Jan ŚLIWA: Rozum, biologia, podświadomość

Rozum, biologia, podświadomość

Photo of Jan ŚLIWA

Jan ŚLIWA

Pasjonat języków i kultury. Informatyk. Publikuje na tematy związane z ochroną danych, badaniami medycznymi, etyką i społecznymi aspektami technologii. Mieszka i pracuje w Szwajcarii.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Czy miłość od pierwszego wejrzenia jest wykluczająca? Oczywiście, że jest, reszta kandydatów (lub kandydatek) nie ma szans zaprezentować swych walorów. Można postulować otwarty konkurs, ale tradycyjna metoda zapewniła nam przetrwanie – pisze Jan ŚLIWA

Myślenie jest jak szarże kawaleryjskie w bitwie – ich liczba jest ograniczona, wymagają świeżych koni i mogą być wykonywane tylko w decydujących momentach.
Alfred North Whitehead (1861–1947)

.Człowiek to res cogitans, zwierzę obdarzone rozumem. Według własnej opinii – jedynym na Ziemi. Zdajemy sobie sprawę z tego szczególnego talentu. Na terenie Rumunii odnaleziono pochodzącą z neolitu (ponad 6000 lat temu) figurkę przedstawiającą zamyślonego człowieka, przypominającą Myśliciela Rodina.

Rozum był przedmiotem naszej refleksji – u Greków, w średniowieczu i odrodzeniu, a w oświeceniu został otoczony prawdziwym kultem. Czym właściwie jest, jaki jest jego cel? W średniowieczu powiedziano by, że dany jest nam przez Boga, byśmy podziwiali Jego dzieła i próbowali zrozumieć Jego zamiary. W oświeceniu rozum stał się cechą człowieka pozwalającą mu tegoż Boga odrzucić i myśleć samodzielnie, nie zwracając uwagi na dogmaty ani biskupów. Obecnie w nauce dominuje materialistyczny redukcjonizm, który powiada, że rozum jest funkcją mózgu, którym obdarzyła nas ewolucja – i poza tym nie ma niczego. Wydaje się ona prostsza, pozbawiona mistyki, ale przy problemie świadomości, subiektywnych odczuć i takich pojęć, jak piękno i dobro, nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Przyjmijmy ją jednak jako hipotezę roboczą.

Mózg jako inwestycja

.Po co człowiekowi tak wielki mózg? Narząd ten zużywa około 25 proc. energii dostępnej w organizmie, ze względu na średnicę głowy człowiek wymaga wczesnego porodu. To z kolei wymusza długą opiekę matki nad dzieckiem, a więc ochronę matki i dziecka przez mężczyznę, czyli potrzebna jest tradycyjna rodzina, z którą przeżyliśmy z powodzeniem ostatnie 100 tysięcy lat. Jest to inwestycja poważna, musi się zwrócić. Zauważmy, że nasza miejska cywilizacja oparta na piśmie to tylko ostatnia chwilka w rozwoju człowieka. Celem mózgu nie jest więc kontemplacja Wszechświata, lecz skuteczniejsza strategia przeżycia i reprodukcji.

Weźmy taki przykład: gdy słyszymy szelest w buszu, może to być oznaka zbliżania się drapieżnika albo też znak czegoś nowego, ciekawego. Osobnik ostrożny na wszelki wypadek ucieka (wydatkując energię), osobnik ciekawski pozna lepiej świat – albo zostanie zjedzony. Tak więc w wielu wypadkach lepsza jest decyzja szybka niż pogłębiona.

W stosunkach międzyludzkich potrzebna jest szybka ocena: przyjaciel czy wróg. Podstawowym sygnalizatorem jest twarz. Ma ona około 40 mięśni, które służą oczywistym funkcjom, jak gryzienie i wytwarzanie mowy, ale sterują też wyrazem twarzy, który mówi wiele o psychice, myślach i zamiarach. Sama mowa również jest ważnym sygnałem – w treści i artykulacji. Wobec tego odpowiednio wielkie obszary mózgu służą detekcji i rozkodowywaniu tych sygnałów. W ciągu sekund dokonujemy oceny rozmówcy, reszta to późna racjonalizacja. Dziś mamy więcej czasu, nie trzeba natychmiast uciekać, wiemy ponadto, że miły uśmiech może być oszustwem. Niemniej trudno podczas drugiego spotkania zrobić dobre pierwsze wrażenie.

