Michał BONI: "Hard rok"

"Hard rok"

Photo of Michał BONI

Michał BONI

Poseł do Parlamentu Europejskiego. Były minister pracy i polityki socjalnej, sekretarz stanu odpowiedzialny m.in. za politykę rynku pracy, szef zespołu doradców strategicznych Prezesa Rady Ministrów, minister administracji i cyfryzacji.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

.To był rok hard rockowy. Był szczególnym przykładem zmagania się dobrych i złych energii, jak w manichejskim obrazie wszechświata… Rzeczywiście, w 2014 miało się nieustannie wrażenie, że zmagają się ze sobą: energia rozwoju z energią strachu.

.W mojej osobistej perspektywie było podobnie. Wystartowałem z orzeżwiającym uwolnieniem z obowiązków ministerialnych. Dało mi to z jednej strony oddech, wyobrażnię, swobodę w pisaniu i realizowaniu projektów. Z drugiej zaś – obawę, jak organizować codzienność, jak pracować bez sztabu ludzi, jak przywyknąć do tego, że nie każdy już odpowiada na wciśnięty numer telefonu. W Polsce – odejście z pełnionej funkcji ze względu na inne plany nie jest ani rozumiane, ani akceptowane – niesie utratę statusu. Ale energie strachu nie zwyciężyły. Udało mi się dostać na listy wyborcze i wbrew życzeniu części dziennikarzy Gazety Wyborczej, straszących opinię publiczną moją nieprzydatnością w wyborach, po trudnej walce w Warszawie wejść do Parlamentu Europejskiego.

Wybory były twardą lekcją – jak łączyć wiedzę, doświadczenie z falami nieprzewidywalności, ogromem nienawiści, ale i głodem ze strony publiczności, żeby jednak o czymś z ludźmi rozmawiać w trakcie kampanii.

Kompletnym absurdem jest udział mediów w kampanii – z jednej strony narzekają na brak poważnych debat, z drugiej robią wszystko, żeby ich nie było. I politycy idą na lep takiego nurtu dziennikarstwa.

Ale wybory były też doświadczeniem wspólnoty, przyjażni, ciepła i niebywałej wręcz serdeczności – takiej ludzkiej i merytorycznej: z Młodymi Demokratami, grupami młodych start-upowców, z młodą Ukrainą w Warszawie i Kijowie, z fanami nauki kodowania i rozumienia świata cyfrowego, z walczącymi z hejtami i o pełny szacunek dla odmienności różnego rodzaju. Mam wrażenie, że powstało wokół mnie środowisko, które może wiele dobrego zrobić na tym krajowym i europejskim styku.

.Poczucie wspólnoty pozwoliło mi dać sobie radę z nienawiścią polityczną. Dopiero kampania uświadamia, ile jest nienawiści dookoła. Czuję ją każdego dnia w sieci, czułem w zachowaniach Korwina Mikkego. Doświadczam w 2014 roku w hejtach mówiących o tym, że jestem agentem, choć publicznie przeprosiłem za podpisanie deklaracji współpracy pod presją szantażu i zagrożenia dla dziecka. Powiedziałem też, że nie donosiłem, co potwierdzają wszystkie fakty. Ale dla nienawistników fakty się nie liczą, muszą mieć swoją ofiarę ataku i chorych stereotypów myślowych. Nie jestem ich ofiarą, bo jestem ponad tą śmieszną, głupią, prostacką nienawiścią, a mogę być ponad – dlatego, że inni są przy mnie.

Trochę czułem się początkowo niepewnie w Parlamencie Europejskim. Jak na 60-latka taki kompletnie nowy start zawodowy jest dużym wyzwaniem. Ale ciekawość i energie rozwoju znów okazały się silniejsze. Po kilku miesiącach czuję się w Brukseli i Strasburgu zadomowiony – jestem w tych komisjach, które dają możliwość wpływu na całość spraw cyfrowych: od materialnych inwestycji w dostęp do sieci po ochronę prywatności. I jestem w tych zaangażowaniach politycznych – sprawy partnerstwa wschodniego, które są kluczowe dla przyszłości Europy.

