Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK: Porzucone uniwersytety. Skutki pandemii w Ameryce Łacińskiej

Porzucone uniwersytety. Skutki pandemii w Ameryce Łacińskiej

Photo of Prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Latynoamerykanistka, ekonomistka. Ekspertka do spraw Ameryki Łacińskiej w Ośrodku Analiz Politologicznych (OAP) Uniwersytetu Warszawskiego. Promotorka współpracy akademickiej uczelni polskich i latynoamerykańskich. Uwielbia wędrówki po zatłoczonym São Paulo i po kolumbijskich lasach deszczowych. Miłośniczka prozy Gabriela Garcíi Márqueza i poezji Maria Benedettiego.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autorki

Od początku XXI wieku ponad dwukrotnie wzrósł odsetek studentów w Ameryce Łacińskiej. Na uczelnie trafiły dzieci z biedniejszych rodzin. Teraz z powodu pandemii muszą rezygnować z nauki. Narastająca frustracja może przekształcić się w wybuch protestów społecznychpisze prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Pomimo ponad 50 lat wojny domowej i długiej historii poważnych nierówności społecznych Kolumbia stała się symbolem zmiany umożliwiającej biedniejszym uczniom awans społeczny dzięki edukacji. Te osiągnięcia mogą zostać zaprzepaszczone w wyniku pandemii. Podobnie wygląda to w innych krajach tego kontynentu.

Bach na pustym kampusie Universidad Nacional w Bogocie

.Na Universidad Nacional, prestiżowym uniwersytecie publicznym w Bogocie, 10 sierpnia kilkunastu studentów rozpoczęło strajk głodowy, obozując w namiotach na pustym kampusie. Zdesperowani studenci wzywali rząd do udzielenia pomocy finansowej w opłaceniu czesnego, gdyż ich rodziny utraciły możliwość zarobkowania z powodu lockdownu wymuszonego przez pandemię. „Nie widzę innego sposobu na opłacenie semestru” – na pytania dziennikarzy odpowiada Gabriela Delgado, 22-letnia studentka muzyki, uczestniczka strajku.

Gabriela wraz z innymi głodującymi studentami przez trzy tygodnie spała w namiocie rozstawionym między budynkami wydziałów ekonomii i nauk humanistycznych. Zabrała ze sobą ukochaną wiolonczelę, aby innym protestującym grać wieczorami fragmenty Bacha.

W strajku uczestniczy też Maria Prieto wraz ze swoją czteroletnią córeczką. Maria – uzdolniona studentka filologii – opowiada, że zakochała się w literaturze w chwili, gdy jako nastolatka przeczytała Sto lat samotności Gabriela Garcíi Márqueza, powieść uznaną za symboliczną historię Kolumbii. Teraz sama, zachęcana przez swoich profesorów na uniwersytecie, stara się napisać własną powieść, zatytułowaną Kiedy śpisz, w której przytacza losy swojej rodziny.

W wieku 16 lat Maria, zmęczona niedostatkiem i beznadziejnością swojego życia, wśród podobnych sobie setek młodych ludzi, dołączyła do lewicowej grupy kolumbijskich rebeliantów – FARC. Nie z powodu przekonań politycznych ani chęci zemsty na kimkolwiek, ale z głodu. W partyzantce zapewniono jej przynajmniej wyżywienie. Zaszła w ciążę i urodziła córeczkę. Za swoją działalność partyzancką spędziła – razem z córką – trzy lata w więzieniu. Kiedy wyszła, postanowiła, że życie jej córki musi się różnić od tego, jakie prowadziła ona i jej rodzina. Kobiety w jej rodzinie musiały zaczynać pracę w wieku siedmiu lat i nikt nie ukończył żadnej szkoły. Pracując po kilkanaście godzin dziennie, myjąc szyby samochodowe na skrzyżowaniach, Maria zaoszczędziła na pierwszy rok studiów. Opowiada, że najszczęśliwsza była, gdy jej córeczka mogła przebywać w przyuniwersyteckim przedszkolu pod świetną opieką, gdy ona uczęszczała na wykłady i pisała swoją książkę. Pandemia to wszystko jej zabrała. Obie z córką przymierają głodem. Dołączenie do strajku głodowego nie było niczym nadzwyczajnym – i tak nie miały co jeść.

Strajk zakończył się 28 sierpnia, gdy wyczerpani studenci musieli przerwać głodówkę z powodów zdrowotnych. Rząd nie spełnił ich oczekiwań.