Pożytki z przesądów

.Czujemy, że umysł jest tym, co nas odróżnia od zwierząt, dlatego go fetyszyzujemy. Kiedyś mężczyźni dowodzili swej siły, dziś tematem sporów jest inteligencja. Twierdzenie „grupa X ma wyższy iloraz inteligencji niż grupa Y” może zakończyć karierę uniwersytecką. Matki chętnie wszczepiłyby dziecku „gen Einsteina”. Ale czy inteligentni są naprawdę bogaci i szczęśliwi? I czy wszystko trzeba dogłębnie analizować?

Wrzucając kiełbaski na grill, nie angażujemy pełni możliwości naszego rozumu, nie znamy przepływu ciepła ani jego strat przy wietrze. Po prostu pieczemy kiełbaski, aż „na oko i smak” będą dobre. Podobnie piłkarz, strzelając podkręconą piłką gola z rzutu karnego, nie rozwiązuje równań różniczkowych. Stosuje proste, intuicyjne reguły i doświadczenie. Prostymi, intuicyjnymi regułami w kontaktach międzyludzkich są zasady savoir-vivre’u – jeżeli oczekujesz uprzejmości, bądź sam uprzejmy. Ale proste reguły mogą sprowadzać się do przesądów. Te znowu mogą w większości przypadków dawać poprawne strategie postępowania.

Jeżeli szukam handlarzy narkotyków na dworcu, nie zacznę od eleganckich dam. Czy jest to nierówne traktowanie? Jest. Czy zwiększa skuteczność? Tak. Zresztą już użycie słowa „handlarz” nie jest inkluzywne, pomija kobiety. Podobnie pisze się: „Policja poszukuje mordercy”, a nie: „lub morderczyni”, tak jakby typowym mordercą był mężczyzna. No bo niestety faktycznie tak jest.

Czy miłość od pierwszego wejrzenia jest wykluczająca? Oczywiście, że jest, reszta kandydatów (lub kandydatek) nie ma szans zaprezentować swych walorów. Można postulować otwarty konkurs, ale tradycyjna metoda zapewniła nam przetrwanie.

To nie filozof jest najlepszym politykiem. Owszem, polityk może niewiele wiedzieć z nauk. Ale skuteczny polityk umie dobrać ludzi i przeprowadzić partię w wewnętrznej spójności przez kolejne wybory. Lepiej, jeżeli dobiera ludzi, którzy potrafią coś sensownego zrobić dla kraju, są samodzielni, ale lojalni. Zorganizowanie takiego zespołu to wyższa szkoła jazdy, ale do tego trzeba dojść doświadczeniem. I jak wyważyć wierność zasadom wobec skuteczności? Wielu jest mocnych w gębie: „Ja to bym im powiedział, trzeba było wetować!”. Ale czy ma plan B, czy potrafi coś więcej niż gadać? Nie należy więc się obrażać o to, że rządzą nami ludzie żądni władzy. Inni się wycofują w przedbiegach.

Woźnica i narowiste konie

.Już dawno zauważono, że serce ludzkie jest targane sprzecznościami. Wiedzieli o tym filozofowie. Bohaterami wielu dzieł literatury są ludzie, którzy wiedzą, że nie powinni porzucać rodziny dla szaleńczej miłości lub zabijać goszczącego właśnie w ich zamku króla – a jednak to robią. Platon w dialogu Fajdros przedstawia analogię duszy ludzkiej – rydwan ciągnięty przez dwa konie. Koń biały wyrywa się w górę, do wielkości i szlachetności, koń czarny, powodowany namiętnościami, ciągnie w dół, do ziemi. Nad wszystkim czuwa woźnica, uosobienie rozumu, a jego celem jest osiągnięcie eudajmonii – harmonijnego, spełnionego życia. Woźnica prowadzi rydwan po wertepach życia, nie chodzi tu więc o stan statyczny, lecz o proces.