.Kiedy we czwartki wieczorem przylatuję do Warszawy często doświadczam czegoś dziwnego. Bo czy po debacie o nowej strategii bezpieczeństwa wewnętrznego w Europie, o raporcie na temat CIA czy ostrej wymianie zdań o ratyfikacji umowy stowarzyszeniowej z Gruzją – można zrozumieć, że w polskiej polityce głównym tematem są kilometrówki, czy posiłki posłów w ławach poselskich….?

shutterstock_213643804-kopia

.Polski krajobraz polityczny, także rządzony walką energii strachu i rozwoju, zmienił się w 2014 roku całkowicie. I to z kilku powodów. Po stronie strachu znalazły się ważne doświadczenia i obawy społeczne: kryzys i wojna na Ukrainie oraz agresywność Rosji (podczas kampanii starsi ludzie często prosili mnie: tylko niech pan powie Premierowi, że nie chcemy wojny z Rosją). Ale pojawił się również lęk, odmiennie postrzegany i odczuwany przez różne grupy społeczne i powiązany ze: słabością i nieprzejrzystością państwa wynikającą z tzw.afery taśmowej, nieszczęsnymi kilometrówkami, czy bałaganem wokół PKW i liczeniem wyników wyborów samorządowych.

W jednym tylko roku głupota niektórych polityków oraz nieodpowiedzialna niesprawność niektórych instytucji publicznych – zabiły być może na lata – zaufanie do całej klasy politycznej. W warunkach tak dużych zagrożeń geopolitycznych jest to niebezpieczne (czego nie rozumieją polskie media brnąc coraz bardziej w tej głupiej zabawie w sensacje…).

.W jednym tylko roku obie kluczowe dla sceny politycznej partie dostały amunicję do koszmarnych batalii, nie mających nic wspólnego z rzeczywistym rozwiązywaniem ludzkich, społecznych i politycznych problemów. Ludzie PiSu straszyli utratą demokracji i wolności oraz tym, że Tusk straszy wojną – jak zwykle zresztą przedstawiając jak najczarniejszy „pisowski” obraz Polski. A ludzie Platformy straszyli, że PiS szykuje zamach stanu w związku z aferą taśmową i dosyć niezgrabnie zabierali się do uczynienia mechanizmów rządzenia bardziej przejrzystymi.

.Polska polityka oparta jest więc w dużej mierze na energiach strachu, co często prowadzi do nienawiści. Ponadto – straszono jeszcze Pendolino, choć z faktów raczej wynika, że zadziałało i jeżdzi.

Jeśli jednak strach jest głównym spoiwem i motorem polityki, to jest to polityka, której daleko do budowania kapitału społecznego, wręcz odwrotnie – polska polityka niszczy kapitał społeczny. Wtórują jej media – podważając zaufanie do państwa poprzez jednostronność czarnego obrazu kraju.

Coraz więcej moich znajomych – często młodych – mówi, że nie chce już korzystać z kanałów informacyjnych. Polskim problemem paradoksalnie nie jest więc zbyt niski wzrost gospodarczy, słaba innowacyjność przedsiębiorstw, dostępność i płynność kapitału, czy nawet bezrobocie – o wiele ważniejszą kwestią jest brak zaufania, ciągłe podważanie państwa, jakość polityki oraz polityków.

shutterstock_213643804-kopia

.Czy jednak zdarzyło się coś pozytywnego w polskiej polityce 2014, czy pojawiły się jakieś oznaki pozytywnych energii rozwojowych ?

Tak, i to bardzo silne – przede wszystkim sposób pożegnania się Donalda Tuska z krajową sceną polityczną. Premier ukształtował polską politykę w jej najdojrzalszej, potransformacyjnej postaci w sposób wyrazisty w ciągu ostatnich siedmiu lat. Przeprowadził udanie Polskę przez kryzys, co nie znaczy, że nie popełnił błędów. Wymógł na instytucjach publicznych wdrażanie programów unijnych i wykorzystywanie środków UE na poziomie daleko przekraczającym średnią europejską. Uświadomił, że obok ekonomii i wzrostu jest jeszcze społeczeństwo, w nim – ludzie biedniejsi i mniej zaradni oraz potrzeba rozwoju mierzona satysfakcją społeczną i jakością życia. Ostudził puste zapały reformatorskie, choć przy okazji wylał za burtę dobre pomysły innowacyjne w wielu dziedzinach, czyli nie pobudził nowych sił rozwojowych. Trafnie definiował strategiczne priorytety – dlatego energetyka była na celowniku, a stała się jeszcze bardziej przy kryzysie ukraińskim. Obiektywnie – był bardzo dobrym premierem. Ale zmęczył opinię publiczną, i na koniec został sam w swoim działaniu – bez wałęsowskich zderzaków, bez ministrów biorących na klatę różne trudne problemy, osamotniony w swojej sprawności.

