
Zbrodnia na dworcu Łódź Kaliska
.Dotychczas w swoich tekstach pisałem o Barcelonie, o Katalonii, rok w rok spędzając tam niemało czasu podczas stypendiów czy realizacji projektów międzynarodowych i dokonując reporterskiego zapisu swoich wizyt. Tym razem, podobnie jak bohater filmu „Amator” Krzysztofa Kieślowskiego w ostatniej scenie, postanowiłem skierować „kamerę” na siebie. Chciałem opowiedzieć o mieście, w którym się urodziłem i żyję. To początek dłuższej historii.
.W grudniowe popołudnie 2011 roku wysiadłem z pociągu relacji Berlin – Halle na stacji Hauptbahnhof Halle (Saale). Pamiętam doskonale, jak z peronu przechodzę przez budynek dworca, przystaję, rozglądam się i mam nieodparte wrażenie, że już kiedyś tu byłem. Nie, to niemożliwe, nigdy wcześniej nie byłem w Halle na dworcu kolejowym! — myślałem. A jednak. Coś mi to przypomina. Wychodzę z budynku. Po prawej stronie na wysokim wiadukcie perony, zadaszone, po lewej również. Przed budynkiem hali dworcowej plac, gdzie parkują taksówki i samochody.
„Założę się, że kiedyś podjeżdżały tu tramwaje i dorożki” — myślę głośno. Kiedy później sprawdzam i czytam historię dworca, który został wybudowany pod koniec XIX wieku, okazuje się, że się nie myliłem. Zauważam na budynku dworcowym zegar, dokładnie taki sam jak na kopii zdjęcia sprzed 100 lat. Jedynie schodów nie ma, ale reszta się zgadza.
Roger już na mnie czeka przy swoim samochodzie. Wsiadamy i jedziemy do hotelu, od jutra praca przy projekcie. Z parkingu wyjeżdżamy przez krótki tunel zbudowany z kamienia, pomalowany na ciemny kolor, a wokół łuków wjazdowych do tunelu na biało. Górą, jak łatwo się domyślić, biegną tory kolejowe. Z tunelu wyjazd prowadzi już na szeroką arterię komunikacyjną. Skąd te obrazy są tak znajome — zastanawiam się — i cały ten układ komunikacyjny?
Historia
.Oglądam film „Pociąg” z 1959 roku w reżyserii Jerzego Kawalerowicza. Filmowa fabuła opowiada historię wspólnej podróży w jednym przedziale sypialnym mężczyzny (Leon Niemczyk) i kobiety (Lucyna Winnicka), w pociągu relacji Warszawa – Hel. W pierwszych sekwencjach filmu wsiadający do niego pasażerowie idą po schodach i peronie, ale dworca Łódź Kaliska. Leon Niemczyk, w ciemnych okularach, idzie peronem, z którego ma odjechać jego pociąg. Mija Zbigniewa Cybulskiego, który żegna się z dziewczyną, narzeczoną. Przewieszony przez ramię „Maćka Chełmickiego” worek potrąca Leon Niemczyk. Krótka wymiana zdań. Leon Niemczyk zachowuje kamienną twarz i wsiada do wagonu.
Kiedy odwiedzam 1 listopada grób aktora na Starym Cmentarzu w Łodzi, zawsze przypomina mi się ta scena i ta postać, a nie na przykład Fulco de Lorche z „Krzyżaków”. Fantastyczna scena. Dziś to świadectwo, dokument, który pokazuje, jak wyglądał budynek dworca, jak wyglądały perony i infrastruktura wokół. Świetne zdjęcia Witolda Laskowskiego i pomysł, by filmować z góry pasażerów idących po schodach i odjeżdżające pociągi.
.A wszystko zaczęło się jeszcze w XIX wieku. Plany budowy dworca i linii kolejowej, która łączyłaby Wrocław z Warszawą, sięgają roku 1862. Wówczas to na terenach będących pod zaborem pruskim utworzono Komitet Budowy Kolei Żelaznej z Wrocławia do Warszawy. Komitet wystąpił do władz Królestwa Polskiego o zezwolenie na budowę linii kolejowej. Planowana linia miała biec trasą Wrocław – Łódź do połączenia z linią warszawsko-wiedeńską. Projekt nie został zaakceptowany. Przez wiele lat kolejne wnioski były odrzucane.
