"Do mózgu dociera 11 milionów bodźców na sekundę. Co z nimi robimy?"
Wspomnienia, których nie jesteś świadomy, mają bardziej subtelny charakter, ale wywierają na Ciebie taki sam wpływ jak świadome wspomnienia. Gdy na przykład od razu czujesz sympatię — albo niechęć — do nowo poznanej osoby, często przyczyna leży w programie, który masz w głowie. Nie widzisz tej osoby z pełną wyrazistością. Widzisz swój program, który przenosisz na tę osobę. Nic dziwnego, że tak wielu ludzi zawiera związki małżeńskie z osobami, które przypominają (lub nie) ich rodziców. Ich wczesne wspomnienia z dzieciństwa zakłócają ich postrzeganie rzeczywistości.
.Kiedyś miałem problem z autorytetami. Buntowałem się przeciwko swoim przełożonym. Nienawidziłem chodzić do pracy. Dobrze wykonywałem swoje obowiązki, ale przez cały czas narzekałem na swoich szefów. Pod żadnym względem nie byli oni ode mnie „lepsi” — po prostu mieli lepszą pozycję w pracy i otrzymywali wyższe nagrodzenie niż ja. Nie byli ponad mną, jednak ja postrzegałem ich jak postacie nadrzędne, które mają nade mną wręcz rodzicielską władzę. Okazało się, że przenosiłem swoje relacje z ojcem — byłym sierżantem korpusu amerykańskiej piechoty morskiej — na wszystkich ludzi mających nade mną jakąś władzę. Dla mnie szef nie był zwykłą osobą, lecz pewną wersją mojego ojca. Oczywiście nie miałem pojęcia, że tak jest. Dopiero wiele lat oczyszczania pozwoliło mi osiągnąć stan, w którym zdołałem usunąć ten program.
Nie myśl, że jesteś odporny na tę sztuczkę umysłu. Łatwo jest uznać, że inni tak robią, ale nie Ty. Dojście do takiego wniosku samo w sobie jest już sztuczką umysłu — sposobem na uchylenie się od odpowiedzialności. Prawda jest taka, że w tej chwili wcale nie widzisz rzeczywistości taką, jaką ona jest.
Twój mózg waży 1,5 kilograma i zawiera 100 miliardów neuronów. W każdej sekundzie 11 milionów wrażeń sensorycznych pędzi po autostradach Twojego umysłu, ale tylko 40 z nich dociera do Twojej świadomości. Czterdzieści! Co się stało z 10 999 960 pozostałymi informacjami? Twój umysł przefiltrował je i uznał za nieistotne dla Twojego przetrwania.
.Skąd wiedział, które dane należy odrzucić? Tworzy on obraz świata w oparciu o wspomnienia, które posiadasz. Innymi słowy: Twoje doświadczenia z przeszłości zamieniają się we wspomnienia tworzące szablon dla rzeczywistości. Twój mózg korzysta z tego szablonu, aby oceniać, co jest prawdziwe, a co nie.
Jeżeli coś, co się dzieje w danej chwili, nie pasuje do schematu, który Twój umysł uważa za cenny i zgodny z prawdą, Ty nigdy się o tym nie dowiesz. Nigdy nie potraktujesz tego jak informacji. Twój mózg ochroni Cię przed tym. To maszyna, która zajmuje się tworzeniem rzeczywistości, choć Ty prawdopodobnie o tym nie wiesz — a przynajmniej nie wiedziałeś aż do teraz.
Nic dziwnego, że często słyszę pytanie: „Dlaczego niektórzy ludzie wierzą w prawo przyciągania, a inni nie?”. To proste: ci pierwsi są otwarci na informacje potwierdzające ich przekonania, ci drudzy zaś robią dokładnie na odwrót, czyli przyswajają tylko te informacje, które zaprzeczają istnieniu prawa przyciągania i potwierdzają ich własne przekonania.
Czy prawo przyciągania istnieje? Wiemy, że człowiek może przyciągać dane, które potwierdzają dowolne przekonanie, a to oznacza, że prawo przyciągania po prostu musi istnieć.
Autentyczne ho’oponopono uświadamia nam, że nasze wspomnienia uniemożliwiają nam pełne doświadczanie rzeczywistości w danej chwili.
