Jolanta PAWNIK, Agnieszka PAWNIK: "Ulice Internetu (6). Gimbaza w sieci

"Ulice Internetu (6). Gimbaza w sieci

Photo of Jolanta PAWNIK

Jolanta PAWNIK

Dziennikarka, wykładowca i doradca medialny. Entuzjastka nowych mediów. Krakowianka zakochana w rodzinnym Sandomierzu. Autorka książek "Saga rodu Moszczeńskich" i "Sandomierska piłka ręczna".

zobacz inne teksty Autorki

Photo of Agnieszka PAWNIK

Agnieszka PAWNIK

Analizuje politykę i historię Japonii. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i stypendystka JASSO w Nagoya University of Foreign Studies.

zobacz inne teksty Autorki

W pierwszych dniach września w sieci można było zobaczyć demotywator: „Gimbusy poszły do szkoły. W końcu internet normalnie chodzi”. Brzmi znajomo? Dla rodziców gimnazjalistów niekoniecznie, bo w wielu domach obowiązki szkolne nie zmieniają obyczajów korzystania z komputera. Potwierdzają to badania — dostęp do internetu ma 97 procent młodych ludzi. Uczniowie w wieku gimnazjalnym spędzają online średnio trzy godziny dziennie, a rekordziści, których jest niemało, bo ponad 20 procent, nawet pięć.

Jola: – 16-latki dla lansu rozbierają się przed kamerką internetową. 15-latkowie zamieszczają filmiki z pijackimi ekscesami. Robią to dla lajków, dla zdobycia posłuchu wśród rówieśników. To oczywiste, że anonimowość w sieci sprzyja autokreacji. Wielu z nas chce, szczególnie w mediach społecznościowych, sprawiać wrażenie lepszych, bardziej przebojowych. Gimnazjaliści dodatkowo robią wszystko, by pokazać, jak bardzo są dorośli. Po czym rozpoznać gimbazę w sieci?

Agnieszka: – Gimnazjalistów widać na każdej „ulicy” internetu. Przypisuje się im niedojrzałe żarty, tępe spamowanie, trolling i nie ma w tym zbyt wielkiej przesady. Kilka lat temu modne było w sieci „przejmowanie filmików”, kiedy nastoletni Polacy doprowadzali spamem do szału międzynarodową społeczność Youtube.com. Pojawiające się w komentarzach slangowe sformułowania pozwalały stwierdzić, że autorami zamieszania byli gimnazjaliści. Lwia część postów dotyczących zjawiska pro-ana, propagowania anoreksji, jest tworzona przez autorki, które piszą o sobie, że mają 13, 14 lat.

Jola: – Kiedyś mówiło się o buncie nastolatka nieodłącznie towarzyszącym dojrzewaniu. To były inicjacje seksualne i eksperymentowanie z używkami. Teraz, wraz z powszechnym dostępem do internetu, dochodzą kolejne.

Czytam, że niemal co drugi gimnazjalista odwiedza witryny zakładów bukmacherskich i kasyn, a co trzeci odwiedza strony erotyczne. Wszystko dzieje się teraz za wcześnie. Dlaczego?

Agnieszka: – Lata gimnazjalne, między dziecięcą podstawówką a okresem licealnym, który wymaga już podejmowania wiążących decyzji o przyszłości, dają złudne wrażenie dorosłości. Nieprzypadkowo reforma edukacyjna, która wprowadziła do systemu szkolnego gimnazja, ma tak wielu przeciwników. Wielu jest zdania, że stres związany z przejściem w nowe środowisko w tym właśnie newralgicznym momencie dorastania naraża dzieci na stres. Do klasycznych nastoletnich bolączek dochodzi kwestia poszukiwania autorytetów, tożsamości, początków własnego stylu i upodobań.

Nie jest to tylko nasza specjalność. W 2012 roku w Japonii zostało wydane anime o wdzięcznym tytule „Chuunibyou demo koi ga shitai!”, które tłumaczy się zwrotem „Mam syndrom ośmioklasisty, ale chcę się zakochać”. W japońskim slangu jest to określenie specyficznego momentu dorastania zwanego u nas swojsko „gimbazą”. Bohaterowie anime przeżywają perypetie związane z poszukiwaniem swojej tożsamości i w strachu przed byciem zwyczajnym uciekają w świat fantazji, gdzie wszyscy mają magiczne moce i plastikowy miecz z powodzeniem zastępuje prawdziwy. Pierwsze minuty serialu przedstawiają gimnazjalistę, który z dnia na dzień postanawia zacząć pić kawę i miesza ją z sześcioma łyżeczkami cukru dla zabicia smaku, przestawia się z komiksów na oryginalne wydania Szekspira lub zwyczajnie czerpie dumę i zadowolenie z faktu, że nie spał całą noc. Brzmi znajomo?

Jola: – Brzmi i nie brzmi. Jako matka dwóch byłych gimnazjalistek nie zapamiętałam momentu picia kawy. Raczej był to czas waszego chowania się po kątach i bardzo rygorystycznego chronienia swojej prywatności. Kiedy próbuję sobie przypomnieć te lata, uważam, że nie przechodziłyście buntu nastolatka.

