Zastanawiająca jest ta wszechobecnie demonstrowana pogarda, zwłaszcza w epoce demokracji, promującej wszechstronnie egalitaryzm i prawo do eksportowania osobowości wszelkimi dostępnymi środkami artystycznej/intelektualnej ekspresji. Emanacji domagającej się uwagi i szacunku.
.Pogarda dominuje nad przekazem, spychając wątłą materię treści daleko, daleko w głąb. Pogarda panuje w przestrzeni publicznej, której użytkownicy prześcigają się w miotaniu obelg i inwektyw, zarzucając nawzajem sobie odstąpienie od wywodzących się z klasycznej retoryki zasad wymiany myśli i argumentów. Współcześnie pogarda jest wszechobecna. I wcale nie wzbudza ten stan powszechnego potępienia. „Kto choćby tylko napomknie o istnieniu problemów dotyczących szacunku i pogardy we współczesnym społeczeństwie, tego w typowej sytuacji niechybnie zakrzyczą mass media”(P.Sloterdijk).
Dlaczego?
Nie tak dawno pojęcie kultury oznaczało jeden wzorcowy sposób zachowania, obowiązujący ludzi wykształconych. Reliktem tego rozumienia, jeszcze do II wojny światowej, było przekonanie o wszechstronności kształcenia lekarza czy inżyniera. Każdy z nich z równą przyjemnością płynącą ze znajomości zasad czytał – i rozumiał! – np. Dantego. Na gruncie kultury europejskiej znaczenie to wywodzi się z systemu edukacyjnego świata starożytnych, którego filarem były artes liberales, sztuki wyzwolone, a ideałem paideia, całościowy proces kształcenia przedmiotowego, moralnego i obywatelskiego. Pogarda, o której chciałabym rozwinąć refleksję, dotyczyła jednostek kontestujących zespół cech przyjętych za realizację cnót człowieczeństwa. Obejmowała ludzi, którzy ten porządek zakwestionowali, przekraczając prawo moralne, zwyczajowe i stanowione. Cechy dystynktywne jasno wyznaczały granice, nie poddając w wątpliwość nadania statusu pogardzanego, wykluczonego z klasy ludzi dążących do trudnego wzorca. Jednym z pierwszych, który dostrzegł brzemienne w konsekwencje pęknięcie, był F.Schiller; zwraca on w „Listach o estetycznym wychowaniu człowieka” uwagę na znamienne odejście od całościowego rozumienia istoty człowieka.
Z nadejściem ery nowożytnej „Pogarda przestaje być uczuciem ograniczonym do żyjących w mroku, wydziedziczonych i obcych, nie dotyczy już barbarzyńców” , jak pisze P.Slotedijk w pracy o znaczącym tytule „Pogarda mas”. Być może zapoczątkował ten proces T. Hobbes, uprzedmiatawiając w pewnym sensie znaczną część społeczeństwa w interesie bezpieczeństwa. Lecz nie w pełni. Spore zasługi należy przyznać koryfeuszom przemian epoki rozumu – Oświecenia – którzy zakwestionowali wszelkie autorytety tradycji, obyczaju na rzecz prymatu i niezależności rozumu. W ten sposób, zburzywszy gmach, jak pisał E.Burke w „Rozważaniach o rewolucji we Francji”, pozostawiono chaos ruin. Człowiek pozbawiony wsparcia mądrości dziejów stał się zaś łatwym łupem dla populizmów, demagogii – „pijaństwa mas”, jak pisał Ortega y Gasset.
.Kultura wysoka i popularna (nie niska!) stoją naprzeciw siebie, pełne wiary we własną wartość, i niechęci do odbitej w lustrze wykrzywionej bliźniaczki. Na początku wieku, w którym Nietzsche sformułował swój rozpaczliwy krzyk o powrót nadczłowieka, dziewiętnastowieczny tłum przedzierzgnął się w masę i zażądał uznania, być może jako kontynuacji rewolucji mieszczańskiej. A przecież – zniszczony przez urzeczoną faszyzmem siostrę – Nietzsche zwrócił uwagę na znamienny fakt zastąpienia perspektywy wertykalnej horyzontalną: gdzie ludzie, którzy patrzą w gorę? Filozofia Nietzschego jest niebezpieczna, aspołeczna i amoralna, jednak nakazuje człowiekowi pracę, wysiłek i niezłomność; dlatego, o czym się częstokroć zapomina, wzorem dlań byli m.in. Chrystus i Budda, postaci bezkompromisowe, radykalne w przesłaniach.
Nie ceni się dziś postawy Sokratesa; jak pisze prof. R.Legutko „Trudno było obronić dobre wychowanie, kiedy złe stawało się normą”. („Triumf człowieka pospolitego”). A warto przypomnieć zalecenia J.S.Milla, który w swej apologii liberalizmu wskazał na powołanie jednostki ludzkiej do wysiłku rozwoju, dotykając modnego dziś pojęcia ekscentryzmu. Ekscentryzm dziś został jednak zredukowany do zachowań opartych na ordynarnych prowokacjach, zaś jako stymulator postępu, o czym pisał J.S.Mill, wymaga wiedzy, długich lat studiów poza błyskiem geniuszu i odwagi płynącej ze świadomości dziedzictwa wzrostu i upadków cywilizacji.
Współczesna tzw. demokracja liberalna, dziwna hybryda łącząca wolność z równością – co stanowi w oczach części filozofów sprzeczność – preferuje zasadę niewartościowania: wszystkie postawy w taki sam sposób domagają się uprawnionej uwagi. Czy to możliwe?
.Formułuję przypuszczenie, że atakujące zewsząd sygnały pogardy stanowią karłowaty, niedojrzały symptom potrzeby różnorodności, porządku hierarchicznego, optyki wertykalnej. Gdzie mistrzowie, którzy wskażą kierunek?
Zgodzę się chętnie na status jednostki przeciętnej, bylebym mogła wierzyć, że nad naszą cywilizacją czuwają ekscentrycy z prawdziwego zdarzenia, jak Bertrand Russel, Franc Fiszer, Witkiewicz-ojciec i Wikiewicz-syn, Ludwig Wittgenstein. „Gdzież są? Wy mówcie, jeśli znacie…/Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi!”
Mitologiczny Narcyz – wszak to roślina.
Anna Makuch