"Jak Estończycy powiedzieli NIE dla partii prorosyjskiej"
.Wybory parlamentarne w Estonii budziły obawy ze względu na realną możliwość zwycięstwa prorosyjskiej Partii Centrum. Jednak wygrała rządząca od 2005 roku Partia Reform premiera Taaviego Rõivasa. Koalicja i opozycja będą miały tych samych liderów co w ubiegłej kadencji. Pomimo zachowania dawnego podziału władzy, warto przyjrzeć się niuansom estońskiej sceny politycznej.
.Na kilka tygodni przed wyborami do Riigikogu pojawiły się sondaże według których pozycję lidera obejmowała opozycyjna Partia Centrum, co przyniosło falę informacji o zagrożeniu proeuropejskiej orientacji Estonii.
Partia Centrum od powstania na początku lat 90. zarządzana jest przez Edgara Savisaara. Przewodniczący partii jest obecnie merem stołecznego Tallinna. Savisaar w przeszłości był jednym z czołowych opozycjonistów antysowieckich, został nawet pierwszym premierem po odzyskaniu niepodległości przez Estonię w 1991 roku. Mer Tallinna zupełnie inne poglądy prezentuje obecnie. Od dekady jest adwokatem mniejszości rosyjskojęzycznej i to dzięki temu utrzymuje niepodzielną władzę w mieście, które zamieszkane jest niemal w połowie przez tę część społeczeństwa.
W ubiegłym roku Savisaar szokował proukraińską Estonię prokremlowskimi wypowiedziami w sprawie zajęcia Krymu i rosyjskiego ataku na Donbas. Przewodniczący Partii Centrum pojawił się na Olimpiadzie w Soczi, gdzie widział się ze swoim przyjacielem, szefem Kolei Rosyjskich Władimirem Jakuninem. Niedługo później, kiedy wydarzenia na Ukrainie przybierały coraz tragiczniejszy obrót, odwiedził Moskwę, by mówić o demokracji… Wreszcie Partia Centrum ma podpisaną umowę o współpracy z putinowską Jedną Rosją, choć członkowie partii mówią, że umowa ta pozostaje „zamrożoną”.
.Pomimo całego zestawu niepokojących informacji i sygnałów wysyłanych przez partię i jej przewodniczącego, Partia Centrum, nawet gdyby odniosła zwycięstwo, nie stanowi zagrożenia dla proeuropejskiej orientacji Estonii. Po pierwsze, estońskie społeczeństwo, włączając w to mniejszość rosyjskojęzyczną, jest zdecydowanie proeuropejskie. Po drugie, w samym ugrupowaniu są siły, które nie zgadzają się z polityką przewodniczącego (partia w ciągu poprzednich czterech lat regularnie traciła deputowanych z powodu tej niezgodności). Po trzecie, nie sądzę, by Partia Centrum i sam przewodniczący chciał, aby Estonia w jakikolwiek sposób stała się rosyjską strefą wpływów.
Prorosyjskość Partii Centrum wynika z populizmu.
Realnym zagrożeniem, które się pojawiło było zahamowanie reform i wprowadzania innowacji w kraju. Partia Centrum od lat rządzi Tallinnem. Miasto jest przepiękne, zachwyca średniowiecznym Starym Miastem, rosnącą wokół niego nowoczesną architekturą i estetyką przestrzeni publicznej. Estończycy jednak wiedzą, że porównując z rzeczywistym potencjałem rozwija się ono na pół gwizdka, a część budżetu jest marnotrawiona na populistyczne zabiegi. Darmowa komunikacja miejska, miejskie media (telewizja, gazeta) czy spoty reklamowe to środki prowadzenia permanentnej kampanii wyborczej, nie zarządzania miastem. To obawa przed wyhamowaniem modernizacji kraju zniweczyła nadzieję Edgara Savisaara na objęcie rządów na poziomie krajowym.
.W wyborach zwyciężyła dotychczas rządząca Partia Reform premiera Taaviego Rõivasa uzyskując prawie 159 tys. głosów (27,7%) i 30 mandatów w 101-osobowym Riigikogu. Drugie miejsce zajęła Partia Centrum zdobywając 142,5 tys. głosów (24,8%) i 27 mandatów. Dalej znalazły się Partia Socjaldemokratyczna – 15,2% głosów i 15 mandatów, Unia Ojczyzny i Res Publiki – 13,7% głosów i 14 mandatów, Wolna Partia Estonii – 8,7% głosów i 8 mandatów oraz Konserwatywna Partia Ludowa – 8,1% głosów i 7 mandatów.
Obawa przed zwycięstwem populistycznej Partii Centrum skłoniła klasę średnią – osoby dobrze sytuowane i z wyższym wykształceniem, a więc elektorat Partii Reform – do oddawania głosów.
