Prof.Tomasz ALEKSANDROWICZ: "Dlaczego jest tak źle skoro jest tak dobrze czyli dlaczego jest tak dobrze skoro jest tak źle"

"Dlaczego jest tak źle skoro jest tak dobrze czyli dlaczego jest tak dobrze skoro jest tak źle"

Photo of Prof. Tomasz ALEKSANDROWICZ

Prof. Tomasz ALEKSANDROWICZ

Profesor nadzw. Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Ekspert zarządzania informacją z Centrum Badań nad Terroryzmem. Współtworzy Instytut Analizy Informacji Collegium Civitas.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Współczesne państwo demokratyczne znalazło się na cenzurowanym. Źle ma się kraj – oceniał przed swoją śmiercią Tony Judt przestrzegając przed powolnym upadkiem republiki. Mamy do czynienia z regresem politycznym – zauważa w swojej ostatniej książce Francis Fukuyama. Profesor Marcin Król opisuje demokrację nieufności i bezsilności, wskazując na skrywany we współczesnych demokracjach elitaryzm. W ostatnich kampaniach wyborczych w Polsce furorę robił hashtag #Polskawruinie. Niemal powszechnie podkreśla się narastanie nierówności społecznych, co najdobitniej uczynił Thomas Piketty w „Kapitale w XXI wieku”. Przywołuje się przy tym Adama Smitha podkreślając, jak dalece wybiórczo jest on dziś przez środowiska neoliberalne wykorzystywany. „Skłonność do podziwiania, niemal czczenia, bogatych i potężnych i do pogardzania osobami biednymi i o niskiej pozycji społecznej lub co najmniej do ich lekceważenia – pisał bowiem Smith – jest główną i najpowszechniejszą przyczyną zepsucia naszych uczuć moralnych”.

.Z drugiej strony – nie brak zadowolonych i nie są to jedynie ci wspomniani przez Smitha bogaci i potężni. Wyniki prowadzonych cyklicznie, szeroko zakrojonych badań nad dobrostanem Polaków „Diagnoza społeczna” jednoznacznie dowodzą, że trudno nas zaliczyć do kategorii społeczeństw sfrustrowanych i zawiedzionych. Jeśli spojrzeć wstecz – ziściły się niewypowiedziane marzenia. „W telewizji, w gazetach, wszyscy bez przerwy narzekają: gorzej już być nie może, czeka nas zagłada, świat zmierza ku przepaści, jacy to ludzie teraz źli, jaki upadek moralności… Dno i padół łez. Ale prawda jest taka, że jeśli porównasz warunki życia Europejczyka, czy nawet nie – Europejczyka, to zobaczysz, że począwszy od Średniowiecza, one się systematycznie poprawiają. Weź takiego chłopa pańszczyźnianego z roku Czarnej Śmierci i zapytaj go o jego utopię. Już żeśmy ją zrealizowali” – pisze Jacek Dukaj w „Królu Bólu”.

Ten dialog zaczyna przypominać nieśmiertelny skecz Stanisława Tyma, który w Kabarecie Dudek w 1975 r. odgrywali Jan Kobuszewski i Bronisław Pawlik. „Mamy nowe domy, nowe osiedla, codziennie program telewizyjny, Kobra, Eureka…” – zachwala Kobuszewski i widząc reakcję Pawlika ze zdumieniem pyta: „Panie, dokąd pan…?!!!” „Na grzybki!” – odpowiada sarkastycznie Pawlik.

.Kto zatem w tym sporze ma rację? To chyba źle postawione pytanie. Należałoby raczej zapytać: dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze i dlaczego jest tak dobrze, skoro jest tak źle? Druga uwaga – rozmawiamy nie tyle o rzeczywistości, co o społecznym odbiorze rzeczywistości. To jednak różnica.

Uproszczonej odpowiedzi udzielił już 2 500 lat temu Heraklit z Efezu głosząc swoje Panta rhei. Co więcej, wszystko podlega prawu entropii, wszystko ma swój początek i koniec, przy czym koniec „starego” oznacza początek „nowego”.

