Krzysztof OLENDZKI: Strefa południka 20. Gdy historia staje się rzeczywistością

Strefa południka 20. Gdy historia staje się rzeczywistością

Photo of Krzysztof OLENDZKI

Krzysztof OLENDZKI

Polski historyk i dyplomata, ambasador tytularny, od 2006 do 2007 podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w latach 2008–2012 ambasador RP w Tunezji, od 2016 do 2019 dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, od 2020 ambasador RP w Słowenii.

Zasoby Europy Środkowo-Wschodniej to dziś nie tylko integrujący się rynek, ale także potencjał innowacji, do której impuls nie przychodzi z Zachodu, ale z wewnątrz tego regionu – pisze Krzysztof OLENDZKI

W 1990 roku wraz z moim przyjacielem Igorem Kąkolewskim, dziś profesorem, wydaliśmy w „Przeglądzie Historycznym” artykuł pt. Strefa południka 20. Mit czy rzeczywistość? Wokół problematyki badań porównawczych Mariana Małowista nad historią Europy Środkowo-Wschodniej. U progu nowej ery, dokładnie 30 lat temu, próbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie o istnienie Europy Środkowo-Wschodniej jako strefy gospodarczo-kulturowej, odwołując się do książek naszego mistrza prof. Mariana Małowista oraz dzieł jego przyjaciela prof. Fernanda Braudela, francuskiego polihistora i geografa.

Europa Środkowo-Wschodnia w owym czasie opisywana była przez pisarzy, kulturoznawców, ale także polityków w kategorii „kultury i losu”, mitu, odległego snu, la belle époque spod znaku Franza Josefa, traumatycznego doświadczenia narodów żyjących między Rosją i Niemcami. Specjaliści od polityki bezpieczeństwa widzą w niej strefę geopolityczną. Artyści wciąż patrzą na nią jako region nowej kultury, choć narody ją zamieszkujące mają wielowiekowe dziedzictwo, a nowe pędy artystyczne wyrastają z silnych, głębokich korzeni historycznych, czego przykładem jest chociażby Słowenia. W końcu jako strefę geograficzno-historyczną, która odznacza się swoją specyfiką gospodarczą, potrafiącą wykorzystać swoje przewagi w czasie dobrej koniunktury, lecz zbyt statyczną, by dostosowywać się do szybkich, niespodziewanych, a raczej niedostrzeganych zmian idących z zewnątrz, przekonaną o słuszności swego modelu polityczno-kulturowego. Nieważne, którą charakterystykę zdecydowalibyśmy się wybrać – Europa Środkowo-Wschodnia istnieje, czego najlepszym przykładem jest jej gospodarcza tożsamość.

Dzisiaj Europa nie jest już „autonomicznym światem ekonomicznym”, skupionym wokół Morza Śródziemnego, tak jak ją widział Fernand Braudel w swoim najważniejszym dziele Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w czasach Filipa II, opisującym de facto tożsamość naszego kontynentu. Nadal jednak pozostaje obszarem ekonomicznym podzielonym na cztery, jak to określał Braudel, „przesmyki”: francuski, niemiecki, polski i rosyjski, charakteryzowane przez sieć dróg handlowych, wzajemne powiązania regionalne oraz powiązania osobiste, językowe, doświadczenia historyczne, kulturowe, a także wrażliwość tożsamościową.

„Przesmyk polski” to Europa Środkowo-Wschodnia, którą analizował Marian Małowist, zadając sobie pytanie, dlaczego mimo sprzyjających warunków, okresów niebywałych koniunktur w XIV, XVI, XVIII czy nawet XIX w., cierpi ona na gorszy poziom rozwoju niż „przesmyk niemiecki” lub „francuski”.

Ale czy jest (czy był) to obszar „chronicznie zacofany”, jak postrzegali go Małowist i niektórzy historycy z jego szkoły, czy też ze względu na nieustanne wojny XVII, XVIII, XIX i XX w. stał się obszarem ekspansji i eksploatacji, które niweczyły wszelki rozwój? Potrzeba ciągłej odbudowy po wyniszczających wojnach i najazdach lub szybkiego płacenia gigantycznych podatków dominującemu imperium albo kontrybucji najeźdźcy hamowała rozwój gospodarczy i skutecznie blokowała wzrost PKB. 