Należy przyznać, że od czasu wybuchu pandemii rząd prezydenta Ivána Duque Márqueza poczynił jednak „bezprecedensowy wysiłek”, aby pomóc studentom, inwestując w utrzymanie uniwersytetów. Niektóre uczelnie publiczne dzięki pomocy rządowej zdecydowały się pokryć czesne wszystkich swoich studentów przynajmniej przez semestr. Część z nich dystrybuowała tablety lub karty SIM z mobilnym dostępem do internetu. Niektóre szkoły prywatne, finansowane z czesnego od zamożniejszych uczniów, były w stanie ograniczyć przedwczesne kończenie nauki wśród biedniejszych. Nie dotyczyło to jednak wszystkich uczelni.

Wyzwaniem dla wielu uczniów jest także brak komputera, internetu i zasięgu sieci komórkowej. Nawet w bogatszych rodzinach zwykle jeden komputer przypada na kilkoro dzieci, z których każde chciałoby łączyć się ze szkołą w tym samym czasie. Dzieci muszą walczyć o dostęp do komputera także ze swoimi rodzicami, jeśli ci mają to szczęście, że pracują zdalnie. W biedniejszych rodzinach tego problemu nie ma – ani nie dysponują komputerem, ani rodzice nie pracują zdalnie.

Pomimo ponad pięćdziesięciu lat wojny domowej – i długiej historii poważnych nierówności dochodowych i społecznych – Kolumbia w drugiej dekadzie XXI wieku stała się symbolem zmiany umożliwiającej biedniejszym uczniom awans społeczny dzięki edukacji. Wskaźniki zapisów na uczelnie podwoiły się od 2000 roku, powstało wiele nowych uniwersytetów, także poza stolicą. Te osiągnięcia mogą zostać zaprzepaszczone w wyniku pandemii.

Duża liczba uczniów i studentów już wyciekła z systemu edukacji, a tarapaty finansowe, w jakich znalazły się ich rodziny, sprawiają, że w najbliższych miesiącach i latach będą musieli szukać pracy, a nie poświęcać czas na naukę. To rodzi sprzeciw i silne poczucie niesprawiedliwości tak wśród rodzin, jak i samych studentów. Narastająca frustracja w nadchodzących miesiącach może przekształcić się w kolejny wybuch protestów społecznych. Studenci na pewno licznie wezmą w nich udział.

Pocztówka z Amazonii

.Wędrując przez Amazonię i zaglądając do lokalnych społeczności, możemy napotkać również taki obrazek. Wczesnym rankiem, gdy jeszcze wszyscy śpią, 22-letnia Wendi Kuetgaje siedzi boso w cieniu kępy drzew obok swojego domu. W ręku trzyma telefon komórkowy swojego ojca. Od paru kwadransów próbuje, z marnym skutkiem, odsłuchać wykładu, udostępnionego wcześniej przez jednego z profesorów. Na kolanach trzyma notes i stara się robić notatki, z trudem wyławiając pojedyncze słowa z półtoragodzinnego wykładu. Dziś mija ostateczny termin wysłania eseju na zaliczenie przedmiotu. Wendi próbuje wystukiwać pracę zaliczeniową korzystając z klawiatury telefonu, jednak ostatecznie nie udaje jej się ani odsłuchać wykładu, ani wysłać szczątkowej pracy. Połączenie internetowe jest za słabe. W dodatku telefon się rozładował, a prądu akurat nie ma.

Wendi Kuetgaje jest stypendystką na Universidad del Rosario w Bogocie, jednej z najlepszych uczelni w kraju. Kiedy była kilkuletnim dzieckiem, jej rodzina uciekła przed przemocą z rodzinnych stron w innej części Amazonii. Teraz mieszkają w rezerwacie Maguaré z 25 innymi rodzinami. Mają ograniczony dostęp do energii elektrycznej i przeżywają głównie dzięki wizytom turystów, którzy kupują lokalne rękodzieło i za kilka pesos robią zdjęcia ubranym w tradycyjne stroje dzieciom. Jednak w czasie pandemii ruch turystyczny zupełnie zamarł. Społeczność została niemal zupełnie pozbawiona zewnętrznych przychodów. Żywi się tylko tym, co udaje się uprawiać na niezbyt żyznej ziemi. Inne potrzeby, które można zaspokoić w sklepiku w odległym miasteczku, muszą poczekać.

