Jerzy KOŹMIŃSKI i Daniel FRIED: Zyskaliśmy pokój na pokolenie

Zyskaliśmy pokój na pokolenie

Photo of Daniel FRIED

Daniel FRIED

Polityk i dyplomata, w latach 1997–2000 ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce.

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Photo of Jerzy KOŹMIŃSKI

Jerzy KOŹMIŃSKI

Prezes Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności,
ambasador Polski w USA w latach 1994–2000.

Ryc. Fabien Clairefond

Wałęsa i Havel ostrzegali Clintona, mówiąc, że jeżeli NATO nie przyjmie nowych członków wraz z nadarzającą się okazją, Rosja będzie znowu rościć sobie prawo do tak dużej części swojego dawnego imperium, jaką zdołają zająć jej wojska – piszą Jerzy KOŹMIŃSKI i Daniel FRIED

.Dwa lata temu prezydent Rosji Władimir Putin rozpętał pełnoskalową wojnę, aby wymusić na Ukrainie powrót do rosyjskiego imperium. Innym krajom europejskim pozostającym niegdyś pod kontrolą Kremla udało się tego losu uniknąć zapewne dlatego, że są one członkami NATO. 12 marca 2024 r. obchodziliśmy dwudziestą piątą rocznicę rozszerzenia NATO o Polskę, Czechy i Węgry. Krok ten nie tylko otworzył innym byłym rosyjskim państwom satelickim drogę do Sojuszu, ale również umożliwił ich późniejsze przystąpienie do Unii Europejskiej. Wydaje się zatem, że rozszerzenie NATO było zdecydowanym sukcesem. Nie w oczach krytyków. Obwiniają oni rozszerzenie Sojuszu o zrażenie Rosji lub o wkraczanie w jej naturalną „strefę wpływów”.

Dlaczego NATO postanowiło otworzyć się na kraje, które dopiero co wymknęły się spod moskiewskiej kontroli? Co chciały w ten sposób osiągnąć Stany Zjednoczone? Na czym zależało Polakom i innym narodom Europy Środkowo-Wschodniej? Czy decyzja o rozszerzeniu została podjęta wbrew ryzyku lub na przekór rosyjskim interesom? Autorami niniejszego artykułu są Polak i Amerykanin, którzy w latach 90. XX wieku pełnili w swoich krajach funkcje rządowe i ściśle współpracowali przy rozszerzeniu NATO. Biorąc pod uwagę to, że dyskusja o zaletach rozszerzenia nie ustaje, wysuwane wtedy argumenty nie straciły na aktualności.

Usunąć żelazną kurtynę

.Podobnie jak wiele innych narodów Europy Środkowo-Wschodniej, również Polacy doszli na początku lat 90. do wniosku, że bez członkostwa w NATO ich świeżo odzyskana wolność mogłaby być zagrożona. Byli zdania, że przed Zachodem, a szczególnie Stanami Zjednoczonymi, otworzyła się szansa na podjęcie działań. Lech Wałęsa i Václav Havel, którzy skutecznie poprowadzili odpowiednio Polskę i Czechy do obalenia komunizmu w roku 1989, a następnie zostali wybrani na urząd prezydenta, przedstawili taki właśnie pogląd prezydentowi Billowi Clintonowi w pierwszych miesiącach jego kadencji.

Administracja Clintona przyjęła wprawdzie ze zrozumieniem wyrażane przez Polaków i inne narody obawy i aspiracje, ale na początku ważniejsze były dla niej relacje z Rosją, więc na rozszerzenie NATO nie chciała się zgodzić. W kręgach amerykańskich uważano bowiem pierwotnie, że gdyby postsowiecka Rosja obrała demokratyczny i prozachodni kurs, przełożyłoby się to na bezpieczeństwo Europy, w tym Europy Środkowej.

Przekonanie to miało się jednak zmienić po poważnej (a czasem gorącej) dyskusji wewnątrz administracji USA. Doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego Anthony Lake był szczególnie niezadowolony z polityki, która odcięłaby kraje Europy Środkowej od zachodnich instytucji, pozostawiając je w „szarej strefie”. Wraz z kilkoma innymi członkami administracji Clintona obawiał się, że traktowanie narodów środkowoeuropejskich jako bytu odrębnego od reszty Europy utrwaliłoby wyznaczony żelazną kurtyną podział i skazałoby je na rosyjską dominację. Nie mniej ważne jest to, że w Europie Środkowej roku 1993, a szczególnie w Polsce, rozwijała się demokracja wolnorynkowa, zapewniając przyszłemu pokoleniu okres przeważnie gwałtownego wzrostu gospodarczego i politycznej stabilności, podczas gdy w Rosji reformy były wprowadzane nierówno, przy jednoczesnym wzroście znaczenia partii nacjonalistycznych już od 1993 r. Uwzględniając te realne uwarunkowania, budowanie pozimnowojennego bezpieczeństwa w wymiarze europejskim i transatlantyckim wyłącznie na nadziejach związanych z Rosją wydawało się wątpliwe.