W zaborze rosyjskim, w którym znajdowała się Łódź, w ogóle nie chciano słyszeć o budowie linii kolejowej do granicy zachodniej, przede wszystkim ze względów strategicznych. Obawiano się słusznie zagrożeń ze strony Cesarstwa Niemieckiego. Dopiero po 30 latach (dokładnie w 1898 roku) zabiegów i petycji urzędników Królestwa Polskiego car Mikołaj II podobno osobiście zaakceptował plany budowy linii na trasie Warszawa – Kalisz. Zgoda na budowę dworca i linii była obwarowana jednak pewnymi warunkami.
Po pierwsze, z powodów strategicznych linia musiała być szerokotorowa (1524 mm, a nie jak w większości krajów Europy 1435 – 1450 mm), co miało stanowić barierę komunikacyjną, oddzielającą teren imperium rosyjskiego od ewentualnego zagrożenia ze strony Niemiec i Austro-Węgier.
Po drugie, stacja kolejowa zgodnie z wymogami imperialnymi musiała być budowana trzy wiorsty od miasta. Takie było prawo w imperium rosyjskim, ale też z powodu tego, że linia kolejowa i dworzec mogły być wykorzystywane do transportu wojska. Trzy wiorsty to ponad trzy kilometry od centrum miasta. Z dala od postronnych cywilów i nie tylko.
Zapadła decyzja o lokalizacji — dworzec miał być prawie w środku lasu miejskiego! Wówczas las miejski znajdował się na obrzeżach miasta właśnie ponad 3 kilometry od centrum. Dziś pozostałościami po lesie są parki: Na Zdrowiu i Poniatowskiego; szczególnie z tego drugiego jest blisko do centrum.
Nowy dworzec zaprojektowany przez architekta Czesława Domaniewskiego wybudowano w latach 1900 –1902.
Pierwszy pociąg wjechał na tor dworca Łódź Kaliska pod koniec 1902 roku. Duma i radość napawała władze Łodzi i łodzian. Mieszkańcy miasta tworzyli wówczas prawdziwą mozaikę kulturową.
.Polacy na początku XX wieku nie stanowili w Łodzi większości. Niemcy w pierwszych latach XX wieku byli właścicielami 332 z 928 fabryk działających na terenie miasta. Mniejszą, ale bardzo wpływową narodowością tworzącą populację Łodzi, byli Rosjanie, którzy zajmowali głównie stanowiska w administracji i oświacie. Żydzi w mieście zaczęli osiedlać się już w XVIII wieku, a w przededniu II wojny światowej ich liczba przekroczyła 231 tys. osób. Mozaikę kultur, obyczajów, tradycji uzupełniali osadnicy innych nacji, którzy przybywali do ziemi obiecanej w związku z rozwojem przemysłu. Trzeba wspomnieć o Czechach, Ukraińcach, Holendrach, Austriakach, a nawet Węgrach. Wszystkie te czynniki sprawiły, że na początku XX wieku miasto liczyło już 320 tys. mieszkańców, co jest światowym fenomenem rozwoju demograficznego (w 1820 roku ludność miasta to zaledwie 767 mieszkańców) obok podobnego szybkiego rozwoju Chicago. Najliczniejszą i najlepiej sytuowaną grupą społeczną aż do końca XIX wieku byli Niemcy. Stanowili oni najsilniejszą ekonomicznie nację. Byli mistrzami włókienniczymi, przeważali również wśród inteligencji technicznej.
