Olivier COSTA DE BEAUREGARD: Jesteśmy świadkami rozpadu pojałtańskiej Europy

Jesteśmy świadkami rozpadu pojałtańskiej Europy

Photo of Olivier COSTA DE BEAUREGARD

Olivier COSTA DE BEAUREGARD

Dyrektor generalny w Groupe Industriel Marcel Dassault.

Ryc. Fabien Clairefond

Wojna na Ukrainie każe nam postawić pytanie o to, kim jesteśmy jako Europejczycy, o samą definicję naszej tożsamości – pisze Olivier COSTA DE BEAUREGARD

.Jako obywatel Unii Europejskiej zastanawiałem się, skąd bierze się owa potrzeba podjęcia natychmiastowych działań, którą każdy z nas odczuł w chwili agresji Rosji na Ukrainę. Co powoduje, że jesteśmy tak bardzo przejęci tą wojną? Oczywiście widzieliśmy zdjęcia tego pochodu okrucieństw, słyszeliśmy świadectwa ofiar. W tle pobrzmiewa nam echo historii Europy – pierwszy raz po 1945 roku na naszym kontynencie doszło ponownie do masowych bitew, które przypomniały nam wydarzenia I i II wojny światowej. Ponadto w konflikt zaangażowane jest mocarstwo atomowe.

Czujemy, że w grze jest nauka, jaką wspólnie wyciągnęliśmy z tamtych wojen, to, co umożliwiło narodziny zjednoczonej Europy i jej współczesnej organizacji politycznej. Sądzę jednak, że za tym poczuciem potrzeby pilnego działania kryje się coś o wiele głębszego. Otóż wojna na Ukrainie każe nam postawić pytanie o to, kim jesteśmy jako Europejczycy, o samą definicję naszej tożsamości.

Po pierwsze, aspekt geograficzny – Europa pojałtańska, która rozpadła się na naszych oczach. Nie powinniśmy nigdy zapominać, że wschodnia część kontynentu została oddana na dwa pokolenia pod obcą, totalitarną okupację. Historyczną zasługą Gorbaczowa było umożliwienie rozpadu tej Europy bez nadmiernego rozlewu krwi. Dzisiaj Ukraina mówi nam, że nie jest jakąś inną Europą, ale że stanowi część naszej Europy. My natomiast musimy odpowiedzieć na pytanie, w którym miejscu wyznaczamy granice Europy. W sposób być może jeszcze bardziej zasadniczy Ukraińcy postawili na porządku dziennym kwestię prawa narodów do samostanowienia. Można w pewnym sensie powiedzieć, że Ukraińcy przyjrzeli się temu, co robią sąsiedzi. Zobaczyli, co robią Polacy, a co robią Rosjanie, i dokonali świadomego wyboru modelu polskiego, zachodniego, w sensie rozwoju gospodarczego, politycznych wolności i osobistych aspiracji. Wybrali te wolne społeczeństwa, gdyż widzieli ich wyższość. Pytania, jakie nam stawiają, brzmią: „Czy dostrzegamy ich pragnienie?”, „Czy wciąż uznajemy, że narody mają prawo do samostanowienia?”, „Czy dalej wyznajemy zasady filozofii politycznej, na których od XIX wieku w dużym stopniu była oparta Europa, przynajmniej taka, jaką znamy na Zachodzie?”, „Ile jesteśmy gotowi poświęcić dla tej idei?”.

Idąc być może jeszcze głębiej w filozofię polityczną, Ukraińcy pytają nas, czy nadal jesteśmy kontynentem demokratycznym. Demokracja narodziła się i rozwinęła w Europie w długim, wielowiekowym procesie historycznego dojrzewania. Ukraina mówi nam dzisiaj, że wybiera demokrację. Nie jest to oczywiście demokracja bez wad, ale Ukraina odrzuca postsowiecki ustrój autokratyczny. Pyta, czy dla nas jako Europejczyków demokracja ma jeszcze swoją cenę, czy jest wartością, ideą, dla której jesteśmy gotowi do poświęceń. W tym samym czasie Ukraińcy tracą życie, żeby nie zostać stłamszeni. I w końcu – co wiąże się z poprzednim – Ukraińcy stawiają na porządku dziennym kwestię naszej obronności i wysiłku, jaki jesteśmy w stanie dla niej podjąć.