Administracja Clintona doszła do wniosku, że warunkiem powstania niepodzielonej i wolnej Europy jest usunięcie linii demarkacyjnej wyznaczonej żelazną kurtyną. Oznaczało to otwarcie się kluczowych instytucji zachodnich, zaczynając od NATO i Wspólnoty Europejskiej (dzisiejszej UE), na narody Europy Środkowej, o ile te wypracują zachodnie standardy, takie jak demokracja, wolny rynek i dobre relacje z sąsiadami.

Podejście dwutorowe

.Stany Zjednoczone nie położyły bynajmniej krzyżyka na relacjach z Rosją. Miały one być rozwijane równolegle do procesu rozszerzania NATO i być może doprowadzić do powstania „sojuszu wewnątrz Sojuszu”. Rozszerzenie NATO miało jednocześnie nie być powiązane z zacieśnianiem natowsko-rosyjskich stosunków. Obydwa procesy miały przebiegać niezależnie od siebie, w związku z czym Rosja nie mogła blokować rozszerzenia NATO, hamując prace nad swoimi relacjami z Sojuszem.

Administracja Clintona odpowiedziała również na rosyjskie obawy dotyczące wojskowych konsekwencji rozszerzenia, między innymi poprzez zapisanie dwóch kluczowych gwarancji w Akcie Podstawowym z roku 1997, którym sformalizowano relacje NATO-Rosja. Po pierwsze, w Akcie Podstawowym stwierdza się, iż członkowie NATO „nie mają żadnego zamiaru, planu ani powodu, by rozmieszczać broń nuklearną na terytorium nowych państw członkowskich”. Po drugie, Sojusz oświadcza, że „w obecnych i dających się przewidzieć warunkach bezpieczeństwa” obrona NATO nie wymaga „dodatkowego stałego stacjonowania znaczących sił bojowych”. NATO dochowało tych obietnic nawet po rosyjskiej inwazji na Gruzję w 2008 r. i Ukrainę w roku 2014. Co więcej, Stany Zjednoczone nadal prowadziły pozimnowojenny program redukcji swoich sił w Europie.

Pomimo sceptycznego podejścia do perspektyw rozwoju postsowieckiej Rosji Polacy przystali na dwutorową koncepcję administracji Clintona, szczególne w obliczu amerykańskich zapewnień, że rozszerzenie Sojuszu będzie uzależnione nie od rosyjskiej zgody, ale od gotowości Polski i innych kandydujących państw do spełnienia standardów NATO. Jako wyraz wsparcia dla starań administracji Clintona Polacy stonowali nawet publicznie wyrażany sceptycyzm w stosunku do Rosji, podkreślając, że celem rozszerzenia jest bardziej integracja i stabilizacja Europy niż przeciwdziałanie potencjalnemu rosyjskiemu zagrożeniu.

Polacy obawiali się, że NATO zaproponuje im członkostwo drugiej kategorii, obwarowane zapisami, które osłabią zobowiązania do solidarnej obrony wynikające z artykułu 5. Stany Zjednoczone przeprowadziły jednak nieformalne konsultacje z Polakami na temat brzmienia zawartych w Akcie Podstawowym gwarancji o stacjonowaniu sił konwencjonalnych, wyjaśniając ich dokładne znaczenie oraz biorąc pod uwagę polskie obawy podczas redakcji ostatecznej wersji tekstu.

W 1997 roku Sojusz podpisał wspomniany Akt Podstawowy, dokonując tym samym postępu w budowie relacji z Rosją, a następnie podczas szczytu NATO w Madrycie, który odbył się w tym samym roku, zaproponował członkostwo w swoich strukturach Polsce, Czechom i Węgrom. Amerykański Senat ratyfikował przystąpienie tych państw do Sojuszu w roku 1998 (zdecydowaną większością 80 głosów za i 19 przeciw), po czym 12 marca 1999 r. NATO formalnie przyjęło pierwsze państwa znajdujące się wcześniej po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Politykę dwutorową kontynuowała administracja George’a W. Busha. Sojusz ponownie zacieśnił relacje z Rosją w roku 2002 i również tego samego roku zaprosił siedem kolejnych państw Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Litwę, Łotwę i Estonię, czyli kraje nielegalnie wcielone przez Związek Radziecki w 1940 r. W roku 2004 wszyscy nowi członkowie NATO przystąpili także do UE.

