"Partyjniactwo zabija samorządność"
Przed każdymi wyborami samorządowymi wraca temat polityki w samorządach. Moje zdanie jest od lat niezmienne, wręcz wyraźniej z upływem czasu to widzę: mamy za dużo polityków, a za mało menedżerów, także w samorządach. Zarządzanie miastem wymaga zaś w większym stopniu umiejętności menedżerskich niż politycznych. Polityka, zwłaszcza partyjna, przeszkadza w zarządzaniu miastem. Tam gdzie polityki jest dużo – jakość zarządzania jest niższa, a stan miasta ogólnie gorszy.
.Widać to w samorządach lokalnych, ale jeszcze bardziej rzuca się to w oczy na poziomie województwa. Tam dominuje polityka partyjna. Partie biorą właściwie wszystkie mandaty w wyborach samorządowych, co niestety przekłada się na fatalną jakość zarządzania. Przykładów jest sporo, także w woj. śląskim. Koleje Śląskie – wpadka. Stadion Śląski w Chorzowie – wpadka. Fatalne zarządzanie służbą zdrowia. Ogromne zadłużenie. Przerost zatrudnienia. Takie są efekty partyjniactwa, czyli podporządkowania celom partykularnym, w tym wypadku partyjnym, dobra ogółu.
Staram się w Gliwicach od bardzo wielu lat stosować wyłącznie kryterium merytoryczne, kompetencyjne przy obsadzaniu stanowisk kierowniczych, dyrektorskich, a także funkcji prezesów. Pracy po znajomości w Gliwicach się nie dostaje. Obowiązują konkursy – autentyczne konkursy, gdzie wybiera się ludzi najlepszych, albo promuje tych, którzy najlepiej funkcjonują w danej firmie, czy instytucji. Takim osobom daje się szansę rozwoju. Pewnie dlatego efekty funkcjonowania firm komunalnych i innych instytucji miejskich w Gliwicach są bardzo dobre. Po prostu wybieramy najlepszych. Ci najlepsi pracują dla dobra ogółu. Jeśli ktoś się nie sprawdza, popełnia błędy, czy zaczyna wręcz szkodzić zamiast pomagać – to musi odejść. Takie sytuacje też się niestety zdarzają. Nie ma też doskonałych, bezbłędnych decyzji personalnych. Po czasie, zwykle dłuższym widać bardzo wyraźnie różnicę w podejściu do kierowania miastem, czy województwem. Jedne miasta się rozwijają, inne grzęzną. Na szczęście zazwyczaj jest tak, że w dłuższej perspektywie osoby, które opierają swoją działalność na nepotyzmie, czy partyjnictwie są źle oceniane przez wyborców. Przegrywają i odchodzą w niesławie. Szkoda tylko czasu i pieniędzy, bo złe decyzje podejmowane przez niekompetentne osoby często skutkują na dłużej.
.Komitety partyjne w wyborach samorządowych mają szereg przywilejów. Wbrew powszechnej opinii – konkurowanie z dużymi komitetami partyjnymi dla lokalnych komitetów, które zgłaszają swoich kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast jest tak naprawdę bardzo trudne.
Przykładem może być chociażby przydział numerów list w wyborach samorządowych. Ogólnopolskim komitetom partyjnym przydziela się numery list wyborczych niemal bezzwłocznie. Komitety lokalne muszą czekać. Efekt jest taki, że tym, którzy nie są partyjni na wydrukowanie i dystrybucję materiałów wyborczych z bardzo krótkiego czasu ubywa prawie tydzień. To jest bardzo znaczący uszczerbek na czasie w trakcie prowadzenia kampanii. Bez znajomości numeru listy trudno drukować materiały. Wyborca chce wiedzieć na kogo głosować – jaki jest numer listy wyborczej komitetu, na który chce oddać swój głos. Jest więc wybór. Albo drukować materiały wyborcze bez numeru listy – na czym się traci, albo czekać – na tym też się traci. To jest tylko jeden przykład, ale jest ich znacznie więcej. Na poziomie województwa ten problem jest jeszcze bardziej namacalny, dlatego wygrywa tam partyjniactwo.
.W samym samorządzie polityki jest bardzo niewiele. W samorządzie gminnym – na poziomie wójta, burmistrza, a nawet prezydenta – polityki prawie nie ma. To jest przede wszystkim zarządzanie. Faktycznie więc bardziej sprawdzają się menedżerowie, a nie politycy. I z tego powodu dobrze byłoby, aby polityki w sensie partyjnej rywalizacji było stosunkowo niewiele, bo to rozprasza – spycha dyskusje na manowce.