I choć prawdopodobnie nie chciałbyś, żeby do Twojej świadomości nagle dotarło 11 milionów danych, nie chcesz blokować tych informacji, które mogą Cię zainspirować — tylko dlatego, że nie pasują do Twojego światopoglądu.
.Większość naukowców twierdzi, że tylko niemowlęta widzą świat takim, jakim on naprawdę jest. Ich rzeczywistość nie jest niczym zafałszowana, ponieważ ich mózgi odrzucają mniejsze ilości danych. Jak mawia doktor Hew Len: „Miej oczy noworodka. Tylko wtedy będziesz naprawdę widział”.
.A oto inny przykład: Kilka lat temu moją mamę zabrało pogotowie. Była chora od 13 lat. Jej stan wciąż się pogarszał. Cierpiała. Jej ograny wewnętrzne odmawiały posłuszeństwa. Cała rodzina została powiadomiona i wezwana do szpitala. Odwołałem wszystkie spotkania, żeby być przy niej przez cały czas.
Leżała na oddziale intensywnej opieki medycznej. Razem z nią było tam sześciu pacjentów. Trzech z nich zmarło podczas moich wizyt. Patrząc na swoją mamę — bladą i słabą — czułem się bezradny. Jakaś część mnie była nawet rozgniewana. Byłem zły, że nie dbała bardziej o siebie. Czułem smutek i przerażenie. Nie wiedziałem, co robić. Nawet lekarze ograniczali się tylko do utrzymywania jej przy życiu. W mojej duszy zapanował niepokój, a ja byłem kompletnie bezsilny.
Wtedy przypomniałem sobie o ho’oponopono — metodzie, która pomaga odzyskać wewnętrzny spokój. Wiedziałem, że jeśli w mojej duszy zapanuje pokój, pomogę w ten sposób mojej mamie zrobić to, co jest jej pisane: zostać na ziemi albo przejść na drugą stronę. Zacząłem pracować nad sobą. Nie próbowałem uzdrowić mamy, bo nie posiadałem odpowiedniej wiedzy medycznej. Nie miałem pojęcia, jak mogę jej pomóc. Wiedziałem, że jestem zdenerwowany, więc postanowiłem popracować nad sobą. Musiałem odzyskać spokój. Z mojej wiedzy na temat uzdrawiania wynikało, że moje samopoczucie może wpływać na ludzi dookoła. W końcu zrozumiałem, co powinienem zrobić.
Zajrzałem w głąb siebie i zacząłem powtarzać słowa: „Kocham cię. Przepraszam. Wybacz mi. Dziękuję”. Nie kierowałem ich do mamy i nie wypowiadałem ich na głos. Nikt nie widział, co robię. Ludzie mogli pomyśleć, że medytuję, modlę się albo po prostu siedzę w ciszy. Powtarzałem te cztery zwroty, aż pora odwiedzin się skończyła.
To było kilka lat temu. Moja mama wciąż żyje. Jest w domu. Jej stan zdrowia wciąż jest kiepski, ale najważniejsze, że żyje, oddycha i z nami rozmawia. Czasami ma lepsze dni, a czasami gorsze. Nieraz spogląda na mnie i mówi: „Kocham cię”. Gdy są święta, przychodzi do salonu pełnego ludzi i spędza miło czas z rodziną.
Mój ojciec jest jej głównym opiekunem. Ten weteran drugiej wojny światowej, który ożenił się z mamą ponad 60 lat temu, traktuje opiekę nad nią jak swoją misję, dlatego pozostali członkowie rodziny (włącznie ze mną) wycofali się i pozwolili mu robić to, co jego zdaniem jest najlepsze. Te niespodziewane dodatkowe lata życia mojej mamy są dla nas wszystkich prawdziwym cudem.
Czy moje modlitwy ho’oponopono uratowały jej życie? Czy dały jej te kilka dodatkowych lat? Czy raczej ich jedynym pozytywnym skutkiem było to, że wreszcie osiągnąłem wewnętrzny spokój?
Nie wiem. Nie znam żadnego sposobu na zmierzenie czy ocenienie rezultatów modlitw. Wiem jednak, że mój spokój wewnętrzny sprawił, iż skoncentrowałem się i w pełni poczułem tamtą chwilę. Może na tym właśnie polegał cud. Być może dzięki temu, że zaakceptowałem rzeczywistość tej sytuacji, nie oceniając jej ani nie stawiając żadnych żądań, moja mama mogła zrobić to, co było jej pisane — w tym przypadku oznaczało to powrót do zdrowia i wyjście ze szpitala.
