Kolumbia po przegranym referendum. Za co więc Juan Manuel Santos odebrał Pokojową Nagrodę Nobla?
3 października 2016 roku mieszkańcy Kolumbii odrzucili w referendum propozycję pokojowego porozumienia z partyzantką FARC. Niedługo później za odrzucony przez obywateli projekt porozumienia Pokojową Nagrodę Nobla odebrał prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos. Jak to się stało, że docenione na arenie międzynarodowej porozumienie nie przekonało samych Kolumbijczyków?
.W dniu Kolumbijskiego referendum przebywałem na terenach, których mieszkańcy na co dzień narażeni są na spotkania z partyzantką Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia. Byli wściekli. Nie mogli głosować. Huragan, o którym głośno było ostatnio w kontekście zagrożenia dla USA, w tamtych dniach kompletnie sparaliżował życie wzdłuż dwóch kolumbijskich wybrzeży, w tym w miejscowości, w której przebywałem. Oznacza to, że około 4,5 miliona obywateli nie mogło wyjść z domu, nie mówiąc już o dotarciu do punktu wyborczego. A właśnie ich problem dotyczy najsilniej. Ostatecznie na tych terenach zagłosowało mniej niż 10% uprawnionych do oddania głosu, z tego 80% głosujących opowiedziało się za podpisaniem traktatu pokojowego. Po zliczeniu głosów w całym kraju okazało się, że ostatecznie jednak traktat został odrzucony…
.Przypuszczałem wprawdzie, że wygra opcja pokoju, ale od początku zakładałem też, że różnica głosów będzie niewielka. Ludzie wstydzą się powiedzieć ankieterom, że zagłosują przeciw porozumieniu pokojowemu, dlatego w sondażach opcja ta była niedoszacowana. Rozsądnie byłoby jednak zapytać, skąd w ogóle wzięli się przeciwnicy pokojowego rozwiązania.
Wojna w Kolumbii to trudny temat. Bezpośrednio dotyczy 5% obywateli. Mieszkańcy terenów okresowo objętych walkami mieszkają często na granicach wpływów kilku organizacji zbrojnych. A pamiętajmy, że obok ok. 7 tys. żołnierzy FARC (referendum dotyczyło porozumienia tylko z tą organizacją) zbrojnie walczy jeszcze ok. 5 tys. członków ELN i ok. 15-20 tys. członków grup paramilitarnych. Może to zabrzmieć tragikomicznie, ale FARC jest najbardziej „cywilizowaną” spośród tych trzech formacji. W niektórych z tych miejsc, gdzie mieszkańcy nie mogą liczyć na pomoc państwa, FARC pełni dla nich jego rolę, chroniąc ich przed większym zagrożeniem.
Ledwie 52 tysięcy głosów zdecydowano o kontynuowaniu trwającej ponad pół wieku wojny.
Dodatkowo, co, jak sądzę, było argumentem za odrzuceniem porozumienia dla mieszkańców miast, problemem był sam dokument. Z treścią kilkusetstronicowej, napisanej skomplikowanym językiem propozycji pokojowej nie sposób było łatwo się zapoznać, a media wyciągnęły z niej kilka haseł, które spolaryzowały społeczeństwo do tego stopnia, że różnicą 52 tysięcy głosów (w referendum brało udział 37% uprawnionych do głosowania, czyli około 13 milionów obywateli) zdecydowano o kontynuowaniu trwającej ponad pół wieku wojny.
.Media informowały o punktach, przywołujących pamięć o wydarzeniach z niedawnej historii Kolumbii. Wydarzeniach, które nie zapisały się najlepiej. Proponowane porozumienie zakładało na przykład pełną amnestię dla wszystkich szeregowych żołnierzy FARC. Dowódcy otrzymaliby gwarancję wyroków nie dłuższych niż 7 lat więzienia. Dodatkowo przedstawiciele FARC mieliby znaleźć się w parlamencie Kolumbii w dwóch kolejnych kadencjach. Wszystkich członków partyzantki obowiązywałby program pomocy — miejsca pracy, świadczenia pieniężne itp.
Kolumbijczycy pamiętają podobną akcję związaną z porozumieniem podpisanym z organizacjami paramilitarnymi w latach 2003-2006. Okazało się wówczas, że — choć na podstawie szacunków mówiono o 15 tysiącach „ekskombatantów” — program objął 30 tysięcy osób. Dołączyli do nich bowiem ubodzy lub znajdujący się w trudnej sytuacji życiowej. Podawali się za członków grup paramilitarnych, a władze, nie mogąc tego zweryfikować, obejmowały ich programami pomocowymi. Niedługo później część rzeczywistych byłych członków grup paramilitarnych wróciła do swojej starej profesji, tym razem terroryzując miasta, w których ochrania handel narkotykami. Dziś właśnie te organizacje zbrojne są najliczniejsze i posiadają największy budżet. Zdarza się nawet, że służą w nich także kiepsko opłacani żołnierze armii kolumbijskiej, dorabiając w ten sposób „po godzinach”.
