"Polska właśnie. Wińsko (15) Życie wróci do pustostanów"
W dawnych czasach, gdy prowadziłam w Polsacie program „Nasze dzieci” pod egidą Fundacji Polsat, miewałam raz do roku, zwykle przed zimą, temat dyżurny: głodne dzieci. Gościem dyżurnym bywał wówczas prezes tzw. Banku Żywności. Świetlana postać, jedna z wielu, jakie występowały w tym programie.
.W tym samym czasie, w jednej z potężnych firm produkujących smakołyki z mleka, urodził się pomysł, żeby się dzielić dobrobytem, jaki im, tym producentom, przypadł w udziale. Wymyślili program grantowy „Podziel się posiłkiem”. Znalazłam się w kapitule, w takim jury, które ocenia projekty składane do konkursu. Dałam radę przez kilka lat, ale potem wycofałam się po angielsku z prac kapituły.
Nie, nie zwątpiłam w sens programu ani w jego uczciwość. Ot, umęczyło mnie losowanie. Bo tak naprawdę wszystkie projekty składane przez organizacje, fundacje, instytucje były dobrze przygotowane, sensowne, a przede wszystkim zasadne. Wybierając jeden ze stu, czułam się jakbym losowała: komu dać, komu nie dać. Każdy kilkutysięczny grancik (o tak niewielkie pieniądze chodziło) był danej organizacji, grupie, szkole, gminie potrzebny. Źle się z tym czułam. Muszę odrzucić kogoś, komu się należy, bo mam jeden głos, a nie dziesięć. Jeden grant, a nie sto.
.Minęło kilka lat. Nie jestem autorem ani prowadzącym program w Polsacie. Nie jestem członkiem kapituły konkursu grantowego na dożywianie. Jestem wójtem wiejskiej gminy, z której pochodzę.
Jeden z naszych radnych (zawodowo nasz dzielnicowy) spotkał gdzieś człowieka związanego z Bankiem Żywności. Pogadali o życiu. Radny załapał temat. Pogadał z szefową GOPS-u. Ta również załapała. Nie minął miesiąc, a mieliśmy problem, gdzie umieścić żywność z Banku, bo to będzie po kilkanaście ton jednorazowo. Musi być sporo miejsca i koniecznie na parterze. I dogodny podjazd, bo przyjadą ciężarówkami. Trzeba cofnąć, rozładować, nawrócić.
.Mamy pustostanów na sprzedaż aż nadto. Ale żaden się nie nadawał. Albo za daleko od Wińska (tu mieszka najwięcej ludzi, a więc i najwięcej potrzebujących), tu najłatwiej dotrzeć z dalszych wiosek.
I nic w w parterze! I tu mnie olśniło. Stary Ośrodek Zdrowia. Zamknięty na głucho kilka lat temu, gdy powstał nowy. Miał być sprzedany, ale za cenę wywoławczą nikt nie chciał kupić. Po obniżonej nie było sensu się pozbywać, bo ryzyko, że podzieli los innych nieruchomości kupionych „na zapas” za bezcen, było zbyt duże. Wymyśliłam, że skoro ogród Starego Ośrodka łączy się ze stadionem, trzeba w nim zrobić biura Ośrodka Sportu i Rekreacji na dole i parę pokoi do wynajęcia na górze.
OSiR-u w Wińsku nigdy nie było. Stadion jest bezpański (tzn. gminny, ale nikt nim nie zarządza). Z drugiej strony stadionu, patrząc od Ośrodka Zdrowia, jest hala sportowa. Można to wszystko połączyć, dorzucić równie bezpański i opuszczony zalew. Stworzyć OSiR (to znaczy powołać do życia), zdobyć środki zewnętrzne i wszystko urządzić jak należy.
Nie jest to jednak pierwsza potrzeba gminy Wińsko. Ani nawet druga. Póki nie ma pieniędzy spoza budżetu gminy, nie ma OSiR-u, a tym samym biur i pokoi do wynajęcia. Jest natomiast miejsce na Bank Żywności.
Sprzątanie w pustostanie trwało do nocy. Elektryk z naszej komunalki przywrócił prąd. Znowu elektrony pobiegły po drucie. Przechodnie zachodzili w głowę. „Świeci się w Starym Ośrodku Zdrowia. Coś tam będzie?” Pytali z nadzieją, że jeszcze nie koniec historii tej pięknej kamienicy i tego Wińska, przecież też pięknego. Tylko takiego bez światła. Bez ruchu. Bez pomysłu.
.W ubiegłą środę przyjechały pierwsze ciężarówki. Rozładunek trwał kilka godzin. A już w czwartek pierwsze siedem ton żywności zostało wydane potrzebującym. Wszystko formalnie, legalnie, dopilnowane przez GOPS. Żadnych awantur w kolejce, żadnego przepychania. Każdy klient miał w ręku stosowne zaświadczenie. Godnie było, z szacunkiem, bez obciachu. Nadawałoby się do programu w Polsacie. Przecież jesień. Takie tematy chodziły zwykle przed zimą.
Na wiosnę znajdziemy inny obiekt na Bank Żywności. Plan dotyczący OsiR-u jest aktualny. Stary Ośrodek się przyda.
Inny pustostan, tzw. stara szkołę w Iwnie, właśnie wystawiliśmy na sprzedaż. Na górze mieszkają ludzie, a na dole, tam, gdzie były klasy, pusto od kilkunastu lat. Całe 210 metrów kwadratowych powierzchni, do tego kawałek ziemi. Bliziutko mostu czyli cywilizacji. Przetarg wkrótce. Zajrzyjcie: [LINK].
Jolanta Krysowata