Agnieszka: – Może przechodziłyśmy, ale tak, żebyś nie widziała? W tej chwili gimbaza ma dużo gorzej. Byłyśmy równie niedojrzałe i zbuntowane w tym czasie, ale nie miałyśmy szans zepsuć sobie reputacji przez internet.

Bardzo się cieszę, że robienie wszystkiemu zdjęć nie było aż tak rozpowszechnione w czasie mojego dorastania. Zaręczam Ci, że wtedy miałabyś pełen obraz mojego buntu.

.Mimo wszystko nie lubię retoryki, która potępia nadużywanie internetu wśród młodszego pokolenia. Może to zabrzmi banalnie, ale sądzę, że te niesławne „słit focie” służą do szukania swojego miejsca w świecie photoshopowanych zdjęć. Być może kiedy dorastało wasze pokolenie, dało się być ze wszystkim na bieżąco. Teraz, przy źródłach tak płynnych i nieprzewidywalnych jak internetowe, zawsze będziemy z czymś do tyłu. Dlatego relacjonowanie i raportowanie swojego życia na portalach internetowych daje poczucie kontroli i pozwala na łatwe przechowywanie wspomnień, dużo bardziej narażonych na zapomnienie w natłoku informacji.

Jola: – Pytanie, które często towarzyszy dyskusji o zjawisku gimbazy, dotyczy problemu autorytetów. Nie jest już tak, że dziadkowie, rodzice i szkoła są wyrocznią dla dorastających dzieci. Wręcz przeciwnie — młodzi są lepsi w kwestiach technologicznych, wydawałoby się, że lepiej rozumieją zmieniający się świat. Nie idzie za tym jednak dojrzałość konieczna do świadomego wykorzystania tych narzędzi. Kto powinien postawić granice w korzystaniu z sieci, bo na pewno nie Unia Europejska, zapowiadająca wprowadzenie ograniczeń w korzystaniu z internetu dla użytkowników poniżej 16. roku życia.

Agnieszka: – Postęp technologiczny sprawił, że naturalna kolej przekazywania wiedzy między pokoleniami została naruszona i nic już tego nie zmieni. Mamy dostęp do elektronicznych zbiorów muzeów, nieskończonej ilości baz danych z legalnymi tekstami i skanami książek, kanałów youtube z nagraniami z koncertów lub meczów, których nie zobaczyliśmy w telewizji ani na żywo. Wielu ulega złudnemu przekonaniu, że niemalże każdy problem codziennego życia jest od nas oddalony o zaledwie parę kliknięć. Nie trzeba pamiętać, jak długo gotuje się buraki, jeśli potrzeba dwóch minut, żeby dostać się do legalnych PDF-ów książek kucharskich z całego świata. Na tym młodzi ludzie budują swoje przekonanie, że skoro mogą dowiedzieć się wszystkiego po kilku klikach, to znaczy, że wiedzą już wszystko.

Czas poszukiwania tożsamości wiąże się u niektórych z zainteresowaniem polityką. Ponieważ jednak gimbusowi brak podstaw w postaci wiedzy politycznej i historycznej, dokształca się z mniej lub bardziej podejrzanych źródeł internetowych. Stąd sztandarowe powiedzenie, że Janusza Korwina Mikke popiera wyłącznie młodzież gimnazjalna, do której trafia prostota przekazu i korzystanie z pewnych uproszczeń.

Lata gimnazjum to czas albo wielkich kompleksów albo wielkiego przekonania o swojej wielkości. Trzeba je przeczekać. Tak samo jak kiedyś przeczekiwało się lata buntu młodszych licealistów. Zmieniły się tylko sposoby buntowania. Chociaż nie do końca. Kiedy oceniam publiczność na studenckich imprezach w Krakowie, widzę, że znacząca część to gimnazjaliści i licealiści. Mimo wszystko jednak większość buntu trafia do internetu. Dlatego jest to pozornie bardzo spokojny bunt.

Jestem pewna, że jest coś uspokajającego w świadomości, że dziecko nie śpi po nocach i psuje sobie wzrok, gapiąc się w monitor, ale nie bierze kokainy.

Jola: – Sugerujesz, że jako rodzice jesteśmy nadopiekuńczy, bo trzymamy dzieci na smyczy komórek i cieszymy się, że są komputerowymi domatorami?

Agnieszka: – Pewien stary dowcip internetowy śmieje się z użytkowników gry World of Warcraft, podkreślając, że wyłącznie za cenę abonamentu można wykupić sobie pewność, że nasz syn nie będzie miał dziewczyny, a co za tym idzie — nieślubnych dzieci.

Na tak zadane pytanie odpowiem w taki sam sposób, co zawsze — naprawdę można być w gimnazjum albo w liceum uzależnionym od gorszych rzeczy niż internet. Jestem pewna, że jest coś uspokajającego w świadomości, że dziecko nie śpi po nocach i psuje sobie wzrok, gapiąc się w monitor, ale nie bierze kokainy.

Agnieszka Pawnik
Jolanta Pawnik

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 kwietnia 2016