Spoglądając na dzisiejszą Słowenię, możemy dokładnie zrozumieć ten problem. Cały kraj pokrywa sieć kościołów obronnych, oddalonych od siebie nie dalej niż zasięg kuli armatniej. To miała być naturalna ochrona przed inwazją turecką, wypadami zbrojnymi, zdążającymi na włoskie niziny padańskie, które wyznaczały rytm powszedniości aż po koniec wieku XVIII. Utrzymanie takiego systemu kosztowało sporo. Więcej niż 2 proc. PKB, które dzisiejsza Słowenia obowiązana jest płacić jako członek NATO. Rozwój gospodarczy Europy Środkowo-Wschodniej blokowany był przez politykę imperiów: austriackiego, prusko-niemieckiego, rosyjskiego i tureckiego, którym nie zależało na sukcesie gospodarczym Europy Środkowo-Wschodniej, tylko na dużych, szybkich wpływach do skarbca z podległych prowincji. Historia Galicji jest pod tym względem bardzo pouczająca, a polityka Austrii, niezainteresowanej rozwojem prowincji, która i tak może paść łupem Rosji, niedoszacowana. To nie brak zdolności i utracjuszostwo szlachty czy słabość mieszczaństwa decydowały w ostatecznym rozrachunku o rozwoju. To narracja imperium. Rzeczywistość podbitych prowincji, które dążyły do budowania własnej nowoczesnej gospodarki, była inna. Przykład Wielkiego Księstwa Poznańskiego, słoweńskiego Štajerska, Banatu czy Serbii w XVIII lub XIX wieku dość dobrze ilustrują taką tezę. 

Większą część obszaru Europy Środkowo-Wschodniej obejmuje Inicjatywa Trójmorza, współtworzona przez 12 krajów, zamieszkałych przez ponad 112 milionów ludzi, wytwarzających 2,085 tryliona USD PKB. Jeśli dodamy do tego pozostałe kraje regionu, z Ukrainą zamieszkiwaną przez ponad 40 mln osób i Białorusią z jej 10-milionową populacją oraz Bałkany Zachodnie zamieszkiwane przez prawie 18 mln ludzi, to okaże się, iż dzisiejszy potencjał demograficzny oraz gospodarczy regionu jest doprawdy imponujący. 

Fakt, że są to przeważnie społeczeństwa jeszcze młode, zdolne do szybkiej absorbcji i używania nowych technologii informatycznych (genialni informatycy z Macedonii Północnej czy Sandżaku), sprawia, że potencjał rozwojowy Europy Środkowo-Wschodniej jest olbrzymi.

To właśnie potencjał demograficzny, obejmujący wartość w postaci wysokiego, w porównaniu ze średnią światową, poziomu edukacji społeczeństw zamieszkujących ten obszar, sprawia, że Europa Środkowo-Wschodnia utraciła swoją statyczność na rzecz rosnącego dynamizmu społecznego i gospodarczego oraz coraz częściej dostrzeganej innowacyjności. 

Względna bliskość kulturowa oraz świadomość sukcesu transformacji politycznej, gospodarczej i społecznej przede wszystkim krajów Grupy Wyszehradzkiej zmienia sposób postrzegania tej części Europy przez jej mieszkańców oraz sprawia, że częściej upatrują oni szansy we współpracy przede wszystkim z partnerami z Węgier, Polski, Słowenii, Czech czy Słowacji. 

Kraje i społeczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej zaczynają doceniać coraz bardziej wzajemną współpracę oraz fakt integracji rynków, widząc w nich inspirację dla własnej innowacyjności. Zasoby Europy Środkowo-Wschodniej to dziś nie tylko integrujący się rynek, ale także potencjał innowacji, do której impuls nie przychodzi z Zachodu, ale z wewnątrz tego regionu. 

W ostatnich latach zaszła tu bowiem ważna zmiana: coraz mniej wykształconych ludzi biegnie po sukces do Paryża, Berlina czy Londynu. Szukają możliwości rozwoju w swoich krajach. Realia współczesnego rynku usług, który przeniósł się w dużej mierze do przestrzeni wirtualnej, oraz rozwinięta logistyka, jak również coraz efektywniejsza infrastruktura nie tylko drogowa i kolejowa, ale także teleinformatyczna szybko i radykalnie zmieniają gospodarkę tego regionu. Zlecenia i dostawy realizowane są natomiast coraz częściej z krajami Grupy Wyszehradzkiej, Czechami, Polską, Słowacją i Węgrami, a także Słowenią. 

Grupa Wyszehradzka niepostrzeżenie stała się drugim po Niemczech partnerem pozostałych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. „Przesmyk polski”, tak żywo opisywany przez Fernanda Braudela w jego opowieści o Morzu Śródziemnym, na nowo zaczyna tętnić życiem, które coraz bardziej przyspiesza.

