest niemożliwe. Zakładając nawet — mało prawdopodobny, lecz bardzo optymistyczny — scenariusz rozwiązania kryzysu i powrotu do wzajemnie korzystnej współpracy między UE a Rosją, musimy liczyć się z tym, że jakość tych relacji nie będzie kopią stanu z przeszłości. Innowacyjność w myśleniu wymaga wyobrażenia sobie, jaka będzie ta nowa jakość.
.Na zakończenie można jedynie przypomnieć, że „prognozowanie jest trudne, szczególnie jeśli dotyczy przyszłości”. Jest jednak niezbędne w praktyce politycznej, zwłaszcza gdy chodzi o sytuacje, w których musimy mądrze dysponować ograniczonymi zasobami, a druga szansa jest dobrem luksusowym. W takich przypadkach wiarygodne informacje i sprawdzone modele teoretyczne nie zawsze są wystarczające, bo w naukach społecznych nigdy nie są doskonałe. Niezbędnym czynnikiem staje się także odwaga myślenia.
Igor Lyubashenko