
Kim jest Daniel Křetínský, czeski magnat medialny podbijający Europę?
Daniel Křetínský skupuje nie tylko czeskie media o dużej sile rażenia, jak na przykład poczytny tabloid „Blesk”, ale z przytupem wszedł na francuski rynek medialny, gdzie wykupił kilka tytułów, w tym magazyn „Elle” – pisze Łukasz KOŁTUNIAK
.Aby pisać o czeskich oligarchach, trzeba sobie na początek odpowiedzieć na pytanie, skąd w ogóle w Czechach oligarchowie. Tak naprawdę Polska jest jedynym krajem V4, w którym udało się uniknąć oligarchizacji gospodarki. Sprawa zabójstwa Jána Kuciaka pokazała, jak silna i patologiczna jest oligarchizacja gospodarki słowackiej. Na Węgrzech oligarchiczny system stworzony przez socjalistów zastępowany jest przez oligarchów powiązanych z Fideszem. Zarówno na Słowacji, jak i na Węgrzech trudno budować media niepowiązane w jakimś sensie z układem oligarchicznym. Choć w obu tych krajach niekoniecznie muszą to być media związane z układem rządzącym. Możemy to zauważyć na przykładzie Lajosa Simicski, węgierskiego biznesmena i niegdyś współpracownika Viktora Orbána. Obecnie skłócony z układem rządzącym oligarcha finansuje media Orbánowi niechętne i próbuje przekształcić Jobbik w partię centroprawicy. Na Słowacji także toczy się gra oligarchów, jednak partia SMER zdobyła kontrolę nad całym systemem, która pozwala Robertowi Fico przynajmniej w ograniczonym zakresie stosować zasadę „dziel i rządź”.
Tymczasem Czechy długo zdawały się być jednym z krajów V4 z najzdrowszą strukturą gospodarki. W 1968 roku Czechosłowacja pod względem PKB przewyższała Japonię, Austrię czy Włochy. Mimo szkód, jakie Czechosłowacja poniosła w okresie normalizacji w 1989 roku, wydawać się mogło, iż transformacja będzie tu relatywnie najłatwiejsza. Wynikało to z niezłej struktury gospodarki (jak na komunistyczne realia) i relatywnej zamożności obywateli (60% z nich klasyfikowanych było jako klasa średnia). W 1997 roku wydawało się, że czeska transformacja jest zakończona. Udało się stworzyć podstawy gospodarki rynkowej. Václav Klaus był ekonomistą, który chyba jako jedyny w tej części Europy przygotowywał reformy jeszcze w okresie komunizmu. Klaus czytał monetarystów, ale czytał też ekonomistów trzeciej drogi, takich jak na przykład Joseph Schumpeter. Jego wizja transformacji była spójna i przemyślana. Od 1991 roku pełnił funkcję premiera.
Jednak także w Czechach nie udało się uniknąć patologii transformacji, takich jak tworzenie postkomunistycznej oligarchii. Co ciekawe, uniknięto uwłaszczenia nomenklatury w pierwszym okresie, co pozytywnie odróżniało przypadek czeski od naszego, polskiego modelu transformacji. Jednak w drugiej części transformacji pojawiły się fortuny oligarchiczne, a duża część majątku została podzielona między 50 – 100 biznesmenów.
Czeskie środowisko oligarchiczne z czasem zaczęło rościć sobie pretensje do wpływu na politykę. Obecny premier Andrej Babisz zbudował przecież swoją pozycję, skupując tytuły medialne. W jego ślady idą inni.
Miałem przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z jednym z czeskich oligarchów, który zupełnie otwarcie powiedział na uniwersytecie: „Transparentna demokracja to taka, w której każdy tytuł medialny należy do jakiegoś oligarchy, obywatel wie, do którego z oligarchów należy dany tytuł, i dzięki temu rozumie, dlaczego to medium reprezentuje taką, a nie inną linię programową”.
Powstanie fortun oligarchicznych w Czechach jest często tłumaczone wypaczeniami tak zwanej prywatyzacji kuponowej. Václav Klaus lepiej niż ktokolwiek inny rozumiał złożoność procesu transformacji. Zaproponował rozsądny mieszany model prywatyzacji. Jednak także w myśli Klausa pojawiły się echa utopijnej koncepcji „społeczeństwa właścicieli”. Prywatyzacja kuponowa miała polegać na skupowaniu przez obywateli akcji prywatyzowanych zakładów. Społeczeństwo wychowane w systemie, gdzie własności prywatnej nie było, nie było zdolne do wzięcia na siebie zaprojektowanej odpowiedzialności „za los zakładów”. Dlatego w miejsce zwolnione przez bezradnych wobec niespodziewanie nabytych akcji obywateli wkroczyły „rekiny biznesu”, często faktycznie powiązane z byłą nomenklaturą. Ludzie ci skupowali „kupony” i budowali fortuny.
