
Wariaci miarodajni
TSUE wciąż udowadnia, że stał się, z racji ideologicznego zaczadzenia zasiadających w nim sędziów, instytucją dla Europy niebezpieczną. Zwłaszcza jeśli zważyć, iż rości on sobie dziś pretensje do bycia de facto jedyną władzą w Europie, której decyzje muszą być wykonywane przez wszystkich, łącznie z rządami i parlamentami państw członkowskich Unii – pisze Jan ROKITA
.SNCF Connect – to nowoczesna i wygodna francuska platforma rezerwacyjna, nastawiona przede wszystkim na sprzedaż biletów na kolej w stołecznym regionie Ile-de-France i kilku ośrodkach metropolitalnych. Już parę lat temu obiła mi się uszy sprawa, jaką przeciw tej platformie wytoczyło jakieś stowarzyszenie genderowych fanatyków, oskarżając ją o dyskryminowanie… hermafrodytów. Żądanie skarżących dotyczyło tego, aby zabronić używania w domenie publicznej grzecznościowych sformułowań „Monsieur” i „Madame”, jako nielegalnych, bo celowo dyskryminujących ludzi bez płci, przy okazji jednej z banalnych czynności wykonywanych na co dzień przez niemal każdego. Prawdę mówiąc, potraktowałem to wówczas z uśmiechem, jako jeszcze jeden wygłup jakichś maniaków szukających rozgłosu w mediach. Był to chyba rok 2021, a informacja z francuskich mediów dotyczyła tego, iż tamtejszy urząd zajmujący się kwestią danych osobowych – zgodnie ze zdrowym rozsądkiem – uznał rzecz całą za oczywisty nonsens.
I pewnie nigdy bym sobie o tym nie przypomniał, gdyby nie to, iż w jednym z serwisów tematycznych KB.pl przeczytałem wzmiankę o arcyciekawym wyroku luksemburskiego TSUE. A z niej dowiedziałem się, że jeszcze w styczniu tego roku najwyższy sąd Unii Europejskiej wydał wyrok kwestionujący powszechnie stosowaną praktykę, wedle której załatwienie jakiejś sprawy za pośrednictwem platformy internetowej wymaga identyfikacji osoby za pomocą imienia i nazwiska, poprzedzonego grzecznościową formułą „Pan” lub „Pani”. Co prawda, uzasadniając ów wyrok, sędziowie użyli zręcznego pretekstu, iż do przejazdu środkami komunikacji nie jest konieczna „personalizacja” kupującego bilet, a tym samym sprowadzili rzecz do tzw. unijnej dyrektywy RODO (czyli danych osobowych). Ale wyrok mnie zainteresował, więc sięgnąłem do jego treści. I wtedy dopiero pojąłem, że to dalszy ciąg, po upływie czterech lat, sprawy o bilety na francuskie pociągi.
Okazuje się bowiem, że owym „genderowcom”, których oskarżenia władze francuskie początkowo zignorowały, udało się uruchomić ścieżkę konstytucyjną, skłaniając do zajęcia się sprawą Radę Stanu (czyli de facto polityczny sąd konstytucyjny V Republiki). Ta zaś w końcu zwróciła się aż do unijnego trybunału, aby ów wyjaśnił, co dopuszcza, a czego zabrania prawo europejskie. No i w efekcie grzecznościowe formuły „Pan” i „Pani” zostały przez TSUE zdelegalizowane pod pretekstem RODO. Ale przecież każdy przytomny człowiek rozumie, iż RODO jest tutaj wykrętem, a w istocie rzecz idzie o rozprawę z jednym z mocno zakorzenionych obyczajów europejskiej kultury, nakazującym w sytuacjach publicznych zwracać się do innych ludzi z szacunkiem, tzn. właśnie per „Pan” i „Pani”. Zwłaszcza gdy zwraca się do nas, także za pośrednictwem internetu, w sposób urzędowy państwo czy firma świadcząca usługi publiczne.
