Lubić innych. Podstawowa cecha dobrego nauczyciela
Nowy rok. Nowe perspektywy. Nowe postanowienia. Wielu nauczycieli rozpoczynając prace w szkole zastanawia się jaką przybrać rolę, jak się najlepiej zaprezentować zarówno uczniom jak i innym nauczycielom. Co trzeba, co warto, na czym może się nam powinąć noga, a co z pewnością przyniesie nam sukces.
Refleksjom tego rodzaju towarzyszy zapewne własna wizja tak zwanego „dobrego nauczyciela”. Czy to osoba, podobna do naszej ukochanej pani z podstawówki? Czy też ktoś o kim czytaliśmy albo kogo widzieliśmy na filmie? Czy może raczej dokładne zaprzeczenie tych wszystkich pedagogów, z którymi już nigdy więcej w życiu nie chcielibyśmy się spotkać. Tymczasem recepta na dobrego nauczyciela jest prosta. Podała ją swego czasu Anna Radziwiłł, która na początku transformacji ustrojowej w Polsce w trakcie dyskusji na temat szkoły jaka zorganizował „Znak” powiedziała: „Jakie cechy są konieczne, by być dobrym nauczycielem? W największym skrócie powiedziałabym, że dobry nauczyciel ma naturalną tendencję, aby lubić innych”. Proste?
Problem polega jednak na tym, że chcąc rzeczywiście lubić innych, trzeba najpierw polubić samego siebie, a to nie zawsze jest takie łatwe. W przypadku satysfakcji z wykonywania zawodu nauczyciela, jednym z głównych problemów są pobory. Inna sprawa, że nawet radykalny wzrost płac nauczycielskich nie zmieniłby zapewne w sposób zasadniczy zaangażowania czy jakości pracy wszystkich uczących. Zapewne byłaby część, która z takiego faktu byłaby niewymownie zadowolona i równie wielka, która uznałaby, że przecież powinni dostać jeszcze więcej.
By polubić siebie warto przede wszystkim dostrzec wyraźne i pozytywne efekty swojego działania. A z tym jest różnie. W pokoju nauczycielskim często można usłyszeć, że młodzież z roku na rok staje się trudniejsza i że coraz jest trudniej z nią pracować. Dookoła pojawiła się też niezdrowa konkurencja. Niezdrowa bo oparta na zewnętrznych badaniach osiągnięć uczniów pokazujących, że są szkoły w których wyniki są wyższe i takie, które tego typu sukcesami nie mogą się pochwalić. W efekcie szkoły z lepszymi wynikami są bardziej oblegane i mogą przebierać w kandydatach, co w konsekwencji powoduje, że przychodzą do nich coraz lepsi uczniowie, gwarantujący coraz wyższe wyniki, kosztem rzecz jasna szkół słabszych, do których trafiają uczniowie z mniejszymi możliwościami, niekiedy gwarantujący tylko same problemy w miejsce pożądanego splendoru.
„Jakie cechy są konieczne, by być dobrym nauczycielem? W największym skrócie powiedziałabym, że dobry nauczyciel ma naturalną tendencję, aby lubić innych”
Być może więc warto do wszelkiego rodzaju rankingów uwzględniających jedynie efekty kształcenia, dorzucić jeszcze kilka innych parametrów opisujących całość zmian oraz korzyści jakie w swoich szkołach zyskują uczniowie. Być może w ogóle warto się zastanowić się nad zróżnicowaniem oferty edukacyjnej w poszczególnych szkołach. Uzmysłowić sobie, że są szkoły, które przygotowują do nauki na najbardziej wyrafinowanych uczelniach, ale i takie, które pozwalają uczniom zobiektywizować ich samoocenę, pomóc im określić optymalne cele własnego rozwoju a przede wszystkim zagnieździć w nich chęć do rozwoju i pracy nad sobą.
By tak się stało warto odnieść się do antycznej myśli Plutarcha, który powiedział, że dziecko nie jest naczyniem, do którego możemy wlać wiedzę, ale ogniem, który należy rozpalić. Dobry nauczyciel powinien w każdym uczniu dostrzegać przede wszystkim możliwości. Nie ma uczniów straconych, są tylko osoby wymagające więcej lub mniej, mniej lub bardziej zróżnicowanej pracy. To prawda, że miło jest mieć co rok jednego przynajmniej olimpijczyka, nieustanny strumień pozytywnych informacji o sukcesach swoich uczniów oraz powtarzające się nagrody za wysokie efekty nauczania. Można jednak znaleźć satysfakcję w fakcie, że uczeń zadał nam pytanie, że przygotował się do lekcji, że w ogóle zdał do następnej klasy. By tę satysfakcję uzyskać my sami również musimy obiektywizować nasze oczekiwania i nasze priorytety. Jeśli mamy do czynienia z totalna niemotą, to przecież nie będziemy jej uczyć arii operowych. Może wystarczy, że polubi scenografię, że zachwyci się atmosferą, która towarzyszy przedstawieniom, że pozna i potrafi rozpoznawać podstawowe wątki, postacie czy motywy muzyczne. Do wyboru. Ważne, żeby zechciał chcieć. Żeby polubił siebie jakim jest. Żeby do końca żył w przekonaniu, że i my go lubiliśmy, kiedy mieliśmy wspólną przyjemność wspólnego przebywania w szkole.
Jarosław Kordziński