Przeciwnicy porozumienia pokojowego z FARC wspierani przez byłego prezydenta kraju Álvaro Uribe Véleza mówią przede wszystkim o niesprawiedliwości — na koncie FARC w ostatnim półwieku jest ponad ćwierć miliona ofiar; odpowiedzialność za nie mieliby ponieść tylko niektórzy dowódcy, a i to w ograniczonym zakresie. Podkreślają też, że społeczeństwo musiałoby zapłacić za program podobny do tego, który już raz zawiódł. Do tego dochodzi poczucie, że problem nie dotyczy wszystkich, a państwo ma pilniejsze wydatki. Sytuacja nie jest zatem tak oczywista. W samej Bogocie dochodziło do demonstracji i starć przeciwników i zwolenników porozumienia.
.Po przyznaniu Pokojowej Nagrody Nobla prezydentowi Kolumbii pojawia się pytanie, czy będzie ona miała wpływ na proces pokojowy. Moim zdaniem tak. Niestety negatywny. Wielu komentatorów podkreślało, że z referendum można było poczekać. Musiało wprawdzie zostać zorganizowane — była to wyborcza deklaracja prezydenta sprzed drugiej kadencji — jednak kampania referendalna mogłaby być lepiej dopracowana. Porażka w referendum była poważnym ciosem dla Santosa… aż do otrzymania przez niego Nagrody Nobla. Teraz do końca jego drugiej i ostatniej prezydenckiej kadencji zostało półtora roku i nie przypuszczam, aby miał wystarczającą motywację do prac nad projektem, przy którym raz poniósł klęskę, ale za który jednocześnie został już doceniony na arenie międzynarodowej.
Trzeba też pamiętać, że sam Santos ma za sobą historię walki z rebeliantami z FARC w latach 2006-2009, kiedy był ministrem obrony w rządzie prezydenta Uribe Véleza i popierał jego politykę zbrojnego rozwiązania problemu. Takie same hasła głosił zresztą sam, startując w wyborach w roku 2010. Potem jednak zmienił podejście, podążając za nastrojami społecznymi w 2014 roku. Nastroje, jak widać, nie zmieniły się całkowicie.
Jako minister obrony Santos zasłynął z przemocy — czasem przeciw partyzantom, czasem też przeciw cywilom. Wygrał pierwszy mandat prezydencki głosami prawicy. Przedłużył go o kolejne cztery lata głosami lewicy. Dziś odbiera pokojowego Nobla… Na wiadomość o nagrodzie dla Santosa główny komendant FARC powiedział, że chyba on też kwalifikuje się do nagrody w obecnych okolicznościach. I nie uważam, żeby przesadził. Podczas kadencji Santosa na stanowisku ministra obrony armia kolumbijska była oskarżona o łamanie praw człowieka na podobną skalę jak oddziały FARC w tym samym czasie.
.Wciąż jeszcze obowiązuje zawieszenie broni ogłoszone na finiszu prac nad porozumieniem, jednak powrotu do wojny w pełnym wydaniu nie sposób wykluczyć. Zwłaszcza kiedy w 2018 roku skończy się druga kadencja obecnego prezydenta. Wszystko wskazuje na to, że do władzy wrócą zwolennicy jego poprzednika, a to najpewniej oznacza powrót do prób siłowego rozwiązania konfliktu. Także rebelianci, przeczuwając taki scenariusz, zaszyją się ponownie w niedostępnych rejonach dżungli. Dużo oddziałów już wycofało się ze zdemilitaryzowanej strefy gwarantowanej przez ONZ na dawne pozycje. To trudny rejon do prowadzenia walk, konflikt będzie się ciągnął przez kolejne lata.
Krzysztof Krakowski
Zorganizowani uczestnicy konfliktów w Kolumbii:
Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia (FARC). Siły te wedle ostatnich danych rządowych liczą ok. 7 tysięcy partyzantów (choć jeszcze kilka lat temu mówiono nawet o 18 tysiącach, wszelkie dane są wyłącznie szacunkowe). Organizacja powstała w 1965 roku na kanwie konfliktu między środowiskami politycznymi Kolumbii. Siły podległe ówczesnemu rządowi zaatakowały miejscowości, w których władzę sprawowali przedstawiciele opozycyjnej partii liberalnej (w istocie w Kolumbii partia liberalna usytuowana jest po lewej stronie sceny politycznej). Członkowie partii przeszli do partyzantki, utrzymując kontrolę nad ok. 35% terytorium kraju. Na kontrolowanych przez nią terenach mieszkają ok. 3 miliony ludzi. Postulaty partyzantów skupione są na gwarancjach bezpiecznego powrotu do życia politycznego.
Ejército de Liberación Nacional (ELN). Zainspirowana sukcesem Fidela Castro partyzantka kolumbijska licząca ok. 5 tysięcy członków. Ze względu na metody działania, zamachy, porwania, zabójstwa zaklasyfikowana jako grupa terrorystyczna. Znane jest nagranie z 2006 roku, na którym przedstawiciel rządu proponuje jednemu z dowódców ELN wspólny atak na oddziały FARC.
Grupy paramilitarne. Przed 2003 rokiem wspierały wojska rządowe w walce z FARC i ELN. Obecnie zajmują się głównie handlem narkotykami, ochroną ich transportu i dystrybucji. Walczą z FARC i ELN o strefy wpływów i plantacje, skupiając się na większych miastach, w których prowadzą fabryki i laboratoria. Oficjalnie władze nie uznają ich za jedną organizację, przyjmując, że są kilkunastoma grupami przestępczymi. Szacunki mówią, że jest ich 15-20 tysięcy w całej Kolumbii.