Takie zmiany najtrudniej dostrzec w okresie przejściowym – stary paradygmat już jest w znacznej mierze nieprzydatny, nowy ciągle się jeszcze kształtuje.

.Zatem: co się dzieje z państwem demokratycznym? 

Podstawy państwa demokratycznego

.Jak zdefiniować współczesne państwo demokratyczne? Wszak mamy do czynienia z wielością rozwiązań: są systemy prezydenckie, parlamentarno – gabinetowe, kanclerskie, a nawet monarchie, takie jak choćby Wielka Brytania. Jak to sprowadzić do wspólnego mianownika? Spróbujmy pójść tropem Francisa Fukuyamy koncentrując się na ładzie politycznym, który jest obecny w państwach demokratycznych. Na ów ład polityczny składają się trzy elementy: instytucje, rządy prawa i odpowiedzialność polityczna.

Instytucje rozumiane jako administracja publiczna (celowo nie używam słowa biurokracja, które ma w języku polskim zdecydowanie negatywną konotację) to nic innego, jak stabilne, kompetentne, dobrze zorganizowane i sprawne ciała, działające wedle określonych reguł i zasad. Ich podstawą są urzędnicy, funkcjonariusze publiczni, działający na rzecz dobra wspólnego, jakim jest republika. Istnienie takich instytucji jak służba cywilna wymaga dobrych uniwersytetów przygotowujących kadry zarówno pod względem merytorycznym, jak i ideowym (oczywiście nie w rozumieniu partyjnej walki idei, lecz właśnie służbie państwu i społeczeństwu). Ponadto, administracja musi się cieszyć pewną dozą autonomii, aby nie podlegała bieżącym wpływom politycznym, lecz – zgodnie z ideą państwa prawa – działała na podstawie i w granicach prawa. Nabór do administracji odbywa się wedle kryteriów merytorycznych, praca w administracji oznacza stabilność zawodową, choć urzędnicy ponoszą odpowiedzialność za błędne decyzje. Obowiązuje 7 zasad Lorda Nolana: bezinteresowność, rzetelność, obiektywizm, odpowiedzialność, uczciwość i przywództwo.

Ciała przedstawicielskie reprezentują ogół obywateli, starając się harmonizować różne interesy poszczególnych grup społecznych. Tu obowiązuje zasada, iż ci, którzy są w mniejszości, także reprezentują obywateli i ich stanowisko musi być uwzględniane.

.Przyjęcie idea państwa prawnego, a w wersji anglosaskiej – rządów prawa (istnieją między nimi różnice, które dla czystości wywodu pomińmy) oznacza nie tylko, że organy państwa działają tylko na podstawie prawa i tylko w jego granicach, lecz także związanie prawem prawodawcy. Na co dzień o tym nie pamiętamy, ale fakt, iż prawodawca jest związany prawem, które stanowi, to jedno z najważniejszych osiągnięć demokracji.

Prawo musi uwzględniać elementy aksjologii, a zatem przyjąć określony system wartości, o podzielanych przez ogół zasadach. Tu sięgamy do źródeł. Działanie jest etyczne, jeśli zachowuje złoty środek pomiędzy jednostronnością nadmiaru czegoś (zło) i niedostatku czegoś innego (dobro). Jest więc działaniem optymalnym, powodującym równowagę; musi być racjonalne, zgodne z prawami i powodować dawanie każdemu, co się mu wedle jego aktywności należy. Jak powiadał Akwinata: omnis voluntas discordans a ratione, sive recta, sive errante, semper est mala. Działanie jest etyczne, jeśli jest zgodne z wolną wolą człowieka i z prawem powszechnym, z którym identyfikuje się każdy, a powoduje dawanie każdemu, co byśmy chcieli, aby mu się należało, aby było to działanie uczciwe i powszechnie aprobowane. A zatem: racjonalność, wolna wola, umiar, dobro wspólne, sprawiedliwość.