Podobna jest koncepcja Sigmunda Freuda konkurujących składników umysłu, którymi są: „to” (id), „ja” (ego) i „nad-ja” (superego). Daniel Kahneman rozróżnia systemy: system 1 (szybkie decyzje przy niepełnej informacji) i system 2 (rozumowe decyzje oparte na obszernej, pogłębionej wiedzy). Ocena, który jest użyteczniejszy, zależy od sytuacji.

Model RSG – rejestracja, subiektywizacja, generalizacja

.Frank Urbaniok opisuje ekstrakcję informacji z otoczenia za pomocą modelu RSG składającego się z następujących faz:

  • rejestracja – pobieranie informacji,
  • subiektywizacja – dołączanie do osobistego modelu mentalnego,
  • generalizacja – wyciąganie ogólnych reguł z pojedynczych faktów.

Każdy z tych procesów jest obciążony błędami. Jednak wbudowanym celem nie jest doskonałe poznanie, lecz skuteczne funkcjonowanie organizmu w zmieniającym się otoczeniu. Dlatego lepsza jest decyzja szybka i nieźle przybliżona niż perfekcyjna.

Nasze otoczenie różni się jednak istotnie od tego, w którym się rozwinęliśmy. Homo sapiens ma 100–200 tys. lat, a przed nim istniał homo erectus i inni. Nasza cywilizacja to około 12 tys. lat od początków rolnictwa oraz 5 tys. lat od pierwszych miast i pisma. Nauka w nowoczesnym sensie istnieje od 500 lat. Dokładne pomiary, modele matematyczne i przemysł – 300, informatyka – 80, a smartfony i media społecznościowe, które tak przeorały nasze życie, to ostatnie lata. Na razie z naszym jaskiniowym mózgiem nieźle dajemy sobie radę, ale czekają nas następne wyzwania. Sztuczna inteligencja zmusi nas do tego, byśmy zastanowili się nad sobą po raz kolejny.

Ocena sytuacji

.Już samo postrzeganie jest zawodne. Nie jesteśmy tego zbyt świadomi – każdy z nas widzi tyle, ile widzi. Patrzymy na to samo, widzimy coś innego. Jak powiada trafny dowcip, mężczyzna zna siedem kolorów, kobieta dobre dwadzieścia. Kto z panów używa słowa „seledynowy” lub „kremowy”? Dawne malarstwo było pełne symboli: na wpół obrana skórka cytryny to spirala przemijającego czasu, pies u stóp małżonki to wierność, czaszka – memento mori. Dziś tej informacji nie widzimy, obrazy redukują się do postaci i barw.

Oko daje nam punkty na siatkówce, resztę dodaje mózg. Gdy widzę na wyświetlaczu „20 | 3 min”, wiem, że za 3 minuty odjedzie dwudziestka, czyli autobus jadący na dworzec. Całą resztę mam zgromadzoną uprzednio w mózgu, a konkretna treść tej bazy informacyjnej zależy od indywidualnego doświadczenia. Przykładem może być czytanie tekstu. Rzucamy okiem, widzimy zgrubnie, mózg resztę sobie dośpiewa. By rozpoznać łacińskie litery, wystarczy parę punktów, ale do czytania tekstu zapisanego chińskimi znakami potrzebne są mocniejsze okulary, ponieważ każda kreseczka jest istotna.

Ale zbyt szybkie czytanie jest zawodne, w trudnym tekście musimy uważnie czytać każde słowo. Dlatego rada dla piszących: gdy chcemy przekazać coś złożonego, lepiej formułować proste zdania, bez fajerwerków lingwistycznych. Używanie zdań złożonych jest ryzykowne, bo wielu nie dostrzeże dodatkowych warunków i będzie wyrywać fragmenty z kontekstu. Wzorem może być Jan Paweł II, którego kazania zawierały treści istotne, ale ich język był zrozumiały dla wszystkich. Prosty, ale nie prostacki, że nie wspomnę o powszechnych dziś wulgaryzmach, przykrywających pustkę umysłową. Do tego w samym mówieniu przydało się papieżowi doświadczenie aktorskie: dykcja, podział na frazy, intonacja. Gdyby Jan Paweł II mamrotał, komunizm żyłby dłużej. Podobną rolę odegrał po drugiej stronie Atlantyku Martin Luther King, który mową „I have a dream” nadał ruchowi wyzwolenia godność. A ostatnio Wołodymyr Zełenski, który krótką mową „Ja tut, wsie my tut” przeciął pogłoski o ucieczce rządu. Papież, pastor, polityk i aktor to pokrewne zawody.

