Trójmorze zyskuje. Amerykanie chcą zablokować agresywną ekspansję Chin w Europie
Starcie koncepcji dotyczących relacji z Chinami należy traktować w pierwszej kolejności jako element dyskusji o kształcie czeskiej polityki zagranicznej. W Czechach dyskutuje się o tym coraz więcej. Partie prawicowe oraz liberalne coraz głośniej akcentują swoje niezadowolenie z polityki wobec Pekinu, którą prowadzą rząd i prezydent – pisze Jakub JANDA
Rzadko się zdarza, żeby słowa czeskiego polityka były dyskutowane na całym świecie. Tak się stało, gdy marszałek senatu Miloš Vystrčil, przemawiając na forum tajwańskiego parlamentu, powiedział: „Jestem Tajwańczykiem”. Nawiązał w ten sposób do słynnej kwestii „Ich bin ein Berliner”, którą wygłosił John F. Kennedy, przemawiając w Niemczech w 1963 r. A przy okazji wywołał debatę o relacjach Czech z Chinami. Dziś widać jednocześnie kilka kierunków, w których rozwija się czeska polityka wobec Chin.
Od 2014 r. Pekin konsekwentnie poszerza swoje wpływy w Pradze. Obecnie prezydent kraju, premier, inni ważni politycy głównego nurtu przyjmują bardzo prochińską postawę; nie przeszkadza im rosnący wpływ Chin na czeską politykę. Ale w 2018 r. ten kurs zaczął się zmieniać. Coraz większa grupa polityków zaczęła przyjmować inne stanowisko. Choćby Miloš Vystrčil czy burmistrz Pragi Zdeněk Hřib, którzy coraz odważniej prezentują inne podejście do Pekinu. Widać, że coraz większej grupie czeskich polityków nie odpowiada prochińska postawa prezydenta Miloša Zemana – nie przypadkiem Vystrčilowi w czasie wyprawy na Tajwan towarzyszyła aż 90-osobowa delegacja.
Oczywiście nie można pominąć aspektu związanego z polityką wewnętrzną Czech. I burmistrz Pragi, i marszałek senatu są w opozycji do rządu oraz prezydenta, a więc ich stosunek do Chin jest też konsekwencją rywalizacji na czeskiej scenie politycznej. Ale też znaczenia politycznej rywalizacji na scenie krajowej nie należy w tej kwestii przeceniać. Polityką zagraniczną wyborów w Czechach się nie wygrywa. Starcie koncepcji dotyczących relacji z Chinami należy traktować w pierwszej kolejności jako element dyskusji o kształcie czeskiej polityki zagranicznej. W Czechach dyskutuje się o tym coraz więcej. Partie prawicowe oraz liberalne coraz głośniej akcentują swoje niezadowolenie z polityki wobec Pekinu, którą prowadzą rząd i prezydent.
Ta dyskusja ma szerszy kontekst, bo widać, jak rośnie wpływ Chin na całą Europę. Ale jednocześnie rośnie presja ze strony Stanów Zjednoczonych, które ten proces chcą zablokować i są bardzo krytyczne wobec agresywnej polityki Pekinu na naszym kontynencie. Zresztą wyprawa Miloša Vystrčila, który jest politykiem konserwatywnej partii ODS, do Tajwanu jest spójna z polityką USA wobec tego regionu. W sierpniu Pragę odwiedził Mike Pompeo, sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych, i wtedy publicznie chwalił marszałka senatu.
Zaangażowanie Ameryki w Czechach i w regionie Europy Środkowej wiąże się z projektem Trójmorza. Został on utworzony w 2016 r., ale Czesi długo prawie nic o nim nie wiedzieli. To jeden z powodów, dla którego Praga z wahaniem angażowała się w niego. Postrzegano go jako narzędzie, za pomocą którego Polska próbuje odizolować inne kraje regionu od Niemiec. Ten sposób myślenia podzielała również część czeskiej dyplomacji. Ale ten sposób myślenia ulega zmianie, tym bardziej że przedstawiciele niemieckiego rządu wzięli udział – jako obserwatorzy – w szczycie Trójmorza w 2018 r. Tego typu sytuacje sprawiają, że w Pradze podejście do tego formatu się zmienia, szczególnie że USA inwestują w ten projekt. Fundusz inwestycyjny, który powstał przy tym projekcie, jest coraz większy. To wszystko sprawia, że Trójmorze staje się coraz efektywniejszą platformą regionalnej konsolidacji.
.Zmienia się też postrzeganie tego projektu. W Pradze przestaje on być traktowany jako narzędzie polityczne przeprowadzania zmian w Europie Środkowej. Teraz górę bierze przekonanie, że jest to przede wszystkim inicjatywa ekonomiczna, służąca rozwojowi infrastruktury komunikacyjnej i energetycznej w regionie. To sprawia, że pojawia się realna szansa na pogłębienie współpracy w ramach 12 państw, które współtworzą Trójmorze.
Jakub Janda