Wreszcie – odpowiedzialność polityczna. Po to właśnie są wybory powszechne, które powinny być formą oceny pracy tych, którzy z woli obywateli sprawują władzę. To inna kategoria niż odpowiedzialność prawna, to odpowiedzialność za czyny zgodne z prawem. Czy służyły dobru wspólnemu? Umacniały wolność obywateli i ich dobrobyt, umacniały republikę? Oto kryteria.

Tak wygląda model idealny.

Odejście od modelu

.Jest rzeczą oczywistą chyba dla każdego, że państwo demokratyczne, opisane powyżej, stanowi przykład bytu platońskiego: istnieje tylko jako idea. Jednak przez dziesięciolecia staraliśmy się do tego ideału zbliżać; efekty były różne, jednak w większości przypadków państwo działało na stosunkowo przyzwoitym poziomie.

Aż coś się zaczęło zacinać: państwo przestało być wydolne, nie realizuje w należyty sposób swoich zadań, niezadowoleni obywatele protestują, mechanizmy politycznej odpowiedzialności de facto przestały funkcjonować, aksjologia zmieniła się w gromko propagowane hasła bez pokrycia. Na czym polega odejście od modelu?

Trudno zbudować kompletny katalog, jeszcze trudniej – zhierarchizować go. Tworzenie zhierarchizowanego katalogu jest tym bardziej trudne, że mamy przecież do czynienia z systemem, a więc z takim układem, którego poszczególne elementy wchodzą w relacje nie tylko pomiędzy sobą, ale i systemem jako całością. Warto jednak spróbować wskazać choćby podstawowe kwestie.

.Po pierwsze zatem – instytucje kostnieją. Pomimo zachodzących w otoczeniu zmian funkcjonują wedle starych zasad. Zmiany naruszają bowiem status quo czyli zmuszają do dodatkowego wysiłku i podejmowania działań o niepewnym rezultacie. Administracja nie lubi podejmować ryzyka, szczególnie, jeśli konsekwencje mogą odbić się na jej samej.

.Po wtóre – zmienił się charakter ciał reprezentatywnych, wybieralnych. Zaczęły one reprezentować nie tyle ogół obywateli, co poszczególne grupy interesów. Im owe grupy silniejsze – tym większy mają wpływ na proces podejmowania i ostateczny kształt decyzji, rozwiązania prawne etc. Przeciętny obywatel traci poczucie wpływu na bieg spraw państwowych i nie ma poczucia posiadania własnej reprezentacji. Stąd – z jednej strony – niska frekwencja wyborcza, z drugiej – bunty i protesty określane mianem antysystemowych, w których obywatele wykorzystują nie kartki wyborcze (w moc których już nie wierzą), lecz zgromadzenia, protesty, marsze etc. Ten brak wiary w moc karki wyborczej jest konsekwencją odejścia od jednej z podstawowych zasad demokratycznego ładu politycznego – politycznej odpowiedzialności.

.Po trzecie – wpływ grup interesów rzutuje na jakość prawa. Jest ono coraz mniej zrozumiałe dla przeciętnego człowieka, w coraz większym stopniu wewnętrznie sprzeczne i … zawiera coraz więcej przepisów. Państwo zaczyna się jawić jako moloch narzucający coraz więcej regulacji (niekiedy odbieranych jako nonsensowne i/lub korzystne dla silnych i bogatych).

.Po czwarte – jakość służby publicznej, administracji. Przykład idzie z góry – brak odpowiedzialności politycznej oznacza, że administracja również nie odpowiada za swoje błędy. Aby zabezpieczyć swoje interesy administracja szuka zatem politycznego patrona; zaczyna panować klientelizm. To utrata jednej z ważnych cech aparatu państwa – jego autonomii i niezależności od bieżącej walki politycznej. Klientelizm powoduje poczucie bezkarności, a w konsekwencji m.in. korupcję.