Uzupełnianie informacji przez mózg powoduje, że czasem „widzieliśmy” to, co powinniśmy widzieć, a nie to, co widzieliśmy naprawdę. Stąd naoczni świadkowie są niekoniecznie wiarygodni. Nie znaczy to, że kłamią, ale nieświadomie uzupełniają relację o brakujące elementy.

Postrzegane informacje filtrujemy i modyfikujemy. Na przykład znając pewne cechy osoby, przypisujemy jej inne, zbliżone. To efekt aureoli – jak u świętego, a świętemu mogę przecież zaufać. Jest piękna, a więc mądra i dobra. Jest przystojny, ma niski głos i miły uśmiech – gdy obiecuje małżeństwo, to kocha mnie szczerze. Doktor z serialu poleca lekarstwo – wie przecież, o czym mówi.

Przykładem efektu aureoli może być Susan Smith. To matka, której dwójka dzieci zginęła w samochodzie, który wjechał do jeziora. Opowiadała, że gdy stała na czerwonym świetle, napadł ją uzbrojony Murzyn, okradł i odjechał samochodem. Ochotnicy zaczęli przeczesywać teren, niektórzy już widzieli Murzyna w czapce, publikowano rysopis. Kiedyś skończyłoby się linczem. Na szczęście zauważono, że na tym odludnym skrzyżowaniu pojedynczy samochód nigdy nie dostaje czerwonego światła. A więc kłamała. To ona, biała kobieta, zabiła swoje dzieci. Ale w pierwszym momencie – kto nie wierzy cierpiącej matce?

Jeden z filtrów nazwano WYSIATI (What You See Is All There Is) – to, co widzisz, to wszystko, co jest. Gdy pewien temat dominuje w dyskursie publicznym, nie dostrzegamy innych. Stąd złośliwe stwierdzenie, że wojna na Ukrainie zakończyła epidemię. Owszem, epidemia i tak wygasała, ale nagle zniknęła z mediów. Przestano mówić o maseczkach i szczepieniach. W propagandzie znamy przykrywanie w wiadomościach problematycznego tematu innym, dobrze odwracającym uwagę i pozytywnym dla polityka czy stacji telewizyjnej. To działa również w życiu prywatnym. Gdy jeszcze były kontrole graniczne, dobrze było mieć odpowiedź na pytanie: „Co pan tam wiezie?”. Dobrym rozwiązaniem był certyfikowany obraz z galerii. Pozycjonował kontrolowanego jako człowieka kultury, a dawał celnikowi temat na jego 5 minut.

Przyjmując informacje, mamy skłonność do unikania dysonansu poznawczego. Preferujemy informacje, które nie naruszają nam obrazu świata. Dlatego raz wtłoczone poglądy zmieniają się rzadko. Widzę to w Szwajcarii, próbując przedstawić swoje opinie o Polsce. Interlokutorzy są nasyceni informacją lewicowo-liberalną, z mediów lokalnych, opierającą się na wyselekcjonowanych źródłach z Polski. Nie jest tak, że polemizują z moimi argumentami – odbijają się od nich one jak przysłowiowy groch od ściany.

Działa to według logiki:

  • Polacy (zwłaszcza zwolennicy rządu) to źli i głupi ludzie,
  • a więc nie warto słuchać ich argumentów,
  • a więc argumenty te muszą być błędne,
  • a więc są to źli ludzie (krąg się zamyka).

Takie zdecydowane stanowisko może erodować (powoli, z oporami) pod wpływem mocnych faktów. Takim faktem była pomoc dla uchodźców ukraińskich – ale płot na granicy białoruskiej to już rasizm. Zauważana też jest rozbudowa armii. Nie wszystkim się ten militaryzm podoba, ale otwiera się mentalna szufladka, że Polska ma rosnące znaczenie, nie jest tylko żebrakiem na niemieckim garnuszku. Żebrakiem, którego rolą jest milczeć i słuchać. To jednak orka na ugorze.