Larry Dossey, lekarz i badacz, pisze w swojej książce Słowa, które uzdrawiają: „Naukowcy sugerują, że uzdrowiciele osiągną największą skuteczność, gdy spróbują uwolnić się całkowicie od wizualizacji, skojarzeń i określonych celów”. A dalej wyjaśnia, że najlepszym rozwiązaniem jest przyjęcie postawy „niech się stanie Twoja wola” w procesie uzdrawiania.
.Jak powiedział kiedyś Henry Ward Beecher, „siła człowieka bierze się z umiejętności określenia, dokąd zmierza Bóg, i pójścia w tę samą stronę”.
Oczywiście łatwiej powiedzieć niż zrobić. Gdy patrzyłem na mamę leżącą na oddziale intensywnej opieki medycznej i walczącą o życie, czułem się bardzo źle. Zależało mi tylko na jednym rezultacie: żeby wyzdrowiała. Jednak autentyczne ho’oponopono uczy, że tylko Boska Moc wie, jaki będzie najlepszy rezultat — a nie człowiek. Moja wiara musi być tak duża, żebym umiał sobie odpuścić niektóre sprawy i skupić się wyłącznie na odzyskaniu wewnętrznego spokoju.
.Jeśli chcesz poczuć prawdziwe zadowolenie i osiągnąć jedność ze światem, nie przestawaj się oczyszczać. Użyłem słowa „zadowolenie”, chociaż kiedyś mówiłem, że naszym celem jest być szczęśliwym tu i teraz. Twierdziłem, że szczęście jest wyborem — dopóki po rozmowie z przyjacielem nie doszedłem do wniosku, że powinienem jeszcze raz przemyśleć te słowa.
Mathew Dixon to znany współczesny gitarzysta flamenco, który uczy mnie gry na gitarze. Pomógł mi przygotować moją pierwszą muzyczną płytę CD, Blue Healer. Wspólnie stworzyliśmy dwa albumy z muzyką zainspirowaną ho’oponopono, Aligning to Zero i At Zero. Gdy mnie odwiedza, często spędzamy więcej czasu na rozmowach o życiu i ho’oponopono niż na grze na gitarze czy słuchaniu muzyki.
Któregoś dnia Mathew stwierdził, że szczęście jest przelotne. Powiedział, że wszyscy pragniemy miłości i aby ją zdobyć, robimy przeróżne rzeczy. Jednak tak naprawdę najbardziej zależy nam na czymś innym — na czymś, co określił jako niewzruszony spokój. Chcemy odczuwać spokój. Szczęście jest jednym ze sposobów na wyrażenie tego stanu. Zadowolenie jest innym.
Jednak większość z nas nie jest ani szczęśliwa, ani zadowolona. Często mawiam, że jeśli chcesz się dowiedzieć, na jakim poziomie oświecenia się znajdujesz, odwiedź swoją rodzinę. Oni najlepiej znają Twoje czułe miejsca.
.Niewielu ludzi odczuwa zadowolenie, gdy przez dłuższy czas przebywają w gronie rodziny. Ja sam, gdy jeździłem do rodzinnego domu, zakładałem niewidzialną tarczę. Wiedziałem, że wcześniej czy później ktoś skrytykuje mój styl życia albo urazi mnie w inny sposób. Jednak dziś jest inaczej. Zazwyczaj po takich wizytach wracam do domu całkowicie spokojny. Wciąż się oczyszczam, a relacje w mojej rodzinie zmieniły się na lepsze.
Musisz ciągle się oczyszczać — bez przerwy. To Twój bilet do zadowolenia. Możesz również odnieść inne, dodatkowe korzyści — mam tu na myśli naprawdę mistyczne przeżycie, o którym opowiem nieco dalej. Nie skupiaj się na nagrodach. Jeżeli oczyszczasz się po to, żeby coś dostać, realizujesz program. Oczyszczaj się, żeby być tutaj teraz. Cud jest teraz. Moc jest teraz. Prawdziwa nagroda jest teraz. Ja niestety wciąż nie znam nikogo, kto byłby tu i teraz, więc wciąż się oczyszczam.