Zastosowane rozwiązania infrastrukturalne przy budowie dworca i linii kolejowej nie różniły się niczym od tych w Europie Zachodniej. Do tego perła — secesyjny główny budynek dworca, wówczas uważany za jeden z najpiękniejszych budynków użytkowych Łodzi. Pociągi wjeżdżające na stację zatrzymywały się na specjalnie wybudowanych wysokich wiaduktach, ulokowanych po obu stronach budynku; dachy peronów oparto na ciekawie zdobionych, żeliwnych podporach. Z peronów można było bezpośrednio dostać się do dworcowego holu. Wyłożone drewnianą boazerią wnętrze posiadało sporo secesyjnych detali, w tym mosiężne wykończenia (klamki, uchwyty) i kryształowe szyby w drzwiach. Przy kasach wysokie stoliki — proste rozwiązanie, dzięki któremu od razu było wiadomo, z której strony powinna ustawiać się kolejka. Budynek wieńczyła wieża zegarowa z iglicą. Przed jego wejściem, do którego prowadziły szerokie, monumentalne schody, znajdował się obszerny brukowany plac.
Którymś z tych pierwszych pociągów na początku XX wieku przyjechał do Łodzi mój pradziadek, Niemiec, przedstawiciel inteligencji technicznej, i tu przed II wojną światową zmarł. Jego syn, a mój dziadek, całkowicie się spolonizował; zginął w niewyjaśnionych okolicznościach w 1946 roku. Ale to jest już inna historia.
Pierwsza rola
.Młoda dziewczyna, która przyjeżdża do Łodzi w poszukiwaniu pracy, wysiada na dworcu Łódź Kaliska i zatrzymuje się przy słynnych schodach. Widać plac, na którym na podróżnych czekały dorożki i omnibusy. To fragment filmu z 1937 roku pod tytułem „Skłamałam”.
W 1913 roku w pobliżu dworca położono linię tramwajową, a w latach 30. XX w. dobudowany fragment torowiska pozwolił zatrzymywać się tramwajom tuż przed budynkiem. Zastosowane wówczas rozwiązania komunikacyjne były bardzo dogodne dla pasażerów. Nikomu nie przyszło do głowy, by linia tramwajowa biegła 700 metrów od budynku dworca, oddzielona od niego ruchliwą ulicą, gdzie sygnalizacja świetlna działa według tylko jej znanych zasad, jak ma to miejsce teraz, w XXI wieku.
W 1914 roku stację bombardowano, w 1918 dworzec odbijali z rąk niemieckich łódzcy powstańcy. Wszystkie uszkodzenia naprawiono. W wolnej Polsce dworzec i infrastruktura towarzysząca należała do jednych z lepszych miejskich rozwiązań komunikacyjnych, a secesyjny budynek uważany był za jeden z okazalszych budynków użyteczności publicznej w II RP. W latach 1940 – 1945 dworzec nosił nazwę Litzmannstadt Hauptbahnhof. Nazwę miasta władze III Rzeszy przemianowały na Litzmannstadt, na cześć pruskiego generała Karla Litzmanna, który zapewnił skutecznym manewrem zwycięstwo wojsk niemieckich w bitwie pod Łodzią podczas I wojny światowej.
.Po 1945 roku zaczyna się dramat. Od lat 50. nikt o dworzec nie dba. Co prawda należy on do majątku przedsiębiorstwa państwowego, jakim jest PKP, ale to nie zmienia stanu rzeczy. Brak remontów nie jest niczym zaskakującym. Pamiętamy, jak wyglądały dworce kolejowe w Polsce w czasach socjalizmu. Może poza nowo oddanymi, między innymi Dworcem Centralnym w Warszawie i głównym w Katowicach.
W latach 70., jak na filmową Łódź przystało, na dworcu dla czekających pasażerów urządzono kino. Zasłaniane wejście do kina jedynie kurtynami od strony baru można było przejść, posiadając tzw. peronówkę, specjalny bilet uprawniający do wejścia na peron.
Leszek, główny bohater serialu „Daleko od szosy”, na peronie dworca Łódź Kaliska żegna się z Anią, która wyjeżdża na wakacje do Jugosławii. A wcześniej w tym samym odcinku pożegnał się tu z kolegą z wojska.