Zapewne wielu spośród Państwa czytuje czasopismo „Commentaire”. W jego frontyspisie znajdowała się – być może nadal się znajduje – taka sentencja Tukidydesa: „Nie ma szczęścia bez wolności ani wolności bez męstwa”. Naród ukraiński, który godzi się poświęcić swoje życie w obronie państwa i wolności, nie może nie budzić naszego podziwu. W głębi, w naszej kulturze, idea ta stanowiła część dziedzictwa europejskiego: umrzeć za ojczyznę było wartością, z którą poprzednie pokolenia były obeznane na co dzień. Nasze społeczeństwa, po wielkich zbiorowych masakrach I i II wojny światowej, po 75 latach dobrobytu i względnego pokoju, odeszły od tego. I oto Ukraina pokazuje nam, że być może idea ta będzie jeszcze konieczna. Stawia nas przed pytaniem, co jesteśmy gotowi zrobić w obronie wolności Europejczyków okupionej tak wieloma ofiarami.

Dość nieoczekiwanie dla agresora nasze społeczeństwa w dużej mierze potrafiły zareagować na potrzebę chwili. Plan Putina na podporządkowanie sobie Ukrainy w kilka dni, co miało prowadzić do narzucenia nowego stanu faktycznego i było obliczone na wywołanie naszego osłupienia, nie powiódł się. Stało się tak dzięki niesłychanemu oporowi narodu ukraińskiego. Ten przebieg wydarzeń zdecydował się zapewne w kilku pierwszych tygodniach. Nasze powolne demokracje zdążyły się zmobilizować. Są powolne, gdyż decyzje polityczne wymagają u nas dużo czasu. Muszą dojrzeć, nie można ich podejmować bez zastanowienia. Ale w tym przypadku mobilizacja była szybka. Amerykańska administracja Joego Bidena potrafiła pociągnąć za sobą świat zachodni, a Europejczycy, oczywiście nie bez oporów, potrafili przezwyciężyć różnice zdań i interesów. Co ważniejsze, działo się to przy poparciu społeczeństw i opinii publicznej. Widzimy dzisiaj, że Europejczycy akceptują poświęcenia – oczywiście nie chodzi tu o poświęcenie własnego życia, jak dzieje się to w przypadku Ukraińców – ale o nie całkiem małe poświęcenia materialne. Pozostaje mieć nadzieję, że ta nieoczekiwanie zdecydowana postawa nie będzie słomianym ogniem, ale wyrazem prawdziwych emocji, głęboką przemianą naszych społeczeństw.

Wysiłek, który nas czeka, będzie długofalowy. Będziemy musieli stawić czoło problemom wywołanym przez wojnę, a przecież nasza demokracja jest bardzo krucha. Prosty przykład: za osiemnaście miesięcy odbędą się wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Ich wynik jest decydujący dla losu Ukrainy.

Nie jesteśmy dzisiaj w stanie przewidzieć, jak potoczy się ta wojna, a to od jej rezultatu zależy ostateczny kształt granic między Ukrainą a Rosją. Niemniej nie możemy wątpić w istnienie niezależnej Ukrainy, gdyż swoim oporem naród ukraiński dowiódł, że Ukraina nie jest w stanie rozpuścić się w Rosji. Niezależna Ukraina będzie więc istniała, nie wiemy wprawdzie, w jakim kształcie, ale na pewno będzie ona prozachodnia poprzez sojusze wojskowe i europejska poprzez integrację gospodarczą. Nasi przywódcy – że wspomnę tylko niedawną deklarację prezydenta Emmanuela Macrona – są coraz mocniej przekonani o tym, że Ukraina powinna być członkiem NATO. Wejście Ukrainy do Unii Europejskiej bez wątpienia wywoła w tym kraju, ale także w Europie wiele trudności gospodarczych i społecznych. Sądzę jednak, że ta integracja może być również doskonałą sposobnością do rozwoju i wzrostu gospodarczego. Nie wolno jednak doprowadzić do demobilizacji naszych społeczeństw w trakcie tego długiego procesu dostosowawczego, który musi być trudny i złożony.

