Jolanta KRYSOWATA: Polska właśnie (31) Nie będzie gimnazjów? Cudownie!

Polska właśnie (31)
Nie będzie gimnazjów? Cudownie!

Photo of Jolanta KRYSOWATA-ZIELNICA

Jolanta KRYSOWATA-ZIELNICA

Jedna z najbardziej nagradzanych polskich reportażystek. Autorka audycji i filmów dokumentalnych. Laureatka Prix Europa, Nagrody Głównej SDP (dwukrotnie), Grand Press, Grand Prix KRRiTV, Europejskiej Nagrody Filmowej i in. Związana z Polskim Radiem, TVP i TV Polsat. Od grudnia 2014 roku, po wygranych wyborach, wójt gminy Wińsko na Dolnym Śląsku.

Nie będzie gimnazjów? Cudownie. Nareszcie dobra zmiana otarła się o prowincję i zrobiła jej dobrze

Co się nasłuchałam łkań samorządowców, co się łez napatrzyłam w oczach prezydentów i burmistrzów, co protestów ulicznych jedynie słusznego związku nauczycielskiego naoglądałam w telewizjach, gazetach i internecie, to moje. A mi uśmiech z twarzy nie schodzi, podobnie jak mieszkańcom mojej wiejskiej gminy.

Nie wnikam w oczywistości. W to, że gimnazja w ogóle nie powinny były powstać, w to, że wielkomiejskie gimnazja będą się musiały przepoczwarzyć w podstawówki 8-klasowe albo zniknąć, ani w to, że nauczyciele będą musieli wykazać się samodzielnością w poszukaniu pracy w 7 i 8 klasie innej szkoły, zamiast mieć jak mieli w swoim gimnazjum.

Nie wnikam w dobrodziejstwa Karty Nauczyciela i innych ustaw, które pozwalają nauczycielowi przeczekać w tzw. „stanie nieczynnym”, przejść na „pomostówkę” i inne formy przejściowe. Nie wnikam, bo już wszyscy w to wnikali i zależnie od tego czy byli z miasta – uważali, że to skandal, a jeśli ze wsi, cieszyli się jak ja. Przeważnie.

W przeciwieństwie do wieli wójtów-burmistrzów, nie uważam, że nauczyciele to obiboki i mają więcej wolnego niż pracy. Nie zazdroszczę przywilejów, bo zamienić za nic na świecie nie chciałabym z żadną nauczycielką. Uważam tylko, że lament, że akurat część nauczycieli musi poszukać sobie innej pracy, jest przesadzony. Nikt nie lamentował nad robotnikami zamykanych fabryk i likwidowanych PGR-ów. Mieli brać „sprawy w swoje ręce” i liczyć na siebie. A przecież ich umysły były mniej wykształcone niż nauczycielskie, a co za tym idzie – teoretycznie mniej zaradne.

Mój wójtowo-prowincjonalny rachunek jest prosty. Teren gminy mam rozległy i źle skomunikowany. Duża szkoła jest w Wińsku (przedszkole, podstawówka, gimnazjum), a małe szkoły (przedszkole i podstawówka) w Krzelowie i Orzeszkowie. Do tego jest jeszcze jedna maluśka całkiem szkółka w Głębowicach. Przed likwidacją placówki przez mojego poprzednika, uratowała ją Fundacja Elementarz, która przejęła ją do prowadzenia. Daje radę (razem z maleńkim przedszkolem), bo nie obowiązuje w niej Karta Nauczyciela. Ustawowy relikt, wciąż udoskonalany w kierunku ochrony i nobilitacji tego zawodu tak, jakby był rzadki, wymierający i wymagający nieustającego wsparcia. Jakby Państwo Polskie się bało, że mu nauczycieli zabraknie. Jakby dzieci rodziło się coraz więcej, a emigracja nie występowała.
Moje małe szkółki są na rubieży czyli na granicy gminy Wińsko z sąsiednimi gminami: Wołowem, Żmigrodem, Prusicami, Ścinawą, Jemielnem.

Póki dziecko małe, rodzice puszczają je do szkoły najbliższej. Jak się zaczyna okres gimnazjum, wolą (nie wszyscy, ale jednak) posłać dziecko do sąsiedniej gminy. Do Wińska, do naszego jedynego gimnazjum, mają najdalej. Za dzieckiem do sąsiada wędruje subwencja czyli kasa. Do szkoły gminnej nadal muszę dokładać (bo budynki z braku uczniów się nie kurczą), a państwowego grosza na spełnienie państwowego obowiązku edukacji, mam coraz mniej.

Po dobrej zmianie, dziecko, które trafi do przedszkola przy małej szkole, będzie w przyszłości uczniem w podstawówce. Do końca 8 klasy. Nigdzie mi do gimnazjum nie pojedzie. Chyba, że uzdolnione sportowo, ale wtedy może wybrać klasę sportową w Wińsku. Tu będziemy, co prawda, co roku tracić uczniów, ale na rzecz innych szkół w gminie, bo naboru do gimnazjum nie będzie i w sumie za trzy lata mamy jeden rocznik mniej. Trudno. Rzecz nie stanie się nagle, poradzimy sobie.

Tak jak poradziliśmy sobie z budową parkingu przy szkole i połączeniem gimnazjum, podstawówki i przedszkola w Wińsku w jeden zespół. Dzięki temu nauczyciele z gimnazjum nie stracą pracy z mocy prawa. Będą walczyć o przetrwanie na tych samych warunkach, jak nauczyciele z podstawówki. Już się zbierają na podyplomówki, żeby poszerzyć kwalifikacje i znaleźć pracę w małych (ale już większych o 7 i 8 klasę) szkołach na rubieży.

Proste, dobre, niech się stanie.

.Tylko się nie przestraszcie, autorzy dobrej zmiany, nie wycofajcie, nie odwlekajcie w czasie. Gimnazja i tak trwały za długo.

Jolanta Krysowata

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 listopada 2016