Tego typu mapy mentalne wzmacniane są przez wpływ otoczenia. Mało kto ma odwagę przedstawić zdanie odmienne od powszechnego, zwłaszcza że trzeba wtedy o wiele solidniej argumentować. Dotyczy to również nauki, która właściwie powinna oferować platformę do nieskrępowanego wyrażania nawet kontrowersyjnych teorii – spory powinny rozstrzygać argumenty i otwarta dyskusja. Działa to dość dobrze w naukach ścisłych, choć i tu istnieją dominujące teorie. Ale w naukach społecznych decydujące bywają nie argumenty, ale ocena moralna głoszącego określone poglądy, do wykluczenia (cancel culture) włącznie. Równie mocno występuje to w badaniach klimatu i ostatnio – w epidemiologii. Oponent wskazujący w swoich poglądach na możliwą zagładę ludzkości traktowany jest jak wróg ludu w procesach moskiewskich. Dominuje więc koordynacja poglądów w grupie (groupthink), fałszywy konsens.

Szukanie przyczynowości

.Aby skutecznie działać w warunkach niekompletnej informacji, szukamy w świecie związków przyczynowo-skutkowych. Uczymy się w szkole praw fizyki. Oczekujemy, że kula spuszczona z wieży spadnie na ziemię, a nie wzleci w powietrze. Jeżeli jej ruch zakłóci powiew wiatru, to znaczy tylko to, że należy uwzględnić dodatkowy, całkowicie naturalny czynnik.

To szukanie reguł jest niezbędne przy rozumowaniu:

  • obserwuję sytuację, porównuję ją ze znanymi,
  • wiem, jakie działania prowadzą do określonych rezultatów,
  • wybieram działanie prowadzące do zamierzonego celu.

Ale poza prostymi zjawiskami fizycznymi – znajdowanie reguł jest trudne. Jeżeli coś zadziałało raz, może zadziała drugi raz. Stąd wiedza typu: na impotencję pomaga ziele zebrane na grobie wisielca w księżycową noc. Ale nie śmiejmy się: pewne określenie przyczyn i skutków w przypadku epidemii COVID-19 jest bardzo trudne, jeżeli nie niemożliwe. Mamy różne szczepy wirusa, różne sposoby zachowania, lockdowny, maseczki, różny wiek i uprzedni stan zdrowia pacjentów. Oparta na twardych faktach statystyka uwzględniająca wszystkie czynniki jest niemożliwa. A nie chcemy złożonych wzorów, lecz prostych reguł. A najchętniej: którego ministra zdrowia należałoby powiesić (prosta odpowiedź – każdego). Co gorsza, wyciąganie wniosków na przyszłość też nie jest łatwe, bo społeczeństwo po przejściu jednego wirusa na kolejnego zareaguje inaczej.

W pewnej książce o ekonomii opisano dawne zdarzenia i przedstawiono ich ocenę z punktu widzenia monetarystów i keynesowców. Oba typy wyjaśnień były różne lub wręcz sprzeczne. Jeżeli więc taka niezgoda panuje w ocenie zjawisk przeszłych, jak można oczekiwać, że opinie na temat przyszłości będą pewniejsze?

Można też uznać, że niewiele wiemy, i zdać się na opiekę Boską. Jednak to szukanie reguł jest wbudowane w nasz umysł. Nie lubimy przypadku. Szukamy więc teorii – choćby teorii spiskowych. W średniowieczu podczas czarnej śmierci oskarżono Żydów o zatrucie źródeł wody. W Związku Sowieckim, gdy kolej źle działała, dyrektor przyznawał się do sabotażu i był rozstrzeliwany. Pociągi co prawda lepiej nie jeździły, ale widać było, że władza nie zlekceważyła problemu. I tak – z jednej strony mamy takich, którzy nam mówią „połącz punkty”, sugerując, że to właśnie oni nam wyjaśnią głęboki sens zdarzeń, a z drugiej strony możemy pozostać jak straszni mieszczanie, którzy „patrzą i widzą wszystko oddzielnie”. Jak jest naprawdę, okaże się po czasie, a i to nie zawsze.