Inną ważną kwestią jest przyszłość Rosji. Rosja pozostanie naszym sąsiadem, a nawet stanie się nim bardziej, gdyż granica Europy będzie przebiegała między Ukrainą a Rosją. Los Rosji ma dla nas znaczenie. Można powiedzieć, że cały XX wiek to czas wielkiego rosyjskiego nieszczęścia. Wiemy, ile cierpień doznał naród rosyjski. Obecna wojna na Ukrainie przedłuża to pasmo nieszczęść. Powtórzę: nie wiemy, jak zakończy się ta wojna, ale wiemy, że cokolwiek się stanie, jej rezultat będzie dla Rosji geopolityczną, gospodarczą, ludzką, demograficzną katastrofą. Co więc stanie się z Rosją? Kto będzie stał na jej czele?

Przyznam, że zawsze jestem poruszony, gdy pomyślę o różnicy między Rosją z 23 a Rosją z 24 lutego 2022 roku. Decyzja, którą podjęto, aby radykalnie przemodelować kształt także naszej Europy, była prawdopodobnie jedną z najbardziej zgubnych decyzji w historii tego państwa. Czy podjęła ją jedna osoba, która przejdzie z tego tytułu do historii jako ta, która wywołała lawinę nieszczęść? Czy raczej podjęto ją w ramach systemu? To bardzo ważne pytania dla naszej przyszłości. Jak będzie ewoluowało rosyjskie społeczeństwo, które dzisiaj zdaje się wspierać Putina? Polecam niezwykle ciekawą książkę Iegora Grana Z comme Zombie („Z jak zombie”), w której naświetla źródło tego poparcia, będącego rodzajem paktu między narodem rosyjskim godzącym się, z wyjątkiem kilku wielkich aglomeracji, na egzystencję w warunkach godnych pożałowania czy wręcz zacofania, a dostarczycielem owego marzenia o wielkości. Czy ów społeczny i kulturowy pakt będzie miał rację bytu po wiszącej nad Rosją katastrofie? Rosyjskie społeczeństwo musi być głęboko wstrząśnięte, ale nie wiemy, w którą stronę pójdzie. Będziemy musieli długo żyć z tymi pytaniami. Są one dla nas niezwykle ważne i widzimy, że wpisują się w to długie trwanie, o którym już mówiłem.

I w końcu – co wiąże się mocno z kwestią Rosji – jak bardzo wytrwali będziemy w naszym wysiłku obronnym? Jesteśmy obecnie świadkami dozbrojenia, ale to dozbrojenie przyniesie owoce tylko wtedy, gdy będzie procesem długofalowym. Wymaga ono porozumienia między mocarstwami zachodnimi, które przecież konkurują ze sobą. Czy gdy przeminie szok po wojnie na Ukrainie – powtórzę: nie wiadomo, jak długo ona potrwa – będziemy w stanie utrzymać ten kierunek i dalej poświęcać nasze zasoby na wysiłek obronny, zwłaszcza w kontekście słabego wzrostu gospodarczego oraz innych licznych wyzwań, takich jak transformacja klimatyczna czy starzenie się społeczeństw?

.Trudnością i wyzwaniem dla demokracji jest długi czas trwania wojny, ale jedno jest pewne: Ukraińcy pozwolili nam odkryć na nowo wartość wolności. Dla Ukraińców wolność jest sprawą życia i śmierci. Dla nas, ludzi Zachodu, to wielki przywilej, ale także wymagający wybór. Tocqueville jest idealnym miejscem, by o tym przypominać.

Olivier Costa de Beauregard

Tekst opublikowany w nr 55 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>] Wystąpienie w trakcie Converstations Tocqueville w lipcu 2023 r. Wystąpienie to nie jest stanowiskiem Groupe industriel Marcel Dassault; przedstawia jedynie poglądy osobiste autora.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 września 2023