Joschka FISCHER: "Burza nad Europą"

"Burza nad Europą"

Photo of Joschka FISCHER

Joschka FISCHER

Minister spraw zagranicznych i wicekanclerz Niemiec w latach 1998-2005. W czasie jego kadencji Niemcy zdecydowanie poparły interwencję sił NATO w Kosowie w 1999 roku, sprzeciwiły się natomiast wojnie w Iraku. Zanim rozpoczął karierę ministerialną, brał udział w antyrządowych demonstracjach w latach 60. i 70. XX w. Odegrał kluczową rolę w utworzeniu niemieckiej Partii Zielonych, na której czele stał przez blisko dwadzieścia lat.

zobacz inne teksty Autora

.Mówi się, że kryzys się kończy. Na rynki finansowe wrócił spokój dzięki żelaznym zapewnieniom władz Unii Europejskiej – zwłaszcza Europejskiego Banku Centralnego – że unia walutowa będzie zachowana. Ale gospodarki Europy Południowej nadal znajdują się w depresji, a cała strefa euro cierpi na stagnację wzrostu, presję deflacyjną oraz – w krajach ogarniętych kryzysem – na chroniczne wysokie bezrobocie.

.Nic dziwnego, że widząc oczywistą niezdolność unijnych władz do radzenia sobie z tymi problemami, wiele krajów członkowskich traci cierpliwość do polityki zaciskania pasa. W niektórych krajach dochodzi wręcz do politycznych zawirowań.

Kiedy pojawiają się zaburzenia, ich przyczyną – podobnie jak w przypadku kryzysu euro – jest zwykle Grecja, której nie udało się 29 grudnia wybrać prezydenta. W trzeciej i ostatniej rundzie tamtejszy parlament nie wybrał nowej głowy państwa większością dwóch trzecich głosów (parlamentarzyści zagłosowali przeciwko byłemu unijnemu komisarzowi Stawrosowi Dimasowi – przyp. red.). Oznacza to, że zostanie on rozwiązany i 25 stycznia odbędą się przedterminowe wybory. Istnieje ryzyko, że do władzy dojdzie Syriza, skrajnie lewicowa partia socjalistyczna.

Aby wygrać, ugrupowanie to musi albo wprowadzić wyborców w błąd co do możliwości wyboru, albo uprzeć się, że będzie renegocjować warunki spłaty pożyczek narzuconych Grecji przez tak zwaną trojkę (Komisję Europejską, EBC i Międzynarodowy Fundusz Walutowy) – w przypadku porażki w tych negocjacjach Syriza będzie zmuszona do działań jednostronnych. Tyle że jakiekolwiek renegocjacje po zwycięstwie tej partii bez wątpienia uruchomiłyby polityczną lawinę na południu UE, która zmiotłaby plany oszczędnościowe i na nowo rozpaliła kryzys w strefie euro.

Oczywiście sama Grecja jest zbyt mała, by jej problemy mogły stanowić realne zagrożenie dla strefy euro. Ale wyniki poniedziałkowych wyborów w Atenach mogą podsycić panikę na rynkach finansowych, wywołując kryzys mogący się rozlać na Włochy, trzecią co do wielkości gospodarkę strefy euro, a z czasem także na Francję – drugą największą eurogospodarkę.

Nawet gdyby zdarzył się cud i Syriza nie wygrała kolejnych wyborów do parlamentu, kryzys w Unii Europejskiej tylko odsunie się w czasie. W końcu we Włoszech też widać oznaki nadchodzącej burzy – zagrażającej nie tylko programowi oszczędnościowemu, ale także samemu euro.

Kiedy burza rozpęta się we Włoszech, następna w kolejce może być Francja.

Spór o programy oszczędnościowe budzi takie emocje polityczne, bo różni Niemcy i Włochy, a co gorsza, także Niemcy i Francję – tandem, który od sześciu dekad przewodził europejskiej integracji. Wszystko to dzieje się w czasie, kiedy w niemieckim Bundestagu i parlamentach landowych – a także na ulicach – umacniają się siły antyeuropejskie i nacjonalistyczne, zawężając kanclerz Angeli Merkel pole do kompromisu. Walka obrońców programów oszczędnościowych i ich przeciwników zagraża więc spoistości nie tylko strefy euro, ale całej Unii Europejskiej.

Kryzys w strefie euro i brak jakiejkolwiek realnej ogólnoeuropejskiej drogi do ożywienia wzrostu przyczyniły się znacząco do odrodzenia nacjonalizmu w UE. Siłę tego trendu politycznego można było odczuć namacalnie w maju 2014 r., kiedy antyeuropejscy populiści zyskali dobre wyniki w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Od tamtego czasu nacjonalizm wciąż rośnie w siłę.

Na swój sposób to przedziwne. W końcu żadnego z problemów, przed jakimi Europa stoi już teraz lub będzie stała za chwilę, nie da się rozwiązać łatwiej na poziomie narodowym niż na forum unijnym i za pośrednictwem ponadnarodowej społeczności politycznej. Nacjonalistyczna ksenofobia wygląda szczególnie absurdalnie w świetle realiów demograficznych: starzejąca się Europa pilnie potrzebuje więcej, nie mniej emigrantów.

Niezwykłe jest także to, jak niewielki skandal wywołało wsparcie Rosji dla nowych i starych nacjonalistów w Unii; np. rząd prezydenta Władimira Putina wspomógł francuski Front Narodowy pożyczką na wiele milionów euro udzieloną przez jeden z rosyjskich banków. Najwyraźniej autorytarne wartości i nacjonalistyczne poglądy (wraz z silną dawką antyamerykanizmu) mocno się przyciągają.

.Nie przesadzę, mówiąc, że Unii Europejskiej od wewnątrz i od zewnątrz grozi reakcyjny nacjonalizm i dlatego kolejny kryzys euro przyjmie formę kryzysu politycznego. Dlaczego zatem władze w Berlinie, Brukseli i innych unijnych stolicach nadal nie chcą zmienić polityki, która ewidentnie tylko pogarsza i tak już kiepską sytuację?

Oglądanie Wspólnoty z zewnątrz przypomina obserwowanie zderzenia pociągów odtworzonego w zwolnionym tempie – i to takiego, które zapowiedziano, kiedy pociąg stał jeszcze na stacji.

Mamy też Wielką Brytanię, która stale i z wyraźną determinacją prze w stronę „Brexitu”. To zagrożenie wybiegające dalej w przyszłość, poza rok 2015, ale i tak jest to ważny składnik ogólnego obrazu kryzysu, jaki rysuje się w Unii Europejskiej. Niezależnie od tego, czy Wielka Brytania ostatecznie zdystansuje się politycznie od kontynentu, nadchodzący rok będzie stanowił punkt zwrotny dla Europy.

Joschka Fischer

Tekst pochodzi z portalu Project Syndicate Polska, www.project-syndicate.pl publikującego opinie i analizy, których autorami są najbardziej wpływowi międzynarodowi intelektualiści, ekonomiści, mężowie stanu, naukowcy i liderzy biznesu.

logo sindicate

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 31 grudnia 2014
Fot.Shutterstock