Za dużo było tego Tuska wszędzie. To przełożyło się na zmęczenie Platformą Obywatelską… 

Dlatego zmieniając pozycję: z warszawskiej na brukselską – z jednej strony dobrze spożytkował dla Polski kapitał, jaki w Europie wypracował. Majstersztyk, jakim była akcja wybrania premiera Tuska na szefa Rady Europejskiej domaga się ciągle jeszcze opisów. Z drugiej strony jednak – stworzył przestrzeń dla nowej Platformy, uwolnił ją od siebie.

.Po raz pierwszy w polityce polskiej ktoś przestał pełnić funkcję tak wysoką, bo awansował, a nie poprzez przegrane wybory, konflikt polityczny we własnym obozie etc. To oznaka normalności i atut, podobnie jak sukcesja i przejęcie szalika piłkarskiego wręczonego przez Tuska – Ewie Kopacz, następczyni.

shutterstock_213643804-kopia

.Odejście Donalda Tuska musi w nas wytworzyć nowe oczekiwania i postawy – bo trochę nas przyzwyczaił, że bierze wszystko na siebie. Teraz – przy nowej Pani Premier bardziej muszą liczyć się gry i działania zespołowe oraz podejmowanie współodpowiedzialności. W jednym rządzie jest Kopacz, Schetyna i Grabarczyk, a to oznacza, że muszą być w jednym rzędzie działań o utrzymanie i odnowienie pozycji PO. Ten nowy rodzaj współodpowiedzialności jest dla PO wyzwaniem, wymagającym rozwoju demokracji wewnętrznej, debaty programowej i nadziei na młody, uczciwy, merytorycznie aktywny nurt w PO, który ujawnił się podczas wyborów samorządowych.

Polskiej polityce potrzebna jest ewolucyjna rewolucja wymiany liderów na różnych szczeblach.

Tylko tą drogą powstać może nowe przywództwo – dotyczy to i PO, i PiS, i PSL (choć tu młodzi od 3 lat wyraźnie zaczynają nadawać ton). SLD zostawiam, bo lewica ginie, a Nową Prawicę traktuję jak efemerydę na scenie politycznej. Mam nadzieję, że wygrana Roberta Biedronia w Słupsku nie będzie efemerydalna – bo tu nie chodzi o jego orientację, ale to, że jest merytoryczny, i dzięki merytorycznej pracowitości wygrał (dopisuję do rachunku za 2014 po stronie energii rozwoju).

.Tusk igrał z energią strachu (jak słabł konflikt z PiSem – potrafił go rozbudzić), ale umiał skupiać uwagę na energiach rozwojowych, także wówczas, gdy nie były doskonałe. I nawet, kiedy nas denerwował, pociągał za sobą. Odejście Tuska w pierwszej chwili spotęgowało strach (co będzie dalej, kto sobie da radę?), szybko jednak urósł kredyt zaufania i energia rozwojowa płynąca z potencjału nowej lider, tzw.efekt Kopacz.

.Energie rozwojowe są w każdym ugrupowaniu – mniejsze czy większe. Ale żeby je twórczo ożywiać trzeba wyjść z klinczu niechęci i nienawiści. Zrobiła to Ewa Kopacz w Sejmie podczas exposè, odpowiedział na to ładnie i Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. Ale to była chwila…

