
Bez obaw, ChatGPT nie zrewolucjonizuje nauki
Nie ma nic złego w sztucznej inteligencji. Problemem są ludzie – nieumiejący lub niechcący z niej rzetelnie korzystać – pisze prof. Leszek PACHOLSKI
Pojawienie się Chatu GPT nie powinno być zaskoczeniem
.Ogromne zainteresowanie wzbudza udostępniony niedawno przez OpenAI ChatGPT. Setki tysięcy internautów bawią się nim, generując teksty, czasem bardzo zabawne. Dziennikarze ułatwiają sobie pracę, uczniowie i studenci piszą eseje i za pomocą ChatGPT zdają egzaminy, a politycy piszą przemówienia.
Próby stworzenia podobnych narzędzi podejmowano od dawna. Jasne było jednak, że budowa systemów o znaczeniu komercyjnym wymaga ogromnych nakładów. Niemal wszystkie duże korporacje informatyczne przeznaczyły ogromne środki na rozwój sztucznej inteligencji i budowę centrów komputerowych o niewyobrażalnych wcześniej mocach obliczeniowych. Dynamicznie rozwijały się prace nad sieciami neuronowymi. Liczba osób zajmujących się rozwojem i zastosowaniem algorytmów opartych na takich sieciach dawno przekroczyła sto tysięcy. Zbudowano ogromne repozytoria odpowiednio przygotowanych tekstów. Od kilkunastu lat pojawiały się specjalistyczne, dużo słabsze chatboty i generatory tekstów. Udostępnienie ChatGPT przez OpenAI nie było zaskoczeniem. O tym, że taki system jest gotowy lub prawie gotowy, wiadomo było od ponad roku. Oczywiście konkurencja nie śpi. Jedni po cichu przygotowują konkurencyjne systemy, inni zapowiadają, że wkrótce pokażą coś lepszego.
Co potrafi ChatGPT?
.ChatGPT generuje tekst na zadany temat. Potrafi wygenerowany tekst zmieniać zgodnie z sugestiami użytkownika i ulepszać. Ma wbudowane mechanizmy uniemożliwiające generowanie tekstów obraźliwych lub napastliwych. Zna zasady gramatyki i potrafi bardzo szybko wyszukiwać informacje. To, co powstaje, jest sprawną kompilacją tego, co jest już gdzieś dostępne, i trudno sobie wyobrazić, że będzie zawierać oryginalne tezy.
Narzędzia takie jak ChatGPT mogą pisać teksty publicystyczne, mało ambitne książki, a nawet ekspertyzy służące do uzasadnienia wcześniej podjętej decyzji. Będą to teksty bezwartościowe, o zerowej wartości poznawczej – intelektualna paplanina. Ale takie teksty od dawna powstają, pisane przez ludzi na zamówienie, można je znaleźć w prasie, w księgarniach, na portalach i w mediach społecznościowych. Sądząc z tego, jak rynki finansowe zareagowały na pojawienie się ChatGPT, można stwierdzić, że zapotrzebowanie na tego typu teksty jest bardzo duże. Pojawienie się narzędzi takich jak ChatGPT powoduje, że stawiane są pytania, czy mogą one zakłócić przyszłość edukacji, publicystyki i nauki.
„Wierzę, że skończy się era generowania nikomu niepotrzebnej intelektualnej papki”
.Kilka tygodni temu w „Nature” pojawił się artykuł, który według niektórych komentatorów mówił o tym, że maleje liczba przełomowych publikacji. W rzeczywistości mowa była o tym, że ich liczba rośnie znacznie wolniej od liczby publikacji o niskim znaczeniu, a przez to ich procentowy udział maleje [patrz: „Wynalazki i odkrycia coraz mniej odkrywcze” >>>]. W Polsce dodatkowo, z powodu presji, by cokolwiek pisać, nawet jak się nie ma nic do powiedzenia, gwałtownie rośnie liczba publikacji o zerowym znaczeniu dla rozwoju nauki. Wyobrażam sobie, że ChatGPT może jeszcze bardziej zwiększyć podaż takich artykułów. Jedynym problemem autorów będzie tylko zdobycie funduszy na publikację. Wierzę, że w dłuższej perspektywie może to mieć korzystne konsekwencje, doprowadzi do zmiany polityki naukowej i przez to skończy się era generowania nikomu niepotrzebnej intelektualnej papki.
Oczywiście uczeni mogą też z pożytkiem korzystać z ChatGPT, przygotowując opis wcześniej prowadzonych badań, pisząc wstęp do publikacji czy analizując dostępne na ten temat prace. Od kilku tygodni w wydawnictwach naukowych pojawiają się artykuły, w których ChatGPT jest wymieniany jako jeden ze współautorów. Podobnie może być z pisaniem uczciwych ekspertyz na zamówienie. Eksperci, którzy uczciwie wykonali swoją pracę, mogą poprosić ChatGPT o „upiększenie” ekspertyzy.
ChatGPT nie zrewolucjonizuje nauki
.Wiele osób obawia się, że ChatGPT może mieć negatywny wpływ na edukację, a dokładniej na metody oceny uczniów i studentów [patrz: „ChatGPT a przyszłość edukacji” >>>]. Nie do końca podzielam te obawy. Po pierwsze, egzaminy można prowadzić w zamkniętych salach, bez dostępu do komputerów i do internetu. Po drugie, można tak skonstruować egzamin, żeby zminimalizować ryzyko skutecznego skorzystania z ChatGPT. Po trzecie, warto postarać się tak kształtować uczniów i studentów, żeby rozumieli, że o ich przyszłym sukcesie nie zadecyduje ocena na egzaminie, lecz kompetencje zdobyte w szkole lub na uczelni. Jeśli natomiast chodzi o pisane w domu rozprawy, prace dyplomowe i magisterskie, to już teraz można bez trudu zamówić ich napisanie przez wykwalifikowane osoby. ChatGPT spowoduje tylko, że ta usługa będzie tańsza. Oczywiście w przypadku prac dyplomowych najlepszym rozwiązaniem będzie właściwa opieka promotora. Może się też zdarzyć, że w Polsce odejdziemy od obowiązkowych prac dyplomowych, gdyż uznamy, że nie jesteśmy w stanie dopilnować tego, żeby były pisane samodzielnie.
Od kilku tygodni wielkie korporacje, jak Microsoft, Google czy Amazon, masowo zwalniają pracowników. Wielu komentatorów uważa, że nie jest to tylko wynik światowej recesji gospodarczej, lecz także potrzeby zwolnienia miejsc pracy dla ekspertów w zakresie sztucznej inteligencji. Już teraz obok ChatGPT istnieje wiele narzędzi opartych na sztucznej inteligencji, które mają kolosalne znaczenie dla gospodarki i mogą w przyszłości zrewolucjonizować naukę. Nie wyobrażam sobie przyszłości medycyny bez sztucznej inteligencji. Giełda też to widzi. Nakłady na AI rosną bardzo szybko.
Nie ma nic złego w sztucznej inteligencji. Problemem są ludzie – nieumiejący lub niechcący z niej rzetelnie korzystać.
Leszek Pacholski