Skąd się wzięły te cztery zwroty? Dlaczego mają tak wielką moc?
Nie udało mi się znaleźć żadnych informacji, które mówiłyby o pochodzeniu tych fraz. Łatwo jest dojść do wniosku, że ma to związek z wiarą chrześcijańską (mam tu na myśli szczególnie powtarzanie słów „Przepraszam” i „Wybacz mi”). Równie dobrze słowa te mogą pochodzić ze starożytnych hawajskich wierzeń— kiedyś ludzie oddawali się w opiekę bogom lub Boskiej Mocy, którzy mogli ich uzdrowić albo zranić. Kusząca jest również teoria, że te cztery zwroty wypowiadali wszyscy uczestnicy grupowych sesji terapeutycznych: „Wybacz mi, że obrzuciłem twój dom pomidorami”. Po tym następuje słowo „Przepraszam”, a na końcu strony konfliktu mówią sobie nawzajem „Kocham cię”.
Niezależnie od prawdziwego pochodzenia tych zwrotów pozostaną one z nami na długo. Obecnie powtarzają je tysiące ludzi, którzy pragną się uzdrowić i rozwiązać swoje problemy.
Jak działają te słowa? To pytanie jest jeszcze trudniejsze niż poprzednie. Być może chodzi po prostu o wiarę. Wszyscy wiemy, na czym polega efekt placebo. Jeśli połączymy tę teorię ze słynną historią o tym, jak doktor Hew Len pomógł wyleczyć cały oddział w szpitalu psychiatrycznym, bez trudu uwierzymy, że słowa te mają magiczną moc.
Nie możemy odrzucić możliwości, że te zwroty rzeczywiście mają magiczną moc. Być może bierze się ona z Twojej wiary, a może z samego faktu, że je wypowiadasz. Nikt tego nie wie na pewno. Być może kiedyś jakiś naukowiec przeprowadzi badanie, w którym jedna grupa uczestników będzie wypowiadała te słowa, a druga nie. Wówczas moglibyśmy ocenić, czy te cztery zwroty rzeczywiście działają. Jednak w tego typu badaniach jest zbyt wiele zmiennych, żeby można było uznać ich wyniki za rozstrzygające. (Doktor Hew Len kiedyś przysłał mi badania, z których wynikało, że ludzie zdołali obniżyć swoje ciśnienie krwi dzięki powtarzaniu tych słów oraz medytacji. Jednak grupa badanych była tak niewielka, że nie warto się rozpisywać na ten temat).
.Często wyjaśniam swoim słuchaczom, że te cztery zwroty uruchamiają dalsze procesy. Na przykład, gdy mówię: „Przepraszam”, to tak naprawdę myślę: „Przepraszam za program, który jest we mnie i wywołał tę sytuację”. Kiedy mówię: „Wybacz mi”, w rzeczywistości myślę: „Wybacz mi, że jestem nieświadomy własnych procesów myślowych”. A gdy mówię: „Dziękuję”, mam na myśli: „Dziękuję, że usunąłeś program, który był we mnie”. Kiedy mówię „Kocham cię”, powracam do Źródła (Boskiej Mocy, Zera) i oczyszczam z danych swoją wewnętrzną białą tablicę.
.Czy mógłbyś sformułować dla siebie intencję, dbając jednocześnie o to, aby być użytecznym dla innych? Jeśli uda Ci się to osiągnąć, prawo przyciągania wejdzie na najwyższe obroty. Nie martw się tym, jak zrealizować swój zamiar. Gdy pojawią się jakieś pomysły, po prostu działaj.
Jaka jest Twoja życzliwa intencja?
Wypowiedz ją — a potem przestań się przejmować i uważnie obserwuj otoczenie, czy nie podsuwa Ci pod nos jakichś okazji. Gdy poczujesz inspirację, żeby coś zrobić, działaj, a wtedy spełnią się Twoje marzenia.
Na tym etapie pomocne może się okazać ho’oponopono, ponieważ gdy przywiązujesz się do celu, uzależniasz się od niego albo desperacko go pragniesz, musisz go uwolnić. A Ty przecież chcesz być w stanie Zera, w którym czujesz się wspaniale, bez względu na to, czy masz intencję, czy nie.