Potrzebne są jednak nowe żródła dla tych energii. Jak mają one powstać w sytuacji, gdy PiS ciagle straszy i przeraża – i do 10 kwietnia 2015, do piątej rocznicy katastrofy smoleńskiej – będzie nieustannie podpalał scenę polityczną. A po drugiej stronie – też często dominują wyłącznie złe nastawienia. Te nowe żródła mogą powstać wyłącznie ze zbiorowego wysiłku tych, którzy widzą dorobek 25 lat wolności, rozumieją trudne konteksty bieżące (regionalne i globalne), chcą iść dalej do przodu – czyli dać Polsce wizję rozwoju, a jeśli ktoś – jak Tusk – nie lubi słowa wizja, to niech powie: kierunek drogi. Tym razem nie wolno pominąć w wyobrażeniach na temat kierunku tej drogi spraw młodego pokolenia. I chodzi zarówno o warunki startu życiowego i zawodowego, o trochę więcej pewności na rynku pracy i w życiu, ale i o akceptację ewolucji kulturowej, jaka w Polsce się dokonuje. Spór o związki partnerskie nie jest żadnym sporem o religię, chodzi o wersję, która jest potrzebna i nie dzieli opinii ludzkich aż tak bardzo – czyli w tej fazie: rozstrzygnięcia w ramach spraw cywilnych i własnościowych. Podobnie z akceptacją aspiracji obywatelskich młodej generacji, wyrażanych potrzebą demokracji partycypacyjnej.

Po Donaldzie Tusku, mistrzu polityki potransformacyjnej, potrzebny jest zatem autor polityki skoku rozwojowego na miarę, jakiej możemy sprostać. Może więc nieprzypadkowo Janusz Lewandowski pojawił się jako szef Rady Gospodarczej.

Ale i to nie wystarczy, jeśli nie dołączą do nowego rytmu działań politycznych młodzi generacyjnie politycy, i jeśli jednym z celów nie stanie się budowa szacunku dla państwa. Bo państwo mamy wspólne – takie to proste, i takie trudne, żeby zrozumieć.

.Ten hard rok w swojej końcówce pokazał niestety koszmar czegoś wręcz odwrotnego – wdeptywania w ziemię szacunku dla państwa. Dlatego na przełomie roku, po przejściowym i przełomowym dla polskiej polityki 2014 – trudno jest o optymizm!

shutterstock_213643804-kopia

.Nie daje optymizmu kontekst globalny. I tu zderzają się energie strachu i energie rozwojowe, z siłą taką, jakby to były dokonujące się w 2014 masywne przesunięcia tektoniczne.

Czy można było dwanaście miesięcy temu wyobrazić sobie, że Ameryka wprowadzać będzie coraz ostrzejsze sankcje ekonomiczne wobec Rosji ? I otworzy się na wsparcie militarne dla Ukrainy, odmrozi stosunki dyplomatyczne z Kubą, podpisze porozumienie z Chinami w sprawach klimatycznych i stanie się pozytywnym bohaterem przygotowawczego szczytu klimatycznego w Limie. A także, że – zalegalizuje pracę 5 milionów migrantów, nie mówiąc już o stanowczości Obamy w sprawie neutralności sieci czy sprzeciwie wobec jakiejkolwiek postaci cenzury po ataku hakerskim na Sony?

Rok 2014 stał się zwrotny w amerykańskiej geopolityce. Zrozumiano i zredefiniowano globalne zagrożenia i inaczej ustawiono priorytety – w tym rozwinięto stanowczość wobec terroryzmu islamskiego. Obama wzmocnił przywództwo w momencie, kiedy wiadomo, iż za dwa lata straci je formalnie.

.Silna Ameryka – a naprzeciw niej Rosja. Władimir Putin nie tylko przekroczył w 2014 r. Rubikon imperialny, bo wchodząc z impetem parę lat temu do krajów BRIC, odkrył już światu, że marzy o przewagach ekonomicznych. Ale obecnie marzy o przewagach politycznych, o dominacji, o nowym porządku świata z Rosją w roli swoistego hegemona. Ten polityczny plan, zespolony z nacjonalizmem wojennym, jaki Putin krzewi w narodzie – musiał więc doprowadzić do złamania zasady prawa jako filara równowagi międzynarodowej.

Rosja dzisiaj staje się państwem zbójeckim. ani wschodnia Ukraina, ani Krym, ani Zadniestrze, ani rubieże Gruzji oraz walka o władzę nad Kaukazem – nie mogą być i nie są poza tą polityką.

