Jakub SZYMCZUK: Fotograf prezydenta

Fotograf prezydenta

Photo of Jakub SZYMCZUK

Jakub SZYMCZUK

Fotograf Prezydenta RP Andrzeja Dudy w latach 2017-2024. Wcześniej był fotoreporterem „Gościa Niedzielnego", współpracował również z "Polska The Times" oraz Polskim Radiem. Laureat kilkunastu nagród prasowych.

Fot. Adam Guz

Fotografowie delegacji zawsze trochę ze sobą rywalizują. Kto uchwyci najlepszy moment, kto złapie swojego polityka w centrum kadru. Zwłaszcza w przypadku formatów, które nie są bilateralne, tylko trójstronne albo wielostronne, gdzie każdy chce pokazać swojego VIP-a jako lidera – pisze Jakub SZYMCZUK

Lider

.To, co zobaczyłem w Davos, musiałem pokazać na prawdziwej arenie dyplomatycznej gry. Szczyt Trójkąta Weimarskiego. Rozmowy z Scholzem i Macronem – politykami, którzy patrzyli na nas z rezerwą, momentami wręcz niechętnie. Panowie przyzwyczajeni do tego, że to do nich należy ostatnie słowo w europejskich sprawach, że to oni wyznaczają kierunki.

Tym razem było inaczej. Musieli się liczyć z Polską – z tym, co mówił prezydent Duda, z naszym stanowiskiem. Nasz głos był nie tylko słyszalny, ale i traktowany poważnie. Na spotkaniu też było poważnie, jednak z tego, co widziałem, nie wynikało to z troski o Ukrainę. Raczej z potrzeby zachowania dominacji – prymatu Francji i Niemiec w rozgrywaniu regionalnej polityki. Oni chcieli nasz głos zneutralizować, a my – umocnić.

Moją rolą było uchwycić to tak, by nikt nie miał wątpliwości, kto w tym układzie nadaje ton. Kto prowadzi, a kto daje się prowadzić za rękę. Musiało to być widoczne na pierwszy rzut oka. Każdy, kto spojrzy na te zdjęcia, powinien to poczuć – instynktownie, bez potrzeby dodatkowych wyjaśnień. Decydujący moment? Siła obrazu? Wszystko w jednym!

Fotografowie delegacji zawsze trochę ze sobą rywalizują. Kto uchwyci najlepszy moment, kto złapie swojego polityka w centrum kadru. Zwłaszcza w przypadku formatów, które nie są bilateralne, tylko trójstronne albo wielostronne, gdzie każdy chce pokazać swojego VIP-a jako lidera.

To zdjęcie zostanie ze mną na zawsze. Monachium, 20 lutego 2023 roku. Techniczne przejście – z konferencji na kolację. Prezydent Duda szedł w płaszczu, skupiony, po trudnym szczycie, po ciężkiej rozmowie. Obok – Emmanuel Macron i Olaf Scholz, którzy pozornie szli środkiem. Politycznie role tym razem się odwróciły, ja chciałem to pokazać. To nie był przypadek. Na tym zdjęciu wyglądają jak petenci – bo w moim odczuciu właśnie nimi wtedy byli.

17 lutego 2023 r., Monachium. Szczyt Bezpieczeństwa Monachium. Fot. Jakub Szymczuk / KPRP

.Po prawej stronie dwaj najważniejsi liderzy Starej Europy. Prezydent Macron, jak to on, próbował trzymać się środka, uspokojony domknięciem swojej lewej strony przez kanclerza Niemiec. Znam te polityczne manewry. Te drobne kroczki, przesunięcia, subtelną grę łokciami o najlepszą pozycję w kadrze. Tym razem też walczył – ale nie dało się wygrać z układem tej sceny. Z mojej perspektywy lewą stronę kompozycji dopełnia ochrona i szeregowi dyplomaci – zwykle przekleństwo każdego fotografa. W centrum – Duda. Najwyższy, najbardziej wysunięty, on prowadzi, reszta „dochodzi”. Cała ta ludzka układanka zbiega się z linią ulicy, architekturą kamienic, układem świateł, rytmem kroków, minami.

Biegłem tyłem, robiąc zdjęcia, starając się kontrolować każdy detal kadru. Musiałem tak się ustawić, dobrać taką ogniskową, taką wysokość patrzenia, aby wszystko zbiegło się w jeden punkt. Marcin Kunstetter trzymał mnie za plecak, asekurując, żebym nie wywrócił się na bruk. Światło było beznadziejne, większość przejścia była po ciemku, sytuacja dynamiczna, ale jedno ujęcie wyszło w punkt, ostre, idealne – pokazało wszystko. Kto prowadzi, a kto próbuje nadążyć. Kto naprawdę wyznacza kierunek.

„Nie tym razem, Emmanuel, nie tym razem…” – pomyślałem, robiąc serię zdjęć i przypominając sobie jego przewidywalne, protekcjonalne poklepywania z wcześniejszych spotkań.