Ocena ryzyka

.Ponieważ – jak wspomniałem powyżej – zawdzięczamy przeżycie szybkiej ucieczce przed drapieżnikiem oraz omijaniu innych niebezpieczeństw, ważnym elementem naszej psychiki jest ocena ryzyka. Już problem szelestu w buszu nie jest trywialny. Uciekanie przed każdym szmerem kosztuje wiele energii i uniemożliwia poznanie czegokolwiek nowego. By zdobyć najlepszego przyjaciela, tj. psa – trzeba było się odważyć na kontakt z wilkiem.

Obecne zagrożenie wojną powoduje analogiczny dylemat. Wiadomo: si vis pacem, para bellum. Ale zasoby nie są nieskończone. Podobnie po fakcie wiadomo, czy wojna prewencyjna miałaby sens. Ale podczas gry nie jest to jasne. Czy Putin, podobnie jak Hitler, naprawdę zajmie Sudety, Czechy, Polskę, Francję i co się tylko da, czy tylko straszy i się na którymś etapie nasyci? I czy zaspokoi apetyt na Dnieprze, Bugu, Wiśle, czy Odrze?

Ostrożność kosztuje. W Szwajcarii po wojnie każdy dom, nawet mały, musiał posiadać schron przed bronią masowego rażenia (ABC). Wylano mnóstwo betonu, a wojny nie było. I nagle – przy zagrożeniu rosyjską bronią nuklearną bunkry mogą okazać się użyteczne. Mam nadzieję, że jednak nie, ale zobaczymy. Podobnie jest z obecnymi zbrojeniami. Miło czytać, że Polska zaczyna się liczyć jako siła militarna, ale te czołgi i samoloty nie biorą się znikąd.

Systemy wartości

.Na indywidualne decyzje ma wpływ system wartości przyjęty w społeczeństwie. Dyskusje moralne są trudne i często nie prowadzą do niczego, ponieważ różne społeczeństwa (lub różne ich części) opierają się na różnych aksjomatach. Można wyróżnić podstawowe grupy systemów etycznych według ich fundamentalnych zasad:

  • autonomia – indywidualna wolność, samorealizacja,
  • wspólnota – obowiązek, hierarchia, reputacja, patriotyzm,
  • boskość – Boże przykazania, nawet gdy nikt nie widzi.

Są one radykalnie rozbieżne, choć mogą prowadzić do tych samych zasad co „nie zabijaj”, przy czym różne będą wyjątki od tej zasady (wojna, kara śmierci, aborcja).

Obecnie dyskusja zdominowana jest przez modernistyczny Zachód. Western, educated, industrialized, rich, democratic – w skrócie: WEIRD, czyli dziwaczny. Istotnie, takie społeczeństwa mocno odbiegają od średniej, są rzeczywiście dziwaczne (w statystyce: outlier). Wewnątrz nich najdziwaczniejsze są społeczności intelektualistów i studentów Harvardu czy Yale, a to właśnie one dominują w dyskursie. Uważają się za „przebudzonych” (woke), przez co jak niegdyś jakobini biorą swoje idee za wartości uniwersalne i chcą je narzucać innym. Należy więc według nich dbać o parytet czarnoskórych, nawet jeżeli w okolicy takowych nie ma. Kraje, które do roku 1989 same były koloniami sowieckimi (30 lat dłużej niż Ghana lub Nigeria angielskimi), mają się wyrzekać białej supremacji.

Są to ludzie spędzający życie w swojej bańce, od przedszkola do uniwersytetów lub instytucji europejskich. Nie trudnią się inną pracą niż pouczanie innych i regulowanie im życia, często nie mają stabilnej rodziny ani dzieci. W czasach hippisowskich mówiono: nie wierz człowiekowi po trzydziestce. Taki człowiek zakłada rodzinę, ma stałą pracę, nosi garnitur i krawat, buduje dom. Ale nie robi rewolucji. Nowocześni intelektualni hippisi skutecznie omijają te przyziemne problemy. Rozbudowany system grantów i dotacji pozwala na głoszenie anarchii, rewolucji i żyć na państwowym garnuszku.