Jeśli polityka występuje na poziomie regionalnym, w codziennym zarządzaniu, to często prowadzi ona do manipulacji przy rozdziale różnych przywilejów, a nawet pieniędzy (również unijnych), którymi dysponuje samorząd województwa. Inspirowane polityką decyzje dotyczące pieniędzy zdarzają się dosyć często. Z tym się absolutnie nie należy godzić. Walczę z tym od lat. Można przecież przeprowadzić badanie korelacji ilości funduszy, które trafiają do samorządów, gdzie rządzą wójtowie, burmistrzowie i prezydenci partii rządzącej w państwie i porównać to z niepartyjną resztą. Podejrzewam, że ze statystycznego badania wyjdzie prawidłowość, o której wspominam. To byłby dowód w sprawie. O ile wiem – nikt takiego badania jeszcze nie prowadził. Szkoda.
Nie można negować funkcji partii politycznych w społeczeństwie demokratycznym. Na najniższym poziomie lokalnym nie ma zbyt wielu spraw i tematów, które mogłyby trafić na sztandary partii politycznych. O inne sprawy spieramy się na poziomie samorządu i wejście aparatu partyjnego tylko demoluje scenę lokalnej polityki.
Mamy do czynienia z wynaturzeniem się tej młodej, polskiej demokracji. Wskutek proporcjonalnej ordynacji wyborczej, braku demokracji wewnętrznej w partiach politycznych oraz ustawy o finansowaniu partii politycznych.
Doprowadziliśmy w Polsce do tego, że obecne partie polskie nie są modelowym, dobrym rozwiązaniem europejskim. To są partie, które swoimi wewnętrznymi relacjami urągają demokracji. W partiach nie ma wewnętrznej dyskusji o sprawach ważnych dla ogółu. Są za to dyskusje o stołkach. Nie ma myślenia o państwie. Efektem tego jest mianowanie na najważniejsze nawet funkcje państwowe ludzi niekompetentnych. Decyduje wódz i lojalność podwładnych względem wodza. To jest główny czynnik, który decyduje o karierze członka partii. Nie są ważne jego kompetencje i przydatność do zarządzania na szczeblu państwowym. Bardzo duża grupa najwyższych urzędników państwowych pochodząca z wyboru politycznego jest niekompetentna.
Cierpimy na tym wszyscy. Państwo polskie grzęźnie w złych decyzjach – decyzjach, które nie są ukierunkowane na dobro ogółu, tylko na wynik partii w następnych wyborach.
.Samorząd z natury rzeczy stwarza szerokie pole do merytorycznej, pogłębionej dyskusji na tematy ważne dla lokalnej społeczności. Moje wieloletnie doświadczenie w pracy na rzecz Gliwic pozwala mi stwierdzić z całą stanowczością, że można, a nawet trzeba się spierać. Można wymieniać się argumentami, mając jednak na uwadze ostateczny efekt, czyli dobro ogółu, a nie realizowanie interesów partyjnych. Konkrety i konsekwencja. W Gliwicach od lat to się udaje. Wspólną pracą zbudowaliśmy podstawy sprzyjające rozwojowi miasta. Gliwice stały się liderem w wielu dziedzinach – nie tylko na Śląsku, ale także w kraju. Wspólną pracą osiągnęliśmy sukces, o jakim nawet nie mogliśmy marzyć na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Warto pamiętać, że wtedy nasze miasto było jednym z najbiedniejszych i najbardziej zaniedbanych w regionie. Dzisiejsze Gliwice to synonim sukcesu – nowoczesności i rozwoju. Jesteśmy krajowym liderem produkcji przemysłowej, opartej przede wszystkim na innowacyjności i wysokich technologiach. Mamy ponad 75 000 miejsc pracy. Bezrobocie w Gliwicach jest jednym z najniższych w kraju, oscyluje w granicach 6 – 7 procent, a średnia płaca jest jedną z najwyższych w Polsce. To tylko i aż osiągnięcia związane z gospodarką, ale w innych dziedzinach też mamy się czym pochwalić. Najważniejsza jest współpraca. Zrozumienie dla realizacji wspólnych celów. Dla dobra mieszkańców.
Zygmunt Frankiewicz