Izabela MAZANOWSKA: Radzim 1939. Zbrodnie w obozie Selbschutz Westpreusen

Radzim 1939. Zbrodnie w obozie Selbschutz Westpreusen

Photo of Izabela MAZANOWSKA

Izabela MAZANOWSKA

Pracownik Referatu Badań Historycznych Delegatury IPN w Bydgoszczy. Zajmuje się badaniami nad zbrodniami niemieckimi na Pomorzu Gdańskim w czasie II wojny światowej.

Wśród więźniów obozu w Radzimiu znaleźli się przedstawiciele inteligencji, czyli księża katoliccy, nauczyciele, urzędnicy, pracownicy służb mundurowych oraz żołnierze powracający z wojny, a także członkowie Polskiego Związku Zachodniego. Do obozu trafili z powodu donosów Niemców, ale i Polaków, którzy chcieli się przypodobać niemieckiej władzy. Zatrzymania bywały też skutkiem wcześniejszych zatargów. Selbstschutz nie weryfikował zarzutów stawianych osobom przyprowadzanym do obozu – pisała Izabela MAZANOWSKA

.Pierwsze obozy, w których mordowano ludzi na masową skalę powstały już w połowie września 1939 r. m. in. na Pomorzu Gdańskim. Nie wiadomo, kto dokładnie podejmował decyzję o ich utworzeniu, jednak stanowiły element machiny uruchomionej w celu eksterminacji ludności polskiej i żydowskiej – ofiar zbrodni pomorskiej. Załogi tych obozów stanowili członkowie organizacji Selbstschutz Westpreussen, dowodzeni przez funkcjonariuszy SS.

Obozy te miały prowizoryczny charakter i istniały krótko, bo do czasu rozwiązania Selbstschutzu. Mimo to skala popełnionych tam zbrodni była ogromna. Liczba ofiar w poszczególnych obozach wynosiła od kilkuset do kilku tysięcy osób. Przykładem jest obóz w Radzimiu w powiecie sępoleńskim.

Obsada obozu w Radzimiu składała się z 15–20 volksdeutschów, którzy pilnowali zabudowań i poszczególnych grup roboczych oraz pełnili służbę w kuchni. […]. Ludzi do poszczególnych zadań wyznaczał komendant obozu Werner Sorgatz. Z czasem wyodrębniono pięcioosobową grupę mężczyzn, których wyznaczono na niższych dowódców. Nie wykonywali oni już zadań tzw. zwykłych strażników. Wśród nich znaleźli się Emil Daas, Richard Kemnitz i Hermann Schischke. Uzbrojeni w narzędzia do bicia, znęcali się nad więźniami i uczestniczyli w egzekucjach. […]. Zabudowania, w których utworzono obóz, obejmowały chlew, kuźnię, gorzelnie, dwie długie stajnie, duży magazyn, sklepienie piwniczne, na którym nie stał żaden budynek, oraz pałac. Pomiędzy pałacem a jeziorem położony był park. […].

Pałac w majątku Radzim, w którym mieścił się obóz. 

.Zatrzymania na terenie powiatu sępoleńskiego rozpoczęły się w połowie września 1939 r. – przeprowadzano je według list z nazwiskami konkretnych osób. Zanim więźniowie trafili do Radzimia, niejednokrotnie umieszczano ich w więzieniach urządzonych naprędce w tym samym czasie. Miejscami przetrzymań były: budynek Starostwa Powiatowego w Sępólnie, więzienie śledcze w budynku Sądu Powiatowego w Sępólnie, więzienie śledcze w Więcborku (urządzone w budynku Sądu Grodzkiego) i Zakład św. Anny w Kamieniu (przedwojenny zakład wychowawczy dla dziewcząt). W poszczególnych wsiach ludzi przetrzymywano w aresztach gminnych, piwnicach gorzelni itp.

Zgodnie z regulaminem obozowym codziennie rano odbywał się apel. W trakcie niedzielnych apeli komendant Sorgatz aktualizował listę osób przeznaczonych do rozstrzelania. Następnie więźniowie spożywali śniadanie składające się z chleba i kawy. Potem większa ich część pod nadzorem strażników udawała się do pracy w polu lub w obrębie obozowych zabudowań. Zbierali kartofle, buraki i brukiew lub angażowano ich do budowy okopów między Radzimiem a Drożdzienicą. Zdarzało się, że więźniowie byli rozstrzeliwani w trakcie pracy. Inaczej wyglądała sytuacja niezbędnych w obozie robotników. Ksawery Kłosowski naprawiał różne przedmioty, np. drzwi i okna. Dzięki temu mógł się poruszać po całym obozowym terenie. W czasie swojego uwięzienia nie został też ani razu pobity. Około godziny 17.00 rozdzielano obiad – wodnistą zupę.