Bilans rozszerzenia

.Jak wygląda bilans rozszerzenia NATO dwadzieścia pięć lat po przystąpieniu Polski, Węgier i Czech?

Rozszerzenie spełniło swoje cele. Większość środkowoeuropejskich krajów, zamieszkałych przez ponad sto milionów ludzi, doświadczyło trwającego całe pokolenie okresu rozwoju gospodarczego, demokracji i bezpieczeństwa na skalę, jakiej po obu stronach żelaznej kurtyny raczej się nie spodziewano po upadku Muru Berlińskiego w roku 1989.

Tego samego nie można powiedzieć o relacjach NATO-Rosja. Prezydent Rosji Borys Jelcyn de facto zaakceptował rozszerzenie NATO w roku 1997, a Putin, który objął urząd po Jelcynie w roku 2000, nie sprzeciwiał się rozszerzeniu nawet o państwa bałtyckie. Kilka lat później Putin poszedł jednak w stronę autorytaryzmu w kraju i rosnących ambicji za granicą. Jak się później okazało, jego celem było odtworzenie imperium rosyjskiego, również poprzez działania wojenne. Mylnie podejrzewał Stany Zjednoczone o inspirowanie oddolnych prodemokratycznych ruchów poparcia dla prozachodnich przywódców w Gruzji i Ukrainie. W roku 2007 Putin zdążył już ustawić Zachód w pozycji wroga.

Mimo to rozszerzenie NATO rysuje się w jeszcze jaśniejszych barwach, jeżeli spojrzymy na nie z perspektywy czasu. W latach 1993–1994 Wałęsa i Havel ostrzegali Clintona, mówiąc, że jeżeli NATO nie przyjmie nowych członków wraz z nadarzającą się okazją, Rosja będzie znowu rościć sobie prawo do tak dużej części swojego dawnego imperium, jaką zdołają zająć jej wojska. Wojna, przed jaką wtedy ostrzegali, byłaby wojną, z jaką dziś mierzy się Ukraina, wojną imperialnej rekonkwisty. Putin wielokrotnie i wyraźnie popierał imperialne ambicje Rosji, wypowiadał się pogardliwie na temat Polski oraz powtarzał fałszywe tezy o polskiej historii, czego ostatnim przykładem jest wywiad z Tuckerem Carlsonem. Jeżeli nie nastąpiłoby rozszerzenie NATO, Europa musiałaby być może borykać się teraz z rosyjską dominacją nad Ukrainą, ponowną okupacją państw bałtyckich i bezpośrednim zagrożeniem atakiem na Polskę.

Niepowodzenia w relacjach z Rosją nie wynikają z rozszerzenia NATO, ale z tego, jaką koncepcję swojego państwa i jego potrzeb przyjęły rosyjskie elity. Stany Zjednoczone chciały współpracować z postsowiecką Rosją jako państwem. Putin natomiast zaczął postrzegać Rosję jako imperium. Jego imperialne roszczenia obejmują Ukrainę i mogą rozciągnąć się na kraje bałtyckie, Polskę, Finlandię, Mołdawię, Gruzję, Armenię, Azerbejdżan i większą część Azji Środkowej. Jak można przeczytać na ogromnych bilbordach w różnych częściach Rosji, w tym na granicy z Estonią: „Rosja nie ma granic”. Rozszerzenie NATO nie powstrzymało Rosji przed wszczęciem imperialnych wojen. Sprawiło jednak, że wojny te toczyły się na wschodzie.

.Dnia 12 marca 2024 roku, w rocznicę przystąpienia Polski do NATO, prezydent Andrzej Duda i premier Donald Tusk upamiętnili to wydarzenie, spotykając się z prezydentem Joe Bidenem w Waszyngtonie. Obydwaj polscy przywódcy są przedstawicielami dwóch różnych i konkurujących ze sobą obozów politycznych, ale łączy ich poparcie dla NATO, Ukrainy i wolnego świata. Przypadająca rocznica była dla nich okazją, aby podkreślić, jak wiele Europa i Stany Zjednoczone zyskały w ciągu ostatniego pokolenia dzięki postępom w umacnianiu wolności i bezpieczeństwa i jak bardzo istotne jest podtrzymywanie tych starań poprzez wspieranie Ukrainy w prowadzonej przez nią walce o te same wartości.

Jerzy Koźmiński i Daniel Fried

Tekst ukazał się w nr 64 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 16 października 2024