Od 2005 roku w Estonii można oddawać głosy przez Internet z dowolnego miejsca na świecie toteż nie wymaga to wysiłku i czasu. Estończycy oddali 176 tys. głosów przez Internet (19,6% elektoratu, ponad 30,7% oddanych głosów). E-głosy przełożyły się na wyraźny wzrost frekwencji, która wyniosła 64,2%, co w naszej części Europy jest raczej rzadkim zjawiskiem.
Edgar Savisaar już wcześniej wspierał „niezależnych” ekspertów próbujących udowodnić, że estoński system e-głosowania jest dziurawy lub niebezpieczny dla krajowej demokracji. Po ogłoszeniu wyników wyborów powiedział, że jego partia nie wygra tak długo, jak Estończycy będą mogli oddawać głosy przez Internet. Ma rację, bo mobilizacja społeczeństwa wobec wyborczego zagrożenia jest w Estonii niezwykle łatwa. Jeśli przekonałby do siebie społeczeństwo, nie musiałby walczyć z jedną z metod oddawania głosów.
.Głosy oddane przez Internet ewidentnie wpłynęły na kolejność na podium. Partia Reform otrzymała 37,5% spośród 176 tys. e-głosów. Partia Centrum zaledwie 7,7% i gdyby tylko te głosy się liczyły, byłaby dopiero piątą siłą polityczną w parlamencie! Partia Reform uzyskała ok. 66 tys. głosów oddanych online, Partia Centrum 13,5 tys. Różnica jest dużo większa niż między łącznymi liczbami uzyskanych głosów przez te ugrupowania.
Savisaar nie może jednak całej winy za swoją porażkę zrzucić na e-głosowanie. Słaby wynik koalicyjnej Partii Socjaldemokratycznej, głównego konkurenta Partii Centrum w walce o głosy elektoratu rosyjskojęzycznego, pokazują, że merowi Tallinna udało się scementować wokół jego ugrupowania poparcie mniejszości. Pomimo tego, najniższa frekwencja w kraju odnotowana została w większości rosyjskojęzycznym, przygranicznym regionie Ida-Virumaa ze stolicą w Narwie. W bastionie partii do urn poszło tylko 55% wyborców, którzy w 59-procentach oddali głosy na Partię Centrum. Tak niską frekwencję w regionie położonym przy granicy z Rosją można z pewnymi zastrzeżeniami interpretować pozytywnie – społeczność rosyjskojęzyczna zostając w domu pokazuje, że nie widzi palącej potrzeby bliższej współpracy z Rosją.
Podobnie sytuacja wyglądała w Tallinnie podzielonym na trzy okręgi. W przeważnie rosyjskojęzycznym obwodzie wyborczym nr 2 frekwencja wyniosła 67,7% podczas gdy w pierwszym i trzecim odpowiednio 68,9% i 72,6%.
.Rozdzielenie głosów na sześć partii (do tej pory były cztery) oznacza konieczność poszerzenia koalicji rządowej. Dzień po wyborach potrzebę stworzenia szerokiej koalicji zasygnalizował cieszący się ogromnym autorytetem prezydent Toomas Hendrik Ilves. Potwierdził to również dotychczasowy premier Taavi Rõivas, który do rozmów koalicyjnych zaprosił Partię Socjaldemokratyczną Unię Ojczyzny i Res Publiki oraz Wolną Partię Estonii. Ze względu na prorosyjską orientację Partii Centrum, a zwłaszcza postawy jej przewodniczącego, Rõivas wykluczył wielką koalicję, a więc jedyny możliwy rząd dwupartyjny. Nacjonalistyczna Konserwatywna Partia Ludowa wykluczona została ze względu na orientację antyeuropejską i antyimigracyjną.
.Partie zaproszone do stołu rozmów reprezentują różne środowiska i orientacje polityczne, ale łączy je podobne rozumienie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. W przypadku sukcesu negocjacji w takiej konfiguracji nowy rząd może prowadzić wyważoną politykę godzącą interesy różnych grup społecznych. Możliwe, że wyższa frekwencja i szersza koalicja zbliży Estonię do starych demokracji, jak chociażby szwajcarskiej tradycji formowania koalicji wszystkich największych partii. Bardziej prawdopodobne, że to taktyka negocjacyjna, a gdyby nawet udało się je zakończyć w tym składzie, rząd wystawiony będzie na nieporozumienia, a nawet wstrząsy i późniejszą rekonfigurację koalicji. Na pewno nie zmieni się proeuropejskie nastawienie społeczeństwa i reprezentującego je rządu.
Kazimierz Popławski