ChatGPT nie jest sztuczną inteligencją. To zwykłe złodziejstwo
Programy takie jak ChatGPT to kolejne bezlitosne przejawy korupcji późnego kapitalizmu, w którym autorstwo nie ma żadnej wartości. Liczy się tylko treść – pisze Jim McDERMOTT
.W ciągu ostatniego roku byliśmy świadkami erupcji mnóstwa materiałów wyprodukowanych przez tak zwaną sztuczną inteligencję. Najpierw były to niesamowite dzieła sztuki, a następnie wszelkiego rodzaju dokumenty tekstowe, od homilii po eseje akademickie. Jedną z kwestii podnoszonych w tym czasie jest sprzeciw wobec korzystania przez studia i sieci telewizyjne z programów takich jak ChatGPT w celu tworzenia konspektów lub całych scenariuszy, poddawanych już potem tylko obróbce przez scenarzystów. W pewnym sensie ChatGPT inne podobne programy są najwyższą formą oddzielania twórców od owoców ich pracy.
Chat GPT a kradzież wartości intelektualnych
.Programy te zostały nazwane „sztuczną inteligencją”. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tym właśnie są, ponieważ w kilka sekund generują kompletne i pozornie oryginalne dzieła. Mogą również komunikować się z człowiekiem w sposób przypominający prawdziwą rozmowę.
W rzeczywistości jednak, przynajmniej na razie, programy te nie mają świadomości – są jedynie bardzo złożoną formą predykcyjnych botów tekstowych, takich jak te używane choćby w Gmailu czy dokumentach Google. Na przykład ChatGPT-3 został „przeszkolony” przez 500 miliardów „tokenów” i z nich czerpie informacje. Tokeny to słowa lub frazy pochodzące z książek, artykułów i zasobów internetu, za pomocą których program odpowiada na wprowadzone komunikaty (określa się to też mianem uczenia maszynowego według „dużego modelu językowego”). Podczas gdy oprogramowanie Dokumentów Google potrafi dokończyć frazę po wpisaniu przez użytkownika pierwszego słowa, ChatGPT ma do dyspozycji taką ilość danych, że może zasugerować cały akapit lub esej. Co więcej, na podstawie wprowadzanych przez nas danych i otrzymywanych odpowiedzi program wciąż się rozwija i uczy.
Nazywając te programy „sztuczną inteligencją”, przyznajemy jej status autora, a to jest po prostu nieprawda. Każdy z tokenów używanych przez programy takie jak ChatGPT – czyli „język” w „dużym modelu językowym” – to maleńki fragment materiału stworzonego przez kogoś innego. Twórcy tych materiałów nie są jednak oznaczani, nie otrzymują wynagrodzenia z tytułu użycia ich dzieł ani nie udzielają zgody na ich wykorzystanie. W pewnym sensie uczące się maszynowo boty są najbardziej zaawansowaną formą działalności w stylu dziupli samochodowych – kradną materiały od twórców (wykorzystują je bez pozwolenia), tną je na części tak małe, że nikt nie może ich namierzyć, a następnie zmieniają ich przeznaczenie, tworząc nowe produkty.
Kradzież wartości intelektualnych przez twórców algorytmów zasilanych treściami wyprodukowanymi przez innych
.Jakie zastosowanie ma zasada dozwolonego użytku w sytuacji, gdy dzieła mogą zostać pocięte na tak mikroskopijne elementy? Niektórzy są zdania, że działanie programu ChatGPT przypomina raczej to, co zrobił Ed Sheeran, który twierdzi, że jedynie skorzystał z klocków konstrukcyjnych, by użyć ich na nowe sposoby. Ale czy ja wiem? Frazy „Być albo nie być” lub „To trzeba wziąć pod uwagę” wydają się bez wątpienia czyjąś intelektualną własnością.
Należy pamiętać, że algorytmy programowe są predykcyjne, to znaczy, że mają myśleć o swoich tokenach w odniesieniu do siebie nawzajem. Jest więc logiczne, że po otrzymaniu tysiąca tokenów od wielkich pisarzy, jak Toni Morrison czy Stephen King, tego rodzaju programy są w stanie odtworzyć lub przekształcić styl pisania tych autorów.
Programy takie jak ChatGPT to kolejne bezlitosne przejawy korupcji późnego kapitalizmu, w którym autorstwo nie ma żadnej wartości. Liczy się tylko treść.
Powtarzam jednak raz jeszcze – wszystko to dzieje się bez uzyskania zgody autorów na wykorzystanie ich dzieł. Wobec wielu twórców programów wykorzystujących sztukę toczą się obecnie postępowania sądowe w związku z zarzutami, że bazy danych tych programów – zawierające miliardy obrazów chronionych prawem autorskim i „rozdrabniające” je w celu tworzenia nowych obrazów – stanowią naruszenie praw autorskich. Obecnie w Sądzie Najwyższym Stanów Zjednoczonych toczy się również sprawa dotycząca tego, kiedy wykorzystanie materiału innego artysty jest przekształceniem, a nie kradzieżą.
W pewnym sensie ChatGPT i inne podobne programy są najwyższą formą oddzielania twórców od owoców ich pracy. Odpowiedź lub dzieło sztuki wygenerowane przez predykcyjnego bota tekstowego mają tak niewiele wspólnego z wykorzystanymi w tym celu oryginalnymi artykułami lub pomysłami, że nawet sami ich twórcy nie zdają sobie sprawy, że zostali okradzeni. Ba, mogą nawet popierać tych, którzy uważają ten argument za absurdalny. To trochę tak, jakby podziwiać czyjeś podrasowane auto, którego maska lub projekt silnika częściowo składają się z elementów skradzionych z naszego samochodu.
Wartości intelektualne mają autorów
.Dawniej programy takie jak Napster odpowiadały za powszechność poglądu, że nie powinniśmy płacić za muzykę – jeśli coś posiadam, dlaczego nie miałbym dzielić się tym z innymi wedle uznania? Lecz nawet dziś trudno jest przekonać niektórych, że nielegalne pobieranie najnowszych utworów z Lizzo lub oglądanie pirackiej wersji Strażników Galaktyki 3 nie jest w porządku. Robią to zresztą ludzie, którzy bez ironii podkreślają, jak wielkimi są fanami danego artysty.
To samo dotyczy algorytmów predykcyjnych. Jesteśmy tak zafascynowani tym, co mogą zrobić, oraz dobrami społecznymi, które wydają się oferować, że nie interesuje nas, skąd tak naprawdę pochodzi generowany przez nie materiał. Programy typu ChatGPT to nie zapowiedź przyszłej utopii (czy antyutopii wywołanej walką ludzi z robotami), ale kolejne bezlitosne przejawy korupcji późnego kapitalizmu, w którym autorstwo nie ma żadnej wartości. Liczy się tylko treść.
Jim McDermott
Tekst ukazał się w nr 54 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]