Doktor Hew Len często mówi, że intencja wcale nie jest potrzebna. „Po prostu oczyszczaj się, tak aby Boska Moc mogła przez Ciebie przejść”, przypomina.
Dla mnie to wciąż brzmi jak intencja.
Kiedyś go zapytałem:
— Jeśli wciąż będziesz się oczyszczać, czy może zdarzyć się tak, że nagle pojawi się działanie, które powinieneś podjąć?
— Oczywiście! — odpowiedział bez wahania. — Kiedy się oczyszczasz, usuwasz wszystko ze swojej drogi, tak aby Zero mogło Ci podpowiedzieć, co masz robić.
Praktykowanie ho’oponopono to oczyszczanie umysłu z chwastów, jakimi są odziedziczone wspomnienia. Tylko wtedy jesteś w stanie poczuć prawdziwą inspirację.
Inspiracja to swoista wytyczna Boskiej Mocy. Ona sięga poza Twój umysł. Poczujesz ją w całym ciele. Zaczniesz rozumieć, że coś dużo większego niż Ty chce, żebyś zrobił określoną rzecz. To coś będzie popychało Cię do działania.
.Może powinniśmy poświęcać mniej czasu na formułowanie intencji i zamiast tego bardziej skupić się na tym, co otrzymujemy.
Im dłużej praktykuję ho’oponopono i regularnie się oczyszczam, tym lepiej rozumiem, że życie każdego człowieka idzie po określonym torze. Innymi słowy: Boska Moc ma plan dla każdego z nas, a my możemy się do tego dostosować.
Powinniśmy częściej milczeć, więcej medytować i nauczyć się słuchać kwiatów i drzew.
.Jeżeli Boska Moc chce poprowadzić nas w określonym kierunku, musimy się wyciszyć i usłyszeć jej szept. To oznacza, że powinniśmy częściej milczeć, więcej medytować i nauczyć się słuchać kwiatów i drzew.
Kiedyś obserwowałem doktora Hew Lena, jak stanął w szczerym polu, skrzyżował ramiona i wpatrywał się w roślinność. Gdy spytałem go, co robi, odpowiedział: „Słucham”. Nieraz widuję go w podobnych sytuacjach. Czasami spaceruje po ogrodzie i słucha roślin. Ta starożytna hawajska tradycja jest oparta na szacunku do wszystkich form życia i naprawdę polega na słuchaniu tego, co rośliny chcą nam powiedzieć — jakie wskazówki chcą nam dać.
Twoja rzeczywistość to wszystko, co się dzieje w tej chwili. Pamiętaj, że każdą sytuację oceniasz na podstawie wspomnień i przekonań pochodzących z Twojej przeszłości. Funkcjonujesz na autopilocie. Twoja przyszłość jest w pewnym stopniu przewidywalna, ponieważ każdy, kto obiektywnie spojrzy na Twoją obecną sytuację, dostrzeże u Ciebie tendencję do podążania w określonym kierunku. Jednak pod tym programowaniem znajduje się ścieżka wytyczona dla Ciebie przez Boską Moc, która czeka, aż ją odkryjesz.
Czasami ludzie proszą mnie, żebym przepowiedział im przyszłość na podstawie ich pola energetycznego. To jest bardzo proste zadanie, bo większość ludzi nosi swoje dane na wierzchu. Ich przekonania i wspomnienia są łatwe do zidentyfikowania — każdy je widzi oprócz ich samych. Zazwyczaj nie potrafimy dostrzec własnych danych, ponieważ są zbyt blisko nas.
Nic dziwnego, że doktor Hew Len umie przepowiadać przyszłość. Większość jego przepowiedni się spełnia, gdyż ludzie już teraz w nie wierzą. Ich życie jest kształtowane przez wspomnienia, a nie inspirację. To dane, a nie wpływ Boskiej Mocy.
— Kiedy się oczyszczasz, zmieniasz swoją ścieżkę — powiedział kiedyś doktor Hew Len, ni stąd, ni zowąd, na którymś z seminariów Zero ograniczeń.
Joe Vitale
Fragmenty najnowszego bestsellera Joe Vitale „Od zera. Osiąganie niemożliwego z ho’oponopono” wydanej nakładem wyd.Helion/OnePress. POLECAMY WERSJĘ PRINT I EBOOK: [LINK]