.Po piąte – brak zdolności władz państwowych do formułowania długotrwałych planów, wizji rozwojowych, programów – i wcielania ich w życie. Zaciera się różnica pomiędzy policy a politics: środek prowadzący do celu staje się celem w samym w sobie. Władzę zdobywało się po coś, aby wcielić w życie określony program, wizję. Dziś coraz powszechniej uważa się, że jeśli ktoś ma wizję, winien odwiedzić psychiatrę, a nie kandydować na urząd premiera. Horyzont czasowy strategii – to koniec kadencji; cel strategiczny – to reelekcja.

.Po szóste – gospodarka. Pomimo szumnych deklaracji o społecznej odpowiedzialności biznesu coraz wyraźniej widać, że business of business is business. Liczy się zatem zysk, rozwój firmy, zdobywanie rynków – i nic poza tym. Jak pogodzić tzw. optymalizację podatkową ze społeczną odpowiedzialnością biznesu? Optymalizacja podatkowa to przecież nic innego jak zgrabny eufemizm oznaczający unikanie płacenia należnych podatków. Dobrym przykładem jest ostatnia afera z programami oszukującymi pomiar emisji spalin w samochodach Volkswagena – cios dla legendarnej niemieckiej solidności. Warto przy tym pamiętać, że biznes – to grupa interesów. Ergo – ma wpływ na kształt prawa i decyzje podejmowane przez państwo.

Koło się zamknęło.

Zmiana

.Zmian, które spowodowały opisane powyżej odstępstwa od modelu idealnego jest wiele, można wszakże pokusić się o wskazanie tych najistotniejszych w tym znaczeniu, że mają one wpływ na kształt całego systemu – demokratycznego ładu politycznego. Warto przypomnieć, że nie należy ich rozpatrywać w sposób abstrakcyjny, w oderwaniu od siebie, bowiem są to czynniki w znacznej mierze od siebie zależne, wzajemnie się stymulujące, a jeden z nich bywa katalizatorem pozostałych. Weźmy pod uwagę trzy z nich – jak się wydaje – najistotniejsze, a zatem zmianę pozycji i roli państwa zarówno w relacjach międzynarodowych, jak i wewnętrznych, kurczenie się i osłabienie klasy średniej, a także opanowywanie sfery gospodarczej przez wielkie koncerny o zasięgu ponadnarodowym oraz upadek idei uniwersytetu, co bezpośrednio łączy się z widocznym spadkiem znaczenia autorytetów w sferze publicznej.

Zacznijmy zatem od państwa. Rewolucja informacyjna w połączeniu z postępującymi procesami globalizacyjnymi spowodowały, że zarówno środowisko międzynarodowe, jak i relacje wewnątrzpaństwowe przybrały charakter sieciowy – czyli wzajemnie połączonych ze sobą węzłów. Państwo stało się jednym z nich, przy czym już ani nie najważniejszym, ani nie najsilniejszym.

Tradycyjnie uznawano, że suwerenność państwa narodowego oznacza jego samowładność i całowładność (omnipotencję). Dziś państwa są zbyt silnie powiązane międzynarodowymi sieciami współzależności, by używać argumentu o samowładności, z drugiej zaś strony – państwo nie jest w stanie kontrolować wszystkich procesów, które przebiegają na jego terytorium. Współczesne państwo stoi wobec wyzwań globalnych, transnarodowych, a więc takich, których nie jest w stanie rozwiązać samodzielnie. Trudno jest mówić o granicach, szczególnie jeśli chodzi o przepływ informacji, idei, pomysłów, towarów, ludzi. To już inna epoka, inne realia. Rzecz jasna nie oznacza to kresu państwa narodowego jako podmiotu, lecz radykalną zmianę jego kompetencji i możliwości sprawczych. Poniekąd wiąże się to ze swoiście pojmowaną kategorią przymusu: państwo musi istnieć w określonych sieciach, podmioty niepaństwowe mogą do danej sieci przystępować i z niej występować.