Chyba z żadnego innego kadru z tych wszystkich lat pracy w kancelarii nie jestem tak dumny. Mówi jasno: w tej sprawie to my byliśmy liderem. Polska ciągnęła Europę za uszy, żeby wreszcie zaczęła działać. Nie daliśmy się ograć, ja nie dałem się ograć. Nie tym razem.

Stek

.To była naprawdę dobra seria. Chyba wtedy bardziej niż zwykle sprzyjała mi opatrzność. Kilka tygodni wcześniej, w Davos, udało się uchwycić inny kluczowy moment – wszystko dzięki świetnej współpracy z ministrem Marcinem Przydaczem. Podczas jednego z paneli zostałem na chwilę w tzw. VIP roomie – przestrzeni, gdzie liderzy czekają na wejście na scenę lub odpoczywają po wystąpieniach. Teoretycznie nie miałem tam wstępu, ale marynarka i krawat pozwoliły mi ukryć aparat i wtopić się w tło.

W pewnym momencie wszedł Olaf Scholz. Doszło do oschłej wymiany zdań między nim a prezydentem Dudą. Fotograf Scholza nonszalancko przysiadł na krześle pod ścianą, zupełnie ignorując sytuację. Patrzyłem. Czekałem. Gdy rozmowa zaczęła nabierać gestów – wyciągnąłem aparat.

Udało mi się zrobić kilka zdjęć, kiedy prezydent Duda w mocnych słowach tłumaczył coś kanclerzowi Niemiec. Scholz, opuszczając pomieszczenie, rzucił jeszcze z wyraźną ironią: „Enjoy your Patriots”[1] – odnosząc się do niemieckich baterii Patriot, które miały trafić do Polski[2].

Poczułem wtedy, że jak na standardy międzynarodowej dyplomacji to było coś więcej niż oschłość – to była otwarta złośliwość, arogancja wobec Polski. Cały świat patrzył wtedy na Niemcy i powtarzał: „Zróbcie coś”. Prezydent Duda apelował o działanie przy każdej okazji. To był kolejny taki moment.

Kiedy pokazałem zdjęcie ministrowi, decyzja była natychmiastowa: „Publikujemy”. Później dotarły do nas głosy, że niemiecki protokół dyplomatyczny był wściekły. Fotografia wzbudziła żywą dyskusję w tamtejszej opinii publicznej. Była precyzyjnie wymierzoną szpilką – wbitą kanclerzowi, którego polityczna pozycja zaczynała się chwiać.

Później było Monachium. Po opisywanym wcześniej przejściu szykowała się wystawna kolacja – również dla delegacji. Byłem głodny. Czasem udawało się załapać na jedzenie „na poziomie prezydenckim” – czyli dokładnie to samo, które serwowano oficjelom, tylko podane w sąsiedniej sali lub przy dalszym stoliku. Cieszyłem się, że zjem coś porządnego. Był już wieczór, a moim ostatnim posiłkiem było późne śniadanie w samolocie z Warszawy.

Zabrakło jednego miejsca. Dla mnie. Niemiecki protokół dyplomatyczny nie przewidział mojej obecności. Fotografka prezydenta Macrona i fotograf kanclerza Scholza miejsca mieli – wszystko się zgadzało.

Stanąłem jak kołek przy zajętych stołach. Po chwili podszedł do mnie ktoś z ambasady, próbując mnie pocieszyć, że zaraz pewnie znajdzie się miejsce. Do mnie już zaczynała docierać inna myśl – taka, która zakłopotanie zamieniała w szczerą radość. „Oni zrobili to specjalnie” – pomyślałem. „Kiedyś to opiszę we wspomnieniach”. Zapominając o głodzie, zupełnie na luzie usiadłem sobie na krzesełku w korytarzu prowadzącym do restauracji, byle nie przeszkadzać zabieganej obsłudze.

.Niedługo później zagadał do mnie kolega z MSZ i rzucił półżartem: „Pani z niemieckiego protokołu zapamiętała cię po Davos”. Coś musiało być na rzeczy – od początku wizyty, gdy tylko mnie widziała, mówiła, że nie mogę wejść, nie mogę fotografować. Brak tego steka za sto euro niespecjalnie mnie zabolał. Czułem, że w symbolicznym starciu z rządową niemiecką machiną propagandową miałem swoje małe zwycięstwo. Przynajmniej będę miał co opowiadać wnukom.

Jakub Szymczuk

Fragment książki: Fotograf prezydenta Jakuba Szymczuka, wyd. Wydawnictwo Niebieskie [LINK]

[1] Enjoy your Patriots (ang.) – „Cieszcie się swoimi Patriotami”
[2] Berlin zdecydował się przekazać Warszawie zestawy rakietowe po ostrzale Przewodowa.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 sierpnia 2025