Problem byłby mniejszy, gdyby ich oddziaływanie dało się ograniczyć do ich własnej bańki. Mają jednak wpływ na społeczeństwo, zwłaszcza na podatnych na nowinki młodych, doprowadzając do rozhuśtania ich psychiki w krytycznym wieku, czasem z tragicznymi skutkami. Historia zna ludzi święcie przekonanych o swojej racji: islamska sekta asasynów, anabaptyści z Münster, jakobini, talibowie. Nigdy ich dominacja nie kończyła się dobrze.

Inteligencja naturalna i sztuczna

.W tej chwili powszechnie używanym, choć krytykowanym źródłem informacji jest Wikipedia. Tworzona jest przez ludzi o różnych poglądach. Jesteśmy świadkami wojen wikipedyjnych, obecnie otwarty jest temat Polski i Holocaustu. Wiara w jedno źródło jest niebezpieczna, zwłaszcza jeżeli poddawane jest ono politycznie poprawnej cenzurze. Podobnie może być z systemami opartymi na sztucznej inteligencji, jak ChatGPT. Jeżeli użytkownicy nabiorą nadmiernego zaufania do jednego z nich, dojdzie do monopolizacji opinii, tak jak było w czasach jednego kanału w telewizji. O ile wiem, polska wersja ładowana jest lewicowo-liberalnym mainstreamem.

Już teraz karmieni jesteśmy – w granicach poprawności politycznej – informacjami wprawiającymi nas w dobry nastrój. Chodzi w końcu o to, żebyśmy siedzieli przed ekranem i byli pod wpływem reklam. Aplikacja ChatGPT potrafi coraz lepiej symulować ludzki dialog, możemy więc de facto rozmawiać sami ze sobą. Podobnie rozmawiał angielski lord ze swoim wiernym butlerem, siedząc w swoim zamku wśród portretów przodków. Jeżeli bowiem dialog ten będzie satysfakcjonujący, nie będzie potrzeby rozmowy z realnymi ludźmi. Zdalna praca dokona reszty. Owszem, kontakty bezpośrednie bywają niezbędne, jak dla płodzenia potomstwa, ale nie zapominajmy o in vitro z opcją ulepszania genomu.

Gdzie jest moje „ja”?

.W moim umyśle walczą ze sobą niekompatybilne podzespoły, poddany jest on do tego rozmaitym wpływom zewnętrznym, zmienia się też w czasie. Jak pisze Petrarca, a cytuje za nim Mickiewicz: „quand’era in parte altr’uom da quel, ch’io sono” – niegdyś, gdy byłem po części kimś innym, niż jestem dzisiaj.

Gdzie jest wobec tego moje „ja”, moja osoba? Chcielibyśmy mieć jakieś integrujące centrum, by móc powiedzieć: Taka była moja decyzja, to zrobiłem, za to jestem odpowiedzialny. A przecież czasem nas samych nasze zachowanie zaskakuje. Możemy palnąć coś w rozmowie, skrzywdzić kogoś przypadkowo, przepuścić pieniądze, przejeść się i upić. A czasem nie wiadomo skąd może nam przyjść do głowy błyskotliwa idea, pomysł na wiersz lub aplikację komputerową. I w końcu wciąż mamy uczucia, możemy się zakochać i odkochać. Może świat cyfrowy zechce nam uregulować i to, ale może uda się nam uciec i schować.

.I tak krążyliśmy po temacie, po kółkach i spiralach. Dziś wiedza nasza jest pogłębiona, ale w ogólnych zarysach jesteśmy z powrotem przy Platonie, jak ów woźnica na rydwanie, szarpanym przez narowiste konie.

Jan Śliwa

Frank Urbaniok „Darwin schlägt Kant: Über die Schwächen der menschlichen Vernunft und deren fatale Folgen”, 2020
Daniel Kahneman „Thinking, Fast and Slow”, 2013
Jonathan Haidt „The Righteous Mind: Why Good People Are Divided by Politics and Religion”, 2012

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 marca 2023