W toku niemieckiego śledztwa w sprawie zbrodni w Radzimiu pracownicy wymiaru sprawiedliwości doszli do wniosku, że obóz został rozwiązany pod koniec października lub na początku listopada 1939 r. Jest to mało prawdopodobne. Zdaniem niemieckich prawników ok. 80 więźniów przeniesiono do Komierowa. Wtedy też funkcję komendanta przestał pełnić Sorgatz i powierzono ją Kemnitzowi. Oficjalnie obóz w Radzimiu miał zostać zlikwidowany 20 listopada 1939 r. Świadkowie twierdzą jednak, że przebywali w Radzimiu do początków grudnia, np. Ignacy Dziekan i Józef Robaszkiewicz opuścili Radzim 9 grudnia, natomiast Władysław Stryszyk – dwa dni później. Należy więc przyjąć, że obóz został rozwiązany w pierwszych dniach grudnia 1939 r.

Na początku istnienia obozu komendant Sorgatz wszystkich więźniów zewidencjonował, spisując ich dane personalne. Wśród osadzonych znajdowało się 30–40 volksdeutschów, 30 Ukraińców, sporo Kaszubów i Polacy. Ukraińcy trafili do Radzimia jako grupa więźniów karnych i szybko zostali z obozu usunięci. Zaczęto też zwalniać volksdeutschów i Kaszubów.

W obozie panowały fatalne warunki sanitarne, przede wszystkim z powodu przeludnienia. W jednej piwnicy przebywało niekiedy nawet kilkuset więźniów. Świadkowie twierdzili, że Niemcy przetrzymywali od 150 do 500 osób. Komendant Sorgatz szacował, że w obozie przebywa łącznie 2500 zatrzymanych. Jednorazowo mogło ich być 100–150, maksymalnie – 200. Zdaniem strażnika Kurta Neubauera liczba więźniów przebywających jednorazowo w obozie wynosiła 200‒300, a na pewno nie więcej niż 600. Stanisław Twarogowski trafił do obozu w październiku, z setką innych mężczyzn. Należy jednak przypuszczać, że nie każdy transport nowych więźniów był tak duży. Nie jest znana łączna liczba więźniów przetrzymywanych w Radzimiu. Dane opierają się na zeznaniach świadków – przyjmowano, że uwięzionych było nawet 10 tys., choć już w 1969 r. przyznawano, że liczba ta jest mało prawdopodobna. W chwili likwidacji obozu mogło się w nim znajdować ok. 600 osób. Część z nich wywieziono do obozu w Gdańsku Nowym Porcie, a potem do Stutthofu, większość jednak zwolniono. Wielu z nich Niemcy ponownie aresztowali, np. Stanisława Twarogowskiego, który do końca wojny przebywał w obozie w Sachsenhausen, lub Franciszka Śliwińskiego, który trafił do obozów w Mauthausen i Gusen.

Stefania Seyda, przedwojenna właścicielka majątku, zamordowana przez Selbstschutz.

.Około 15 września miejscowi volksdeutsche urządzili w pobliskim majątku Komierowo obóz, którego status trudno określić. Na pewno miał on charakter tymczasowy. Emil Daas,  po dwóch tygodniach służby w Radzimiu skierowany do pełnienia funkcji strażnika, określił Komierowo mianem Arbeitslager(obóz pracy). W literaturze przedmiotu można spotkać stwierdzenie, że był to podobóz obozu w Radzimiu.

Majątek ziemski w Komierowie należał do rodu Komierowskich. Ostatnim właścicielem siedziby przed 1 września 1939 r. był Tomasz Komierowski, którego Niemcy aresztowali w pierwszych dniach wojny. 1 września Komierowski usiłował przedostać się do Nieżychowa. Po drodze natknął się na żołnierzy niemieckich, którzy go zatrzymali i przewieźli do obozu w Lipce koło Złotowa. W nocy z 3 na 4 września został rozstrzelany. W majątku utworzono prowizoryczną siedzibę sztabu 4 armii niemieckiej, która funkcjonowała do 8 września. Komierowo odwiedził Adolf Hitler. Zatrzymanych zaczęto tam przywozić na początku października. Relacja więźniów, którzy trafili do Komierowa, odnoszą się do października i kolejnych miesięcy. Straż w Komierowie pełniło ośmiu członków Selbstschutzu. Z zeznań byłego pracownika majątku wynikało, że w dawnych pomieszczeniach administracji utworzono biuro dla członków Selbstschutzu. Polskich więźniów rozlokowano na strychu nad owczarnią.

Do majątku Komierowo więźniów kierowano zarówno bezpośrednio, jak i z obozu w Radzimiu. Aleksander Czerwiński po aresztowaniu trafił do Komierowa. Po pewnym czasie razem z grupą więźniów został wywieziony do Radzimia, a stamtąd na egzekucję do Rudzkiego Mostu. Edwin Ossowski znalazł się w Komierowie na początku października 1939 r. wraz z grupą 30 osób.