Kariera filmowa dworca kaliskiego nie pomaga. Budynek dalej niszczeje, a nawet znikają niektóre elementy ozdobne, praktycznie nie wykonywano żadnych jego remontów ani infrastruktury wokół, za to dobudowano już poza peronami pawilon — szkło i blacha w stylu konstrukcji NRD-owskich. Miała to być dodatkowa poczekalnia, która przez 10 lat służyła za główny budynek dworca.
Wyrok
.Nie wiadomo, jak to się stało i za czyją sprawą, ale nie wpisano budynku do rejestru zabytków! Pytane o to służby wojewódzkiego konserwatora zabytków w Łodzi nie potrafią odpowiedzieć. Nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć także PKP SA. Stało się! W 1982 roku dokonano zbrodni na dworcu Łódź Kaliska. Secesyjny budynek z zabytkowymi zdobieniami oraz infrastrukturą wokół wraz z zabytkowymi zadaszeniami peronów wyburzono. Dosłownie zrównano z ziemią. Pozostawiono dwa perony po zachodniej stronie z dobudowaną ohydną halą, która na czas remontu miała pełnić funkcję budynku dworcowego. Pełniła ją przez ponad 10 lat!
Wyburzenie zabytkowego dworca zapoczątkowało proces powolnego znikania starej Łodzi. Pamiętamy sceny podpaleń fabryk w filmie „Ziemia Obiecana” Andrzeja Wajdy? Proceder dalej trwa — albo coś się podpala, by w danym miejscu deweloper mógł wybudować blok, albo się to wyburza.
Wyburza się zabytkowe wille fabrykanckie, pomimo że budynki są na przykład w trakcie wpisywania do rejestru zabytków. Podpala się zabytkowe budynki browaru, fabryk, w tym „Tkalnię Papieską”, zajezdnie tramwajowe, unikatowe wille, a nawet zabytkową remizę strażacką. Najczęściej sygnałem do podpalenia jest rozpoczęcie procedury wpisywania obiektu do rejestru dającego mu ochronę prawną.
.Prawdziwa Łódź, fabrykancka, powoli znika. To, co było i jeszcze jest cechą miasta, czyli wielkomiejskie eklektyczne, secesyjne i modernistyczne kamienice, secesyjne i modernistyczne budynki użyteczności publicznej, pełne przepychu fabrykanckie wille i pałace, monumentalne, gotycko-secesyjne fabryki — jest zagrożone. W ostatnich dwudziestu latach w Łodzi wyburzono kilkadziesiąt zabytkowych, najczęściej dziewiętnastowiecznych budynków. Zamiast unikatowych fabryk i willi mamy tu coraz więcej dzikich parkingów, gruzowisk i blaszanych marketów. Za degradację miasta nikt nie ponosi odpowiedzialności.
Nowy dworzec kaliski
.W miejsce secesyjnego budynku dworca w 1994 postawiono pomnik estetyki lat 90. — klockowaty budynek, z przeszkleniem w ordynarnych seledynowych ramach, ma nawiązywać do starego secesyjnego dworca. To oczywiście kpina. Nie wspomnę autora projektu budynku, mimo że jest to syn jednego z głównych polskich modernistów. Halę dworcową oraz tunel prowadzący do peronów w wielu miejscach wyłożono płytkami, które już po roku zaczęły pękać. Do tego w deszczowe czy śnieżne dni podróżni ślizgają się na felernych płytkach jak na lodowisku. Budując węzeł komunikacyjny wokół dworca, popełniono szereg błędów. O 700 metrów od dworca odsunięto linie tramwajowe, dodając do tego barierę dla pieszych w postaci szerokiej ulicy z przejściami podziemnymi i nadziemnymi. Wschodni wiadukt został wybudowany, ale do dzisiaj nie położono na nim torów. Dawny plac budowy — miejsce pod perony i torowiska — powoli zarastają drzewa. Zachowano fragment torowiska i kostki brukowej pod nieczynnym wiaduktem.
Igor Mertyn
To pierwszy odcinek cyklu o Łodzi. Następny – wkrótce.