Powstała w Czechach klasa oligarchiczna, która przeważnie powiązana była w mniejszym lub większym stopniu z partiami, które przez lata dominowały w czeskiej polityce nad Obywatelską Partią Demokratyczną (ODS) oraz socjaldemokracją (CSSD). Obecnie wielu oligarchów wiąże swoją polityczno-biznesową przyszłość z partią ANO premiera Andreja Babisza.
Na tym tle Daniel Křetínský wydaje się prawdziwie egzotycznym zjawiskiem. 40-latek, absolwent prawa na prestiżowym Uniwersytecie Karola, przedstawiciel „złotego rocznika” końca lat 90. W magazynach takich jak „Forbes” udziela porad, „jak zdobyć fortunę”, tłumacząc na przykład, że nie można zaniedbać samorozwoju, wolnego czasu i wartości niematerialnych. Przez lata mówił, że jego sztandarową inwestycją jest próba odnowienia potęgi futbolowej Sparty Praga. Kibice Sparty, notabene, nie podzielają tego entuzjazmu i zarzucają prezesowi nieprzemyślaną politykę transferową.
Jednak to nie Sparta była dla Křetínskiego odskocznią do kariery. Podstawą jego fortuny jest firma EPH (Holding Energetyczno-Przemysłowy). Firma ta powoli detronizuje CEZ w roli energetycznego giganta w Republice Czeskiej. CEZ nazywany jest w Czechach „państwem w państwie”. Tak naprawdę dobre kontakty w CEZ mogą być przepustką do władzy. Tymczasem EPH osiąga obecnie lepsze wyniki finansowe. CEZ jest zaś w ostrym konflikcie z rządem Andreja Babisza. Czeskie władze planują wybudować do końca 2035 roku nowe reaktory w elektrowniach w Temelínie i Dukovanach. Decyzja o sposobie sfinalizowania inwestycji musi zapaść do końca 2018 roku. Rozważane są różne scenariusze, w tym podział firmy.
Tymczasem mało kto w Czechach wierzy, że Daniel Křetínský nie realizuje długoletniej strategii biznesowej, na której końcu pojawia się cel zdobycia pozycji podobnej do tej, jaką osiągnął Andrej Babisz.
Daniel Křetínský skupuje nie tylko czeskie media o dużej sile rażenia, jak na przykład poczytny tabloid „Blesk”, ale z przytupem wszedł na francuski rynek medialny, gdzie wykupił kilka tytułów, w tym magazyn „Elle”.
Pierwsza reakcja we Francji na ruchy czeskiego przedsiębiorcy była łatwa do przewidzenia. Media pisały o dziwnym biznesmenie z Europy Środkowej, który może zniszczyć rodzimy rynek medialny. Tymczasem Křetínský opowiedział swoją historię – zdolnego chłopca, który uczył się nocami i został prymusem na wydziale prawa, historię przemyślanych strategii inwestycyjnych, historię osoby, która zawsze wspiera demokrację i wielokulturową społeczność. Takimi historiami zaspokoił – i uspokoił – francuskie media.
Uspokojenie we Francji było chyba większe niż w Czechach. W serii artykułów konserwatywny tygodnik „Echo” przedstawiał Křetínskiego jako piekielnie zdolnego biznesmena, który swoją pozycję buduje w niezwykle przemyślany sposób. Na razie Křetínský skupuje tytuły medialne i buduje wpływ na opinię publiczną. Nie należy bagatelizować również inwestycji w Spartę Praga. Międzynarodowy sukces, na jaki stać ten klub, może bardzo poprawić notowania Křetínskiego w szerszych kręgach społeczeństwa. Niegdyś nielubiana jako „milicyjny klub” Sparta konkuruje na arenie krajowej między innymi ze Slavią Praga. Ten drugi klub od momentu, gdy sponsoruje go chińska korporacja CEFC, nazywany jest przez kibiców „Chinami”, co wzmacnia szanse na wykorzystanie ewentualnych sukcesów przez Křetínskiego.
Jednak kluczem do budowy pozycji tego biznesmena jest koncern EPH. Energetyka to dziś „hot topic” w Europie Środkowo-Wschodniej. Zdaniem części czeskich mediów Křetínský nie tylko marzy o tym, by EPH zastąpiło CEZ w roli energetycznego potentata, ale również by przejęło jego rolę „państwa w państwie”. I o ile Křetínský już teraz buduje wpływy medialne i polityczne, to przy słabości zarządzania w CEZ (upolitycznieniu i słabym zarządzaniu) jego „długi marsz” do budowy „państwa w państwie” ma szanse się powieść.
.Czy możemy zatem powiedzieć, że u nas, w Europie Środkowej, bajka o samouku biznesmenie, filantropie jest niemożliwa? Oczywiście jest możliwa, choć trzeba uważać, by w zakończeniu bajki nie czekał już „Babisz 2.0”. Kariera przedsiębiorcy z Europy Środkowej do konsekwentnego obserwowania.
Łukasz Kołtuniak