20 października część więźniów z Radzimia została skierowana do Komierowa pod dowództwem Kemnitza, który został tamtejszym komendantem. Przebywali tam cztery tygodnie. Ich zadanie w nowym miejscu polegało na zbieraniu ziemniaków. Podobnie jak w przypadku innych zbrodni popełnionych przez Selbstschutz trudno określić liczbę uwięzionych. Według byłych więźniów Czesława Kopczyńskiego i Michała Borzelańczyka mogło tam przebywać ok. 70 Polaków, którzy pochodzili z okolicznych miejscowości.

Zachowało się kilkanaście relacji, z których wynika, że w Komierowie postępowano równie brutalnie jak w Radzimiu. Niemcy znęcali się nad więźniami i ich zabijali. W szczególnie okrutny sposób postąpiono z Marianem Grochowskim z Sępólna. Udało się ustalić nazwiska dziesięciu osób zamordowanych w Komierowie. Jednym z tamtejszych oprawców był pochodzący z Tonina w powiecie wyrzyskim Emil Daas, od 1940 r. zamieszkały w Szynwałdzie, gdzie zajął nieruchomość odebraną polskiej rodzinie. Przed wojną pracował jako robotnik. Miał wykształcenie podstawowe, był ojcem piątki dzieci. Znajomy skierował go do pracy w Radzimiu. Komendant Sorgatz mianował go wachmanem. Za służbę otrzymywał wynagrodzenie w wysokości 2,50 RM dziennie. Dostał karabin. Byli więźniowie zarzucali Daasowi wyjątkowe okrucieństwo, rozstrzeliwanie Polaków, a także niszczenie wyposażenia kościołów i przydrożnych kapliczek. Daas szydził z Polaków i wyznawanych przez nich wartości, poniżał ich i publicznie ośmieszał.

Jeszcze w okresie, kiedy istniał Selbstschutz, Daas wstąpił do Allgemeine SS. Twierdził, że pełnił tam służbę od października do grudnia 1939 r. W lutym 1941 r. wstąpił do Waffen SS, gdzie służył do 13 kwietnia 1945 r.

Na przełomie listopada i grudnia 1939 r., w czasie swojej wizyty w Sępólnie, majątek Komierowo odwiedził Albert Forster w towarzystwie wyższych oficerów SS. Jednym z nich był prawdopodobnie Max Pauly, późniejszy komendant obozu Stutthof. Delegacja obejrzała zabudowania, po czym Forster wygłosił przemówienie, podkreślając, że miejsce, w którym się znajdują, na zawsze pozostanie niemieckie. Wzywał do bezwzględności w stosunku do Polaków, akcentując, że Niemcy nie muszą się niczego obawiać. Przemowa miała zdecydowanie antypolski charakter. Informacji o wizycie Forstera w Komierowie nie ma zbyt wielu, trudno więc potwierdzić związane z nią szczegóły, zwłaszcza że nieliczni świadkowie wspominają o tym wydarzeniu. Obóz w Komierowie przestał istnieć zapewne w tym samym czasie, kiedy rozwiązano Radzim i Karolewo. Niemieccy historycy Arno Jansen i Christian Weckbecker twierdzą, że nastąpiło to 20 listopada 1939 r., do rozwiązania nie mogło jednak dojść przed likwidacją Selbstschutzu 26 listopada. Świadczą o tym relacje związane z wizytą Forstera […].

Wśród więźniów obozu w Radzimiu znaleźli się przedstawiciele inteligencji, czyli księża katoliccy, nauczyciele, urzędnicy, pracownicy służb mundurowych oraz żołnierze powracający z wojny, a także członkowie Polskiego Związku Zachodniego. Byli to przeważnie polscy mężczyźni. Do obozu trafili z powodu donosów Niemców, ale i Polaków, którzy chcieli się przypodobać niemieckiej władzy. Zatrzymania bywały też skutkiem wcześniejszych zatargów. Selbstschutz nie weryfikował zarzutów stawianych osobom przyprowadzanym do obozu. […].

.Pochodzenie więźniów jest trudne do ustalenia. Na podstawie powojennych dokumentów można stwierdzić, że byli to mieszkańcy powiatów sępoleńskiego i tucholskiego. Jeden z wachmanów, Erich Neubauer, potwierdził, że więźniów przywożono głównie z powiatu sępoleńskiego oraz „innych miejscowości”, nie precyzował jednak, które z nich ma na myśli. Neubauer jest wiarygodnym źródłem, ponieważ wiele spośród tych osób znał od dziecka. Według informacji przesłanej przez Urząd Miejski w Kamieniu Krajeńskim do obozu trafiali także więźniowie z powiatów chojnickiego, tucholskiego, kartuskiego, kościerskiego, bydgoskiego, inowrocławskiego i dawnego województwa warszawskiego. Nie we wszystkich przypadkach można ten fakt potwierdzić. Pochodzenie więźniów ze wszystkich powiatów graniczących z sępoleńskim oraz z powiatu inowrocławskiego sugeruje Barbara Bojarska.

Iabela Mazanowska
Fragment książki „Radzim 1939. Zbrodnie w obozie Selbschutz Westpreusen”, wyd. IPN [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 sierpnia 2022