Akcja francuskich „genderowców” – to część kampanii na rzecz tzw. „przebudzenia”, czyli innymi słowy – niszczenia tradycyjnych form kultury europejskiej w imię nowej, fanatycznej i rewolucyjnej kontrkultury. Z tymi ponoć „pańskimi” formułami grzecznościowymi już w poprzednim stuleciu podjęli walkę na śmierć i życie bolszewicy. Przegrali ją, bo komunizm przegrał swoją walkę o świat. Najwyraźniej bolszewikom wydawało się, że ludzie nie staną się nigdy komunistyczną masą, dopóki w sferze publicznej zwracać się będą do siebie per „Pani” i „Pan”. Dzisiejsi europejscy sędziowie nie są takimi głupcami, aby nie wiedzieć, w czym naprawdę uczestniczą i jakie skutki ma uruchomić teraz ich wyrok. Wiedzą o tym doskonale, choć ukrywają tę swoją wiedzę za oszukańczymi argumentami z RODO. Ja przynajmniej nie mam wątpliwości, że sędziowie TSUE wydali taki, a nie inny wyrok po to, aby dać napęd paneuropejskiej akcji genderowych fanatyków, próbujących obalić zakorzenione formuły okazywania sobie przez ludzi nawzajem szacunku.
Skądinąd TSUE nie po raz pierwszy udowadnia, że stał się, z racji ideologicznego zaczadzenia zasiadających w nim sędziów, instytucją dla Europy niebezpieczną. Zwłaszcza jeśli zważyć, iż rości on sobie dziś pretensje do bycia de facto jedyną taką władzą w Europie, której decyzje muszą być wykonywane przez wszystkich, łącznie z rządami i parlamentami państw członkowskich Unii. Jest zatem tylko kwestią czasu, kiedy ów groteskowy na pozór, a naprawdę skrajnie niebezpieczny wyrok (o sygnaturze C‑394/23), uruchomi akcję delegalizowania formuł „Pan” i „Pani” poza Francją. Zapewne także w Polsce, gdzie – Bogu dzięki – są one jeszcze powszechnie stosowane, ale gdzie ostatnio nie brakuje też fanatyków, szukających tylko okazji do zwalczania zakorzenionych społecznie form kulturowych.
.Być głupcem i być wariatem – to dwie kompletnie od siebie różne rzeczy. Głupiec nie rozumie tego, w czym bierze udział, a wariat, zwłaszcza ideologiczny „wariat miarodajny”, rozumie to doskonale, ale jest owładnięty ideologią zniszczenia starego świata i starej kultury. Powtórzmy: sędziowie TSUE nie są głupcami i udają tylko, że nie rozumieją tego, co czynią. Owszem, można ich jednak (w ślad za myślą największego spośród polskich współczesnych poetów) uznać za „wariatów”. A dokładnie właśnie za owych „wariatów miarodajnych”, nieoczekiwanie dysponujących władzą przymuszania normalnych ludzi, aby ideologiczne „wariactwo” traktowali jako właściwą normę. Zauważyłem, iż wielu ludzi sądzi, iż sławna rymowanka z Traktatu moralnego, mówiąca o niebezpieczeństwie wariata na swobodzie – to taki dowcip, albo bon mocik Miłosza. Tymczasem ta fraza – to przecież ironicznie ujęta, choć śmiertelnie poważna przestroga moralna przed ludźmi, którzy roszczą sobie prawo przymusowego zastępowania zwyczajnego świata swoim szaleństwem. A brzmi ona (jakby kto zapomniał) tak:
„Strzeż się wariatów. Ci są mili,
Póki w zakładach ich więzili,
Albo trzymali w zwykłej stajni.
Dziś są wariaci m i a r o d a j n i (…)
Zaiste, wariat na swobodzie
Największą klęską jest w przyrodzie”.
Sapienti sat!
