Łukasz GIBAŁA: Krakowskie sny o potędze

Krakowskie sny o potędze

Photo of Łukasz GIBAŁA

Łukasz GIBAŁA

Krakowianin, doktor logiki UJ, współzałożyciel dwóch firm z branży nowoczesnych technologii, poseł na Sejm VI i VII kadencji. W 2018 roku uzyskał trzeci wynik w wyborach na prezydenta Krakowa (17,14%). W drugiej turze jako niezależny kandydat w wyborach na prezydenta Krakowa w 2024 r. Przewodniczący krakowskiego stowarzyszenia Kraków dla Mieszkańców.

zobacz inne teksty Autora

Hans Joachim Morgenthau w książce Polityka między narodami. Walka o potęgę i pokój, napisał: „O to chodzi w polityce prestiżu: chcemy zaimponować innym państwom potęgą, którą dysponujemy lub o której sądzimy, że nią dysponujemy, lub też chcemy, by inne państwa uwierzyły w to, że nią dysponujemy”. Słowa te pozostają dziś wciąż aktualne i – co więcej – można je interpretować szerzej: dotyczyć mogą nie tylko państw, ale i miast. To, co się zmienia, to pojmowanie słowa „potęga”. A o sile polityka decyduje między innymi to, czy za tymi zmianami nadąża – pisze Łukasz GIBAŁA.

.Jednym z symboli potęgi Zachodu były drogi – szerokie, wielopasmowe, zapełnione samochodami dobrej klasy. Amerykanie likwidują dziś te szerokie ulice dzielące miasta. W 2016 roku Anthony Foxx, szef amerykańskiego Departamentu Transportu, czyli odpowiednik polskiego ministra, stwierdził: „Niestety, zamiast łączyć ludzi, projektanci autostrad nas podzielili”. Tym samym oficjalnie przyznano rację ekspertom, którzy już od lat siedemdziesiątych alarmowali, że budowanie szerokich dróg nie upłynni ruchu, bo zaraz zapełnią się kolejnymi samochodami, i jest niekorzystne dla mieszkańców. Priorytetem w większości światowych metropolii jest teraz rozwijanie transportu publicznego i usuwanie samochodów z centrów. Tymczasem w Krakowie trwa budowa Trasy Łagiewnickiej. To najkosztowniejsza inwestycja za rządów Jacka Majchrowskiego. Pochłonie ponad miliard złotych. Jest w planach od tak dawna, że tereny, przez które przebiega, są już zupełnie inne niż kiedyś – mocno zabudowane. Ma być drogą szybkiego ruchu i mieć dwa, a miejscami aż trzy pasy w jednym kierunku. Projektu nie zmieniono mimo protestów mieszkańców.

Jeszcze większy sprzeciw krakowian budzi zjawisko „betonowania” miasta, czyli budowanie – z przyzwoleniem magistratu – osiedli blok przy bloku, bez dobrego dojazdu, zieleni, infrastruktury społecznej. Kolejne setki mieszkań oddawanych do użytku są dla Jacka Majchrowskiego powodem do dumy. Zadziwiająco przypominają jednak mieszkaniowe „sukcesy” czasów Gierka.

W Krakowie nabywcę znajdzie każde nowe mieszkanie. Szacuje się, że około 40 proc. z nich to mieszkania kupowane jako lokata kapitału i pod wynajem. Wielu kupujących nawet nie ogląda tego, za co płaci. Otoczenie, dostęp do żłobka czy szkoły, dojazd – to dla nich kwestie drugorzędne. Krakowskie mieszkania w dużej części nie są budowane po to, by w nich wygodnie mieszkać – lecz po to, by tylko na nich zarobić.

Sprzeciw krakowian niestety często pozostaje bez jakiejkolwiek reakcji ze strony Jacka Majchrowskiego i jego współpracowników. Dość powiedzieć, że na komentarze i pytania zadawane przez mieszkańców w mediach społecznościowych odpowiadają wynajęte osoby. W 2020 roku za „aktywne reagowanie na działalność użytkowników na FB i TT” magistrat zapłacił nieco ponad 80 tysięcy złotych. Dialog społeczny w wydaniu krakowskiego magistratu to komunikowanie mieszkańcom za pośrednictwem urzędowych mediów ciągłych sukcesów władz miasta. I nie jest zapewne przyczyną to, że prezydent „nie uznaje komputera”, co podczas ostatniej kampanii wyjawiła jego żona. Problem leży znacznie głębiej. Jacek Majchrowski zdaje się zwolennikiem zasad takich, jakie były przed kilkudziesięciu laty: w trakcie kadencji dialog z mieszkańcami nie ma sensu, można co najwyżej wygłaszać orędzia. I są nimi de facto rozmowy z prezydentem, publikowane cyklicznie na jego Facebooku. 

Kolejnym sukcesem ma być zapewne organizacja w Krakowie Igrzysk Europejskich w 2023 roku. Mają wątpliwą reputację – to impreza trzeciorzędnej rangi, czego potwierdzeniem jest fakt, że kandydatura Krakowa i Małopolski była jedyną zgłoszoną. Gospodarzami dotychczasowych dwóch edycji były dwa reżimy – Azerbejdżan i Białoruś. Co jednak ważniejsze, czasy, kiedy kraje walczyły między sobą o możliwość organizacji takich wydarzeń, to przeszłość. W rywalizacji biorą udział tylko takie właśnie państwa, jak Białoruś, Azerbejdżan, Rosja czy Chiny. Te ostatnie zresztą zorganizują Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022, o które także walczył Jacek Majchrowski. Do wycofania kandydatury Krakowa zmusiły go ostre protesty mieszkańców i w ich konsekwencji referendum w sprawie ZIO 2022. Ogromna większość krakowian powiedziała w nim olimpiadzie stanowcze NIE. Tym razem – i tu możemy znów wrócić do kwestii dialogu społecznego – prezydent Krakowa nie tylko nie planuje referendum, ale stanowczo sprzeciwia się nawet konsultacjom społecznym w sprawie igrzysk.

Ze strony rządowej padło już wiele deklaracji wsparcia finansowego dla organizacji Igrzysk Europejskich, ale jak dotąd nie poszły za nimi żadne oficjalne gwarancje. Nie ma nawet ostatecznej listy dyscyplin sportowych – a to od niej zależy, jakie obiekty trzeba modernizować albo zbudować od zera. I jakkolwiek nie zaskakuje „niedzisiejszość” Jacka Majchrowskiego w zarządzaniu miastem, nie rozumiem, dlaczego chce organizować taką imprezę.

.To, czego nie można odmówić włodarzowi Krakowa, to dobry polityczny nos. Ale wszystko wskazuje na to, że tym razem go zawiódł – albo prezydent ujawnia skłonność do nadmiernego ryzyka. Fakty są bowiem takie, że igrzyska mają się odbyć w 2023 roku – wtedy, kiedy Majchrowski najprawdopodobniej po raz kolejny wystartuje w wyborach prezydenta miasta. Jeśli wydarzenie nie tylko okaże się organizacyjną porażką, ale jeszcze skutkować będzie zwiększeniem zadłużenia miasta, to właśnie na Majchrowskiego spadnie za to odpowiedzialność.

Łukasz Gibała

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 czerwca 2021