Do tej pory w całym rezerwacie Maguaré nie ma ani jednej osoby z wykształceniem wyższym. Wendi Kuetgaje byłaby pierwsza, gdyby udało się jej skończyć studia. Z otrzymanego kilkanaście miesięcy temu stypendium była radość całej wioski. Wszyscy wspierali rodzinę Wendi, aby było ją stać na skromne życie w odległej, drogiej Bogocie. Wendi planuje napisać pracę magisterską o swojej własnej społeczności rdzennej, którą zna jak żaden spośród przyjezdnych antropologów. „My, rdzenni mieszkańcy, możemy również opowiadać własne historie” – mówi z dumą.

Kiedy zaczęła studia w Bogocie na prestiżowym uniwersytecie, szybko poczuła się wyobcowana i inna od swoich bogatszych, sprawniej poruszających się po dużym mieście kolegów z uczelni. Dla niej wszystko było nowe i wszystkiego musiała się nauczyć. „Nauczyłam się milczeć – opowiada dziennikarzom – aby nie wywoływać konfliktów i nie prowokować niemiłych komentarzy”. W końcu jednak przełamała swoją nieśmiałość i przezwyciężyła poczucie wyobcowania, coraz sprawniej poruszając się w przestrzeni uniwersyteckiej i w ogromnym, 10-milionowym mieście.

Gdy zajęcia przeniosły się do internetu, a Wendi Kuetgaje wróciła do domu, do swojej wioski, poczucie wyobcowania tylko wzrosło. Zasięg sieci komórkowej pojawia się sporadycznie, częściej nocą niż w dzień, co oznacza, że ​​czasami uczy się pod gwiazdami, gdy inni śpią. W zeszłym semestrze miała tyle problemów z zalogowaniem się, że opuściła dwa ważne egzaminy i prawie oblała rok. Została wpisana na kolejny semestr studiów warunkowo, jeśli w ciągu najbliższych tygodni nadrobi zaległości. Bez tego straci stypendium. A bez stypendium dalsze studia nie będą możliwe. Pełne czesne jest poza jej zasięgiem.

Wendi jest w połowie pisania pracy magisterskiej, w której przedstawia historię i zwyczaje swojej rodziny z punktu widzenia antropologii. Do zakończenia studiów zostały jej tylko dwa semestry. Jej porażka byłaby porażką całej wioski i symboliczną kapitulacją społeczności tubylczych.

Zaprzepaszczenie szans boli najbardziej

.W ciągu ostatnich 20 lat w Ameryce Łacińskiej młodsze pokolenie stało się świadkiem i uczestnikiem toczącej się zmiany społecznej. Miliony młodych ludzi jako pierwsze osoby w swoich rodzinach udały się na studia, co oznaczało pierwszy tego typu awans społeczny w historii regionu. Wśród polityków i nauczycieli mówiło się o szansie na całkowitą zmianę sposobu funkcjonowania regionu, nowych bodźcach do rozwoju i – po dekadach zaniedbań w zakresie systemów edukacji – wzniesieniu regionu na inny poziom rozwoju społeczno-ekonomicznego.

Od początku XXI wieku ogromne inwestycje w programy rozwoju szkolnictwa na każdym poziomie – podstawowym, średnim i wyższym oraz decyzja o budowie nowych uniwersytetów – według Banku Światowego umożliwiły ponaddwukrotny wzrost odsetka studentów w całej Ameryce Łacińskiej, z około 20 procent do ponad 50 procent populacji w wieku uniwersyteckim. Ekspansja szkolnictwa wyższego pozwoliła iść na studia milionom osób z wcześniej wykluczonych grup, w tym ze społeczności rdzennych, wiejskich i Afrolatynoamerykanów.

Ale w miarę jak pandemia opanowuje region, zabijając setki tysięcy osób, dewastując gospodarki, wymuszając zamknięcie szkół i uczelni, oprócz innych fatalnych dla regionu efektów niesie również taki: miliony uczniów i studentów zostały zmuszone do porzucenia edukacji. To oznacza zaprzepaszczenie szans i odwrót od wcześniejszego, z trudem obranego kierunku rozwoju.

Na przykład w Kolumbii policzono, że w tym roku liczba studentów ma spaść o 25 proc. Skala zapewne jest podobna w pozostałych krajach Ameryki Łacińskiej.

To ogromny krok wstecz dla regionu, który stara się uciec ze swojej historycznej pułapki, czyli czysto destrukcyjnej zależności od eksportu surowców – i przejść w kierunku gospodarki opartej na wiedzy.

.Zarówno studenci, jak i ich rodziny, coraz lepiej rozumieją, że jedynym właściwie wyjściem z zaklętego kręgu biedy jest wyższe wykształcenie. I że pandemia właśnie nieodwracalnie odbiera im tę szansę.

Joanna Gocłowska-Bolek

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 września 2020
Fernando Liberona