.Drugi element – klasa średnia. Spadek znaczenia klasy średniej został spowodowany rozrostem wielkich korporacji i de facto brakiem granic ich wzrostu. Wielkie korporacje przejmują małe innowacyjne firmy (dotyczy to zwłaszcza branży high tech) lub wypierają je z rynku, zaś klasa średnia przekształca się w pracowników korporacji, stając się z podmiotu kółkiem zębatym wielkiego organizmu, łatwym do wymiany i zastąpienia. Kółkiem – dodajmy – standardowym. Korporacje zaczynają działać niczym quasi-państwa. Rośnie też rozwarstwienie społeczne, a wielcy i bogaci, występując w roli grup interesów, zyskali decydujący wpływ na tworzenie prawa i podejmowane przez urzędników decyzje.

Klasa średnia traci więc swoje znaczenie polityczne. Ciekawy pod tym względem jest przykład kandydującego na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, który powiada otwarcie: w czasie każdej kampanii przychodzili do mnie po pieniądze, potem ja przychodziłem do nich po wdzięczność, którą mi okazywali. Uprośćmy to – sam będę kandydował za własne pieniądze… Sapienti sat.

.Wreszcie – uniwersytety. To właśnie uniwersytety były miejscem, gdzie przygotowywano kadry dla służby publicznej, zarówno do administracji, jak i bezpośrednio do polityki. Ważne było zarówno wykształcenie ogólne, jak i wiedza dotycząca funkcjonowania państwa i społeczeństwa – nauka administracji, politologia, socjologia, prawo. Nikogo nie dziwił doktorat z literatury porównawczej, jakim legitymował się jeden z emerytowanych już zastępców dyrektora Centralnej Agencji Wywiadowczej.

Dziś uniwersytety zmieniają się w szkoły zawodowe, przygotowujące kadry na potrzeby rynku, o sprofilowanym wykształceniu zawodowym na poziomie wyższym. Odsetek tych, którzy chcą uprawiać naukę dla zdobywania wiedzy jest coraz mniejszy. Uprawianie nauki liczy się wówczas, gdy ktoś kupi rezultaty, a kupi je wówczas, gdy będzie je można skomercjalizować w warunkach rynkowych. Stąd między innymi wynika brak autorytetów, którzy byliby słuchani w sferze publicznej i których opinie byłyby brane pod uwagę przez klasę polityczną. (Jak mi relacjonował jeden z moich Kolegów, będący doradcą komisji sejmowej: pan poseł zechciał mi powiedzieć, że moja ekspertyza jest słuszna i mam oczywiście rację, ale i tak trzeba zrobić inaczej, bo takie są realia polityczne i nie ma woli politycznej do przyjęcia proponowanego przeze mnie rozwiązania…).

.Dziś czytalność/oglądalność/klikalność zdobywa się skandalem, a nie mądrością i wiedzą; zamiast zatem przedstawić poglądy kandydata na urząd lepiej zajrzeć mu do łóżka i opisać z kim sypiał, bo …to jest ciekawe.

***

.Debata o współczesnym państwie jest nieodzowna. Jednak nie może się ona sprowadzać do formułowania zarzutów, że politycy kłamią, a urzędnicy kradną i są niekompetentni; nie może sprowadzać się do plemiennych walk pomiędzy ugrupowaniami politycznymi. Trzeba sięgać do istoty zmian, zdefiniować je, prognozować ich kierunki i wpływać na nie. Inaczej będziemy przedmiotem tych zmian, a nie ich podmiotem.

Nikt nie da wiarygodnych gwarancji, że zmiana jest zmianą na lepsze. Stare demony są ciągle żywe; demokratyczny ład polityczny nie jest dany raz na zawsze. Trzeba pamiętać o słowach doktora Rieux: „bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie zanika, może przez dziesiątki lat pozostać uśpiony w meblach i bieliźnie (…) czeka cierpliwie w pokojach, piwnicach, kufrach, chustkach i papierach (…) i nadejdzie być może dzień, kiedy na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście”.

To nie są słowa opisujące losy Yersinia Pestis.

.Ilu kandydatów na posłów i senatorów, którzy stanęli do wyborów parlamentarnych, myśli w tych kategoriach?

Tomasz Aleksandrowicz

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 października 2015
Fot.Shutterstock