

"Polska właśnie (27). Dobra zmiana. Albo
OD REDAKCJI: Osiągnęła w dziennikarstwie absolutnie wszystko. A jednak wróciła do swojej miejscowości, wystartowała, została wójtem Wińska. Dziś z pasją działa, aby zatrzymać tych, którzy każdego tygodnia przychodzą po zaświadczenie umożliwiające przesiedlenie – wyjazd z Polski. Kolejny odcinek w cotygodniowym cyklu autorskich notatek wójta – wójciny: „Polska właśnie”.
.Przyszło pismo od Wojewody Dolnośląskiego. Minister zapytuje go, a on nas, samorządowców, czy przyjmiemy polskie rodziny ewakuowane z Ukrainy Wschodniej (czyli stamtąd, gdzie teraz najgorzej.) Jeżeli tak, to jaką, ile itd.
.Przed oczami stanęło mi poprzednie pismo od poprzedniego wojewody, który w imieniu poprzedniego ministra pytał o to, ilu uchodźców z Syrii przyjmę i jak szybko. Ile kobiet, mężczyzn, dzieci. Wtedy odmówiłam bez wahania. Pamiętam, Darek Chmura, burmistrz sąsiedniego Wołowa, żachnął się na takie pytanie. „Niech nam Polaków dadzą, też z wojny, to inaczej porozmawiamy”.
I stało się. Dobra zmiana nie tylko w treści ale i w stylu pisma. Jeszcze nie skończyłam czytać, jak zadzwonił Darek Chmura. „Ty masz pustostany, ja dam na remont jednego, starosta jakieś zatrudnienie znajdzie przez urząd pracy. Może na początek zrobimy tak z jedną rodziną, żeby sprawdzić jak to działa, czy damy radę więcej.”
.Przyklasnęłam. Nasi Radni na pewno się zgodzą. Chciałabym, żeby rodzina była wielodzietna. Mam duże mieszkanie w samym Wińsku do niewielkiego remontu. Mam nauczyciela z Ukrainy, który ma polskie obywatelstwo i uczy w naszej szkole. Pomógłby w wyrównaniu poziomów. Mamy na miejscu przedszkole, podstawówkę, gimnazjum.
Nazajutrz odezwał się starosta Maciek Nejman. Przedsiębiorca z mojej gminy zgłosił się do niego, że chce rodzinę i paru singli. Da pracę, dach nad głową.
Sabina Baryluk, szefowa GOPS-u, wertuje przepisy. Jaki będą mieli status? Co i z jakiej ustawy im się należy? Jak możemy im pomóc osiąść i poczuć się u siebie?
Plotka o rodzinie poszła w lud. Ludzie pytają kiedy, skąd, ilu. Jakby doczekać się nie mogli, żeby zrobić coś dobrego.
Dopadłam wreszcie wojewodę. Nie wiem jeszcze, mówi, czekam na wieści od ministra, pierwsza się dowiesz.
Czekamy więc wszyscy. Żeby tak jeszcze było więcej grosza na remonty i adaptacje gminnych budynków… Gdyby się państwo polskie pochyliło głębiej, gminy takie jak nasze zdjęłyby mu z głowy całego moralniaka. Gdyby. Ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Na początek mamy zmianę stylu komunikacji rząd/samorząd i grupy, którą trzeba przyjąć.
.Tymczasem gramy w piłkę. To nie żart. Hala sportowa, bardzo piękna, stała dotąd prawie niewykorzystana. Odbywały się w niej zajęcia WF dla gimnazjalistów i od czasu do czasu jakiś trening. Podstawówka cisnęła się w małej salce z lat 80-tych, a najmów komercyjnych właściwie nie było. Rodzime kluby sportowe kopały na boiskach/pastwiskach, a przy mrozie wynajmowały za pieniądze halę w sąsiedniej gminie.
Od kilku miesięcy obie szkoły ćwiczą w hali. Dziecięce filie Ślaska Wrocław czyli Akademia Wińsko (60 chłopaków z klas młodszych), trenują od lata. Sekcja karate, niebawem zapasy, może uda się sprowadzić capoeirę. Nasze dorosłe kluby (Viktoria Orzeszków i Kometa Krzelów) trenują dwa wieczory w tygodniu. W piątki ministranci z księdzem wikarym. Pogoń Wińsko (zawieszona od ponad roku) próbuje się odbudować.
Tydzień temu odbył się w naszej hali pierwszy turniej dziecięcych filii Ślaska. Przyjechały zespoły z gmin o 100 – 200 km oddalonych od naszej. Każde dziecko dostało medal, a zwycięzcy puchary. Gdy zapytałam tłumnie zebranych w hali zawodników, kto przed zaproszeniem na ten turniej, wiedział, gdzie jest Wińsko, ręce podniosły 3 osoby (dwie dorosłe i jedno dziecko).
.W ostatnią sobotę odbył się Turniej o Puchar Wójta. Przyjechało pięć dorosłych zespołów z Wrocławia, dwa nasze (Krzelów i Orzeszków) i Wołów. Powtórzyłam pytanie. Kto z gości wiedziała, gdzie jest Wińsko? Rękę podniosła jedna (!) osoba. Widzieli w telewizji śmieszny materiał o naszym haśle promocyjnym „Wińsko upaja”, ale nie wiedzieli gdzie to jest.
.Teraz plan jest taki, żeby jeszcze tej zimy oddać do użytku niewykończoną (od czterech lat zamkniętą) część hali. Dwie sale na tzw „sporty inne” czyli bez piłki, szatnie, toalety, zaplecze. Wtedy śmiało możemy organizować klasę sportową w gimnazjum. Wyłapać nasze dzieciaki, które po 6-tej klasie idą do sąsiadów, bo tam się coś dzieje, a Wińsko to Wińsko. Plaża. Pustynia. Nic.
Jeszcze będą do nas uciekać absolwenci od sąsiadów, nie na odwrót – planuje Olgierd Pogorzelec, młody człowiek, któremu wrzuciłam na grzbiet cały ten gminny sport.
Jeszcze coś trzeba zrobić z tym nieszczęsnym stadionem obok hali, który czasy świetności przeżywał jakieś 40 lat temu… Piszemy projekt. Szukamy pieniędzy. Jakby tak odpowiedni minister wpadł do nas, to by dał. Od ręki.
Jolanta Krysowata