

"Uniwersytet nie umarł. Uniwersytet udaje"
Dyskusja

Z zainteresowaniem przeczytałem wywiad z prof. P. Nowakiem i polemikę dra T. Kamińskiego. Choć bliżej mi w opiniach do tego pierwszego, to ze smutkiem muszę stwierdzić, że obaj błędnie próbują połączyć kwestię badań naukowych z jakością nauczania bez zwrócenia uwagi na to, jak utrzymać wysoki poziom nauczania i jak pielęgnować uniwersytecki fundament szkoły wyższej, czyli relację mistrz-uczeń.
.Zapominają, że świat szkolnictwa wyższego to przede wszystkim szkoła, której przedmiotem zainteresowania jest prawda. Uniwersytet powinien być miejscem, gdzie studenci odkrywają, polemizują, stawiają pytania i szukają odpowiedzi. Traktowanie uczelni wyższych jako miejsca zdobywania odpowiednich dyplomów kończy się najczęściej w formie prostego, szybkiego przekazywania wiedzy przez wykładowców i egzaminacyjnego maratonu jej odtwarzania przez studentów.
Uniwersytet nie powinien być miejscem odtwórczego zdobywania informacji. Nie powinien też być instytutem badawczym skupionym na zdobywaniu grantów i prowadzeniu badań. Uniwersytet powinien być miejscem, w którym prowadzi się rozmowy, polemiki, poszukuje się inspiracji. Ktoś powinien pokierować tą rozmową — tym kimś powinien być świetnie przygotowany do tej roli wykładowca akademicki.
Niestety, w dyskusji o roli i miejscu uniwersytetu skupiamy się na badaniach, cytowaniach, betonowaniu posad przez wiekowych profesorów i zapominamy o wykładowcach.
.Moje doświadczenia jako wykładowcy uniwersytetów w Szwajcarii, Francji i Kanadzie oraz adiunkta Uniwersytetu Warszawskiego zmuszają mnie do porównań i refleksji na temat polskiego traktowania dydaktyki akademickiej. Dla mnie i moich zagranicznych kolegów jest ono zastanawiająco przedziwne i niezrozumiałe.
Nie trzeba być chirurgiem, aby uczyć studentów w porywający, ciekawy i skuteczny sposób — mawiają na renomowanych światowych uczelniach medycznych. Niech każdy skupi się na tym, na czym zna się najlepiej — to maksyma niejednego menedżera dobrze prosperującej firmy. Dlatego światowe szkolnictwo wyższe przyjmuje prostą zasadę: wspaniały badacz i odkrywca niech poświęcą się badaniom, a „zakręcony” wykładowca, na którego zajęciach sale pękają w szwach, niech uczy innych i rozwija się w tym fachu. Ta prosta prawda świetnie rozumiana jest na europejskich i światowych uniwersytetach, gdzie wyraźnie rozdziela się te dwie grupy pracowników akademickich.
.W polskim szkolnictwie uniwersyteckim poza nielicznymi wyjątkami mamy dziwną przypadłość udawania. Wspaniali wykładowcy najczęściej udają, że badają i publikują (gdyż interesuje ich nauczanie), a wspaniali badacze udają, że uprawiają dydaktykę akademicką (bo muszą odrobić swoją pańszczyznę dydaktyczną). Od wielu lat żyjemy i pracujemy w tej schizofrenii, która wpisuje się w ogólny trend masowego studenta, związany z udawaniem zainteresowania studiami i samodzielnego wykonywania pracy semestralnej, rocznej i dyplomowej.
Zastanawiające jest, z jaką łatwością rezygnujemy na polskich uniwersytetach z wyśmienitych wykładowców, gdy nie prowadzą badań, ale nie rozwiązujemy umów z badaczami, którzy nie potrafią nauczać. Czyż to nie dziwne? Polemikę prof. P. Nowaka i dra T. Kamińskiego na temat śmierci uniwersytetu chętniej zastąpiłbym autentycznym, rzeczowym poszukiwaniem panaceum na uniwersyteckie udawactwo.
Dobromir Dziewulak