Europa traci swój horyzontalny układ będący wynikiem „krzywej” lub raczej chciwej miłości Fryderyka II Pruskiego do Rosji oraz spuścizną zimnej wojny. Rozwijająca się Inicjatywa Trójmorza jest tego bardzo dobrym przykładem.

Inicjatywa Trójmorza wypełnia przy tym zadania europejskiej strategii konektywności, określone po raz pierwszy jesienią 2018 r. w Konkluzjach Rady Europejskiej.

„Przesmyk polski” najlepiej ilustruje utworzony oficjalnie na wiosnę 2016 r. nowy korytarz transportowy „Amber”, notyfikowany w Komisji Europejskiej jako Korytarz Kolejowego Transportu Towarowego nr 11. Powstał on jako inicjatywa ministerstw transportu Węgier, Polski, Słowacji i Słowenii. Pierwotnym jego celem było usprawnienie transgranicznego towarowego transportu kolejowego pomiędzy tymi czterema krajami. Korytarz łączy słoweński port morski w mieście Koper i polski port przeładunkowy w Małaszewiczach, przy granicy z Białorusią, z największymi centrami przemysłowymi i terminalami intermodalnymi na Węgrzech, Słowacji, w Słowenii i w Polsce. Ponadto obejmuje połączenie z Serbią. Ułatwia także przesyłanie towarów z Czech do portu Koper. 

De facto korytarz transportowy „Amber” łączy jeden z najważniejszych portów Morza Śródziemnego z najważniejszymi portami Bałtyku – Gdańskiem i Gdynią – koncentrując przepływ olbrzymiej masy towarów z północy na południe, stając się jednocześnie główną autostradą łączącą Europę Środkowo-Wschodnią oraz Niemcy Wschodnie z Dalekim Wschodem – Japonią i Koreą Południową, Chinami, Bliskim Wschodem i Afryką Północną. 

Ponieważ prawo UE pozwala na rozszerzenie istniejącej sieci korytarzy towarowego transportu kolejowego, korytarz „Amber” będzie poszerzany o dodatkowe linie w innych państwach członkowskich. Tworzone są zatem sieć powiązań transportowych oraz system usług logistycznych, które zmieniają pozycję geoekonomiczną Europy Środkowo-Wschodniej. Komponent kolejowy korytarza „Amber” wzmocniony jest dodatkowo siecią połączeń drogowych w postaci autostrad i dróg szybkiego ruchu. Z wyjątkiem niezbyt długiego odcinka na granicy czesko-austriackiej przewóz towarów tirami jest możliwy właściwie na całej trasie od Gdyni do Kopru. 

Via Carpatia, która połączy Helsinki ze Stambułem, będzie dopełnieniem współczesnej wersji „przesmyku polskiego”, który w ten sposób odzyska swoją dawną funkcjonalność. 

Odnowienie powiązań infrastruktury transportowej między Morzem Śródziemnym i Morzem Bałtyckim w ramach „przesmyku polskiego”, realizowane poprzez różne regionalne inicjatywy polityczne i ekonomiczne, kreuje nową dynamikę wymiany pomiędzy krajami Europy Środkowo-Wschodniej. 

Nowe połączenia gospodarcze wskazują także kierunki powiązań kulturalnych i wymuszają niejako kreowanie nowych (starych) rynków kultury, które liczą się ze specyfiką regionu. Rynków, których odbiorcy nie przyszli się dowartościować, by oglądać „barbarzyńców”, ale uczestniczą w działaniach, które są częścią ich losu. Tak samo jak częścią ich losu jest nowa gospodarka Europy Środkowo-Wschodniej, która nie tylko daje pracę, ale także poczucie tworzenia nowych wartości w Europie, która przecież nie jest tylko rynkiem. Tworzy także nową tożsamość Europy południka 20. 

Europa Środkowo-Wschodnia przestaje być mitem, odległym snem austro-węgierskiej la belle époque lub też andegaweńsko-jagiellońskim snem o potędze. Stopniowo przekształca się w obszar nowego centrum, w którym punktów odniesienia szukają kraje bałkańskie czy wschodnioeuropejskiego sąsiedztwa Unii Europejskiej. Obszar, który powoli, ale konsekwentnie buduje swoją nową tożsamość gospodarczą, dzisiaj jest strefą o największym wzroście gospodarczym oraz malejącym bezrobociu, a także rosnącym wskaźniku konkurencyjności.

.Środkowoeuropejskość przestała być przyczyną wstydu, staje się powodem do dumy. Kto tego nie dostrzega, temu umyka istotna część naszej rzeczywistości. Czas zatem ostatecznie porzucić kompleksy naszej środkowoeuropejskości.

Krzysztof Olendzki

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 sierpnia 2020