Putin jest gotowy na wszystko: odczuł 50% spadek wartości rubla, spustoszenie gospodarcze w wyniku sankcji, i trochę się zaczął hamować. Tylko świat zachodni nie może przyhamować, nie może wrócić na jakąkolwiek ścieżkę ustępstw.

.Spychany gospodarczo Putin zaczyna grać coraz mniejszą liczbą kart, co nigdy nie wróży niczego dobrego. Strach, lęki, energie negatywne zdominowały możliwe energie pozytywne, rozwojowe. Widać to coraz wyrażniej – narasta terroryzm, „foreign fighterzy” będą wracać do Europy, i Europa zaczyna żyć strachem o swoją przyszłość. Dzisiaj już, paradoksalnie, większe obawy w Europie budzą migranci, zakłócenia, jakie mogą wnieść wracający z ISIS europejscy żołnierze terroru, czy niepokoje na wschodzie Europy – niż problemy przedłużającej się stagnacji gospodarczej.

.Po złotych latach prosperity, w czasie kryzysu ucichły i osłabły europejskie energie rozwojowe, a wzrosła siła energii strachu i grożba dryfu rozwojowego . Obecnie energia strachu dubluje swoją siłę. Nowa zimna wojna? To teza, którą trzeba rozważać, choć nie w takich definicjach, jak proponował to przy rocznicy zburzenia muru berlińskiego Michaił Gorbaczow.

shutterstock_213643804-kopia

.Jeśli zatem negatywnie przebudziła się Rosja, a pozytywnie obudziły Stany Zjednoczone, to morderczy klincz przesuwających się mas tektonicznych, wyłania coś, czego nie umiemy dzisiaj opisać i przewidzieć. Europa stara się (ale tylko stara się – nawet Niemcy jakby straciły na energii) być partnerem tego procesu, a Chiny ledwie go komentują. Niemniej jednak, to Chiny cały czas w tempie ok 7-8 % wzrostu PKB corocznie przesuwają się do przodu i nominalnie mają już gospodarkę wielkości amerykańskiej.

Po cichu, za parę lat Chińczycy i tak stać się mogą liderem światowej polityki, nie tylko gospodarki. Podobnie, jak młoda i silna demograficznie Afryka za lat trzydzieści. Te uwidaczniające się szanse i zagrożenia w sprawach globalnych – właśnie restrukturyzują obraz i porządek świata.

.Europa próbuje odzyskać pozycję. Żeby tak się stało musi spełnić kilka warunków. Niezbędne jest przywództwo, a istotnym składnikiem silnego przywództwa europejskiego jest praca i sumienność prezydenta Rady Europejskiej. Obok przywództwa – potrzebna jest wizja, by uniknąć dryfu. A w tej wizji – uruchomienie wielkiego planu unii energetycznej i obniżenie cen energii dla lepszej konkurencyjności, podjęcie skutecznych działań pobudzających inwestycje, przygotowanie i wdrożenie pakietu cyfrowego jako całościowego pakietu właśnie (i to jest kluczowe, a nie wojna z firmami amerykańskimi), wzmocnienie ochrony prywatności i praw obywatelskich, stworzenie ram dla nowej polityki migracyjnej, odblokowanie europejskiego ducha przedsiębiorczości, skok innowacyjny…

Czy to jest możliwe? Musi być, jeśli chcemy złapać wiatr przyszłej historii, dla której okiem cyklonu wcale nie musi być Europa.

.To ciekawe i symboliczne. Realnym katalizatorem wielkich przesunięć tektonicznych i nowych poszukiwań czynników rozwoju – w hard rockowym roku stała się Ukraina, która zmieniła swoje oblicze. Majdan zmienił oblicze Ukrainy, Majdan stał się sercem Europy i zaczął zmieniać świat. Pozytywne energie rozwojowe okazały się silniejsze niż strach. Zwyciężyła wolność, ale za jej utrzymanie nieustannie trzeba płacić wysoką cenę. Widać siłę reguły: wszystko jest możliwe, nic nie jest zagwarantowane !

To dlatego doświadczenie roku 2014 musi stać się szczególnym dziedzictwem, w oparciu o przemyślenie którego – trzeba będzie hard rockowo wchodzić w każdy kolejny rok.

Michał Boni
23 grudnia 2014

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 grudnia 2014
Fot.Shutterstock