Podpis księcia
W Polsce zdarzyła się właśnie rzecz niby błaha, a w istocie rewolucyjna, gdy idzie o obowiązywanie prawa. Władza spróbowała „uchylić” moc prawną czegoś, czego reguły zmiany uchylić absolutnie nie pozwalają – pisze Jan ROKITA
.To jasne, że uchylać można zarówno normy prawa, jak i rozmaite akty wydawane na ich podstawie. Jak nie bez racji pisał Arystoteles – „wszelkie prawo jest zmienne”, bo jest skazane na podążanie za zmiennością czasu. A cóż dopiero powiedzieć o najrozmaitszych decyzjach, zarządzeniach, orzeczeniach i wyrokach, jakie sędziowie i urzędnicy wydają na podstawie prawa?
Konieczność ich uchylania bierze się już nie tylko ze zmienności czasu, ale i z niezliczonych błędów, jakie ludzie popełniają przy ich wydawaniu. I tu właśnie jasno widać najgłębszy sens idei praworządności. Otóż praworządność – to taki koncept, który zakłada istnienie reguł, wedle których odbywa się uznawanie czegoś za prawo, orzekanie na podstawie prawa oraz uchylanie/zmiana praw. XX-wieczna nauka o prawie tę fundamentalną dla zachodniej cywilizacji świadomość konieczności istnienia reguł prawa zawdzięcza jednemu z największych prawników poprzedniego stulecia – oksfordczykowi Herbertowi Hartowi. W sławnej książce The Concept of Law profesor Hart sprecyzował właśnie te trzy rodzaje reguł, których zakwestionowanie rujnuje samo sedno zachodniej idei praworządności: reguły uznania, reguły orzekania i reguły zmiany.
Czytelnik zapewne bez trudu domyśli się, dlaczego akurat teraz w felietonowym tekście przedstawiam skrócony wykład z nowoczesnej teorii reguł prawa. W Polsce zdarzyła się właśnie rzecz niby błaha, a w istocie rewolucyjna, gdy idzie o obowiązywanie prawa. Władza spróbowała „uchylić” moc prawną czegoś, czego reguły zmiany uchylić absolutnie nie pozwalają. Procedury, wedle których możliwa jest zmiana praw, precyzyjnie określają fundamentalne normy konstytucji i regulaminu sejmowego. Z kolei o tym, kiedy i jak wolno uchylać/zmieniać wyroki sądowe i decyzje administracyjne, szczegółowo mówią odpowiednie kodeksy. Ale w państwie jest również taki rodzaj aktów prawnych, dla których nie ma żadnych procedur uchylania ani zmiany. A najważniejszy w tym rodzaju aktów jest – mówiąc językiem tradycji – podpis księcia. Podpis księcia nie może być nigdy uchylony, anulowany ani zmieniony, bo taka rzecz, nawet jeśli jest niedostrzegalna od razu dla publiczności, byłaby precedensem o iście katastrofalnych skutkach.
Nietrudno zresztą sobie wyobrazić, co stanie się w państwie, w którym książę sam postanowił „uchylić” moc złożonego przez siebie podpisu. W takim państwie przestaje być potrzebny parlament, gdyż obowiązujące ustawy można po prostu znieść przez „uchylenie” figurującego pod nimi podpisu prezydenta. Nie trzeba żadnego konstruktywnego wotum nieufności, żeby obalić rząd; wystarczy „uchylić” podpis głowy państwa pod aktem jego powołania. Znika konieczność stosowania skomplikowanych procedur rozwiązywania sejmu; wystarczy „uchylić” podpisy sędziów, którzy stwierdzili ważność wyborów. Na dobrą sprawę w ogóle przestaje być potrzebna konstytucja, bo przecież jej likwidacja jest tylko kwestią „uchylenia” prezydenckiego podpisu, który nadaje jej moc.
.Nie ma takiej sytuacji ani takiego uzasadnienia, które sankcjonowałoby obalenie reguł, jakie w państwach cywilizowanych istniały zawsze, ale które dopiero profesor Hart opisał w XX wieku precyzyjnie, nazywając je „regułami zmiany” („rules of change”). A reguły zmiany przesądzają właśnie o tym, że coś można zmieniać w trybie określanym przez te reguły, a czegoś zmieniać nie wolno pod absolutnie żadnym pozorem.
Dla podpisu księcia nie ma żadnych reguł „uchylania” jego mocy, ponieważ gdyby były, to zawsze prowadziłyby w konsekwencji do zawalenia się całego porządku prawno-instytucjonalnego. Jeśli więc mimo to książę obwieszcza ludowi, iż samowolnie uchyla skutki prawne wywołane złożonym przezeń podpisem, to tym samym obwieszcza, iż w miejsce prawa musi wkroczyć jakiś nowy, odmienny sposób rozstrzygania konfliktów.
.Logika jest tutaj całkiem prosta. „Uchylony” podpis księcia i tak ma przecież dalej moc obowiązującą. Ale sam książę, odkąd go „uchylił”, ową moc chce teraz kwestionować. Czy jest zatem jakiś nowy sposób na rozstrzygnięcie takiego konfliktu, w którym „reguły zmiany” zostały już obalone? Oczywiście, że jest. I jest to sposób stary jak świat. Jest nim przemoc.